Wyszedłem pobiegać. W końcu plecy przestały dokuczać, ba wręcz już ich nie czuję, więc można je uznać za wyleczone. Sam nie wiem co to tam się stało, ale zakładam że jakiś mięsień się źle ułożył w czasie snu i potem uznał że się zbuntuje.
W każdym razie dzisiaj przebiegłem dziesięć kilometrów bez większych problemów, ani mnie plecy nie bolały, ani uda nie przeszkadzały. Słowem – dobrze. Nie bardzo dobrze, ale przynajmniej dobrze. Może jednak to nie pogoda a zwykłe przetrenowanie i trzeba było dać sobie trochę luzu żeby ciało w końcu odpoczęło i wszystko wróciło do normy? To przecież też możliwe.
A że miałem dzisiaj dopiero na drugie zajęcia, bo pierwszych w piątek nie mam, to od razu pobiegłem do jednego banku żeby wypłacić pieniądze, a potem zaraz do drugiego banku by je wpłacić. Za przelewy się płaci, a gdy banki oddalone są od siebie o 200 metrów to co za problem skorzystać z wpłatomatu? No właśnie żaden.
Tak bardzo się spieszyłem z założeniem konta że zapomniałem poprosić o bankowość internetową, więc w dalszym ciągu tylko jedno konto mam internetowe. Znaczy, oba mam internetowe, ale to drugie pozwala mi tylko na oglądanie transakcji. Czyli jest takie średnio użyteczne. O wiele bardziej użyteczne będzie gdy wybiorę się po raz kolejny do jakiegoś oddziału i mi konto internetowe aktywują.
Najciekawsze jest to że nawet jak mi to konto w końcu aktywują to i tak będę musiał zainstalować jakieś dziwne oprogramowanie i korzystać z internet explorer bo chińskie banki mają tendencję do uważania wszystkiego co nie jest standardowe za wrogie i blokują możliwość korzystania z ich usług. Z jednej strony jest to super bo człowiek czuje się trochę bezpieczniej, ale z drugiej strony…no cóż instalowanie kilku różnych chińskich programów rzadko kiedy kończy się dobrze dla jakiegokolwiek komputera, bo one najzwyczajniej w świecie mają tendencje do stopniowego rozrastania się i przejmowania komputera od środka. Tak na przykład jak ten który June zainstalowała u mnie żeby mogła pisać po Chińsku. To paskudztwo potrafi wrzucić na pulpit reklamę bez zapowiedzi, dorzucić kolejną gdy go włączę, a to wszystko pod przykrywką bycia zwykłym programem pomagającym w przetwarzaniu pinyin czyli zapisu w alfabecie łacińskim do hanzi czyli chińskich krzaczków.