Żółty Cesarz

Huangdi, lub Żółty Cesarz jest jednym z legendarnych władców Chin, oraz bohaterów kulturowych. Uznaje się że panował w latach 2697 lub 2698 do 2597 lub 2598 p.n.e. Kult postaci był szczególnie widoczny pod koniec okresu walczących królestw (475 p.n.e – 221 p.n.e) oraz na początku ery Han (206 p.n.e – 220) kiedy to był przedstawiany jako twórca scentralizowanych Chin, władcę z niebios oraz patrona sztuk ezoterycznych. Obecnie uznaje się go za twórcę Chińskiej cywilizacji.

Pochodzenie legendy o Huangdi nie jest znane, ale jest kilka teorii. Jedna mówi o tym, że Huangdi wywodzi się od Shangdi, najwyższego boga w czasach dynastii Shang (1600~1045 p.n.e.)
Przemiana miała wyglądać następująco:
Shangdi 上帝 => Huang Shangdi 皇上帝 => Huangdi 皇帝 => Huangdi 黄帝, gdzie huang黄 (żółty) miał być odmianą皇(sierpień) lub nieformalnym określeniem tego miesiąca.

Inna teoria głosi, że mit o Huangdi wywodzi się ze starożytnych rytuałów przywołujących deszcz, w których Żółty Cesarz reprezentował chmury i deszcz, a jego mityczny rywal Chi You miał reprezentować ogień i suszę.

Jeszcze inna teoria zakłada, że Huangdi był początkowo bezimiennym ‘panem podziemi’ mitycznym odpowiedniku bóstwa Shangdi. W czasach dynastii Shang władcy głosili iż ich przodkowie ‘dziesięć słońc, ptaki, schód, oraz Pan na Górze (Shangdi)’ pokonali ludzi kojarzonych z ‘podziemiem, smokami i zachodem’. Po przejęciu władzy przez dynastię Zhou uznano że dynastia Shang rzeczywiście zniszczyła ludzi będących przed nimi, których nazwano dynastią Xia. W czasach dynastii Han Żółtego Cesarza zaczęto utożsamiać z władcą z okresu dynastii Xia.

Początki

Żółty Cesarz miał narodzić się w Shou Qiu (pisałem o tym tutaj – http://rainreborn.pl/2013/07/qufu/), które obecnie znajduje się na przedmieściach Qufu w prowincji Shandong (lub Szantung). Pierwsze lata swojego życia miał spędzić w plemieniu na północnym zachodzie od rzeki Ji, a później przeniósł się do Zhuolu, obecnie w prowincji Hebei. Został farmer i udało mu się udomowić sześć dzikich zwierząt: niedżwiedzia (熊), niedzwiedzia brunatneg (s 罴, t 羆), pi (貔) i xiu (貅)które stworzyły mityczne zwierzę Pixiu, groźnego chu (貙), oraz tygrysa (虎).

Zółty Cesarz i cesarz Yan byli przywódcami plemienia, lub dwóch plemion w pobliżu Żółtej Rzeki. Cesarz Yan wywodził się z terenu okolic rzeki Jiang (uważa się że to rzeka Wei), ale nie potrafił zapanować nad ludźmi i poprowadzić ich do walki, co skutecznie zrobił Żółty Cesarz.

Osiągniecia

Tradycyjnie uznaje się że Żółty Cesarz przyczynił się do polepszenia życia swojego wędrowniczego plemienia. Nauczył je budować schronienia, udomawiać dzikie zwierzęta, uprawiać zboże, oraz wynalazł taczki, łódki oraz ubrania.

Uznaję się go także za wynalazcę diademu, sali tronowej, odmianę łuku, chińską astronomię, chiński kalendarz, matematykę, zasady tworzenia muzyki, oraz cuju czyli wczesną chińską odmianę piłki nożnej.
Miał także pomóc Cangjie stworzyć chiński system pisania.

Śmierć

Mówi się że Żółty Cesarz żył ponad sto lat po czym spotkał dwa mityczne zwierzęta: feniksa oraz qilin i umarł. Zbudowano dwa grobowce w Shaanxi, a kolejne znajdują się w prowincjach Henan, Hebei oraz Gansu.

Mit

Wiele lat temu uważano że wewnątrz luster znajdują się alternatywne światy. Wierzono że stworzenia żyjące po drugiej stronie mogą przechodzić do tego świata, a stworzenia z tego świata mogą odwiedzać świat wewnątrz luster.

