Miesiąc: maj 2014
Podróż na północ
Zaczęła się w piątek gdy po zajęciach ruszyliśmy na nowy przeniesiony przystanek autobusowy i pojechaliśmy na dworzec.
Zajęcia to częściowy sukces a częściowa tragedia bo zostałem olany zupełnie, no ale kto by tam przynosił książki mając w perspektywie wyjazd do domu po zajęciach.
Także było i minęło, nie ma co nad tym rozmyślać, do końca zostało 5 tygodni i zaczyna się wielkie odliczanie bo do zrobienia zostały jeszcze dwa zajęcia. Reszta to testy i prezentacje. Czyli jest bardzo, bardzo dobrze.
Pociąg przyjechał punktualnie i zabrał nas do Yanji. Yanji jest stolicą koreańskiego okręgu autonomicznego Yanbian o czym już wspominałem.
Obudził mnie wschód słońca o czwartej, czyli dużo, ale to dużo za wcześnie. Tutaj też godziny są poprzewracane, dzień wstaje za wcześnie a kończy się również za wcześnie. Mogliby nad tym popracować, ale dawno temu uznano że w całych Chinach należy stosować czas pekiński, zgodnie z duchem jednego kraju. Ich prawo.
Gdy dojechaliśmy już do Yanji zaczęły się poszukiwania naszego hotelu. Trochę to trwało, ale na szczęście udało się i to w dodatku o tyle fajnie że mieliśmy autobus bezpośredni. To też taki pierwszy znaczący przypadek w którym chiński internet nam nie pomógł, ale google nie zawiodło.
Chiński internet bowiem nie potrafił odnaleźć naszego hotelu, a raczej przystanku przy nim, za to google poradziło sobie bez problemu. Co prawda trochę się pogubiło mówiąc że dojeżdża tam tylko jeden autobus, ale nas o akurat nie dotyczyło bowiem i tak ze stacji kolejowej mieliśmy jeden autobus.
Do hotelu dotarliśmy za wcześnie, ale na szczęście pozwolili nam zostawić plecaki i poszliśmy na śniadanie do pobliskiej restauracji, jednej z nielicznych otwartych zresztą, i zamówiliśmy owsiankę która była taka sobie ze wskazaniem na słabą, shao mai czyli takie pierogi które oryginalnie pochodzą z Kantonu i powinny być z wieprzowiną, ale nasze były z wołowiną i Czerwiec nie smakowały, za to ja uważam że były przepyszne.
Następnie przyszła pora na lekki shopping, który trochę skróciliśmy, ale wróciliśmy z niego wzbogaceni o kapelusze, a ja o przyjemność skosztowania sławnych nudli na zimno. Nudle na zimno w zupie jadłem już raz w Pekinie rok temu, koło którejś ze świątyń i pamiętam że były w smaku mocno średnie.
Te dzisiaj były natomiast przepyszne. Dziwne bo słodko ostre, ale przepyszne. Czerwiec w ogóle nie smakowały, ale Ona jest niepozytywnie nastawiona do dań słodko ostrych.
Przed powrotem do hotelu udaliśmy się jeszcze w odwiedziny do pobliskiej piekarni która przyciągnęła nas zapachem świeżo wypieczonego chleba i co prawda prawdziwego chleba tam nie było, ale ten słodki był bardzo, ale to bardzo dobry i miał krótką datę przydatności do spożycia czyli nie był to typowy chiński pompowany chemikaliami chleb.
Jutro ruszamy jeszcze dalej na północ.
Wyglądasz jak lalka
Tak mi dzisiaj powiedziała Becky. I to przelało czarę. Poszedłem do fryzjera. Zdjęć nie będzie. Przynajmniej na razie. Czerwiec mówi że wyglądam jakbym miał lat dwadzieścia dwa, ale przed obcięciem mówiła że wyglądam na dwadzieścia pięć, więc nie można do Jej słów się za bardzo przywiązywać, bo obiektywna nie jest. Rozmawiała z fryzjerem i walczyła z Nim twardo o to by mi dociął grzywkę bo nasze rozumienie słowa krótka było diametralnie różne. W końcu dociął mniej więcej dobrze, ale to była moja pierwsza wizyta u fryzjera po której nie byłem w pełni zadowolony.
Pytałem dzisiaj studentów co będą robić w trakcie Święta Smoczych Łodzi i większość z Nich wraca do domu. Jednego takiego aparata zapytałem dlaczego zostaje w szkole w Changchun i najpierw powiedział żebym mówił po chińsku, a gdy Mu przetłumaczono na chiński odpowiedział study to się zacząłem śmiać. Bardzo to było nieprofesjonalne z mojej strony, ale myślę że tak adekwatnie do tego jakiego nauczyciela spodziewają się w Chinach. Student się chyba obraził bo pokazał mi telefon z translatorem i napisem nabijasz się ze mnie. No tak, z kogoś muszę.
