Niedziela i przegapione #10

Untitled

Wiele w tym tygodniu nie przegapiłem. Przede wszystkim dlatego że miałem wystarczająco dużo czasu by pisać o wszystkim na bieżąco. No i głównie to jeździłem na meridce. Także dzisiaj znowu będzie krótko.
Warto wspomnieć o plakatach w szkole, oraz wycinkach prasowych w klasach, mówiących o trzęsieniu ziemi z 20 kwietnia. Straszne wydarzenie i widać że odbiło się wszędzie.

IMG_2860

Ta pogoda zmusza wręcz do wcześniejszego wstawania bo wytrzymać się w łóżku nie da. Przesunąłem budzik o trzydzieści minut do tyłu, a i tak obudziłem się przed nim. Dzięki temu udało mi się śmignąć z samego rana 27 kilometrów. O 6 ludzie już się krzątają, sklepy jeszcze są pozamykane ale ludzi ćwiczących na ulicach jest całe mnóstwo. Jutro chcę wyjść i porobić zdjęcia/pokręcić filmy bo naprawdę warto to zobaczyć w ruchu.

IMG_2843

Wracając napotkałem korek wywołany wojskowymi transporterami które jechały do jednostki. Przed przechodzeniem między nimi powstrzymywali ludzi umundurowani żołnierze. Zdarzało mi się na różnych zawodach pomagać jako ‘zabezpieczenie trasy’ i wiem jak niewdzięczna jest to robota, dlatego serce mi zaczęło krwawić gdy ludzie nic sobie nie robili z tego biednego żołnierza i przejeżdżali na motorach/skuterach/rowerach tuż obok niego, a On musiał trzymać sznurek a w Jego oczach nie było ani cienia złości, jedynie bezsilność. Z jednej strony strasznie to smutne, a z drugiej pokazuje że w Chinach jednak nie mają zbyt wielkiego respektu dla wojska.

IMG_2838 IMG_2841

Dzieciaki dostały dzisiaj wyniki z egzaminów i dosłownie oszalały na ich punkcie. Niektóre pozytywnie, inne niekoniecznie. A jeżeli weźmiemy pod uwagę że w następną niedzielę ma mieć miejsce spotkanie z rodzicami to dopiero niektórym zrobi się gorąco.

Zmieniono dzisiaj plan zajęć, o czym dowiedziałem się od uczniów, ale to akurat pomińmy milczeniem, uśmiechnijmy się bo dzięki temu kończę zajęcia przed 16, czyli mogę dzisiaj sobie jeszcze poszaleć z meridką. Od razu pysk mi się uśmiecha.

W gabinecie w dalszym ciągu stoi choinka i czuję się trochę jak w kraju gdzie w ogóle nie ma zimy. Za oknem 30+ stopni a ja sobie oglądam choinkę przystrojoną jak na Boże  Narodzenie. A przecież do kolejnych świąt jeszcze siedem miesięcy z hakiem.

IMG_2860

Ach…zaskoczony dzisiaj zostałem przez niespodziewanego gościa. Odwiedził mnie Lawrance który chciał żebyśmy pojechali do Xuzhou na wystawę samochodów. Odmówiłem, ale dowiedziałem się że po skończeniu szkoły już tu nie wróci, co trochę mnie zasmuciło. Nie wspominałem o Nim już od dawna bo prawdę mówiąc  odkąd wróciłem do Chin po przerwie zimowej nie rozmawiał ze mną ani razu. Ani przez qq, ani przez komórkę, nie wysłał nawet sms. A o rozmowach na żywo to nawet nie wspomnę. Dzisiaj poznałem Go po głosie, bo zupełnie zmienił fryzurę a i rysy twarzy przy okazji Mu się zmieniły trochę.

IMG_2871

Popsułem dzisiaj swoją kartę do zakupów przez internet (ICBC daje taki ‘kalkulator’)  bo chciałem zapłacić za zamówione książki, a zapomniałem że najpierw muszę wpisać hasło. Także jutro udam się do ICBC w Jiawang i poproszę o zrestartowanie. Mam nadzieję że mnie zrozumieją. A jak nie mnie to na ‘kalkulatorze’ na pewno jest coś napisane.

IMG_2845

Ruszyłem na małą przejażdżkę  którą wydłużyłem gdy zdałem sobie sprawę że mogę pobić mój niezwykle imponujący rekord na 50 kilometrów. Także dobiłem do 50, a przy okazji znalazłem trasę na wtorkową wycieczkę. Prosta, bez żadnych cudów, więc zgubić się nie powinienem. A przy okazji znajdzie się na pewno coś ciekawego do oglądania.

Show

IMG_2777
Gdzieś tam w otchłaniach hali znajduje się ring bokserski.

Zaczęło się z przytupem od pokazu tanecznego który jest na youtubie. A potem pora na czterech prowadzących którzy, nieskromnie mówiąc, sprawili się bardzo dobrze aczkolwiek przy grach było trochę chaosu. Na szczęście gry nie były najważniejsze.
Najważniejsi byli śpiewający uczniowie a Oni spisali się na medal. Wszystkim bardzo się podobało, filmów co prawda nie mam, ale mam nadzieję że jeszcze wejdę w ich posiadanie.

[iframe width=”420″ height=”315″ src=”http://www.youtube.com/embed/y8TFdQdxK3o” frameborder=”0″ allowfullscreen]

Zamiast opisywać jak to wszystko wyglądało powrzucam Wam zdjęcia uczniów byście w końcu mogli przypisać twarze do tych wszystkich imion. A łatwo nie będzie :)

IMG_2779
Klasa siódma, a konkretniej ta część która odpowiadała za 'Kupca Weneckiego’.