Wiele ze stworzeń z drugiej strony pojawiło się na ziemi. Zaczęły siać chaos i zniszczenie. Wielki cesarz Huang Di stworzył magiczną pułapkę która złapała wszystkie zwierzęta. Rzucił bardzo mocny czar na wszystkie stworzenia siejące chaos na ziemi, który odebrał im wszystkie moce w tym możliwość powrotu do swojego świata, zmiany kształtu czy samodzielnego myślenia.

Mądry Huang Di zmusił wszystkie stworzenia do pozostania na ziemi i służenia ludziom. Legenda głosi że pewnego dnia stworzenia z tamtego świata przejmą władzę nad ziemią. Mają wtedy pojawiać się dziwne światła wychodzące z wszystkich lśniących powierzchni, mało znane zwierzęta staną się agresywne, a na ziemi zapanuje wojna. Na czele stworzeń ma stanąć ryba lub tygrys.

Dżurdżeni

Dżurdżeni byli ludem tunguskim zamieszkującym Mandżurię, obecnie północno wschodnie Chiny, aż do siedemnastego wieku kiedy to zaczęli nazywać się Mandżurami.
Dżurdżeni stworzyli dynastię Jin (1115-1234), którą zakończyła inwazja Mongołów, ale zanim do tego doszło przejęli kontrolę nad północnymi Chinami.

Pierwsze informacje o dżurdżenach pochodzą z dziesiątego wieku, kiedy to Kitani podbili królestwo Balhae.

Dynastia Jin

Jedenastowieczne plemiona z północnej Mandżurii wywodzące się z ludów Tunguskich były podległe królestwo Balhae związanemu z Goguryeo. Już pod koniec jedenastego wieku Dżurdżeni zostali wasali Kitanów.

W siłę zaczęli rosnąć po tym gdy Wanyan Aguda zjednoczył plemiona w 1115. W czasach wojen z dynastią Song dżurdżeni atakowali tereny będące pod panowaniem północnej dynastii Song i zdobyli kontrolę nad większością północnych Chin, a w 1127 zdobyli stolicę dynastii Song – Kaifeng.

Po serii walk z południową dynastią Song za granicę między dwoma państwami obrano rzekę Huai.

Dżurdżeni nazwali swoją dynastię Jin, czyli złoto, a nazwa pochodzi od rzeki Anchuh w Mandżurii. Początkowo dżurdżeni byli postawianie w stan gotowości, jednak po dziesiątkach lat spędzonych spokojnie w miastach dynastia zatraciła swój styl życia wypracowany w mandżurskich bagnach. W końcu pozwolono na małżeństwa z rdzennymi chińczykami i zapanował pokój z południową dynastią Song, a władcy Jin zaczęli postępować według konfucjańskich norm.

Rok 1189 okazał się być początkiem końca dynastii Jin. Od tego momentu rozpoczęła się wojna na dwa fronty, z Mongołami na północy, oraz z południową dynastią Song na południu. W 1215 dżurdżeni przenieśli stolicę z Zhongdu (Pekinu) do Kaifeng, które zostało podbite przez Mongołów w 1232 roku, a dwa lata później władza dynastii Jin została zakończona.

Zwyczaje

Dżurdżeni zmuszali mężczyzn z podbitych terytoriów do golenia włosów z czubka głowy i noszenia stroju dżurdżenów. Mandżurowie zmuszali mężczyzn do noszenia kucyków lub długich warkoczy.

Dżurdżeńskie zwyczaje przypominały do pewnego stopnia zwyczaje mongolskie. Obie grupy nazywały swoich przywódców Khanami, pod nimi znajdowali się beile. Nie uznwali także zasady pierwszeństwa narodzin w związku z czym władzę obejmował najsilniejszy, a nie najstarszy.

Język

Zapis został stworzony w 1120 przez Wanyan Xiyin i oparty na zapisie Kitańskim, zainspirowanym pismem chińskim. Pisany język dżurdżenów praktycznie zaginął po upadku dynastii Jin i zostałą jedynie forma mówiona.

