Po tajfunie. Pobadało, powiało, wyspę zalało, ale już się skończyło. Generalnie to gdybym nie wiedział że to tajfun to nawet bym nie zauważył. Także nie ma się za bardzo czym ekscytować.
Trzy zajęcia z głowy i dzisiaj dotarło do mnie że w przyszłym tygodniu część grup będzie miała dopiero drugie zajęcia, część pierwszaków dopiero pierwsze, a z trzema grupami będę musiał rozmawiać o egzaminie śródsemestralnym…
Tak jak kiedyś lubiłem te przerwy w ciągu semestru, tak teraz działają mi na nerwy, kto to widział żeby tak dezorganizować wszystko wprowadzając tydzień wolnego. Ja nie wiem, jakby nie można było zrobić tego tygodnia wolnego w wakacje. To wymyślili sobie że najlepszy będzie październik żeby uczcić niepodległość.
Naprawdę, rok temu, dwa lata temu, że o trzech latach temu nie wspomnę nawet, w ogóle mi to nie przeszkadzało, ale teraz czuję że mi to zajęcia dezorganizuje. Jak ja mam się wdrożyć w system jak nagle część zajęć mam takich, część owakich, a część to egzaminy w czasie których w ogóle nie mam zajęć, no przecież to jest jakaś katastrofa.
I jeszcze to ja muszę myśleć o tym żeby grupy nie miały zajęć tydzień po tygodniu, lub tydzień po dwóch tygodniach (jak to kurczę brzmi), bo pierwszaki tego w ogóle nie ogarną, a o ile w drugi rok wierzę tak jednak nie mogę Im aż tak bardzo zaufać.
No dobrze, to teraz coś pozytywnego. Wczoraj byliśmy z June na English Corner i było bardzo fajnie. Dostaliśmy kartkę z tematami do rozmowy, pytaniami, cytatami i każdy się wypowiadał. Było to strasznie sztuczne, ale wolę już taki sztuczny twór w czasie którego siedzimy i po kolei odpowiadamy na pytania z kartki niż po raz trzydziesty odpowiadać na to jak mam na imię, skąd jestem, ile mam lat, czy jestem nauczycielem i tak dalej. Po prostu taki English Corner jest nieporównywalnie lepiej zorganizowany i o wiele bardziej mi się podoba. Zresztą June też się podobało więc pewnie będziemy tam częściej wpadać.