I pora na przerwę

P1140122 (Copy)

Czyli siedem dni wolnego. Naprawdę odwykłem od chodzenia do pracy z jednym dniem przerwy, ale co ma powiedzieć taka June, którą coś takiego będzie czekać już wkrótce? No właśnie…

P1140123 (Copy)

Skończyłem wtorek, ale to taki wtorek jakich nie lubię, czyli ten parzysty. Nie lubię tych parzystych bo mam wtedy trzy zajęcia. Sześć godzin. I to się tak wydaje a tam masz sześć godzin w pracy to co narzekasz, ludzie po dwanaście pracują, no tak pracują po dwanaście, ale rzadko kiedy jest to praca z ludźmi a jeszcze rzadziej z ludźmi i umysłowa.

P1140124 (Copy)

Są chwile odprężenia w których mogę sobie spokojnie ze studentami porozmawiać, jednak to są naprawdę urywki, gdyż Oni nie są aż na takim poziomie by prowadzić swobodnie konwersacje po angielsku. No i tego nie się od Nich nie oczekuje. Dla Nich angielski to tylko narzędzie ułatwiające poradzenie sobie w pracy. Nie to co w przypadku Tych specjalizujących się w angielskim, od Nich wymagałbym już znacznie więcej.

P1140125 (Copy)

Na szczęście jednak nie ma frustracji jak w przypadku pracy w Changchun.  Tutaj studenci są bardzo ogarnięci, nie spóźniają się na zajęcia i na dodatek robią zadania domowe. Jedna grupa nawet je rozpisała chociaż mówiłem że nie muszą tego robić. Wyraźnie mówiłem że nie muszą, ale widać tego nie nie usłyszeli. Takie to huncwoty haha.

P1140126 (Copy)

A skoro już jesteśmy przy huncwotach, to pora na Hong Kong, o tym co tam się dzieje wiemy chyba wszyscy, Chińczycy natomiast już nieszczególnie. June wie bo Jej powiedziałem, ale potem sama gdzieś wynalazła chiński artykuł na ten temat, czyli nie ma aż takiej tragedii. Owszem, jest cenzura, ale jak ktoś chce się czegoś dowiedzieć to się dowie, kwestia spędzenia odpowiedniej ilości czasu i wystarczającego samozaparcia.

P1140130 (Copy)

Bardzo dużo studentów zostaje w koledżu, znaczy większość wraca do domu, ale praktycznie nikt nie rusza się na wycieczki. Łącznie może z 3 osoby spośród przepytanych około pięciuset, czyli licho. To smutne że sztucznie stworzone święto mające zachęcać ludzi do podróży zniechęca Ich bo jest Ich najzwyczajniej w świecie zbyt wiele. Zachęca za to do odwiedzenia rodziny, czyli też nie ma tak źle.

P1140142 (Copy)

P1140141 (Copy)

P1140138 (Copy)

P1140134 (Copy)

Jeszcze tylko jeden…

P1140096 (Copy)

Dzień i siedem dni wolnego.
Naprawdę ten jeden dzień wolnego to dla mnie za mało. Wiem że w Changchun też tak było, a nawet to było gorzej, ale tam było gorzej z mojego wyboru. Gdybym nie chciał to byłoby lepiej, sam się zgłosiłem i pracowałem dlatego że chciałem, a tutaj pracuję bo…no w sumie to rząd ustalił że mam mieć siedem dni wolnego, ale dwa z nich mam odpracować. Jestem w stanie założyć się że większość ludzi wolałaby mieć pięć dni wolnego z rzędu i nie musieć nic odpracowywać. Chociaż June mówi że wolałaby mieć siedem.

P1140107 (Copy)

Hmm…może tak.
W Chinach nie ma czegoś takiego jak czterdziestogodzinny tydzień pracy. Weźmy dla przykładu jakikolwiek sklep z czymkolwiek, powiedzmy z ubraniami. Pracujesz w nim minimum 8 godzin, częściej niż rzadziej 10, w dodatku z dwugodzinną przerwą w porze obiadu, czyli nie ma Cię w domu godzin dwanaście. Weekendy? Dwa dni wolnego w tygodniu? Zapomnij. W miesiącu dostajesz trzy dni wolnego, czasem cztery jak dobrze trafisz. Często dostajesz też premię za pracę w miesiącu bez wolnego.
Także no…myślę że z tego punktu widzenia faktycznie te siedem dni wygląda super. Z punktu widzenia kogoś kto i tak ma dwa dni wolnego w tygodniu to wygląda to średnio.