Okres późniejszy

W czasach dynastii Ming dżurdżeni żyli w swoich społecznościach zwanych mukun. Społeczności te łączyła wspólna tradycja i historia, a na ich czele stał mukunda. Nie wszyscy członkowie społeczności byli ze sobą spokrewnieni. Rodziny, booigon, żyły w domach, boo, po pięć do siedmiu osób spokrewnionych, oraz ich słudzy. Domostwa tworzyły oddziały, tatan, które razem wyruszały na polowania, a w przypadku wojen łączyły się w kompanie niru.

W 1586 roku Nurhaci, przywódca dżurdżenów z Jianzhou rozpoczął jednoczenie plemion, zajęło mu to trzydzieści lat, a gdy się udało jego syn, Hung Taiji, przemianował zjednoczone plemiona na Mandżurów.

Powódź

Wielka powódź, 大洪水,Dà Hóngshuǐ, to powódź która trwała dwa pokolenia i w konsekwencji doprowadziła do migracji ludności. Według danych archeologicznych miała miejsce około trzy tysiące lat przed naszą erą, w czasie panowania cesarza Yao. Można nią patrzeć pod kątem historycznym, jak i mitycznym, ale niezależnie od tego jak spojrzymy jest ona kluczem do zrozumienia powstania dynastii Xia oraz Zhou, a także głównym motywem powodzi w Chińskiej mitologii i źródłem licznych odwołań w poezji.

Mit

Początek

Wielka powódź rozpoczęła się w czasie panowania cesarza Yao, powódź tak olbrzymia że nie oszczędziła żadnej części królestwa Yao. Wylały zarówno Żółta rzeka jak i Jangcy.
Cesarz miał wtedy powiedzieć:
– Niczym niekończąca się wrząca woda powódź przynosi zniszczenie. Bezgraniczna i przytłaczająca, przykryje wzgórza i góry. Rośnie i rośnie, nawet niebo nie jest bezpieczne. Oh, jak ludzie muszą cierpieć!

Dowody archeologiczne mówią że powódź trwała bez ustanku. Cesarz zaczął szukać kogoś kto by mógł ją powstrzymać i zwrócił się z prośbą o pomoc do specjalnego doradcy, lub doradców, którzy powiedzieli mu by poprosił o pomoce Guna.

Cesarz był początkowo niechętny ale ostatecznie poprosił Guna, cesarza Choong, z którym był spokrewniony gdyż obaj pochodzili z rodu Żółtego Cesarza.

Legenda głosi że Gun chciał powstrzymać powódź używając cudownej ciągle rosnącej ziemi. Wyruszył więc by ukraść ją od Najwyższego Bóstwa, które to jednak zostało w ten sposób zdenerowane. Rok rocznie Gun używał Xirang (magiczną ziemię) gdzie tylko się dało, ale mimo to powodzi nie był w stanie powstrzymać. Nie sposób ocenić czy klęska Guna była skutkiem wściekłości Najwyższego Bóstwa czy zwykłą nieudolnością.

Shun

Po dziewięciu latach starań Guna powódź trwała nadal. Panowanie nad państwem było coraz trudniejsze więc Yao postanowił że odejdzie z tronu na rzecz doradcy, lub doradców: Czterech Gór. Cztery Góry jednak odmówił, ale przekonał za to Shuna, dalekiego krewnego Yao.
Shun został poddany serii prób, po zaliczeniu których został współ cesarzem. Jednym z jego zadań było rozwiązanie problemu Wielkiej Powodzi.
Następne cztery lata Shun spędził na próbach zreorganizowania cesarstwa tak by rozwiązać obecne problem, usprawnić władzę cesarza, oraz rozproawić się z powodzią, oraz jej skutkami.  Shun zreorganizował zalane tereny w zhou, lub wyspy (州 widoczne w nazwach wielu miast), jednak powódź trwała nadal.

Koniec Guna

Nie dość że Gunowi nie udało się powstrzymać powodzi to jeszcze podważał obsadzenie Shuna na tronie. W konsekwencji został wygnany na Górę Pióra. Lub zabito, źródła nie są jednomyślne.

Syn Guna – Yu

Gun miał syna imieniem Yu, który przejął po ojcu zadanie walki z powodzią. Spróbował innego podejścia niż ojciec i udało mu się. Zamiast stosować metody ojca czyli tamowania wody używał kanałów by wodę wyprowadzić z miejsc zamieszkiwanych przez ludzi.

