Sukces

Różnie można podchodzić do tego czym jest sukces w edukacji. Jeszcze na studiach postawiono przed nami pytanie co jest większym osiągnięciem, podniesienie średniej ocen z poziomu 60 na 75 czy 80 na 90, czyli wyciągnięcie uczniów średnich do dobrych czy dobrych do bardzo dobrych. I to jest bardzo dobre pytanie na które nie potrafię znaleźć odpowiedzi.

Prawdę mówiąc to wydaje mi się że nie ma na to pytanie odpowiedzi bo oba osiągnięcia są sukcesem, procentowo większym będzie to podskoczenie 15 punktów procentowych, ale realnie jest to niemożliwe do ocenienia. To są po prostu dwa kompletnie różne wyzwania. O ile tym uczniom średnim może wystarczy tylko trochę pomóc i trochę Ich nakierować, lub coś wytłumaczyć, o tyle by pomóc tym uczniom już dobrym wskoczyć na poziom jeszcze wyższy będzie trzeba poświęcić więcej czasu i uwagi. Że nie wspomnę o zupełnie innych wymaganiach, czy motywacji.

Do tej pory zawsze pracowałem z uczniami słabymi/średnimi. Parę lepszych jednostek zawsze się znajdzie, jak chociażby jeden chłopak który wyjedzie studiować do Anglii (chociaż między Bogiem a prawdą to rozumiałem go tak w 8 przypadkach na 10, ale to kwestia tego że mówił przeraźliwie cicho), ale generalnie większość wahała się tak w okolicach średniej. No z wyjątkiem oczywiście Jiawang, ale to zupełnie inna kategoria, mój pierwszy rok w Chinach i nijak nie mogę tych dzieci…młodych ludzi oceniać sprawiedliwie.

Sukces to zresztą nie tylko podniesienie średniej ocen bo to tylko testy, a edukacji nie powinno się sprowadzać do czegoś tak łatwo mierzalnego jak numerki bo wtedy człowiek łatwo wpada w pęd za ocenami i kończy się to tym że najlepsi nauczyciele to wcale nie ci którzy uczą najlepiej, a ci którzy najlepiej przygotowują do testów. Co też jest oczywiście istotne, ale ja chyba jestem romantykiem i wolę na to patrzeć bardziej pod kątem przekazywania pasji i zarażania nią podopiecznych.

Ja swój mały sukces odniosłem dzisiaj. Przepytałem całą klasę. Tak, zdarzało mi się to przedtem, ale to było z zadań domowych, a dzisiaj porozmawiałem ze wszystkimi w czasie lekcji. I jestem z tego bardzo dumny, bo jednak pogadać z trzydziestoma pięcioma studentami to jest wyczyn. Już planuję powtórzyć to w przyszłym tygodniu.

Spychologia

W Polsce jednym ze sposobów radzenia sobie z problemami jest spychologia, czyli spychanie problemów na innych ludzi. Podobno teraz w urzędach jest lepiej i nie trzeba już biegać od okienka do okienka, z piętra na piętro i wręcz dopraszać się o jakieś podstawowe sprawy. Podobno, nie wiem, niczego w urzędach nie załatwiałem już od kilku lat.

W Chinach metoda ta jest nie tylko popularna, jest wręcz, moim zdaniem, metodą priorytetową. Jest pierwszym rozwiązaniem które przychodzi ludziom na myśl gdy tylko widzą problem. Zepchnąć go na kogoś innego.

Studenci na mojej uczelni muszę zapisać się na zajęcia językowe, tak jak u nas trzeba się zapisywać na lektoraty i zajęcia z WF-u. Norma, nie ma w tym nic nadzwyczajnego. W tym tygodniu, ósmym tygodniu zajęć, czyli równo w połowie semestru, dostałem ostateczne listy zapisanych studentów na moje zajęcia wraz z zadaniem sprawdzenia czy są na nich wszyscy studenci. Skąd ja mam to wiedzieć…Przecież te moje listy obecności mogą być niepełne, bo ktoś się zapisał na zajęcia ale nigdy nie przyszedł więc na mojej liście Go/Jej nie będzie. Czyli co mam zrobić? Oddelegować zadanie do starostów grupowych. Którzy przecież muszą zająć się kilkoma grupami bo częściej niż rzadziej te grupy są z kilku kierunków.