W przerwie na lunch skoczyłem na pocztę wysłać pismo do sądu. Jak zapewne pamiętacie rok temu miałem bliskie spotkanie trzeciego stopnia z samochodem. Na pasach. Po tym jak podniosłem rękę by sygnalizować że będę przechodzić. Kosztowało mnie to siedem dni w szpitalu, a samochód trzeba było odholować. Sąd w Katowicach uznał że jestem winny i jako pieszy wtargnąłem na przejście dla pieszych, a Pani siedząca za kierownicą jest niewinna. Nie potrafię niestety być tutaj obiektywny i nie wiem jak to uzasadnić, więc zakończę temat. Także wysłałem swój sprzeciw, a potem ponownie popsułem mały chiński rower.

IMG_2789
Ten w środku to Nobby z klasy pierwszej.

Meridka nie jest rowerem do jeżdżenia do szkoły, ale teraz niestety przyjmie taką rolę…mam nadzieję że nie będzie miała mi tego za złe. Poszedłem do fryzjera, bo w końcu miałem chwilę czasu, trochę z Nimi porozmawiałem, pośmiałem się, pozowałem do zdjęć i nawet nic nie musiałem zapłacić.  Fryzjer w Chinach to  naprawdę przeżycie…to mycie głowy dwa razy, ten krótki masaż, no super sprawa. A w dodatku niesamowicie dbają o szczegóły. Tylko że trwa to strasznie długo…dzisiaj zeszło blisko 40 minut i już myślałem że się spóźnię. Gdyby nie meridka to tak by było.

IMG_2790
Yan Shuo z klasy piątej. To jemu ciągle mówię żeby ściął grzywkę.

Pogoda robi się już nie do zniesienia. Dzisiaj wstałem o 530 bo nie mogłem wytrzymać ciepła. Jutro pobudka jest zaplanowana dokładnie na tę godzinę. Szybkie śniadanie i godzinka na meridce. To jest przewaga roweru nad bieganiem. Gdybym chciał iść pobiegać musiałbym iść bez śniadania, bo inaczej prawdopodobnie bym zobaczył je jeszcze raz, a w najlepszym wypadku czułbym ogromną niemoc i kolkę co chwilę.

IMG_2796
Ten w czapce to wychowawca klasy szóstej. Nauczyciel fizyki.

Dzisiaj zaplanowana przerwa od rowerowania. Podobnie w poniedziałek, chociaż ‘nigdy nie mów nigdy’, może jeszcze mi przejdzie z tym poniedziałkiem jeżeli kałuże nie będą zbyt duże. Bo chociaż mycie meridki nie jest uciążliwe (ostatnio zeszliśmy do 40 minut) to jednak nie powinienem myć jej co tydzień.

IMG_2798
'Zdrajczyni’ czyli Stefanie z klasy dwunastej.

Chodząc teraz wieczorem po Jiawang dostrzegam od groma takich małych pojemników  z węgielkami nad którymi ludzie opiekają sobie jedzenie. Tak patrząc na to ogarnia mnie pewna tęsknota za majem w Polsce, a konkretniej pierwszym długim weekendem kiedy to tradycyjnie przez lata najpierw biegłem w Silesii a potem mieliśmy rodzinnego grilla. W tym roku i tak by nic z tego nie było bo Silesię przesunęli na 12 maja. I tą myślą się pocieszam.

IMG_2799
Liberty, który dzisiaj śpiewać nie mógł bo jest chory.

IMG_2797
Ian z klasy pierwszej i jego kumpel z piątej.

IMG_2809
Król z klasy piątej. Najlepszy uczeń tej klasy przy okazji.

IMG_2812
Od lewej: przewodniczący klasy drugiej, (chyba z piątej, ale nie mam pojęcia kto to), przewodniczący klasy piątej i Ian raz jeszcze.

IMG_2808
Od lewej: przewodniczący klasy drugiej, (poważnie nie wiem kto to), Tina, Jessica zrobiona baletnicę i Eric.

Krótko

IMG_2719

Dzisiaj będzie krótko bo ruszam jeszcze na zakupy.
Rano ruszyłem na przejażdżkę rowerem, ale nie mogła być za długa bo miałem tylko godzinę i parę minut. Ruszyłem więc w stronę nieznanego, znaczy do starego centrum i prosto przez skrzyżowanie. Widziałem coś co wyglądało jak świątynia z pomnikiem Konfucjusza przy wejściu, ale była jeszcze zamknięta.

IMG_2737

Kawałek dalej zawróciłem do mieszkania i gdzieś tak dwa kilometry od domu usłyszałem ssss, czyli znowu coś się wbiło w tylną oponę. Tym razem był to gwóźdź:

IMG_2752

Dotruchtałem do mieszkania, szybko się umyłem, przebrałem w strój odpowiedni do dnia dzisiejszego i pobiegłem na skrzyżowanie by Mistrz rowerowy (tak Go zapisałem w komórce) naprawił mi dętkę. Naprawił, skasował 2 RMB i zostało mi jeszcze tyle czasu że spokojnie wróciłem do mieszkania by się ogolić.

IMG_2723

Jeżeli chodzi o konkurs to dzisiejszy dzień jest jedną wielką improwizacją. Biegałem między salą a szkołą przenosząc komputer z miejsca na miejsce by dzieciakom puścić jakiś film bo Lydia nie miała czasu by dopilnować czegokolwiek związanego z zajęciami.

IMG_2724

‘Dyrektor wie, część nauczycieli też, no ale przede wszystkim uczniowie wiedzą że jesteśmy bardzo zajęci.’ Bardzo zajęci oznacza w moim przypadku 10 prób wejścia i jedną próbę gier i wyjścia. A w przypadku Lydii między innymi taniec synchronicznymi z uczennicami z drugiej klasy. I to chyba wystarczy za najlepszy komentarz.

IMG_2746

Także wybaczcie że dzisiaj tylko tyle, ale sami rozumiecie. Jutro na meridkę nie wskakuję, trzeba w końcu się zregenerować.

IMG_2760

Interwały

IMG_2642
Wyłania się z pomiędzy zarośli.

