Kilka słów wyjaśnień

Nie pisałem tak długo że nie wiem nawet gdzie mam swój normalny plik z blogiem, więc musiałem otworzyć nowy. Właściwie to nie ma to znaczenia, bo przecież i tak to co napiszę dzisiaj nie będzie miało większego związku z poprzednim wpisem.

No to o co chodzi z tą policją?
Sami sprawę zawaliliśmy i tu nie ma co ukrywać. Zbyt otwarcie chodziłem po śniadanie czy do sklepu, zupełnie się nie kryłem, biegałem co rano i w końcu ktoś nie wytrzymał i poinformował odpowiednie służby że w wiosce przebywa obcokrajowiec.
Oczywiście musiał być to ktoś kto rodzinę June zna bo inaczej skąd mieliby wiedzieć gdzie mnie znaleźć? Pewnie zbyt wielu potencjalnych obcokrajowców nie ma, ale i tak trafili od strzału więc ‘donos’ musiał być bezpośredni.
Co takiego policjanci powiedzieli?
Nic nowego, że rozumieją że jesteśmy po ślubie, ale zasady są zasadami i mam czas do wieczora żeby się spakować i przenieść się do dużego miasta. Efekt był tak że następne cztery dni spędziliśmy z żoną w pokoju hotelowym. Prawdę mówiąc to i tak lepiej w hotelu w Luoyang niż w mieszkaniu w Xiamen bo tam przynajmniej klimatyzacja działała.
A dlaczego w ogóle ja w tej wiosce nie mogę przebywać?
Wioska podlega pod większe miasto, w którym jest baza wojskowa, co nie byłoby jeszcze problemem bo ciężko znaleźć miejsce gdzie bazy wojskowej nie ma, ale ta jest jakaś szczególna, do tego gdzieś po drodze jest fabryka czegoś, a niedaleko samej wioski znajduje się miejsce którego zdjęcia satelitarne, podobno, nie obejmują i tam znajduje się jeszcze coś innego.
Odnośnie tego co się tam znajduje krążą plotki bo oczywiście nikt niczego nie wie na pewno.
Skończyło się na wzięciu ksera paszportu i wymianie numerów telefonów, tak na przyszłość.

Uniwersytetów bez liku

Kamienie też.

Wiesz że kampus jest ogromny gdy ma cztery autobusy.

Wiosna już w pełni.

Rozwieszają mordki by ludzie się uśmiechali.

I zdejmują kurtki bo już nie są potrzebne.

Rozmowa ze studentką

S: To my tak będziemy co lekcję?
J: Znaczy 'jak’?
S: No że będziemy rozmawiać i robić ćwiczenia.
J: No tak…
S: Bo mógłyś nam o sobie poopowiadać.
J: Ale ja jestem nudny.
S: Mógłbyś nam jakieś śmieszne filmy puszczać.
J: Śmieszne filmy możesz obejrzeć w internecie, nie potrzebujesz do tego mnie.
S: Czyli nie będziesz mówić o sobie i puszczać nam filmów?
J: Jeżeli nie będzie to w ramach ćwiczeń, to nie.
S: Jesteś taki…nieprofesjonalny.
J: Na to wygląda.

To są świetni ludzie, ale czasem Ich podejście mnie zniewala.
Tak, wiem, nie było notki od dwóch tygodni, a to jest notka niskiego wysiłku, ale ze zdjęciami jest ostatnio słabo, więc chwilowo to musi Was zadowolić.

Cukierki i bajeczne bloki

Cukierki o smaku kukurydzy reklamuje małpa.

A tych nie, ale one są w kształcie kukurydzy.

Tak bardzo sennie, dopóki człowiek nie zda sobie sprawy że to zanieczyszczone powietrze.

Buty na bagażniku.

Ubrania na żywopłocie. Bo gdzieś muszą się wysuszyć.

Znowu autobus mi uciekł

Gdy już masz promocję, ale jeszcze nie wiesz na co.

Komuś siodełko się przydało.

Ramka.

Hej, zróbmy parking za bramą na której nalepimy zakaz wjazdu.

Rynna. Rura na wodę deszczową. To tak dosłownie.

Tydzień dwuziesty szósty

Wyzwanie na ten tydzień miało tytuł Artystycznie: Cukierek.
W opisie – A skoro jest to wyzwanie utrudnionie to nie może na zdjęciu znajdować się cukierek.

Ze mnie artysta marny, miałem co prawda pomysł, ale ostatecznie tego zdjęcia które chciałem nie zrobiłem to wybieram to zdjęcie poniżej.

A co ono ma wspólnego z cukierkiem?
Przedstawia Pana który zjadł cukierka dlatego też siedzi taki uśmiechnięty.