P1140108 (Copy)

Pogoda dzisiaj dopisała więc poszedłem biegać, chociaż tak naprawdę to poszedłem biegać bo dzisiaj poniedziałek, a pogoda dopisała tak dodatkowo. Chciałem pobiegać po kampusie, ale że było to w trakcie zajęć to mnóstwo studentów szlajało się między budynkami a potem okazało się że bieżnia była zajęta więc pobiegłem na tą drugą i tam się pokręciłem. Tam nie było praktycznie nikogo. Przez blisko godzinę pojawiło się może z dziesięć osób, ale one tylko przechodziły. Tak sobie przechodziły i patrzyły się na mnie mówiąc obcokrajowiec, obcokrajowiec. June mi mówi że życie większości ludzi jest tutaj nudne więc tak mówią. Tyle to już wiedziałem haha.

P1140115 (Copy)

Ogólnie to zamykam ten miesiąc na coś ponad dwustu kilometrach, czyli bardzo przyzwoicie. O wiele mniej niż w lipcu czy sierpniu, ale też przeszedłem z biegania sześć razy w tygodniu do biegania cztery razy w tygodniu i kilometraż tygodniowy zszedł z około 70 kilometrów do około 50. Jednym ze skutków obniżenia objętości jest poprawa szybkości. Już w lipcu i sierpniu biegałem szybko, ale teraz to biegam najszybciej od czasu przyjazdu do Chin. Tego pierwszego, dwa lata temu. Czyli jest bardzo dobrze. Zobaczymy jak to będzie dalej, ale na chwilę obecną mam nawet ochotę pobiegać jakieś krótkie interwały w czwartek, taki jestem naładowany.

P1140116 (Copy)

Standardowy wpis o deszczu

A konkretniej to zaczęło lać gdy mieliśmy iść na zakupy, w związku z czym cały dzień przesiedzieliśmy w mieszkaniu.

Tyle dobrego że udało mi się rano wyjść pobiegać przed tą ulewą. Zaliczyłem trochę ponad 19 kilometrów, czyli sześć kółek wokół kampusu. Naprawdę odżyłem po poprzednim tygodniu.  Biegłem bardzo lekko, nogi same niosły, próbowałem się powstrzymywać parę razy, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Niby to dobrze, ale dzisiaj miał być relaks a wyszło szybkie dziewiętnaście kilometrów. Mam coraz większe parcie na zakup pulsometru, żeby ten puls kontrolować, bo jak nie mam nad sobą bata to widać że mnie ponosi.Zobaczymy jak to będzie dalej. Mam w planach taki zamysł żeby w przyszłym roku pobiec maraton z Zhengzhou do Kaifeng, ale tak na luzie.

Problem z czymś takim polega na tym że od paru dni na stronie maratonu widnieje informacja że obcokrajowcy mają się zapisywać przez agencję turystyczną, a owa agencja nie oferuje samego wpisowego a jedynie jakieś bzdurne wycieczki i wpisowe. A osobiście nie widzę sensu uiszczania dodatkowych opłat za coś co mnie w ogóle nie interesuje (bo wszystko co mają do zaoferowania już widziałem). Także wymyśliłem że pobiegnę na lewo, w sensie zarejestruję się na kogoś znajomego i po prostu pobiegnę pod cudzym nazwiskiem.

W ogóle z tymi maratonami to jest ciekawie także z innego powodu. Nawet jeżeli nikt nie zmusza Cię do zakupu wycieczek to musisz, jako obcokrajowiec, uiszczać wyższe wpisowe. I rozumiem dlaczego tak jest. Takie zjawisko jak w Polsce. Przyjeżdżają ludzie z zagranicy, wygrywają wyścigi i wracają do domów, a opłaty dla wszystkich takie same. Tutaj poradzili sobie z tym właśnie podnosząc wpisowe. Rozumiem to, ale nie zgadzam się z tym ani trochę. Jako osoba której wygranie czegokolwiek w wyścigu nie grozi nie widzę sensu uiszczania pięciokrotnie wyższej opłaty startowej.

Jutro dalej ma padać, na szczęście już trochę słabiej, ale to i tak mało ważne. Grunt żeby najbliższy tydzień był pogodny, chociaż to i tak be znaczenia bo skoro już siedzimy na tyłkach to co za różnica czy na dworze jest przyzwoicie czy nie.