Ten schemat wygląda o tak: Administracja->Opiekun nauczycieli z zagranicy->Nauczyciel z zagranicy->Student. Opublikowanie tych list, przepuszczenie ich przez jakiś program by porównać listy zapisanych z listami wszystkich studentów, bezpośrednie skontaktowanie się ze starostami to zadania przerastające administrację. Po co się z tym męczyć, niech robi to ktoś inny. Tyle dobrego że ta opiekunka stwierdziła że faktycznie administracja powinna się tym zająć, ale nie chciała. Prawdę mówiąc to myślę że to Jej broszka i jedynie próbuje zwalić winę na innych, ale w tych sprawach jestem strasznie cyniczny więc mogę być w błędzie.

Z innej beczki, w tym tygodniu ruszyły zapisy do maratonu w Xiamen i od razu się zapisałem, ale teraz muszę czekać do 11 listopada bo dopiero wtedy ogłoszona zostanie lista zapisanych. Teoretycznie jako obcokrajowiec mam zagwarantowane miejsce (zapewne dlatego że muszę płacić 5 razy tle co Chińczycy), ale wszystko okaże się za dwa tygodnie. Do tego czasu, pozostaje czekać i mieć nadzieję że znajdę się wśród tych 25000 ludzi którzy będą mogli wziąć udział.

Granice prywatności

W Chinach chyba nie ma czegoś takiego jak sprawy zbyt prywatne. A może są, ale jeszcze się z nimi nie spotkałem. Ludzie rozmawiają o pieniądzach na porządku dziennym, ot przykład pierwszy z brzegu, dzisiaj zadzwonił do mnie student (który najpierw skontaktował się z prowadzącą English Corner, która to najpierw zapytała się mnie czy w ogóle może ten numer przekazać – jak na Chiny rzecz niespotykana), by powiedzieć mi że Jego nauczyciele poszukują nauczyciela angielskiego i chcieliby się dowiedzieć jaka jest moja stawka (żeby do finansów delegować studentów…), rozmowy o życiu rodzinnym to chleb powszedni, w końcu wszędzie pytają się o to czy masz rodzinę, a dzisiaj dwie studentki zapytały się mnie czy mamy z June dziecko. Zresztą to bardzo częste pytanie gdy tylko mówię o June.

Rozmowy o rodzinie, opowiadanie o tym że rodzice są uparci, trudni w obyciu to norma. Do teraz przed oczami mam, i zapomnieć nigdy nie chcę, studenta który powiedział mi że nie wiedział że ojciec go lubi dopóki nie dostał od niego iPada na dwudzieste pierwsze urodziny, bo dopiero wtedy zrozumiał że ojciec jest się w stanie dla Niego wykosztować więc coś do Niego czuje.

Także te granice prywatności, w rozumieniu przeciętnego Polaka, są dość rozciągnięte. A dzisiaj jeden ze studentów rozciągnął je jeszcze bardziej. A skoro rozciągnął je przede mną, przed całą grupą to i ja opowiem Wam Jego historię.

W pierwszej klasie ogólniaka zakochał się w dziewczynie, rozmawiali, bawili się, ale w pewnym punkcie Ona powiedziała nie, a w drugim semestrze ich drogi się rozeszły bo trafili do innych klas. Z tego powodu przestali ze sobą rozmawiać, ale On o Niej nie zapomniał. Po trzech latach ogólniak się skończył, On poszedł na studia, Ona uczyła się raz jeszcze bo wymarzyła sobie świetny uniwersytet. On przez ten czas pracował nad sobą by być jeszcze lepszym i by w końcu Ją do siebie przekonać. Po roku, czyli w tym roku, udało się Jej do niego dostać, a On pojechał do Niej z gratulacjami. Wziął kwiaty, czekoladki i zaplanował cały wspólny dzień. Po trzech i pół roku nie rozmawiania ze sobą W OGÓLE. Ona, rzecz jasna, się nie zgodziła. On wrócił do szkoły ze złamanym sercem. Po paru miesiącach Ona jednak zmieniła zdania i powiedziała że mogą spróbować. On się nie zgodził twierdząc że chce zachować Ją w pamięci taką jaka była w ogólniaku.