Ogólnie to te zajęcia robią się strasznie ciężkie bo coraz mniej ludzi przychodzi i coraz mniej uważa. Większość ma to kompletnie w nosie, a jutro to już w ogóle będzie zabawnie bo pewnie połowy studentów już nie będzie. Wyjadą do domu na ŚSŁ.
Zadzwoniła do mnie wczoraj Miss Jin, która wręczyła mi dzisiaj paczkę ryżowych pierogów. Piękny prezent i tak jak pisałem wczoraj ŚSŁ wyrasta na moje ulubione święto w Chinach. Mam z nim, jak do tej pory, same dobre skojarzenia. Rok temu był to mój pierwszy wyjazd, kiedy to ruszyłem do Kaifeng, a w tym roku będzie to wycieczka z June do koreańskiego okręgu autonomicznego i to jeszcze na granicy z Rosją.
A Czerwiec spędziła dzisiaj cały dzień rozmawiając z Becky i obgadując mnie na wszystkie możliwe sposoby, ale przynajmniej dzięki temu nie rzucała się tak w oczy jak w środę kiedy to wszyscy patrzyli na tę ciekawą dziewczynę siedzącą z tyłu. Teraz była brana za koleżankę nauczycielki. Z którą Ich nauczyciel trzyma się za ręce chodząc po mieście.
W ogóle to bardzo jestem z Niej dumny bo biegała dziś 36 minut i to nawet ładnym tempem. Do tego stopnia się Jej spodobała że chce też jutro iść, ale to chyba nie wypali czasowo…Chociaż…kto wie…
A na zakończenie dnia powiedzieliśmy starszej Pani zbierającej butelki, że na piątym piętrze w moim bloku mamy ich od cholery i może je spokojnie zabrać bo są tam już od kilku miesięcy. Miała co prawda lekkie opory bo one faktycznie wyglądają jakby na kogoś czekały, ale widać nie potrafiła zrozumieć że czekają właśnie na nią. W końcu jednak zaczęła je znosić i wyglądała na bardzo zadowoloną.
Ta twoja dziewczyna…
Jest piękna! Usłyszałem od jednego ze studentów dzisiaj. Dokładniej to usłyszałem wo kan ni de nvpengyou, ni shi hen piaoliang. Czyli widziałem twoją dziewczynę, jest piękna. A June siedziała sobie z tyłu i nie rzucała się w oczy. No dobrze, starała się nie rzucać w oczy, bo Oni wyczuli że coś jest nie tak gdy taka nowa osoba siedziała sobie spokojnie z tyłu. Parę osób pytało kto to, ale ja się słowem nie odezwałem. Rżnąłem głupa po prostu.
A Oni tylko się oglądali, ale w końcu przestali bo bardziej fascynujące okazały się być telefony komórkowe. Takie społeczeństwo rośnie.
Ciągle musi się coś dziać, ciągle musi się coś ruszać, a im więcej i ciekawiej tym lepiej. Tyle że ciekawiej to jest pojęcie mocno subiektywne.
Czerwiec siedziała sobie z tyłu i nawet gdy Becky Ją zaprosiła do przodu to odmówiła. Więc siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy. A Becky tylko nie mogła się nadziwić, że te zajęcia wyglądają tak tragicznie i nikt nie słucha, nikt nie zwraca uwagi i każdy robi co chce. No tak, to moja wina i do tego przyznaję się bez bicia, ale nie mam w sobie tyle siły by walczyć z każdą klasą. Trzeba wiedzieć gdzie odpuścić by nie zwariować.
Obiad dzisiaj przygotowała Czerwiec. Bakłażany z mięsem i ostrym sosem pomidorowym a do tego klopsy. W sosie i bez sosu. Do wyboru. Dwie godziny spędziła w kuchni, ale warte to było każdej minuty bo było przepyszne. Złota dziewczyna.
George, czyli taki mały podróżnik z krańca prowincji Jilin zaskoczył mnie dzisiaj niesamowicie. Wręczył mi zongzhi, czyli ryżowe pierogi z czymś w środku. Pisałem o tym rok temu bo dostawałem ich wtedy bardzo dużo. Powoli święto smoczych łodzi wyrasta na moje ulubione chińskie święto. Jakieś takie radosne mi się wydaje z powodu tych pierogów. Święto środka jesieni też niby ma ciasteczka, ale jakoś tak klimat nie ten. Może to kwestia tego że ŚSŁ wypada pod koniec roku szkolnego i już z tego powodu jest dla mnie mocno sentymentalne. Może myślę o nich jako o prezentach pożegnalnych? A może przypominam sobie tę Lucy która cały rok chciała ze mną rozmawiać, ale dopiero na dwa miesiące przed końcem roku zaczęła i podarowała mi zongzhi zrobione przez babcię? Może myślami jestem przy tych pierogach, które zostawiłem w zamrażalce w Jiawang? A może rozczula mnie to że coś dostaję? A może wszystko naraz i jeszcze więcej? ŚSŁ to święto rodzinne i tak jak moi studenci wracają do domów na parę dni, tak ja już wkrótce wrócę do Polski do swojego domu.