Pierwszy raz od bardzo dawna jestem tak naprawdę naprawdę zmęczony, tak zmęczony jak byłem w Polsce po biegach. Nawet parę tygodni temu gdy pisałem że jestem zmęczony i mam problemy z wejściem po schodach nie byłem tak padnięty. Wtedy był to tylko ból mięśniowy, efekt przyzwyczajania ciała do interwałów. Dzisiaj to coś więcej. W żadnym wypadku zmęczenie psychicznie bo zaraz po wejściu do mieszkania myślałem już o tym jak tu wygospodarować czas na jeszcze jeden trening, tak żeby raz w tygodniu robić interwały krótkie a raz długie. To takie zmęczenie…hmm…kompletne. Całe ciało chce odpocząć, nie tylko nogi, spać się chce, myśli krążą trochę wolniej niż normalnie, a może to świat krąży szybciej? Za godzinę, dwie, wszystko powinno wrócić do normy, ale teraz padam. To znak dobry i zły. Dobry bo trening był dobry, zły bo czuję że trening nie był dobry i mogłem dać z siebie więcej. Tylko czułem nogi po ostatnich wycieczkach rowerowych…w takich chwilach lubię sobie powtarzać  ‘nigdy nie ma warunków idealnych’. Zrobiłem dzisiaj 25×30/15, czyli 25 powtórzeń: 30 sekund glorii i chwały na 15 sekund przerwy. Mogłem biec szybciej momentami, mogę się trochę tłumaczyć wiatrem, trochę zmęczeniem, ale ‘nigdy nie ma warunków idealnych’.  Gdzieś w okolicach drugiej piątki, między siódmym a ósmym powtórzeniem zwątpiłem czy dam dziś radę, ale to tylko znaczy że należy się uspokoić na przerwach. Także uspokoiłem się i dalej biegło się już w porządku. 25 powtórzenie miało 200 metrów, bo mogę. Wyszło szybciej niż tydzień temu, ale wiedziałem że tak będzie. W końcu przerwy są krótsze. Pogoda w końcu była taka że można biec w krótkim rękawku.

IMG_2664

Teraz widzę że się pomyliłem i zrobiłem 26 powtórzeń…pamiętam że przy 2 piątce zawahałem się przy dwa i trzy i chyba zrobiłem je dwa razy.

IMG_2643
Rękawiczka ze ściągami…

Po obiedzie wróciłem do szkoły by porozmawiać z Tiną. Odgrywaliśmy scenki, Ona już się swojego wystąpienia nauczyła na pamięć…ja swojego nie zamierzam, ale ciii…no i zaproponowała że mi zamówi książki…i nawet pokaże jak kupować przez taobao…Nie…tam jest za dużo fajnych rzeczy…chociaż…no czemu nie…

IMG_2653

Lydia pluje sobie teraz w brodę że Ją zaprosiła bo Tina to jej skrajne przeciwieństwo, chce mieć wszystko zaplanowane od początku do końca i interesują ją szczegóły z którymi Lydia sobie nie daje rady. Dla Niej to chyba jednak za trudna praca…

IMG_2689

Wróciłem do mieszkania, tylko że ktoś zamknął drzwi do bloku i musiałem prosić Lydię by poprosiła o pomoc Panów strażników. No poważne…wracasz do mieszkania a tam klatka schodowa zamknięta…w dodatku Pan strażnik chciał być cwany i pokazał mi żebym wszedł przez piwnicę. Bardzo chętnie bym to zrobił ale parę miesięcy temu wstawiono kratkę między piwnicami. No dobrze…

IMG_2695

Koniec końców wyjąłem meridkę  i pojechaliśmy, a by uniknąć niespodzianek wybrałem prostą trasę między blokami i w stronę świątyni, potem do ogromnego skrzyżowania i do mieszkania. Wyszło tego 30 kilometrów i ustawiłem nowy rekord trasy pokonanej w godzinę. Znowu w dniu interwałowym. Czyli jest dobrze, ciało się dobrze regeneruje. Napstrykałem też trochę więcej zdjęć niż normalnie, czyli jakbym się spiął to mógłbym ten rekord jeszcze wyśrubować…to przyjdzie z czasem. Poza tym meridka nie została stworzona do rajdów i kręcenia czasów. To twarda zawodniczka do jazdy po górach.

IMG_2696

CoTamSłychaćwChinach

Po zamieszkach z udziałem terrorystów w wyniku których zginęło 21 osób w Kashgar w autonomicznym regionie Sinciang-Ujgur nadeszła chwila spokoju.

Do zamachu doszło gdy trzech mieszkańców zgłosiło podejrzanie wyglądających mężczyzn na policję. Zamachowcy podpalili dom w którym przetrzymywali trzech mieszkańców, zanim policja uspokoiła sytuację terroryści zabili łącznie 15 osób. Policjanci zabili 6 terrorystów.

Udało się także zatrzymać kilku terrorystów którzy obecnie są przesłuchiwani.

To był długi dzień

IMG_2593

A zaczął się, jak prawie każdy, o szóstej rano. Po siódmej wyszedłem na autobus i o dziewiątej zameldowałem się w Xuzhou. Najpierw polazłem do sklepu kupić parę rzeczy by, przy okazji, rozmienić pieniądze. Przesympatyczna Pani w sklepie zaproponowała mi zakup trochę droższych rzeczy niż planowałem, ale gdy powiedziałem ‘Taj głej la’, czyli ‘za drogie’ zaczęła się śmiać i przestała namawiać.  Znalazłem taksówkę, ale była ustawiona w złą stronę i Pan kierowca nie chciał mnie zabrać, zgłosił się za to inny Pan, który podwiózł mnie do znajomego centrum handlowego. Mogłem pójść, ale taksówką było szybciej, a dzisiaj naprawdę nie miałem ochoty szlajać się po Xuzhou. Ruchome schody zawiozły mnie na drugie  piętro i znalazłem księgarnie. W dziale ‘Klasyka Angielskiej literatury’ znalazłem Victora Hugo (no dobrze, książkę jego autorstwa), ale książki do nauki chińskiego już nie. Na szczęście miałem screena z internetowej wersji księgarni i pokazałem go Pani w kasie a Ona wstukała ISBN i…’Mayo’, czyli ‘nie ma’…No to nie ma…podziękowałem, złapałem taksówkę na dworzec i pojechałem do Jiawang. Strata czasu…