Ja bym nie miał odwagi się do czegoś takiego przyznać publicznie.

Teraz mogę zobaczyć świat

Dezerter lata temu nagrał utwór Plakat, zarzucę cytatem najbardziej zapadającym w pamięć (…)wiem że inaczej nie zobaczę świata, jak tylko na plakacie, albo w głupim filmie.

Czasem zapominamy o tym jak łatwo jest nam obecnie podróżować między krajami. Wystarczy dowód, od biedy paszport, no czasem, ale to już w ostateczności, potrzebujemy wizę. Chyba tylko do USA jest się nam, Polakom, tak dość trudno dostać z powodu wizy.
A przecież jeszcze paręnaście lat temu żeby pojechać do Czech trzeba było pokazać paszport i dostać do niego pieczątkę. DO CZECH PASZPORT!
Przed oczami mam olbrzymi korek na przejściu w Cieszynie w którym tata spędził kiedyś dwa dni, a razem z mamą przywoziliśmy Mu jedzenie.

Internetu cenzurowanego nie mamy, możemy oglądać co chcemy, kiedy chcemy i nie ma większego znaczenia z jakiego kraju pochodzi materiał, czy jest zgodny z poglądami polskiego rządku, czy też jest im przeciwny. Nie musimy się, za bardzo, martwić tym co piszemy w internecie bo zasadniczo nikt nas nie wtrąci za to do więzienia, co najwyżej posta nam usuną.

A dla obywateli Chin tak lekko nie ma. Wszędzie paszport, prawie wszędzie wizy, w dodatku do Unii Europejskiej mają ciężko się dostać, chyba że przez jakąś agencję, do Japonii, Korei czy na Tajwan mają dostać się bardzo trudno, chyba że w ramach zorganizowanych wycieczek, a i w tedy ten Tajwan jest trudny do zdobycia.

Internet to w ogóle inna bajka. Czasem jest to bardziej intranet, taka sieć wewnętrzna bo mało co na zewnątrz wychodzi, ostatnimi czasy rozmowy przez skype’a są coraz trudniejsza, o youtubie, google, to w ogóle można zapomnieć. Ogólnie to nie ma lekko, chociaż taki przeciętny Chińczyk i tak się obejdzie bo część rzeczy z youtube’a i tak ktoś gdzieś jakoś opublikuje, a to że jest to raptem wycinek i będzie w śmiesznie słabej jakości? Grunt że jest. Też się kiedyś tak cieszyłem, że w ogóle miałem cokolwiek.

A piszę o tym wszystkim bo przyszedł do mnie dzisiaj jeden ze studentów i zapytał czy mam dostęp do facebooka, albo youtube’a. Wytłumaczyłem Mu co i jak, ale okazało się że z darmowego programu nie może skorzystać bo władza automatycznie blokuje wejście na stronę z której można go pobrać. No to wysłałem Mu mailem. I teraz działa, przegląda co tylko chce i w podziękowaniu usłyszałem teraz mogę w końcu zobaczyć świat i od razu zrobiło mi się ciepło na sercu.

Poranne widoki

Zdjęć nie będzie bo chociaż biegam z telefonem i zdjęcia robić bym mógł to jednak zatrzymywanie się i robienie zdjęć mija się z celem bo wtedy prawie w ogóle bym nie biegał.