Yu został cesarzem założycielem dynastii Xia, a władzę po nim przejął jego syn Qi, czym zapoczątkowano tradycję oddawania władzy w ręce najstarszego syna.

Oszustwo

Widzieliście że Changchun korkuje się około południa? Ja też nie. A już z pewnością nie podejrzewałem że korkuje się o jedenastej. Bo niby dlaczego miałoby się korkować, wszyscy powinni jeszcze pracować, przerwa ma być dopiero za godzinę. A jednak korkuje się strasznie. Do tego stopnia że na stację dotarłem na dwadzieścia minut przed odjazdem i zostałem przywitany zielonym napisem na tablicy co oznacza że pociąg już stoi na stacji i można wchodzić. Tak właśnie zniszczono mój pomysł na szybkie wskoczenie do pociągu i zajęciu przyjemnego miejsca. A tu się okazuje ze nic z tego nie będzie. Zero szans na dobre miejsce, wszystkie zajęte przez ludzi z milionem toreb którzy zdają się przewozić swój cały dorobek. W takim wypadku postanowiłem spokojnie pójść do toalety i zakupić rozkładane krzesełko w sklepie. Udało się kupić krzesełko nawet fajne. Trochę większe od tych które widziałem na ulicach. To już mi trochę humor poprawiło więc z uśmiechem na twarzy ruszyłem do pociągu. I tak mijając po kolei dziesięć wagonów narastało we mnie uczucie bycia oszukanym. Ten pociąg był pusty. I to nie pusty w rozumieniu chińskim czyli jakieś trzy czwarte miejsc było pełnych, ale bardziej w zrozumieniu europejskim gdzie trzy czwarte miejsc było pustych. A trzy tygodnie temu nie mogłem biletów kupić. Oszustwo.

Dotarłem do przedziału w którym na sto dwadzieścia miejsc siedzących zajętych było miejsc dwadzieścia. Przede mną ciągle dwie duże stacje ale czuję że jeżeli wszystko dobrze pójdzie to będę miał nieplanowane miejsce siedzące przynajmniej w nocy.

Pierwsza z dużych stacji i już się zmieniło w normalną chińską podróż czyli mnóstwo ludzi i bardzo głośno.
Upatrzone miejsce zostało zajęte. Ewakuowałem się dalej do wagonu trzeciego i przyjdzie mi korzystać w rozkładanego krzesełka.

Ostatnie zakupy

P1080428 (Copy)

Ostatni dzień przed wyjazdem czyli pora na zakupy. Przede wszystkim jedzenie, bo jakoś te dwadzieścia cztery godziny w pociągu trzeba przeżyć. Do tego jeszcze kilka innych drobiazgów w tym malutkie rozkładane krzesło które pozwoli mi odpocząć w czasie podróży na stojąco.

P1080429 (Copy)

Same zakupy przeszły bezproblemowo, nawet pogoda sprzyjała tej mojej dwugodzinnej wędrówce po trzech sklepach. Owszem, trwało to dość długo, ale to przede wszystkim sprawa tego że tutaj wszędzie jest daleko, sklepy są porozrzucane i trzeba się trochę nachodzić, ale to dobrze bo dzisiaj zrezygnowałem już z siłowni i trochę ruchu na świeżym powietrzu z pewnością mi się przydało.

P1080433 (Copy)

Niestety nie udało mi się kupić rozkładanego krzesełka i jeżeli nie uda mi się go kupić na stacji kolejowej jutro to czeka mnie dwadzieścia cztery godziny siedzenia na podłodze w pociągu. Lub stania, ale bardziej skłaniam się w stronę siedzenia.

P1080434 (Copy)

Dwadzieścia cztery godziny? Zapytacie. Owszem, dwadzieścia cztery godziny, trzecia co do długości podróż pociągiem i pierwsza bez siedzącego miejsca. Sytuacja nowa i niecodzienna, wypada więc zapytać dlaczego? Powód jest całkiem prosty, kupując bilety dwadzieścia dni temu nie było już miejsc siedzących, były tylko absurdalnie drogie sypialne, a skoro nie było niczego innego to musiałem brać to co jest, bo najważniejsze było dostać się na miejsce, nie ważne w jaki sposób.  Gdy dzisiaj sprawdzałem dostępność biletów okazało się, że są zarówno miejsca w miękkim sypialnym, jak i twardym sypialnym, a także siedzące. Stojących już za to nie ma. Siedzące i stojące są w tej samej cenie. Wygląda więc że nie tylko ja zostałem wrobiony w miejsce stojące. Teraz tli się we mnie nadzieja że uda mi się znaleźć miejsce siedzące z którego nikt nie będzie chciał mnie wyrzucić.  Lub przynajmniej miłe miejsce gdzieś w przejściu, tak by nikomu nie przeszkadzać za bardzo.

