Celem na poniedziałek było zrobienie pięciu w miarę równych powtórzeń, z których każde miało być poniżej 9 minut. Wyszło o tak:
8:59, 8:39, 8:35, 8:49, 8:51
Czyli, o ile z tego pierwszego nie jestem zadowolony, tak generalnie uważam trening za udany.
Łącznie wyszło o dwie minuty wolniej niż dwa tygodnie temu, ale spodziewałem się tego. Co było bardzo fajne w tym treningu to bardzo równe podbiegi i zbiegi. Poprzedni najszybszy zbieg był tym ostatnim pokonanym w czasie 7:47, czyli tempie 3:58 min/km, co jest jakąś kompletną abstrakcją, a najwolniejszy zbieg miał czas 9:10, czyli o 10 sekund szybciej niż najwolniejszy podbieg. Tym razem, wszystkie zbiegi poszły w czasie poniżej 9 minut, żaden nie był przebiegnięty w czasie absurdalnym.
Owszem było wolniej, ale było znacznie równiej i o to chodziło.
Przy okazji muszę powiedzieć, że dalej czuję zmęczone uda po piątku i doszedłem do wniosku, że chociaż robienie przyspieszeń w biegu długim jest fajne, to jednak robienie ich przez 10 kilometrów to praktycznie jak robienie trzeciego akcentu, a tego mi nie potrzeba, także następnym razem będą krótsze.
Wtorek to bieg spokojny, który tym razem się udał. Tętno bardzo fajne, bo raptem 137 i tempo odpowiednie, praktycznie powtórka tego jak to wyglądało dwa tygodnie temu. Mam nadzieję, że jutro wyjdzie równie fajne WB2 jak wtedy.
A wyszło chyba nawet lepiej. Może i nie czułem się najlepiej, ale nogi mnie same niosły a tętno nie chciało podskoczyć co było ogromnym zdziwieniem. Ostatecznie zrobiłem 10 kilometrów w tempie 4:10 z mocnym ostatnim kilometrem i bardzo fajnym średnim tętnem 159. Innymi słowy było dobrze.
Piątek to bardzo dziwny bieg spokojny, bo tętno było bardzo wysokie, ale zwalam winę na te dziwne ugryzienia na nogach.
Sobota to szybki szpil, bo raptem 8 kilometrów w przygotowaniu do niedzieli.
A niedziela to pierwszy maraton, w którym prowadziłem grupę. Co prawda nikt, oprócz drugiego pacemakera, nie dobiegł ze mną w planowanym czasie, ale po drodze było sporo śmiechu, zabawy i rozmów na tematy wszelakie. Trochę to prowadzenie nam nie wyszło bo tempo było rwane, ale koniec końców byliśmy na mecie minutę przed planowanym czasie, więc chociaż tyle udało się zrobić. Pogoda paskuda, maratony w lato to chyba wyłącznie należy biegać w lasach.

Podsumowanie tygodnia:
Łączny dystans biegów 121 kilometrów
Łączny czas biegów 10:44:35
Średnie tempo 5:18
Suma podbiegów ~1080 metrów
Czas ćwiczeń dodatkowych to 1:39
Co było dobre w tym tygodniu?
Przebiegnięty maraton
Co jest do poprawy?
Ćwiczenia dodatkowe.
Obawy?
Trochę o biodro
Ciekawostka z tego tygodnia
Szczecin naprawdę nie leży nad morzem ;-)