Tym razem zapomniałem pulsometru i biegłem szybciej, ale jednocześnie lżej mi było. Z jednej strony pogoda dopisała. Około 8 stopni na plusie, słoneczko, ptaszki ćwierkają no po prostu cudownie, idealne warunki. I to wszystko w trzecim tygodniu lutego. Nie do pomyślenia w Polsce. Trasa podobna jak we wtorek, chociaż przyznam szczerze że strasznie mnie nosi żeby zacząć robić i siłę biegową i interwały. Lepiej jednak poczekać. Jutro zrobię sobie wolne , a w niedzielę z samego rana klepnę kolejną godzinkę.
Z samego rana bo popołudniu w szkole mają odbywać się obchody święta latarń. Będą puszczane latarnie w niebo, konkursy i takie inne sympatyczne rzeczy. Nie wiedziałbym o tym gdybyśmy z Lydią nie odwiedzili dzisiaj gabinetu Dyrektora. Chociaż może uczniowie by mi powiedzieli jutro albo w sobotę.
Sobotę. Staram się dostrzec logikę w odrabianiu poniedziałku w sobotę skoro w dalszym ciągu są dwa dni wolnego. Staram się i nie potrafię, ale nie tylko ja. Uczniowie też nie, Lydia tyż. Zresztą Ona teraz jest tak skupiona na tym swoim egzaminie że nie myśli chyba o niczym innym.
No i chodzi od wczoraj po wszystkich klasach i opowiada co planuje zrobić w tym semestrze. Ja jeszcze do końca nie wiem co Ona planuje, ale większość klas już wie. Za to dzisiaj gdy wyszła z klasy 4, uczniowie odczekali aż zamknie drzwi i zniknie po czym padło:
– Movie?
– Not today.
– Two movies?
A potem i tak mieliśmy fajne zajęcia o tej dłuższej przerwie. I tak za krótkie dla większości i niesamowicie nudnej.
Większość uczniów jest jeszcze w takim nastroju mocno wakacyjnym bo chociaż do rozmów są chętni to jednak nawet najlepszym idzie to gorzej niż przed przerwą. Pewnie nie ćwiczyli i to od razu widać.

Kiedy robotnicy pojawiają się na dachu jednego ze szkolnyc budynków wtedy wiedz że coś się dzieje.

Pytanie tylko co?
Walczyłem dzisiaj ze sobą czy iść zjeść kolację na stołówkę (obiady niestety całkowicie odpadają, bo wtedy musiałbym zrezygnować z biegania, a z tego w tym semestrze zrezygnować nie mogę, coś musi chronić moja psychikę przed szaleństwem), ale w końcu poszedłem (bo w sumie w domu zostały mi tylko jakieś resztki) i nie ma co żałować bo spotkałem tam Shawna, który jak zawsze był uśmiechnięty od ucha do ucha i sobie porozmawialiśmy. Żałuję że mam teraz tak mało czasu dla innych uczniów, ale może będę jeść częściej kolacjew szkole niż planowałem. Muszę się temu przyjrzeć na spokojnie.

Dzisiaj bez 'szmaty’. Za to z 'chwastami’ i jakiem.
Nosi mnie żeby wyskoczyć na jeszcze jeden bieg jutro, bo takie dziesiątki mnie praktycznie nie ruszają, ale pewnie jednak lepiej nie szarżować i zacząć powoli. W tym tygodniu trzy, a od następnego już po cztery. Chociaż trzy też jest w porządku. Jakiejś wybitnej formy się na tym nie zbuduje, ale tak dla przyjemności to w sam raz. Cztery zakłada już jakiś trening pod coś. Tylko że tutaj żadnych startów nie ma, a w czerwcu/lipcu też nie będę trenować. To się wszystko jeszcze zobaczy.

Właściciel tych butów raczej nie ma takich problemów, w końcu to nie są buty do biegania.
Taka luźno uwaga bo mnie to dzisiaj uderzyło: jeden z uczniów z klasy pierwszej ucieszył się gdy Go poznałem. Kurczę, wielu uczniów nie pamiętam, no bo nie oszukujmy się ciężko jest spamiętać siedemset osób, ale część się zawsze zapamięta. Niekoniecznie tych najzdolniejszych. A ten akurat jest jednym z najzdolniejszych jakich uczę i zawsze jest bardzo aktywny na zajęciach. Tylko ma jedną zasadniczą wadę – jest kibicem Realu.
Zapiski z dzisiaj:
http://www.endomondo.com/workouts/160931553/221814

To tak bardziej z kroniki policyjnej. Dzisiaj podjechał pod sklep samochód z którego wyskoczyło trzech policjantów i odwiązali sznur z ręcznikami powieszony na drzewach przed sklepem. Nagle pojawiła się właścicielka i wyprosiła o swoje ręcznika. Nie wiem czy dostała tez sznur.