P1080436 (Copy)

Jutro notki nie będzie, także pora w końcu napisać gdzie jadę. Najpierw do Zhengzhou, gdzie byłem już rok temu, stamtąd ruszamy do Changsha a stamtąd do Kuming w prowincji Junan z planem dotarcia do Birmy. A co dalej? To się jeszcze okaże.

Pranie

P1080413 (Copy)

Wczoraj było sprzątanie to dzisiaj pora na pranie. To jest nieporównywalnie mniej uciążliwe i kłopotliwe, a nawet przyjemne bo nie trzeba nic robić. Teraz gdy już zrozumiałem jak działa pralka rzecz jasna. Zrozumiałem to chyba za duże słowo, po prostu zakładam że ona nie działa gdy ma za mało wody. Z jakiegoś powodu ilość rzeczy w pralce nie ma wpływu na ilość wymaganej wody, ale skoro działa to nie narzekam.

P1080416 (Copy)

To druga i zarazem zupełnie różna od poprzedniej chińska pralka jaką okiełznałem. A skoro opanowałem również obsługę klimatyzacji to już w ogóle ten kraj nie ma przede mną tajemnic. Pewnego dnia przyjdzie mi obsługiwać telewizor i wtedy pewnie bez internetu się nie obejdzie, ale do tego czasu przekonuję sam siebie że wszystko jest w porządku.

P1080418 (Copy)

Dzisiaj był ostatni dzień na siłowni, przede mną blisko miesięczna przerwa i zobaczymy co to po niej będzie. Na szczęście od marca pogoda powinna być przyjemniejsza więc może nareszcie będę mógł biegać na dworze, a nie mordować się na tej bieżni. Chociaż przyznam uczciwie że ostatnie dwa razy były już mniej dokuczliwe, wymyśliłem żeby takie zwyczajne biegi urozmaicać szybszymi fragmentami i nie dość że jest to bardziej męczące, to zarazem bardziej ekscytujące. Widok co prawda dalej jest ten sam, ale tak po prawdzie to jedyną różnicą między bieganiem na bieżni na dworze, a bieganiem na bieżni elektrycznej jest fakt że do tej pierwszej trzeba dobiec bo samo kręcenie kółek także jest dość nudne. Niestety wielu innych możliwości tutaj nie mam, ale planuję w tym cieplejszym okresie próbować biegać w parku.

P1080419 (Copy)

Po wczorajszej akcji odśnieżania dzisiaj ulice są jakieś takie bardziej białe. Zastanawia mnie dlaczego skoro nie sypało, nie było wiatru a jednak znowu jest biało. Na razie wygląda to nawet przyjemnie dla oka, za parę dni wszystko znowu wróci do standardowej żadności, ale póki co należy się tym cieszyć. Z powodu zbliżającego się wyjazdu nie wychodzę nigdzie, siedzę spokojnie w mieszkaniu i grzeję się czekając na czwartek. Więcej o tym przeczytacie wkrótce.

P1080423 (Copy)

Chiński kącik kulturowy

Chińskie pory roku – Dahan

Dahan (大寒)to jedna z dwudziestu czterech tradycyjnych pór roku. Jej początek z reguły przypada między 20 a 22 stycznia.

Pogoda

Chociaż w większości przypadków temperatura  w ciągu Dahan jest wyższa niż w czasie Xiaohan to właśnie w jego trakcie występują najniższe temperatury. Opady w tym okresie są najniższe w całym roku i wynoszą pomiędzy 5 a 10 milimetrów na południu Chin, oraz pomiędzy 1 a 5 na północnym zachodzie.

Święta

Święto wiosny, czyli najważniejsze święto w Chinach przypada w czasie Dahan.