IMG_2594

Tofu z papryką

IMG_2595

Tofu z wodorostami

IMG_2596

Tofu z grzybami

A razem wyglądało o tak:

IMG_2597

W Jiawang kupiłem jedzenie w obwoźnej budce z jedzeniem i za te trzy worki wyszło mnie 14 RMB, czyli przeliczając na ilość całkiem nieźle. A trzy dania to nie jedno, więc jest różnorodność. Naprawdę się rozleniwiłem, ale muszę się też pochwalić bo znalazłem inny sklep w którym jest bób i to nie na słodko!

IMG_2600
Nie wiem, ale trochę jak królikanie

Zjadłem obiad i postanowiłem że pojedziemy z meridką na przejażdżkę, tym razem w stronę rzeki.  Rondko przejechane prosto, cały czas prosto. Po drodze nawet minąłem autobus 28, który podobno jedzie gdzieś gdzie należy się przesiąść w kolejny by dojechać do jeziora i tak sobie wymyśliłem że skoro zajęło mi dojechanie tutaj 52 minuty to pojadę jeszcze 18 bo za 6 kilometrów jest jakaś góra. Góry nie było, było miasteczko. Nie chciało mi się go zwiedzać więc zawróciłem i  wróciłem.

IMG_2618

Tylko nagle zacząłem się przebijać przez ogromne pokłady błota, których poprzednio nie było. Wtedy zwątpiłem…może ta droga się zmieniła bo tyle ciężarówek tu jeździ? No może…w końcu zsiadłem z roweru i jacyś mili ludzie pokazali mi żebym jechał przez wioskę,  bo tam nie ma takiego syfu na drodze. Podziękowałem, przejechałem przez wioskę i znowu zacząłem jechać laskiem, ale coraz bardziej wątpiłem czy to dobra droga.

IMG_2612

Uznałem jednak że nie ma się co spinać bo jedzie się przyjemnie. No i tak sobie jechałem, aż w końcu dotarłem do kolejnej drogi którą na pewno nie przyjechałem…Zawróciłem i przez całą drogę powrotną jechałem otoczony gimnazjalistami na rowerach elektrycznych…szału nie ma. Dojechałem do znajomego rozwidlenia w drodze i dwóch sympatycznych Panów poradziło mi żebym jechał przez wioskę, bo tam nie ma takiego…no sami wiecie, zapytałem się ‘Jiawang?’ ‘jeden skrzyżowanie lewo dwa skrzyżowanie lewo’ ‘Dziękuję’. Czyli miałem skręcić a nie jechać prosto. Skręciłem i rozpoznałem drogę. Prowadzi koło tych hałd z węglem i taka ciekawostka, w tej ‘wiosce’ starsi ludzie przebiegają z jednej strony ulicy na drugą, oraz chodzą po poboczu zbierając węgiel do takich oto koszyków:

IMG_2607

‘kyjima?’ ‘mogę?’ nigdy nie było bardziej przydatne.

Wróciłem do Jiawang. Z lekkiej przejażdżki która miała mi pomóc przed jutrzejszymi interwałami zrobił się najdłuższy wyjazd w moim życiu, a nie wziąłem ze sobą ani jedzenia, ani picia. Myślę że klepnięcie 100 kilometrów to kwestia znalezienia odpowiednej trasy, nic więcej. Może zaplanuję coś takiego na poniedziałek…

IMG_2632

W każdym razie po powrocie meridkę trzeba było znowu umyć, dlatego jutro naprawdę zrobimy coś lekkiego i przyjemnego po jakiejś suchej trasie. Tylko obawiam się jak to jutro z tymi interwałami będzie…

IMG_2635

Korzystając z okazji – przepraszam wszystkich czekających na zdjęciach. Najzwyczajniej zapomniałem je wgrać. Już się poprawiam.

Grobowce

Krótka wersja – nie dojechałem.

IMG_2564
Długa wersja – ruszyłem o ósmej. Ruszyłem to jednak zbyt duże słowo bo ledwo spojrzałem na meridką i widziałem że uszło jej powietrze z tylnego koła. Poszliśmy więc do tego przesympatycznego Pana siedzącego na rogu ulic, porozmawialiśmy trochę, przynajmniej ja i On próbowaliśmy, a po krótkiej operacji ruszyliśmy z meridką w drogę. Błota i kałuż było co niemiara, meridka pod koniec drogi wyglądała koszmarnie, a moje ubrania to katastrofa. Świeżo wyprane spodnie znowu do prania, a buty…tragedia. Tym razem zatrzymałem się na skrzyżowaniu i zakupiłem trzy gruszki (drogo bo 4RMB), skręciłem w prawo i dojechałem do skrzyżowania. W lewo 104, w prawo 104, prosto 303. Pamiętałem że mam jechać 303 a potem skręcić gdzieś, tak sobie zapisałem na mapie nawet (nie ufaj sobie, nie ufaj nawet mapom które robisz).

IMG_2567
Chiński osioł.

Także pojechałem prosto ale dojechałem do końca jakiejś wioski i uznałem że to nie może być tu (mapy google mówią że wjechałem do jeziora), zawróciłem i odbiłem w inną stronę, ale po chwili znowu zawróciłem bo wiedziałem że muszę szukać dużej drogi. Zapytałem się Panów w sklepie motorowym o pomoc, pokazali ‘o tam’ więc pojechałem ‘o tam’ , po drodze pytałem się o te grobowce jeszcze kilka razy i wszyscy pokazywali ten sam kierunek, dojechałem w końcu do skrzyżowania i zapytałem się taksówkarza. Pokazał ‘o tam’, no to pojechałem, ale czułem że jadę za długo więc zapytałem Panią na drodze…która pokazała że mam jechać z powrotem…Zdenerwowany zawróciłem.