A robić zdjęć jest czemu bo widoki tutaj są po prostu kapitalne, zwłaszcza gdy człowiek zerwie się jeszcze przed świtem i ruszy w stronę zbiornika wodnego z jednej strony którego nie widać tego drugiego. Słońce powoli wstaje, wychodzi z tych chmur które opatulają całe niebo od dnia poprzedniego i rzuca promienie na wodę zmieniając ją w zbiornik wodny z olbrzymią pomarańczą. To naprawdę fantastyczne i do takich widoków ciężko jest się przyzwyczaić chociaż widzi się je praktycznie codziennie.

Ludzie wychodzą tutaj biegać z samego rana, nie ćwiczyć tai chi, chociaż parę osób zawsze się znajdzie, ale właśnie biegać. Nie tak jak w Changchun gdzie prawie nikt nie biegał w tym olbrzymim, jak na Chińskie realia, parku, ani w Xuzhou gdzie większość ludzi to przede wszystkim tańczyła i uprawiała tai chi, ani w Zhengzhou gdzie chociaż studenci biegali to głównie w kółko, a oprócz Nich prawie nikogo innego tam nie było więc nikt niczego nie robił. Tutaj widać codziennie ludzi, którzy biegają, witają się z innymi biegaczami, czyli jest swojsko.

I człowiek biega tak między tymi zbiornikami wodnymi, w okolicy jednych z najciekawszych, pod kątem architektonicznym, akademików w mieście i aż chce się biegać. Czyste powietrze, widać słońce, niebo błękitne, temperatura wręcz za wysoka jak na koniec października, bo kto to widział żeby jeszcze w ostatnim tygodniu października tak się pocić i wypijać w ciągu godziny pół litra wody. W Polsce to nawet w środku lata mi się nie zdarzało, ja z wodą nie biegałem przecież od czterech lat, a tutaj to nie wyobrażam sobie tej wody ze sobą nie mieć.
Za dwa tygodnie rozpoczyna się w Chinach zima, czyli przychodzi ten pierwszy zimowy okres solarny, a ja w sali wysiedzieć nie mogę, bo klimatyzację w końcu wyłączyli.

Jak dobrze pójdzie to uda mi się zapisać na maraton. To w ogóle ciekawe bo chociaż miejsc jest całkiem sporo, jakieś dwadzieścia pięć tysięcy, to zapisy uruchamiane są dopiero w listopadzie, przynajmniej tak było do tej pory, więc na ledwie dwa miesiące przed samym maratonem. W dodatku poszli po rozum do głowy i na trzy tygodnie przed maratonem, odbywa się połówka, czyli tak idealnie żeby się przetrzeć. Zapisać się spróbuję, w tym roku z dotarciem nie powinno być większych problemów. Nie mieszkamy już na odludziu i wiemy że nikt z uczelni nam nie pomoże. Tego dowiedziałem się od studentów którzy też chcą wziąć udział.

Podobno najlepiej poinformowani są zawsze studenci

Dawno temu, no może nie aż tak dawno, gdy jeszcze byłem studentem jedna z wykładowczyń na nasze pytanie o godziny rektorskie/dziekańskie odpowiedziała że najlepiej poinformowani to zawsze są studenci.
W sumie to nigdy o tym nie myślałem, ale w Chinach sprawdziło się to w Jiawang, chociaż tam to głównie za sprawą Lydii która się ze swoich obowiązków nie wywiązywała, albo nikt Jej niczego nie mówił.

W zeszłym roku był spokój z takimi rzeczami bo chociaż kontakt z tym biurem współpracy z zagranicą był o tyłek rozbić to jednak wszystkie informacje były już wcześniej opublikowane przez rząd chiński (w sensie wszystkie dni wolne były już odgórnie ustalone, a innych dni wolnych nie było). Także tutaj problemów nie było.

W tym roku mamy do opieki bardzo sympatyczną nauczycielkę, która skończyła dwie bardzo dobre szkoły, licencjat zrobiła w na Pekińskim Uniwersytecie dla nauczycieli, w magistra w Hong Kongu, ale poziom Jej ogarnięcia takich spraw organizacyjnych jest…średni.