Sprzątanie

P1080396 (Copy)

Jednym z nieodłącznych elementów występujących we wszystkich kulturach są okresowe porządki. U nas przypadają one na okres pozimowy, gdy nasi przodkowie wychodzili po miesiącach spędzonych w chałupach w końcu na dwór i mogli w końcu wymieść wszystkie nieczystości za drzwi. W Chinach sprząta się z powodu nowego roku by się na niego przygotować, więcej o tym przeczytacie już za parę dni. Ponieważ w okresie noworocznym będę gdzieś indziej, posprzątałem dzisiaj. Sprzątać nie lubię, jest to dla mnie obowiązek, już nie przykry, ale w dalszym ciągu obowiązek. Także gdy za trzy dni wyjadę pozostawię za sobą czyste mieszkanie z nadzieją że gdy wrócę będzie równie czyste.

P1080398 (Copy)

Taka scenka z dzisiaj, bo chociaż mieszkam tutaj już półtorej roku to ciągle mnie to zadziwia i zadziwiać nie przestanie. Stoję w kolejce w sklepie czekając żeby położyć mandarynki na wadze i nagle malutka kobietka wchodzi przede mnie a ja już czuję w kościach co się stanie. No i stało się dokładnie to co sądziłem, położyła swoje cosie przede mną. Słowem się nie odezwałem tylko się temu przyglądałem. Kasjerka powiedziała jej żeby zdjęła bo nie była jeszcze jej kolej. Na co ona odpowiedziała, o ile mogłem zrozumieć, że mnie nie widziała.
To w sumie dobrze, w tej kurtce jestem dwa razy większy, starsza Chinka przeszłaby mi pod pachą, więc pewnie myślała ze to jakaś góra stoi a nie człowiek, a wiadomo przecież że góry niczego nie kupują, więc można spokojnie wejść przed nie do kolejki.

P1080403 (Copy)

Napiszę o moim współlokatorze, bo wczoraj postanowiłem z Nim chwilę porozmawiać i mi się smutno zrobiło. Ostatnich kilka dni wychodzi z mieszkania bladym świtem i wraca wieczorem. Postanowiłem więc się dowiedzieć dlaczego, może gdzieś chodzi i zwiedza. Niestety nie, dostał rozkład zajęć i uczy. Jest to sytuacja o tyle ciekawa że ani ja, ani druga nauczycielka nie mamy żadnych zajęć. Sensownie byłoby rozłożyć te zajęcia między kilka osób, żeby za bardzo jednej nie obciążać, ale co ja tam wiem. Za to mój współlokator gdy zwrócił uwagę szefowi że pracuje trochę za długo bo ma mieć 56 godzin (godzin, nie zajęć)  w tygodniu co dwukrotnie przekracza maksymalny czas pracy nauczyciela spoza Chin usłyszał:
– Ja nie wiem skąd ty znasz chińskie przepisy, a poza tym ostatnie dwa miesiące dostawałeś pełną wypłatę chociaż nie pracowałeś tyle ile masz w kontrakcie.
I bardzo mi się chłopaka szkoda zrobiło. W dalszym ciągu cieszę się że to nie padło na mnie, ale jeszcze bardziej mnie ta firma przeraża.

P1080404 (Copy)

A jak widać na zdjęciach nie tylko ja sprzątam , ale całe miasto też. Śnieg sypał cały wieczór i całą noc, także ulice były zasypane, ale kilka godzin sprawnego oczyszczania, przesuwania białego paskudztwa z miejsca na miejsce i już po krzyku.

P1080409 (Copy)

Niedziela i przegapione #21

P1080343 (Copy)

Student z Shandong

Wspomniałem o Nim, a teraz trochę więcej bo sobie chwilę porozmawialiśmy. O Polsce wiedział że Niemcy nas zaatakowali w 1939, czyli już coś poza Chopin i Curie.

P1080380 (Copy)

– Wiesz co, nie żebym ja się skarżył bo mi to pasuje, ale w Chinach zatrudniają mnóstwo nauczycieli angielskiego.
– No tak, ale my z tego języka w ogóle nie korzystamy, jest nam zupełnie nieprzydatny w życiu codziennym.
– No właśnie. Praktycznie nie macie słów zapożyczonych z angielskiego, filmy macie po chińsku, a nauczycieli zatrudniacie na potęgę.
– Haha, może dlatego że mamy mnóstwo szkół.