Uważaj co jesz…

P1140092 (Copy)

Czyli taka historia ostatni wypłynęła:  w jednej z restauracji w prowincji Shaanxi (nie mylić z Shanxi, która w dodatku leży obok) przyłapano właściciela na dodawaniu do nudli sproszkowane pączki maku, w których znajdują się substancje pochodne od kodeiny i morfiny. Doszło do sytuacji w której ludzie odwiedzający restaurację byli naprawdę uzależnieni od nudli.

P1140090 (Copy)

W żadnym wypadku nie jest to pierwszy przypadek dodawania narkotyków do jedzenia by zwiększyć jego popyt. Historie takie pojawiają się co kilka miesięcy i to niezależnie od tego czy jest to niezbyt bogate Shaanxi, czy bogaty Szanghaj. Wszędzie stosowane są te same metody, jedynie substancje narkotyczne się zmieniają.

A czasem obcokrajowcy przejmują się takimi pierdołami jak olej odzyskiwany ze ścieków czy nieumyte warzywa…

P1140087 (Copy)

W kaaażdym razie wróciła June i przywiozła ze sobą jabłka (kwaśne i soczyste i chociaż to nie ligole to nie będę wybrzydzać bo mama June się upomniała żeby je wziąć dla mnie), kukurydzę twardą (coś czego nigdzie indziej nie widziałem, a mama June wręcz chciała iść na pole i zerwać mi świeżej), oraz świeże orzeszki ziemne (tutaj także mama June się upominała żeby wzięła więcej).

P1140085 (Copy)

Jak można wywnioskować z powyższego akapitu mama June powoli się do mnie przekonuje. Nawet pomimo tego że nie kupiłem ani samochodu ani domu.  Za to kupiłem suszone daktyle. Tak, to na pewno sprawa tych daktyli, im nikt się nie oprze.

Piątki to w sumie trzy zajęcia, dwa bardzo proste, takie praktycznie że nic nie muszę tłumaczyć, ale w czasie tych trzecich czuję że trzeba się trochę bardziej postarać. Trochę bardziej pomachać, parę razy więcej powtórzyć, ale ostatecznie i tak wszystko jest dobrze.

P1140082 (Copy)

Po skończonych zajęciach jedna ze studentek podchodzi i pyta: a czy możemy następne zajęcia mieć na dworze? Jasne. W końcu to tylko Oral English więc bardziej zabawa niż poważna sprawa, zwłaszcza w przypadku tych którzy nie będą się specjalizować w Angielskim.

Jutro jeden dzień przerwy i trzy dni nauczania, a potem tydzień woooolnego. Żaden student nigdzie nie jedzie, wszyscy tylko wracają do domu. Za dużo ludzi. No tak, za dużo ale jednak skądś oni się biorą.

P1140080 (Copy)

Czwartek

P1140058 (Copy)

Dzisiaj do mnie dotarło dlaczego tak mało ludzi miałem wczoraj na zajęciach. Tydzień temu ktoś powiedział mi że zmienili salę na taką w innym budynku. A ja zupełnie o tym zapomniałem. No…nie tylko ja skoro jednak pół grupy przyszło do tej starej sali. Ciekawe.

P1140060 (Copy)

W każdym razie dzisiaj miałem od groma studentów i w dalszym ciągu Im się zajęcia podobały. Może dlatego że były proste, naprawdę proste. Czasem sam nie wiem co myśleć o tym co jest uskuteczniane przez chińskich nauczycieli i w konsekwencji przez obcokrajowców czyli grupowe powtarzanie tekstu (sam stosuję metodę 3×3, czyli trzy razy w grupie i trzy losowo wybrane osoby pojedynczo, ale to tylko w przypadku pojedynczych słów a nie zdań) aż do zapamiętania.  Nie wiem co o tym myśleć bo z jednej strony to jest coś do czego studenci są przyzwyczajeni i jest Im to bliskie, a z drugiej strony…no ja bym czegoś takiego nie chciał robić. Aż się muszę kogoś zapytać, kto ma większą wiedzę na temat tego co lubią a czego nie lubią chińscy uczniowie. Moment…
No tak, mój chiński kontakt chodził do dobrego ogólniaka i nie musiał niczego takiego robić, w koledżu też nie. W kaaażdym razie…przypuszczam że nie jest to zbyt popularne, takie bezmyślne powtarzanie. Ja bym czegoś takiego nie zniósł i dlatego też czegoś takiego nie stosuje.