O dniach sportu dowiedziałem się od studentów, więc minus, ale o tym kiedy się odbywają i że nie mamy zajęć już od Niej więc ogólnie wychodzi na zero. Czyli jak na kogoś kto powinien te sprawy ogarniać –średnio.

Właśnie mi jedna z moich byłych uczennic opowiedziała historię. Jej szkoła wybudowała nowy kampus w 2008 roku i jak to z reguły bywa część terenu zajmowały przedtem budynki mieszkalne, wykupili więc prawie wszystkie budynki. Prawie wszystkie bo ostała się jedna rodzina, która sprzedać domu nie chciała. Że to Chiny to pewnie chcieli, ale za więcej niż szkoła dać chciała, więc nie sprzedali i przez te siedem lat znajdują się na terenie kampusu sprzedając tam różne cosie studentom. Najstarszy syn w tej rodzinie ma problemy psychiczne i dzisiaj wbiegł z nożem do stołówki po czym wszyscy ludzie, głównie dziewczyny, z niej uciekły, ale jedną zranił w rękę. Na szczęście szybko Go złapano, a Jej nic nie będzie, przynajmniej nie powinno.
A sprawa pewnie skończy się tak że rodzina mieszkanie szkole odda, lub sprzeda po obniżonej cenie, dziewczyna dostanie stypendium i pewnie jeszcze zagwarantują jej magisterium w innej, lepszej szkole, ale nikt chłopaka o nic nie pozwie. Chociaż mogę się mylić i jeżeli cokolwiek się zmieni to Was o tym powiadomię.

Dmie

Naprawdę, wyje tutaj strasznie. Podobno ten ostatni tajfun w tym roku uderzy jutro, ale czy tak będzie to się okażę. Wiatr jest okropny na tym dwudziestym piętrze, w dodatku wszystkie pozostałe mieszkania są puste i wszędzie są okna pootwierane, więc wiatr wlatuje, przelatuje a na koniec wylatuje szparą w drzwiach i krąży po korytarzu. Naprawdę nie ma czego zazdrościć. Mam nadzieję że w końcu to wycie się skończy, bo ileż można.

Pewnie na wiosnę będzie jeszcze gorzej, w końcu wiosna to wszędzie gdzie byłem do tej pory okres puszczania latawców, a te zawsze najlepiej latają gdy jest wiatr. Od razu przypomniało mi się Jiawang i te moje nieudolne próby sterowania latawcem z Micky. To było takie zabawne, takie dziecinne, że aż mi tego trochę szkoda. Teraz to pewnie nikt mnie już nie poprosi do puszczania latawca.

Odebrałem dziś paszport i jak nic wbita karta pobytu do 31-go lipca przyszłego roku, aż mi się oczęta ucieszyły. Bardzo długo i bardzo fajnie z tego powodu. Na chwilę obecną wszystko wskazuje na to że zostaniemy tu trochę dłużej, więc pewnie jeszcze przed wylotem do Polski dostanę nową kartę i też będzie dobrze.

W ogóle to dzisiaj się strasznie, ale to strasznie wygłupiłem. Zapomniałem że są jeszcze dwie grupy który nie przerobiły ze mną jednego tematu, więc nie mają w tym tygodniu egzaminów. Także wszedłem do klasy, przedstawiłem punktację, wyjaśniłem co należy zrobić i usiadłem w ławce między studentami. A Oni w pełnej konsternacji co ja robię. A ja w pełnym szoku czego Oni nie robią. Do końca zajęć Ich przepraszałem, ale tak się pomylić…Wszystko przez te święto narodowe, gdyby nie ono te lekcje byłyby normalnie ułożone i nie byłoby takich problemów, ale Chińczycy to lubią życie pokomplikować czasami.

A Pani z plackami dzisiaj znowu nie było. Może pojawia się co drugi dzień? Teraz to będą odbywać się codzienne podchody by określić wzorzec.