No może :)

P1080350 (Copy)

Niedziela

Dzisiaj zebrałem się z łózka wcześniej żeby zobaczyć wschód słońca. Gdzieś tak nad jeziorem dotarło do mnie że oglądanie wschodu słońca z miejsca w którym zachód wygląda pięknie niekoniecznie jest najlepszym pomysłem.

P1080384 (Copy)

O ile na zachodzie są ładne drzewa, tak wschód to same budynki. No cóż, wygląda na to że jeszcze przyjdzie mi poczekać na ładny wschód słońca w Changchun, ale przynajmniej zrobiłem sobie poranny spacer. Kurtka wytrzymuje nawet te minus dwadzieścia pięć stopni.

P1080367 (Copy)

Rzeźby zaczynają powoli wyglądać tak jak cała reszta Changchun – brudno. To nieuniknione przy tej ilości brudnych cząsteczek w powietrzu, o których normalnie tak łatwo zapomnieć. Człowiek uświadamia sobie jak tu jest brudno dopiero gdy wyjdzie na ulicę i zobaczy jak brudny jest śnieg.

P1080370 (Copy)

Dzisiaj też udałem się na kolację do mojej małej amerykańskiej szkoły gdzie amerykański szef wręczył wszystkim pracownikom tradycyjne chińskie czerwone koperty z pieniędzmi. Chciałbym zwrócić Waszą uwagę na przymiotniki w poprzednim zdaniu, zwłaszcza te związane z krajami. Zastanawiam się czy mój chiński szef zachowa się w ten sam sposób.

P1080372 (Copy)

Kolacja była super, Chris jest świetnym, ale to naprawdę świetnym gościem z którym można spokojnie porozmawiać po zajęciach, napić się piwa i jest bez dwóch zdań najlepszym szefem jakiego miałem, nie tylko w Chinach.

P1080376 (Copy)

Pogadaliśmy, pośmialiśmy się, trochę przeraża mnie to jak bardzo mocno religijna jest ta grupa ludzi, ale może dlatego że nie mam najlepszych doświadczeń związanych z czymś takim, także staram się mieć otwarty umysł, bo to są fantastyczni ludzie i to jest najważniejsze.

P1080389 (Copy)

Żadność

P1080316 (Copy)

Sobota to chyba taki dzień na ruszanie w teren, odwiedzanie nowych miejsc, szukanie nowych doświadczeń. Zapewne dlatego że nie mam zajęć i mogę sobie spokojnie pospacerować. A muszę przyznać że spacery w grubej zimowej kurtce są nawet przyjemne. Kaptur na głowie i nawet zimno nie próbuje wbić szpilek w twarz. To był dobry zakup.

P1080323 (Copy)

Dzisiaj musiałem iść do sklepu. Wymyśliłem sobie że pójdę do sklepu sieci zachodniej, konkretniej amerykańskiej. Tylko nie tego co zwykle, bo co to za poszukiwanie nowych doświadczeń, a do innego, położonego w innej części miasta. Początkowo nie chciałem tam tyle iść co chciałem pojechać, ale gdy doszedłem do przystanku i odczekałem pięć minut zdałem sobie sprawę że lepiej będzie  pójść niż tak stać i czekać na autobus który może nigdy nie nadjechać. Właściwie to nadjechał w momencie gdy byłem już na ulicy docelowej, także wiele nie straciłem. Zyskałem za to trochę brudnego powietrza w płucach.

P1080326 (Copy)

Sklep jest o wiele lepiej wyposażony od poprzedniego, więcej rzeczy z zagranicy, a nawet chleb (i znowu mogę ponarzekać bo nie był świeży), do tego mnóstwo ludzi i naprawdę pełne półki co w hipermarketach nie jest rzadkością, ani niczym dziwnym, ale sklep tej samej sieci w innym miejscu wydaje się trochę pustawy. Trochę pochodziłem i udało mi się kupić to co chciałem.
Strzykwy moi drodzy, wszędzie strzykwy. I to w astronomicznych cenach.