IMG_2572

Żadnych drogowskazów nie ma, istnieje więc duże prawdopodobieństwo że jeżeli nawet kiedyś te grobowce istniały to teraz nie są ogólnodostępne. Gdyby były to byłaby brązowa tablica z kierunkiem…także w stronę grobowców już nie pojadę, pojadę za to do jeziora, co jest moim celem na kolejny tydzień…A dlaczego na kolejny za chwilę. Wróciliśmy ubrudzeni do domu i zabrałem się za mycie meridki, zeszło nam tak z półtorej godzinki, ale teraz jest czyściutka. Naprawdę ciężko domyć ją dobrze bez rozkręcania. Czuję że ta trasa i to mycie zbliżyło nas do siebie, to w końcu moja meridka i nie może mnie zawieść.
Teraz patrzę na mapę i widzę, że tam gdzie były te grobowce stoi i jakiś las, stoi droga…teraz wszystko rozumiem…jechałem koło lasu ale to nie ten las, jechałem drogą, ale to nie ta droga, wziąłem dobry zakręt, ale droga się zmieniła…te zdjęcia satelitarne są zbyt stare po prostu. Także teraz pora na podbój jeziora.

IMG_2574

Obiad i pora do szkoły spotkać się z Tiną, która chciała zrobić próbę i omówić nasze wystąpienie. Nie ma problemu. Dziewczyna jest perfekcjonistką i strasznie przejęła się swoją rolą, ale to chyba dobrze.
Także porozmawialiśmy, popróbowaliśmy, a potem poszliśmy porozmawiać z Lydią:
– Ale wiesz że w weekend masz zajęcia bo trzeba poniedziałek i wtorek odrobić. Mówiłam ci.
– Zaraz. Mówiłaś że nie będziemy tego odrabiać.
– Tak, ale jednak będziemy. A…i może w piątek też będziesz mieć zajęcia.
– A próba?
– No zajęcia będą od 1010.
– Czyli nie będę musiał być na próbie?
– Porozmawiam i się zapytam.

A potem z Tiną obgadaliśmy Lydię jak dwie przekupki na targu. Nie będę się usprawiedliwiać. Obgaduję Ją tutaj od kilku tygodni, więc wiecie.

IMG_2580

Wracając do domu postanowiłem że kupię sobie kolację. Poszedłem do sklepu pod domem, ale nie było nic ciekawego więc poszedłem do drugiego sklepu i kupiłem tofu z cebulą i papryką. Całkiem całkiem. Za 7 RMB, ale też porcja większa niż w szkole.

Jutro jadę do Xuzhou kupić książkę, kolejna przygoda bo nie mam pojęcia gdzie jest księgarnia, ale że nie chcę niczego poza książką to nie zamierzam tam dużo czasu spędzać, zrobić co zrobić, wrócić do Jiawang i pojechać gdzieś na meridce.

‘20 kilometrów to nawet się nie spocisz’

IMG_2550

Takie słowa przeczytałem rano, więc uznałem że może faktycznie te moje zaplanowane na dzisiaj regeneracyjne 20 to trochę za mało. Regeneracyjne 20 na rowerze brzmi jak niezły dowcip gdy pomyślę o tym co przechodziłem w Polsce i ile wysiłku kosztowało mnie pokonanie tych marnych dwudziestu kilometrów w poniedziałki, wtorki i piątki. Bo w środy było to z reguły 40+ i wolę nawet o tym nie myśleć. No dobrze, a czwartki? Czwartki to była przyjemna regeneracja i wypadało koło 10. Nie wiem która część mojego mózgu odpowiada za ‘wczoraj przejechaliśmy pierwszy raz w życiu ponad 60 kilometrów, jutro chcesz jechać znowu ponad 60, więc dzisiaj zregeneruj się i zrób 35 najlepiej wracając pod wiatr’, ale myślę że to ta która mówi ‘zostały jeszcze 3 trzydziestosekundowe przyśpieszenia więc zapietralalalaj’. Okazjonalnie jej nienawidzę. Zwłaszcza gdy coś mnie boli. Obiecuję sobie wtedy że nigdy już jej nie posłucham, że jest bezmyślna, samolubna i w ogóle nie bierze pod uwagę tego co dla mnie dobre, że mnie niszczy i powinienem ją wygonić. A potem przychodzi rozciąganie, prysznic, ból znika i mówię sobie że nie było znowu tak źle.

IMG_2551
Prawie jak na Śląsku.

Także dzisiaj zrobiłem regeneracyjne 35, chociaż momentami kląłem pod nosem że dałem się podpuścić ‘bo nawet się nie spocisz’. Jak dziecko normalnie, jak dziecko. A jak jeszcze wiatr wiał w twarz to…no cóż…wtedy to kląłem żeby mocniej naciskać te cholerne pedały. Na szczęście meridka nie odpuszczała i razem dojechaliśmy do sklepu rowerowego gdzie wypatrzyłem zestaw łatek do dętek (ha) i smar do łańcucha bo było już go wczoraj słychać, a to oznaka że pora naoliwić (podobno).

IMG_2553

Technikalia rowerowe to dla mnie zupełną nowością, pod tym względem bieganie jest o wiele prostszym sportem, bo jesteśmy w o wiele mniejszym stopniu zależni od sprzętu.  Rower to nie tylko praca nad sobą, ale też praca nad maszyną. Niestety nie sprowadza się to tylko do rozbiegania butów (‘są nowe buty są odciski’) i przyzwyczajenia się do koszulki, spodenek (to już niuanse bo zawsze można sutki zakleić plastrem a uda posypać talkiem), a coś więcej. To nie tylko wybranie odpowiedniej maszyny, ale też dbanie o nią (kilka par butów i wycieranie ich po deszczu, oraz wkładanie herbaty by nie śmierdziały to jednak nie to samo), a niezależnie od tego jak o nią zadbamy to zawsze coś może pójść nie tak (pęknięta dętka to coś więcej niż rozwiązana sznurówka).

