Nie wiem czy pamiętacie, a pewnie nie pamiętacie bo niektórzy z Was tego nawet nie czytali, ale w czasie mojego pierwszego półrocza byłem ciągle chory. W pewnym punkcie doszło do tego że brałem leki a one mi i tak nie pomagały. Przynajmniej tak czułem, więc pewnie tak było.
W ogóle pierwsze zetknięcie z Chińskimi lekami było dla mnie niezwykle trudne, musiałem wszystkiego szukać w internecie, potem zapisywać nazwy w pinyin i modlić się o to by trafić na kogoś na tyle kompetentnego w aptece by pinyin odczytał, a to nie zawsze się zdarzało.
Koniec końców wróciłem zasmarkany do Polski gdzie się wykurowałem i do Jiawang wróciłem zaopatrzony w Polskie leki. Na szczęście nie były mi one już potrzebne, zima się skończyła.
Do Changchun pojechałem zaopatrzony w informacje zdobyte w internecie, czyli zdjęcia pewnego konkretnego leku na grypę. Takiego jednego, który kiedyś był dostępny w Polsce, ale potem został wycofany.
Do tego oczywiście miałem małe wiaderko leków przeciwbólowych, przeciwzapalnych i na grypę. Ogólnie byłem bardzo dobrze przygotowany i w Changchun się nie pochorowałem.
Teraz przyjechałem uzbrojony w masę środków przeciwbólowych, ale gdzieś tam się leki zwalczające grypę zapodziały…
A że okres przeziębień w pełni trzeba sobie jakoś radzić. Najprostsza metoda to sprawdzanie składnika aktywnego w polskim leku i szukanie odpowiednika w Chinach. Oczywiście na taobao. I tutaj okazuje się że często nie tylko główny składnik jest taki sam, ale także te pomocnicze i de facto mamy taki sam lek, tylko że w wydaniu chińskim.
Udało mi się znaleźć moje ukochane tabletki na ból gardła, do tego mnóstwo leków które są ogólnodostępne w Polsce, ale pod inną nazwą. Czyli jest bardzo dobrze.
Tylko jak nie było tego wycofanego z Polski leku, tak nie było.
Aż do dzisiaj kiedy to poszedłem do pobliskiej apteki by kupić paracetamol (i tutaj, podobnie jak w Polsce, możesz go kupić w kilku odmianach, z czego najtańsza kosztuje grosze, ale to za chwile) i zauważyłem ten lek. Pięć tabletek na pięć nocy, dziesięć tabletek na pięć dni i przeziębienie z głowy.
Ale paracetmaolu nie było. Poszedłem więc do innej apteki, połączonej z jakimś tam lekarzem i poprosiłem o te cholerne tabletki. Panie nie znały ceny, ale napakowały z dużego opakowania do małego, po czym coś mnie tknęło i mówię że chcę zobaczyć. No tak 0,3, i mówię że chcę 0,5, Pani wysypała dziesięć, wzięła inne pudełko, nasypała dziesięć 0,5, zapytała jakiegoś tam lekarza o cenę.
I zapłaciłem tego jednego juana. Pięćdziesiąt groszy. Tutaj to można leki kupować.