Papierkologia

Jak nie wiecie, bo nie powiedziałem, główna siedziba mojego uniwersytetu znajduje się w Quanzhou, czyli mieście oddalonym o godzinę drogi od Xiamen. Tam też znajdują się wydziały mniej ścisłe, a bardziej humanistyczne. W Xiamen rządzą kierunki ścisłe i techniczne, chociaż June mówi mi że budują też budynek dla wydziału tańca (lub sztuki ogólnie).

P1220225
Odzyskany placek smażony na głębokim oleju.

Nauczyciele oczywiście mogą poruszać się między kampusami autobusem uczelnianym. Oczywiście żeby poruszać się autobusem uczelnianym należy mieć specjalną kartę, a raczej aktywowane coś na karcie nauczyciela. Dostaliśmy karty nauczyciela, dodatkowo musieliśmy aktywować możliwość korzystania z biblioteki (bo przecież po co nauczycielom możliwość korzystania z biblioteki, prawda?), Eric (czyli drugi z nowych nauczycieli) połączył swoje konto bankowe z kartą nauczyciela żeby nie wpłacać na nią ciągle pieniędzy (co akurat jest sensowne jeżeli je się na kampusie), a teraz przy próbie aktywowania tych przejazdów okazało się że nasza opiekunka musi udać się do Quanzhou i dostać specjalne pozwolenie dla nas że możemy korzystać z tego autobusu. W końcu bycie zatrudnionym przez uniwersytet nie uprawnia jeszcze do korzystania ze wszystkich jego dobrodziejstw.

P1220227

Strasznie to dziwne, ale w sumie to nie takie rzeczy się działy i dziać będą, więc narzekać na to nie będę.

P1220229

W zeszłym tygodniu w Filipiny uderzył tajfun i odbił w stronę Tajwanu, podobno uderzy w Xiamen w okolicach piątku, a to oznacza dość spore opady deszczu. Na szczęście ma to być ostatni tajfun w tym roku, ale jak to będzie to zobaczymy. Jedno jest pewne. Jesień tutaj jest najmniej Polska ze wszystkich jesieni jakich doświadczyłem w Chinach. W Jiawang padało i były te paskudne wahania temperatury, w Changchun padało i było chłodno, ale już bez tej sinusoidy, w Zhengzhou padało, ale temperatura tylko trochę szalała. A tutaj…no cóż, nie pada, rano jest przyzwoicie, w ciągu dnia jest przyzwoicie, generalnie to gdyby nie ten upał i ta wilgotność parę tygodni temu to byłoby to świetne miejsce pod względem pogody. Bardzo ciekawi mnie jak to będzie wyglądać w zimie i na wiosnę.

P1220231

P1220229

Śniadania utracone

Ani w sobotę, ani w niedzielę, ani też dzisiaj nie było małżeństwa sprzedającego placki. W teorii mogliby przyjść i sprzedawać bułki, ale nawet tego nie zrobili. Zamiast tego stali Ci co mają wszystko już gotowe i jeden facet który coś tam na miejscu przygotowuje. Jestem w 99% pewny że CI którzy zostali oddelegowani z tego miejsca zostali oddelegowani z powodu trwających do czwartku ogólno chińskich zawodów sportowych. Odbywają się w mojej prowincji, a konkretnie w Xiamen mają miejsce zawody w kajakarstwie.

P1220202

Dlatego też tak szybko i sprawnie postawiono chodniki, bramki, płotki, oraz wsadzono drzewa i kwiatki. To nic że te drzewa się nie ukorzenią bo nie ma ziemi, przez kilka miesięcy będą wyglądać fajnie, a potem to się zobaczy byleby nie wiało za mocno.

P1220206

Trochę mi z tego powodu smutno bo jednak poopowiadałem Wam trochę o tych plackach a zdjęć jednak nie zobaczycie, poza tym były one bardzo dobre i fajnie tak sobie po dobrym biegu zjeść coś tłustszego. Ja przynajmniej mam taki głód na olej po biegu. A normalnie to nic z tego bo przecież nie będę smażył tylko zjem owsiankę bo zdrowsza.