P1140061 (Copy)

A twinkle twinkle little star czyli angielska kołysanka brzmi to niezwykle zabawnie gdy powtarza ją 30 gardeł. Powtarza, nie śpiewa. Ani grama melodii, ani grama taktu. Nie wiem sam…no może jest w tym coś czego ja nie dostrzegam.

P1140063 (Copy)

Dzisiaj na wechacie, czyli takim chińskim whatsapp jeden z moich studentów opublikował zdjęcia z zeszłego tygodnia, wraz z opisem jaki to jestem przystojny, zabawny i w ogóle super. Chłopak. Nie przestaje mnie zadziwiać że mężczyźni, bo było nie było Ci młodzi ludzie mają już po 20-23 lata, piszą takie rzeczy otwarcie. Chyba jestem gwiazdką.

P1140075 (Copy)

P1140073 (Copy)

P1140067 (Copy)

P1140065 (Copy)

Środa to English corner

P1140047 (Copy)

W gruncie rzeczy Chiny do pokojowo nastawiony kraj. Jest kilka miejsc których przynależność budzi kontrowersje Kaszmir (o które kłócą się z Indiami i Pakistanem), Aksai Chin (z Indiami i pewnie Tajwanem), o część Tybetu kłóci się Butan (i pewnie Tajwan, a sam Tybet chciałby niepodległości), tereny między Aksai Chin a Nepalem (z Indiami i Tajwanem), Jiandao (z obiema Koreami), wyspy Zhongsha (z Wietnamem i Tajwanem), południową część Tybetu (z Indiami), oraz kilka pojedynczych wysp z wyspami Diaoyu na czele. Tajwan kłóci się o wszystko, głównie dlatego że sam w sobie nie uznaje istnienia Chińskiej Republiki Ludowej więc nie tyle kłóci się z nią o te tereny co z innymi państwami, co jest…po prostu zabawne jak dla mnie.

P1140048 (Copy)

W każdym razie od ponad tygodnia wojska chińskie przebywają w Kaszmirze i nie za bardzo chcą się z niego ruszyć. Tak sobie nagle weszli z dnia na dzień, rozbili namioty i siedzą. Bardziej niepokojące jest to że premier Chin podobno nie został poinformowany o tej całej akcji, ale to może być zwykła zagrywka związana z niedawnymi odwiedzinami w Indiach.

P1140049 (Copy)

Tyle z informacji o tym co tam w Chinach, teraz co tam u mnie. Jedne zajęcia, poszły bez problemu, studenci poradzili sobie bardzo ładnie z powitaniami i przedstawieniem siebie nawzajem. Po zajęciach poszedłem do mieszkania przekonany że English corner ma miejsce w budynku nauczycieli. Pojechałem na szóste piętro, ale nic tam nie było. Zszedłem na dół, zapytałem się gdzie jest English corner, usłyszałem że albo na piątym albo na szóstym w budynku nauczania języków obcych i w te pędy tam się udałem. Okazało się ze jest to piętro szóste.

P1140052 (Copy)

Następne dwie godziny spędziłem rozmawiając o tym co studiowałem (naprawdę potrafisz tłumaczyć symultanicznie?!), skąd jestem, co robię w Chinach i takich tam ogólnych pierdołach. Wszyscy oczywiście zachwyceni jaki to ze mnie przystojniak i jak ja młodo wyglądam. Nuda. Więcej radości mam z rozmów z ludźmi którzy nie specjalizują się w angielskim, dla których to tylko dodatek niż główny kierunek. Sam nie wiem dlaczego, niby Ci pierwsi powinni mi być bliżsi bo przecież sam studiowałem to co Oni, ale jednak jakoś tak…no nie wiem. Nie potrafię znaleźć w sobie wyrozumiałości dla Nich. Tym drugim potrafię wiele wybaczyć, ale w przypadku tych drugich mam bardzo wysokie wymagania i rażą mnie Ich błędy nie tyle mocniej co w ogóle. A może to tylko dzisiaj taki dzień miałem? Zobaczymy za dwa tygodnie.

P1140053 (Copy)

P1140057 (Copy)

Profesjonalizm

P1140029 (Copy)

Będą takie trzy scenki i jedna historyjka jako wstęp do drugiej.

