Wiele w tym tygodniu nie przegapiłem. Przede wszystkim dlatego że miałem wystarczająco dużo czasu by pisać o wszystkim na bieżąco. No i głównie to jeździłem na meridce. Także dzisiaj znowu będzie krótko.
Warto wspomnieć o plakatach w szkole, oraz wycinkach prasowych w klasach, mówiących o trzęsieniu ziemi z 20 kwietnia. Straszne wydarzenie i widać że odbiło się wszędzie.
Ta pogoda zmusza wręcz do wcześniejszego wstawania bo wytrzymać się w łóżku nie da. Przesunąłem budzik o trzydzieści minut do tyłu, a i tak obudziłem się przed nim. Dzięki temu udało mi się śmignąć z samego rana 27 kilometrów. O 6 ludzie już się krzątają, sklepy jeszcze są pozamykane ale ludzi ćwiczących na ulicach jest całe mnóstwo. Jutro chcę wyjść i porobić zdjęcia/pokręcić filmy bo naprawdę warto to zobaczyć w ruchu.
Wracając napotkałem korek wywołany wojskowymi transporterami które jechały do jednostki. Przed przechodzeniem między nimi powstrzymywali ludzi umundurowani żołnierze. Zdarzało mi się na różnych zawodach pomagać jako ‘zabezpieczenie trasy’ i wiem jak niewdzięczna jest to robota, dlatego serce mi zaczęło krwawić gdy ludzie nic sobie nie robili z tego biednego żołnierza i przejeżdżali na motorach/skuterach/rowerach tuż obok niego, a On musiał trzymać sznurek a w Jego oczach nie było ani cienia złości, jedynie bezsilność. Z jednej strony strasznie to smutne, a z drugiej pokazuje że w Chinach jednak nie mają zbyt wielkiego respektu dla wojska.
Dzieciaki dostały dzisiaj wyniki z egzaminów i dosłownie oszalały na ich punkcie. Niektóre pozytywnie, inne niekoniecznie. A jeżeli weźmiemy pod uwagę że w następną niedzielę ma mieć miejsce spotkanie z rodzicami to dopiero niektórym zrobi się gorąco.
Zmieniono dzisiaj plan zajęć, o czym dowiedziałem się od uczniów, ale to akurat pomińmy milczeniem, uśmiechnijmy się bo dzięki temu kończę zajęcia przed 16, czyli mogę dzisiaj sobie jeszcze poszaleć z meridką. Od razu pysk mi się uśmiecha.
W gabinecie w dalszym ciągu stoi choinka i czuję się trochę jak w kraju gdzie w ogóle nie ma zimy. Za oknem 30+ stopni a ja sobie oglądam choinkę przystrojoną jak na Boże Narodzenie. A przecież do kolejnych świąt jeszcze siedem miesięcy z hakiem.
Ach…zaskoczony dzisiaj zostałem przez niespodziewanego gościa. Odwiedził mnie Lawrance który chciał żebyśmy pojechali do Xuzhou na wystawę samochodów. Odmówiłem, ale dowiedziałem się że po skończeniu szkoły już tu nie wróci, co trochę mnie zasmuciło. Nie wspominałem o Nim już od dawna bo prawdę mówiąc odkąd wróciłem do Chin po przerwie zimowej nie rozmawiał ze mną ani razu. Ani przez qq, ani przez komórkę, nie wysłał nawet sms. A o rozmowach na żywo to nawet nie wspomnę. Dzisiaj poznałem Go po głosie, bo zupełnie zmienił fryzurę a i rysy twarzy przy okazji Mu się zmieniły trochę.
Popsułem dzisiaj swoją kartę do zakupów przez internet (ICBC daje taki ‘kalkulator’) bo chciałem zapłacić za zamówione książki, a zapomniałem że najpierw muszę wpisać hasło. Także jutro udam się do ICBC w Jiawang i poproszę o zrestartowanie. Mam nadzieję że mnie zrozumieją. A jak nie mnie to na ‘kalkulatorze’ na pewno jest coś napisane.
Ruszyłem na małą przejażdżkę którą wydłużyłem gdy zdałem sobie sprawę że mogę pobić mój niezwykle imponujący rekord na 50 kilometrów. Także dobiłem do 50, a przy okazji znalazłem trasę na wtorkową wycieczkę. Prosta, bez żadnych cudów, więc zgubić się nie powinienem. A przy okazji znajdzie się na pewno coś ciekawego do oglądania.