IMG_2556

Nigdy nie lubiłem i dalej nie lubię sportów w których dużą rolę odgrywa maszyna, aczkolwiek dzięki meridce powoli się do nich przekonuję. Daleko mi jeszcze do rozpoczęcia prawdziwych treningów na rowerze, ale od czasu do czasu lubię sobie mocniej depnąć gdy mam drogę wolną i daje mi to ogromną frajdę oraz to przyjemne zmęczenie. Na razie jednak takie podróże z miejsca na miejsce wystarczają mi w zupełności, wręcz więcej…są dla mnie czymś zupełnie nowym co chciałem zacząć robić kilka lat temu ale z czym miałem problemy (jak się okazuje właśnie z powodu roweru). Na dysku w Polsce mam katalog z wstępnym opisem tras i sprzętu…także dopiero tutaj, dziesięć tysięcy kilometrów od Domu mogę zacząć robić coś co chciałem zacząć dawno temu…

IMG_2558 IMG_2557

Acha…wykupiłem zapas bobu w sklepie, od teraz sprzedawany jest na słodko w dziale z chłodnym jedzeniem na wagę…

Acha#2 jeżeli dobrze poszukacie, to znajdziecie gdzieś na stronie komentarz od Shawna :)

CoTamSłychaćwChinach
Uczeń z odpowiednika naszego gimnazjum w prowincji Shaanxi wysłał wiadomość do gubernatora prowincji i wyraził swoje głębokie niezadowolenie z powodu regulaminu szkoły który głosi że uczniowie którzy zostaną przyłapani na spaniu w klasie zostaną ukarani grzywną w wysokości 60 RMB. Biuro gubernatora jeszcze nie odpowiedziało.

Niedziela i przegapione #9

Untitled

Szczęśliwy i biedny?
Jak wspominałem na początku tygodnia mieliśmy taką rozrywkę: należało wybrać jedną z dwóch odpowiedzi i uzasadnić. Ciekawiło mnie zwłaszcza pytanie ‘czy wolałbyś być biedny i szczęśliwy czy bogaty ale smutny?’. Pozornie wydaje się dość oczywiste, każdy chce być szczęśliwy, ale w zeszłym roku pojawiło się dość sporo artykułów o transformacji jaka zachodzi w Chinach, a wszystko to za sprawą programu telewizyjnego w którym jedna z uczestniczek stwierdziła że wolałaby ‘płakać w mercedesie niż śmiać się na bagażniku roweru’. Także chciałem się dowiedzieć czy taka zmiana jest już obecna w umysłach tych nastolatków. Nie była. Wszyscy woleliby być szczęśliwi ‘bo co mi po pieniądzach’

Astronauta czy nurek
Kolejne pytanie to ‘wolałbyś być nurkiem czy astronautą?’. Zaskoczyło mnie to że praktycznie nikt nie chciał być astronautą i lecieć w kosmos, zwłaszcza że przecież Chiny mają bardzo prężnie działający program lotów w kosmos. No cóż, nie każdy chciałby zobaczyć ziemię z góry i zrozumieć że tak naprawdę na świecie nie ma granic.

Inne…
Mając wybór ‘rozmawiać ze zwierzętami lub mówić wszystkimi językami świata’ bardzo mało uczniów chciałoby rozmawiać ze zwierzętami, co jest dziwne bo, cytując jednego z uczniów ‘języków mogę się nauczyć, do zwierząt mogę mówić i one mnie zrozumieją, ale nie mogę z nimi rozmawiać.’

Chińskie imię
Nie trzymam Was już dłużej w niepewności. Moje chińskie imię to -英俊 (jinczyn) co oznacza mniej więcej tyle co – przystojny. I od razu przypomina mi się ta wiadomość sprzed kilku dni według której w Arabii Saudyjskiej (bodajże) wyproszono z imprezy pewnego mężczyznę gdyż uznano go za zbyt dobrze wyglądającego co mogłoby źle wpłynąć na obecne tam kobiety.

Włosy i powieki
Poniedziałek:
– A dlaczego masz blond włosy?
– Hmm…to kwestia genetyki. Mama ma blond, tata ma czarne…
– To w Europie ludzie mają włosy w różnych kolorach?
– No tak…czarne, żółte, czerwone, brązowe…
– A oczy?
– No czarne, niebieskie, brązowe, zielone…
– ZIELONE?!
Wtorek:
– Bart, a ile masz powiek?
– Eee…co?
– No powiek…
– Jedną w sumie chyba…
– Bo my mamy dwie.
– Jak to dwie?
– No popatrz.
Faktycznie mają dwie powieki. Co powinno być dla mnie oczywiste, a jednak nie było.

Czy Chińczycy mają brody?
To jedno z haseł jakie ktoś wpisał w wyszukiwarkę i trafił na mojego bloga. Także odpowiadam: tak, Chińczycy mają brody.