P1140030 (Copy)

Scenka pierwsza. Poniedziałek, godzina 1440 czyli początek zajęć trwających do 1630. Dociera do mnie email od Hillary że mogę udać się do biura w budynku administracji i odebrać zwrot  pieniędzy za bilet do Chin. To taki mały, ale bardzo przydatny bonus który sprawia że miejsce to jest trochę mniej uciążliwe. Traktuję to jako swoistego rodzaju wynagrodzenie za ten straszny prysznic od czasu do czasu i za to wifi którego de facto nie ma (dowiedziałem się że nauczyciele Chińscy mają ten sam problem, ale usłyszałem Chiny to kraj rozwijający się i aż się uśmiechnąłem, bo to mój koledż jest miejscem rozwijającym się a nie Chiny). I fajnie dostać takiego maila, tyle tylko że było w nim napisane odebrać dzisiaj między 1330 a 1630. No i jak to mam zrobić? Na szczęście jednak mogłem odebrać dzisiaj, czyli we wtorek. Odebrałem, poszedłem do wpłatomatu gdzie stadko pierwszoraczniaczek nie potrafiło ogarnąć bankomatu. Zaczęło się od wkładania karty drugą stroną a skończyło na tym że nic nie załatwiły bo nawet w trójkę przed ekranem nie potrafiły odczytać o co chodzi.

P1140031 (Copy)

Scenka druga. Dzisiejszy email. Wysłany do wszystkich nauczycieli. Zamierzamy zorganizować przyjęcie powitalne. Będziemy mieć fundusze. Czy ktoś chce się tym zająć?

P1140036 (Copy)

Scenka trzecia. Wprowadzenie.
June z partnerką sprzedały sklep. Sprzedały chociaż w sumie nie miały prawa bo same go podnajmowały, ale jak usłyszałem wszyscy tak robią, więc się za bardzo nie irytowałem. Sprzedały i powiedziały Panu który kupił sklep nie idź do właściciela, rób swój biznes, za rok jak przyjdzie do podpisania nowej umowy zadzwoń po nas jeżeli do tego czasu się z nim nie zaprzyjaźnisz. Co zrobił ów Pan? Zgadliście. Poszedł na drugi dzień do właściciela z dwoma dużymi paczkami papierosów i powiedział ja będę tu teraz biznes prowadził. Na co właściciel powiedział nie. W ten sposób straciliśmy sobotę. W końcu właściciel mający praktycznie cały parter budynku, czyli jakieś pięć sklepów pod sobą powiedział W przyszłym roku chcę zmienić koncepcję wszystkich sklepów, rozumiecie? Także wszystkie sklepy będą musiały coś wymyślić , rozumiecie? Czyli zamierza podnieść czynsz. I tyle. I nie byłoby żadnej paniki, żadnej straconej niedzieli gdyby ten Pan nie postanowił naruszyć statusu quo. A naruszył i się posypało.
I ja postanowiłem wyciągnąć z tego wniosek i po tym jak okazało się że na moim koncie nagle znalazło się ponad siedem tysięcy juanów nie zamierzam nikomu na to zwracać uwagę. Dowiedziałem się o tym dzisiaj sprawdzając stan konta w bankomacie. Sprawdziłem potem na stronie internetowej i okazuje się że one są już tam od tygodnia. To prawdopodobnie nie są moje pieniądze bo zostały mi wysłane z dopiskiem wypłata a chyba mi się nie należy chociaż kontrakt jest podpisany od sierpnia, więc czysto teoretycznie za sierpień powinienem dostać (oczywiście nie w praktyce bo nic tak nie działa). Oczywiście tych pieniędzy nie ruszam, nie są mi do niczego potrzebne, zakładam że ktoś się w końcu o nie upomni, a jeżeli nie to cóż…zostaną na koncie.
Nie, nie mogę ich odesłać. Zostały wpłacone gotówką na moje konto, w dodatku nie ma podanej informacji gdzie. Co jest ciekawe bo z reguły takie informacje są podawane. A teraz jest pustka i tylko widnieje napis wypłata.

P1140042 (Copy)

To są właśnie trzy przykładu profesjonalizmu w moim koledżu.

P1140045 (Copy)

Dopisałbym jeszcze czwartą, ale ksero było popsute i pójdę skserować twój paszport jutro to za mało na całą historię.