P1220207

W sobotę wybiegałem pierwsze osiemnaście kilometrów, nie przez pomyłkę, było to planowane. Obiegłem cały zbiornik wodny i nagle wbiegłem na most, który na mapie prezentował się tak jakby ludzi mogli po nim przechodzić, co rzecz jasna okazało się prawdą tylko do ¾ długości, potem wypada pieszym albo skoczyć do wody, albo fruwać. Lub biec wystarczająco sprawnie by uniknąć bliższego spotkania z samochodami. Generalnie to nie było źle, powiedziałbym nawet że fajnie. Oczywiście biegłem za szybko, ale jeszcze mam czas by zwolnić, w końcu to było dopiero osiemnaście kilometrów.

P1220210

A dzisiaj dobiegłem do wyspy. Zobaczyłem most blisko miejsca do którego dobiegłem i postanowiłem sprawdzić czy ludzie mogą po nim iść. Mogą, jest specjalnie wydzielony chodnik i spokojnie można tamtędy dojść na wyspę, a nawet na rowerze dojechać. Czyli bardzo fajnie. Zwłaszcza że dzisiaj dobiegłem tam trochę wydłużoną trasą, więc nagle trasa trochę mi się przedłużyła, ale też było w porządku. Tylko naprawdę muszę pamiętać o tym by brać chustę na czoło, bo chociaż upał już znacznie zelżał to jednak pot w dalszym ciągu zalewa czoło.

P1220220

P1220215

P1220214

P1220212

Śniadania przywrócone

W sensie sprzedawcy wrócili, ale nie na swoje miejsce bo to by było za dobre, ale pozwolono Im stać za płotem. Także stoją teraz i sprzedają. Tylko małżeństwo sprzedające kawałki ciasta smażonego na głębokim oleju się nie pojawiło. Może pojawią się jutro. Pani z cebulowymi naleśnikami jest i dzisiaj wyszły Jej jeszcze lepsze niż zazwyczaj.

O trzeciej nad ranem, w sumie to jeszcze w nocy, bo dla mnie rano zaczyna się po piątej, dostałem smsa od przewodniczącego grupy piątkowej który stwierdził że dzisiaj muszą, ale to musza pojawić się ci sami studenci co tydzień temu bo Oni mają jakieś tam zajęcia i nie ma innej opcji, no po prostu muszą.
No dobra, niech się pojawią, mi to życia nie zepsuje. To że tamci nie mieli zajęć już dwa tygodnie, a teraz to już w sumie trzy, czyli następne będą dopiero po miesiącu to nie jest jakiś wielki problem, a jedynie mały problemik.

Tylko żeby człowieka zrywać z łóżka o trzeciej w nocy? No wyobrażacie to sobie? Tyle miał przyzwoitości że przynajmniej przeprosił. Właściwie to potem wyjaśniono mi dlaczego tak się stało, po prostu wcześniej nikt Mu o tym nie powiedział i chłopak najzwyczajniej w świecie nie wiedział że ma przyjść inna grupa. Uznał najwidoczniej że przyjście dwa tygodnie pod rząd to nie problem.

Wszystko na szczęście udało się rozwiązać i teraz wszyscy jesteśmy zadowoleni. Nie mogę przecież mieć pretensji do starosty za to że stara się wywiązać ze swoich obowiązków tak dobrze jak tylko potrafi.

Ostatnie pierwszaki bardzo spisały się bardzo dobrze, mnóstwo pytań, w dodatku gro z Nich zgłosiło się do odpowiedzi, a to zawsze mi się podoba. Bo przecież dla tych młodych ludzi to musi być ogromny stres tak wyjść i zacząć opowiadać o sobie po angielsku. Chociaż teraz to w sumie mniejszy niż parę tygodni temu gdy jeszcze się nie znali. Teraz to już mają za sobą kilka tygodni zajęć, więc jest Im trochę łatwiej.