Niedziela

IMG_2510
Ten numer mnie prześladował.
Ruszyłem trochę po ósmej. Mniej więcej wiedziałem gdzie mam jechać, miałem ze sobą mapy na tablecie, dwie gruszki i wodę z miodem, byłem więc bardziej niż gotowy na te 30 kilosów w jedną stronę. Ruszyłem znajomą już drogą, wypatrując punktów orientacyjnych, najpierw ogromnego ronda, potem wjazdu na autostradę G3, a potem mostu nad nią. Pojechałem tak jak wydawało mi się że powinienem i wyjechałem w pole. Dosłownie. Zawróciłem i pojechałem drogą równoległą do autostrady. Mapy na tablecie z kiepskim wyświetlaczem są w gruncie rzeczy mało przydatne. Jechałem więc i nagle pojawił się ten oto znak:

IMG_2511

Czyli wjechałem na drogę 303 co bardzo mnie ucieszyło bo wiedziałem że zaprowadzi mnie ona do drogi 104 która to bardzo, ale to bardzo jest mi potrzebna by dostać się do grobowców. Teraz już spokojnie nie musiałem wypatrywać żadnych punktów orientacyjnych bo droga prowadziła mnie cały czasz prosto, aż do jednego rozwidlenia, gdzie instynktownie skręciłem w lewo pamiętając że tak sobie powiedziałem w domu (taa…ale na poprzednim skrzyżowaniu) i wjechałem na ogromną drogę oznaczoną numerem 104 co bardzo mnie ucieszyło bo miałem jechać drogą 104. Co prawda po chwili pojawił się znak że do Xuzhou jeszcze 26 kilometry co wzbudziło mój niepokój bo Xuzhou jest w drugą stroną (tyle z mapy potrafię wyczytać),  ale gdy chciałem zawrócić zobaczyłem majaczące w oddali chińskie wieże.

IMG_2518
'Jesteś na terenie gminy…’

Myśląc że to grobowce podjechałem i tak oto znalazłem się na najprawdziwszym chińskim cmentarzu, takim jaki ujrzycie wpisując w google ‘chiński cmentarz’. Pięknie wyglądał.

IMG_2522

Zbudowany na wzgórzu, wszystkie płyty takie same, różniące się jedynie napisami, a z boku każdego grobu znajdował się numer ułatwiający odnalezienie konkretnego grobu. Taka drobnostka a jakoś w Europie nikt na to nie wpadł.

IMG_2530

Oczywiście biały na chińskim cmentarzu przykuwa uwagę więc od razu ktoś  chciał ze mną porozmawiać, mam wrażenie że im dalej jestem od Jiawang i ludzi mówiących po mandaryńsku tym mniej rozumiem…

Uznałem że ten cmentarz to mogą być grobowce, a mapa kłamała (bo czemu miałaby mówić prawdę) i zawróciłem meridkę w stronę Jiawang. Przejechałem z 3 kilometry i nagle meridka zaczęła wariować, chwiać się z boku na bok i aż mnie ścisnęło w dołku bo wiedziałem co się stało. Zatrzymałem garmina, zsiadłem i…

IMG_2538 IMG_2539

Nie myliłem się, szkło. Wyciągnąłem i nie pozostało mi nic innego jak spacer do najbliższej wioski. Lub dalej, bo nie wiedziałem gdzie znajdę pomoc. W najgorszym wypadku czekałaby mnie kilkugodzinna piesza wycieczka. Ramię w ramię szliśmy z meridką która ewidentnie była smutna, na szczęście nasz spacer miał długość niewiele ponad kilometra gdyż już drugim budynkiem okazał się zakład wulkanizacyjny z przesympatycznym Panem i Panią łupiącą orzechy. Pan zrozumiał od razu o co mi chodzi i zabrał się do roboty, trochę porozmawialiśmy, a gdy Go nie rozumiał to napisał kredą co mówi. Pomogło mi to o tyle że zrozumiał pytanie ‘skąd jesteś?’. Nakleił dwie łatki, jedną na dętkę, drugą na oponę, napompował i puścił w drogę. 5 RMB, a z radością zapłaciłbym więcej bo uratował mi tyłek.

IMG_2541

Ruszyłem w drogę powrotną i teraz już wiem że źle skręciłem. Byłem już 3-4 kilometry od celu a pojechałem w drugą stronę. Dojechałem do grobów nie do grobowców, ale we wtorek spróbuję ponownie (jutro ma padać) i może teraz się uda.

TrzęsienieZiemi
Lu Jinkang, pięćdziesięciolatka straciła we wczorajszym trzęsieniu ziemi swoją siedemnastoletnią córkę . Pięć lat temu straciła syna w wyniku trzęsienia ziemi w Wenchuan. Zawalił się Jej dom, zagrzebując cały dobytek. Została sama z pięcioletnią wnuczką Qing Qing (córką syna, która miała dwa miesiące gdy zginął).
To tylko jedna historia z tysięcy jakie powinny się pojawić. Nie wszystkie będą tak tragiczne, ale każda jedna bez wyjątku będzie smutna i za każdą będą kryły się ludzkie łzy.

001ec949ff5c12dd8a1d0f

Zimno jest gdy…

Tracisz czucie w palcach. To taka definicja którą stworzyłem sobie dwa lata temu biegając przy temperaturze przy której nie powinno się biegać. Rękawiczki z windstopperem® i climwarmem ® i trzy pary polarowych, a gdy wracałem do domu to nie potrafiłem ich ściągnąć, nie wspominając o rozwiązaniu butów. Po chwili zaczynałem czuć jak znowu napływa do nich krew i nie ma co ukrywać zdarzało mi się krzyknąć z bólu. Podobno każdy maratończyk powinien zaprzyjaźnić się z bólem by już nigdy nie być samotnym. Nie życzę jednak nikomu takiego bólu. Z pewnością było coś czego przeżyć nie zamierzałem, ale teraz jest już ze mną i chociaż czasem się rozstajemy to jednak zawsze do siebie wracamy. Bardziej ból do mnie niż ja do niego, ale jednak. Także wrócił dzisiaj gdy poniosło mnie na rower. Wczoraj dałem meridce odpocząć bo wróciłem trochę za późno, padał deszcz i zrobiło się zimno. Czyli trzy bardzo dobre wymówki by nie iść. Dzisiaj było wcześnie, pochmurnie i zimno. Więc trzy idealne powody by się ubrać i pojeździć.
Na kilka wzgórz się wspinałem i lekko nie było, wręcz tragicznie, ale przy zjazdach trochę nadrobiłem. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie to że po 50 minutach praktycznie nie czułem już koniuszków kciuków. A nie po to ewolucja sprawiła że mam je przeciwstawne żebym sobie świadomie ten dar odebrał, więc wróciłem do mieszkania. Po chwili palce się ogrzały, ale gdy krew wróciła do koniuszków gdzieś w gardle zaczął rodzić się znajomy krzyk. Nie tak głośny jak dwa lata temu, ale jednak…nie…jutro biorę palczaste rękawiczki.