Trzeci tydzień i…

P1140006 (Copy)

Pierwsze zajęcia z dwoma grupami. Wyobrażacie to sobie? A ja nie dość że sobie to wyobrażam to jeszcze tego doświadczyłem. Na Ich szczęście, lub nieszczęście spotkamy się znowu w niedzielę. Tak, tak dobrze przeczytaliście – niedzielę. Dlaczego? Otóż z bardzo prostego powodu – w najbliższą niedzielę, oraz sobotę jedenastego października odrabiamy poniedziałek szóstego (to w niedzielę), oraz wtorek siódmego (to w sobotę) października.

P1140015 (Copy)

Wszystko po to by mieć siedem dni wolnego w jednym ciągu od pierwszego października. Tak to sobie Chińczycy sprytnie wymyślili że z okazji rocznicy ustanowienia Chińskiej Republiki Ludowej dostaje się parę dni wolnego, a potem jeszcze dwa trzeba gdzieś odpracować żeby mieć cały tydzień wolny. Oczywiście to tylko teoria bo w praktyce i tak wszystko jest otwarte, z wyjątkiem szkół.

P1140007 (Copy)

Także po pierwszych zajęciach porannych ruszyłem pobiegać. Dzisiaj nogi znowu niosły, ale wiedziałem że tak będzie, wiedziałem że będzie dobrze, pogoda ładna, może trochę za wysoka temperatura jak dla mnie, ale oprócz tego w porządku. Tyle tylko że te pierwszoroczniaki zajmują cały czas bieżnię, dzisiaj w dodatku mieli chyba próbę generalną bo spacerowali w kółko i przebiegali na trawę.
– June, a co oni właściwie tak ćwiczą cały miesiąc?
– Maszerowanie.
– Tylko maszerowanie?
– No tak. W moim koledżu mieliśmy jeszcze gry mające nauczyć nas pracy w grupach.

P1140014 (Copy)

Czyli generalnie pierwszoroczniaki w Chinach ćwiczą przez miesiąc maszerowanie. Shawn napisał mi że u Niego w koledżu trwało to tylko dziesięć dni. I generalnie nic więcej, tylko maszerowanie. A jest to chyba dla niektórych wyczerpujące bo biegając w sobotę widziałem studentów próbujących zasnąć w najróżniejszych pozycjach, na ławce, kucając, albo siedząc już. To jest właściwie taka cecha charakterystyczna dla Chin, tutaj ludzie starają się kucać, a nie siadać…

P1140010 (Copy)

Po bieganiu poszliśmy spotkać się z dawnym nauczycielem June, który chciał rozkręcić z Nią biznes. Obiad na który nas zaprosił był super, do tego stopnia że zjadłem nawet świński żołądek. Chociaż czy on był świński to ja nie wiem…zresztą widać na zdjęciu. Generalnie z jedzeniem to jest tak że wszystko jest smaczne dopóki nie zaczynasz myśleć co tak naprawdę jesz. Z tego też powodu w Jiawang jeszcze jadłem chińskie parówki…Potem jakoś mi przeszło zupełnie, zupełnie.

P1140011 (Copy)

P1140024 (Copy)

P1140022 (Copy)

Fotoblog

P1130982 (Copy)

Dwóch chłopaków razem na skuterze to nic dziwnego. Nawet dwóch na różowym skuterze to nic dziwnego. Ot Chiny, kraj w którym mężczyzni trzymają się za barki, dziewczyny za ręce a homoseksualistów nie ma. Tutaj to co na zachodzie uznanoby za niemęskie jest powszechnie akceptowane i nie dostrzega się w tym absolutnie nic złego. Tyle tylko że partia homosksualistów nie lubi.

P1130984 (Copy)

Przygotowania do wieczornego gotowania. Dziesiatki ogrodowych krzeseł, które już nie są ogrodowe, w jak najbardziej jaskrawych kolorach. Im bardziej jaskrawe tym lepiej widoczne przy kiepskim świetle wieczornych latarń, im lepiej widoczne, tym więcej osób przyjdzie i mniej się o nie przewróci gdy zajmująca cały chodnik wieczorna restauracja rozkręci na dobre swój codzienny biznes.

