Nie pisałem tak długo że nie wiem nawet gdzie mam swój normalny plik z blogiem, więc musiałem otworzyć nowy. Właściwie to nie ma to znaczenia, bo przecież i tak to co napiszę dzisiaj nie będzie miało większego związku z poprzednim wpisem.
No to o co chodzi z tą policją?
Sami sprawę zawaliliśmy i tu nie ma co ukrywać. Zbyt otwarcie chodziłem po śniadanie czy do sklepu, zupełnie się nie kryłem, biegałem co rano i w końcu ktoś nie wytrzymał i poinformował odpowiednie służby że w wiosce przebywa obcokrajowiec.
Oczywiście musiał być to ktoś kto rodzinę June zna bo inaczej skąd mieliby wiedzieć gdzie mnie znaleźć? Pewnie zbyt wielu potencjalnych obcokrajowców nie ma, ale i tak trafili od strzału więc ‘donos’ musiał być bezpośredni.
Co takiego policjanci powiedzieli?
Nic nowego, że rozumieją że jesteśmy po ślubie, ale zasady są zasadami i mam czas do wieczora żeby się spakować i przenieść się do dużego miasta. Efekt był tak że następne cztery dni spędziliśmy z żoną w pokoju hotelowym. Prawdę mówiąc to i tak lepiej w hotelu w Luoyang niż w mieszkaniu w Xiamen bo tam przynajmniej klimatyzacja działała.
A dlaczego w ogóle ja w tej wiosce nie mogę przebywać?
Wioska podlega pod większe miasto, w którym jest baza wojskowa, co nie byłoby jeszcze problemem bo ciężko znaleźć miejsce gdzie bazy wojskowej nie ma, ale ta jest jakaś szczególna, do tego gdzieś po drodze jest fabryka czegoś, a niedaleko samej wioski znajduje się miejsce którego zdjęcia satelitarne, podobno, nie obejmują i tam znajduje się jeszcze coś innego.
Odnośnie tego co się tam znajduje krążą plotki bo oczywiście nikt niczego nie wie na pewno.
Skończyło się na wzięciu ksera paszportu i wymianie numerów telefonów, tak na przyszłość.
Musieliśmy przenieść się do większego miasta, bo w wiosce gdzie mieszkają teściowie obcokrajowcy nie mogą w ogóle przebywać.
Musiałeś się przeprowadzić bo chińskiej policji nie podobało się, że mieszkasz tam gdzie mieszkasz?!