IMG_2493

Postanowiłem trochę przebudować Szufladę. Mam nadzieję że stanie się dzięki temu trochę bardziej przejrzysta.

IMG_2498 IMG_2496
W godzinę zrobione.

A w czasie spaceru po Jiawang natrafiłem na starego znajomego który powrócił do sprzedaży tofu na patyku za 1.5 RMB. Tylko teraz jakby stoisko większe, a i On sam jakiś taki weselszy. Może na zimę przenosi się do cieplejszych rejonów Chin i tam pracuje? Na pewno.

IMG_2500

ChińskiePoryRoku
Guyu (谷雨) dosłownie deszcz zbóż. Przypada gdy słońce jest nachylone pod kątem 30 stopni, zazwyczaj między 19 a 21 kwietnia. Wysoka temperatura i duża ilość opadów zwiastuje dobre zbiory. Ta pora roku słynie ze sporych różnic w temperaturze między dniem a nocą, a pogoda zmiany pogody są nieprzewidywalne.

CoTamSłychaćwChinach
W prowincji Syczuan (PANDY!) zanotowano dzisiaj trzęsienie ziemi o mocy 7.0 w skali Richtera. Ilość ofiar śmiertelnych jak i ofiar w ogóle jest jeszcze ustalana. Wiadomo że będą to tysiące.

Boston Marathon

To chyba jedno z marzeń każdego maratończyka. Nawet jeżeli nie polecieć i wziąć udział, bo to jednak olbrzymie koszty, to żeby się przynajmniej zakwalifikować, bo to już jest samo w sobie osiągnięciem. Z całą historią o tym jak pokonała go po raz pierwszy kobieta, najszybszy maraton, chociaż bez rekordu bo nie ma atestu, miejsce pełne historii, no i bieg w którym kiedy tylko ma okazje startuje Murakami. Rok rocznie przyciąga około pół miliona widzów, czyli jest naprawdę ogromnym wydarzeniem sportowym. I mam nadzieję że organizatorzy nie przestraszą się i nie wycofają się z organizacji biegu.

IMG_2419

Wstałem o 530 i słońce już świeciło, szybkie śniadanie i razem z meridką ruszyliśmy na przejażdżkę. Tak koło godziny, w sam raz by się poruszać z samego rana.  Jeszcze taki poranny chłodek, ale koło 7 już zaczęło grzać. Dawno już nic nie dawało mi tyle radości co teraz jazda na meridce. To nie tylko jakby znaleźć odpowiedni rower, to coś znacznie więcej, jakby przedłużenie mnie samego. Nigdy nie byłem fanem sportów w których maszyna odgrywa znaczącą rolę, więc odpadały dla mnie z miejsca wszystkie sporty motorowe, oraz właśnie jazda na rowerze. Dwa lata temu wysupłałem zaskórniaki i kupiłem wydawałoby się porządny rower trekkingowy, ale nawet jazda na nim nie sprawiała mi przyjemności. Wiele na nim przejechałem, ale często wiązało się to z potwornym zmęczeniem, czy bólem kolan. A teraz nic…wychodzę po pracy, jadę przed siebie, wracam, wychodzę znowu i dalej jadę a przy tym nie padam ze zmęczenia, kolana mi nie dokuczają i mogę odkrywać zakątki Jiawang. Nie miałem takiej radości w sobie od czasów gdy zacząłem biegać. Tylko bieganie zawsze mnie męczyło, niezależnie od tego ile trenowałem, zawsze byłem zmęczony po biegu czasem było to przyjemne zmęczenie, a czasem takie jak po interwałach czyli okropne, ale było zawsze. Nawet gdy biegałem z naprawdę niskim tętnem. Na meridce nie odczuwam tego ani trochę. Znaczy…trochę mnie tyłek boli, ale to zrozumiałe bo przecież mój Srebrny Surfer ma bardzo miękkie i szerokie siodełko, a meridka wąskie i nie tak twarde, poza tym spędzam na nim bardzo dużo czasu ostatnio.  A dzisiaj po szkole ruszam dalej, nie wiem jeszcze gdzie, ale coś się na pewno ciekawego znajdzie, tylko tym razem wezmę ze sobą jakąś bluzę.

IMG_2421
Dwa te same obiady z rzędu. Pora na zmianę stołówki.

Pogoda jest dzisiaj potworna…strasznie ciepło, dzieciaki w klasach wręcz się topią z gorąco, a to przecież ciągle nie jest lato. Tylko dlaczego siedzą w bluzach i kurtkach to nie rozumiem. Uruchamiają wiatraki zamiast ściągnąć bluzy…chociaż może nie mają nic innego? Do domu jadą raz na 3 tygodnie więc może nie dostali ostatnio niczego cieńszego i muszą się teraz męczyć? Mówić chyba nie muszę że Im się nie chce, zresztą komu się chce w taką pogodę. A za tydzień te egzaminy i ciągle nie wiadomo kiedy mamy wolne, ale chyba się do tego przyzwyczajam po mało. W Chinach wszystko po prostu się dzieje.

IMG_2427
Chińskie BHP.

CoTamSłychaćwChinach
Straty przemysłu drobiowego sięgają już dziesięciu miliardów RMB. Przykładowo cena kilograma kurczaka odmiany Huangyu (czyli klasy wyższej) spadła z 16RMB do 4RMB. Praktycznie do zera spadła sprzedaż gołębi. Rośnie za to sprzedaż wołowiny i ryb. No to by było na tyle jeżeli chodzi o jajecznice w najbliższych miesiącach.