P1130994 (Copy)

Tu kupisz to, a tutaj tamto, a jeszcze gdzieś indziej coś innego. I wszystko musi być albo na czerwonym tle, albo czerwonymi literami, im większe i bardziej jaskrawe tym lepiej. Co z tego że tak naprawdę prowadzisz sklep z rzeczami z drugiej ręki, musisz mieć olbrzymi szyld. Byliśmy nawet dzisiaj w takim sklepie i Pan powiedział że można do Niego przynieść wszystko a On za sprzedaż zabierze tylko 20% ceny, 80% idzie dla nas. A mnie najbardziej zaciekawił stojący tam otwarty słoik miodu. Nie był jakoś bardzo zużyty, tak mniej więcej w 90% jeszcze był pełny, ale sam fakt sprzedawania miodu z drugiej ręki trochę mnie zaskoczył.

P1130998 (Copy)

Stragany z jedzeniem przyciągają wszystkich. Przyciągają pomimo wszechogarniającego kurzu, wszędobylskich samochodów i docierających do wszystkich możliwych składników drobinek kurzu, wyziewów samochodowych, oraz innych syfów. Nikomu w Chinach nie przeszkadza jedzenie z ulicy. Pomimo tego że Ci ludzie nie myją rąk, jedzenie przechowywane jest w skandalicznych warunkach, przygotowywane jest w jeszcze gorszych. A weź tylko spróbuj nie umyć szpinaku który kupiłeś to od razu Ci się oberwie.

P1140001 (Copy)

Od dobrego roku trwa w Chinach szał na tę żółtą kaczkę. Trwa i jeszcze chyba trochę potrwa bo jeszcze na początku roku widziałem ją w jednym parku narodowym, a teraz dotarła aż tutaj.

P1140005 (Copy)

P1130980 (Copy)

Powolne bieganie

P1130958 (Copy)

Naprawdę, naprawdę powolne. Te sobotnie poranki są mniej masakryczne od tych środowych czy czwartkowych. Tamte były w tym tygodniu okropnie ciężkie, nogi jak z żelaza, w ogóle nie niosły, nawet wstać mi się nie chciało. A dzisiaj…właściwie to powtórka z rozrywki. Dopóki się nie rozruszałem to było mega licho, a potem to już samo poszło.

P1130960 (Copy)

I chociaż nie było szybko to byłem bardzo zadowolony. Z każdym kilometrem czułem się coraz lepiej, biegłem coraz szybciej i ani przez moment nie odczuwałem mentalnego zmęczenia które doskwierało mi w czwartek. Ani przez moment nie chciałem się zatrzymać i wrócić i to jest dla mnie najważniejsze. Takie małe, malutkie zwycięstwo nad samym sobą.

P1130961 (Copy)

W końcu nie ma tak naprawdę znaczenia to jak wiele kilometrów przebiegnę, ani w jakim tempie je pokonam, a to żebym się dobrze z tym czuł. Po co mam się męczyć i…czuję że się powtarzam. Zawsze po lepszych tygodniach chcę biegać więcej, a po tych słabszych mówię sobie że nie ma sensu biegać więcej i to co jest jest dobre. Taki już mam sposób na to żeby się nie poddawać i biec do przodu.

P1130964 (Copy)

Z biegania to w sumie tyle, wiele tej soboty się działo, ale głównie to sprawy związane ze sklepem June i tym jakim debilem jest facet który ten sklep kupił. Do tego stopnia że zmarnował nam pół soboty, a potem i tak nic się nie stało. No naprawdę, ludzie nie mają za grosz wyczucia, zawsze myślą że wiedzą wszystko najlepiej i nikt ani nic nie przekona niektórych do zmiany swojego zdania.

P1130966 (Copy)

Po kolacji poszliśmy z June na spacer do parku w pobliżu kampusu drugiego koledżu. O wiele ładniejszy od tego w moim. Przede wszystkim mniej ludzi, o wiele mniej ludzi, o wiele więcej luzu, nie jest ogrodzony jak nasz, po prostu jak park, wolna przestrzeń do spacerowania. Żadnych bram, żadnych murów, płotów. Trochę brudny, ale to Chiny, więc nie można się pozbyć śmieci. Zastanawia mnie tylko ta mania ogradzania kampusów i tworzenia swoistego miasta w mieście, bo przecież kto chce na teren wejść ten i tak wejdzie, a kto chce wyjść ten i tak wyjdzie. Znacznie lepiej by to wszystko wyglądało gdyby nie było tych ogromnych bram mówiących że to szkoła, no ale wtedy też nie byłoby się czym pochwalić.

P1130976 (Copy)

P1130975 (Copy)

P1130974 (Copy)

P1130970 (Copy)