P1080328 (Copy)

Droga powrotna minęła spokojnie, bez problemów. Jeden autobus który mógł mnie podrzucić widziałem zaraz na początku drogi, a drugiego nie widziałem przez następne 40 minut. W gruncie rzeczy to ładny spacerek. Tylko po wyjściu znowu mnie dopadło to wrażenie że to miasto jest żadne. Ono nie jest nijakie, bo nijakość oznaczałaby coś neutralnego, coś jak tofu w smaku czyli coś praktycznie bez smaku, a to miasto jest żadne, czyli negatywnie nijakie. Może gdzieś na obrzeżach w okolicy tego dużego parku wygląda to inaczej, ale wszędzie gdzie bym się nie ruszył atakuje mnie ta żadność. Bo niby coś jest, niby jest bardzo dużo parków, niby jest metro, niby są sklepy, niby jakaś historia, tradycja, ale w gruncie rzeczy wszechobecna jest tylko szarość i brud. Nie wiem, może patrzałbym na to inaczej gdybym nie spędził roku w Jiawang, ale Jiawang także się niczym nie wyróżniało, a mimo to miało swój urok. Może to z powodu mniej rozwlekłej zabudowy? Bo Changchun jest miastem sporym i żeby gdzieś dojść to trzeba się nachodzić, a że po drodze nie ma nic ciekawego to tylko ten negatywny obraz się pogłębia.

P1080330 (Copy)

Powrót

P1080082 (Copy)

A może powroty do rzeczywistości są łatwe bo ucieczki od niej są jej integralną częścią? Może tak, ale nie zawsze bo czasem po zakończeniu lektury książki ciężko jest wrócić…
Może najzwyczajniej w świecie wypad gdzieś nie jest żadną ucieczką od rzeczywistości, może to zwyczajnie jej element? Krótka drzemka i już można kontynuować normalny tryb dnia…Może i tak.

Dzisiejszy powrót był jeszcze prostszy niż tydzień temu. Właściwie można powiedzieć że spiąłem cały wypad klamrą. By to wyjaśnić musimy się cofnąć do czwartku do godziny 23 o której to w końcu wyszedłem z mieszkania. Nie byłem pewny  od której godziny autobusy linii 306 zaczynają swoje nocne kursy więc dość niepewnie poszedłem na przystanek gdzie okazało się że pierwszy kurs powinien mieć miejsce o 2330, czyli miałem jeszcze parę minut. Z racji tego że stanie w środku nocy w środku zimy w Changchun jest pomysłem z kategorii ‘nie rób tego’ postanowiłem się przejść i zobaczyć jak daleko dojdę zanim przyjedzie autobus. Spokojnie przeszedłem dwa i pół kilometra, dochodziła już północ, a skoro pociąg miałem za czterdzieści minut postanowiłem że nie będę dłużej czekać tylko wezmę taksówkę, która zawiozła mnie na miejsce w parę minut.

P1080092 (Copy)

Wczoraj byłem już przekonany że taksówkę wziąć będę musiał bo autobusy kursują w Changchun dopiero od 5:50. Czekając przepocony i zziębnięty, ale niesamowicie szczęśliwy na stacji w Anshan miałem tylko nadzieję że przedział sypialny będzie takim jakim go zapamiętałem z pierwszej podróży rok temu – ciepły. Dostałem najtańszą, najwyższą, pryczę. Najtańsza z prostego powodu – oferuje najmniej miejsca. Jakoś się jednak poobracałem i udało mi się zasnąć. W mieszkaniu mam ciepło, na to nie będę nigdy narzekać, ale w tym pociągu było jeszcze cieplej. Była to takie przyjemne ciepło, jak w domu…Przed czwartą obudził mnie kolejarz, który najpierw odebrał kartę (w sypialnych wymienia się bilet na kartę którą potem się oddaje), a potem gdy już zbliżaliśmy się do Changchun znalazł mnie jeszcze raz w przedziale i powiedział że to mój przystanek. Spotkało mnie coś takiego drugi raz, poprzednio jak wracałem z Kaifeng. To miłe, chociaż widok z pociągu wjeżdżającego do Changchun znam już doskonale. Ogromne centrum handlowe gdy wracamy z jednej strony, oraz blokowiska gdy wracamy z drugiej strony.

P1080117 (Copy)

Dzisiaj Długa wiosna (to właśnie oznacza Changchun) przywitało mnie przyjemną temperaturą, brakiem szpilek, ale mimo tego serce nie zabiło mi mocniej. Nie czuję tego miasta ani trochę. A o czwartej nad ranem jest puste…Zupełnie, zupełnie puste. O dwudziestej trzeciej też zresztą…Tylko księżyc w pełni zdawał się czuwać nad nami.

Wróciłem taksówką i to właśnie była podróżnicza klamra.