Decathlon
Jest kilka takich miejsc które zawsze i wszędzie wyglądają tak samo. KFC, McDonald’s i inne wielkie korporacje które mają zabijać indywidualność i sprawiać że wszystko wszędzie jest takie samo. No i rzeczywiście można odnieść takie wrażenie będąc w Polsce gdzie te restauracje niczym się od siebie nie różnią, wszędzie jest to samo i wszystko smakuje tak samo.
Jednak gdy przeniesiemy się na inny kontynent, lub nawet do innego kraju dostrzeżemy że są pewne różnice. Owszem, dalej będziemy mogli kupić te same, z nazwy, potrawy ale będą one smakować inaczej bo są dostosowane do gustów tubylców. No tylko że wyglądać wszystko będzie dokładnie tak samo.
Dla mnie wejście do takiego KFC czy McDonalda to jak podróż w przestrzeni. Owszem, wszędzie są napisy po Chińsku i większości nie rozumiem, ale wystrój pozostaje bez zmian.
Innym takim sklepem który sprawia że czuję się jak w domu jest Decathlon. Po części dlatego że w Polsce to mój ulubiony sklep sportowy i mógłbym tutaj wymieniać jego zalety, ale że mi za to nie płacą to nie będę się na to silił, a po części dlatego że wygląda dokładnie tam samo jak w Polsce i nawet ceny są podobne, lub niższe.
Czyli naprawdę hao difang (dobre miejsce). Tak mi się tam podoba że zabrałem tam dziś June i kupiliśmy buty. Znaczy buty dla Niej, bo mojego rozmiaru oczywiście nie ma. W sumie to chyba przepłaciliśmy bo mogliśmy kupić na stoisku z ubraniami dla dzieci i byłoby dobrze. Ona ma naprawdę malutkie stopy.
Na obiad znowu ma la tang, ale w innej restauracji i Czerwiec wykupiła, specjalnie dla mnie, składniki do przygotowania własnego ma la tang w domu. Teraz mnie jeszcze tylko musi tego nauczyć i będzie super.
Po obiedzie przespacerowaliśmy się do parku, który naprawdę fajnie już wygląda. W dodatku dzisiaj pogoda dopisała, dla mnie już trochę za ciepło, ale Czerwiec już nie było zimno, czyli mamy taki mały progres bo do tej pory było Jej tutaj. No tak, skoro ktoś całe życie spędził na terenach gdzie temperatury od kwietnia oscylują w okolicach 25 stopni na plusie to może się tutaj czuć lekko nieswojo.
Balhae
Balhae (698-926), czyli 발해, 渤海, i Бохай lub Пархэ było królestwem dwóch grup etnicznych: Koreańskiej i Mohe istniejące na północy Korei, oraz w Mandżurii po upadku Goguryeo. Po upadku Goguryeo Dae Jo-yeong, syn Dae Jung-Sang utworzył królestwo Jin, przemianowe potem na Balhae.
Koniec kraju nadszedł w 926 roku kiedy to został pokonany przez Kitanów, a tereny na północy zostały przejęte przez dynastię Liao, podczas gdy tereny południowe stały się częścią Goryeo.
Początki
Po upadku Goguryeo w 668 roku tereny Balhae zostały rozdzielone pomiędzy królestwo Silla, oraz dynastię Tang. Ci pierwsi zjednoczyli Korę na południe od rzeki Taedong, podczas gdy ci drudzy zaanektowali zachodnią Mandżurię.
W czasie powstania Kitanów przeciw dynastii Tang Dae Jung-sang będący w przeszłości urzędnikiem w Goguryeo został przywódcą ludności z tego obszaru i wszedł w sojusz z Geolsa Biu, przywódcą ludności Mohe, i razem poprowadzili do powstania przeciwko dynastii Tang. Po śmierci Dae Jung-sanga jego syn Dae Jo-Yeong, były generał w armii Goguryeo zastąpił swojego ojca.
Geolsa Biu zginął w czasie bitwy z armią dynastii Tang. Po tej stracie Dao Jo-Yeong przejął kontrolę nad armią i poprowadził ją do zwycięstwa w bitwie o Cheonmun-ryeong, co pozwoliło mu zapoczątkować królestwo Balhae.
Rozwój
Król Mu (panujący w latach 719-737) dokonał morskiego ataku na armię Tang w 732, jednocześnie zajmując tereny w okolicach Madushan, około 300 kilometrów na wschód od terenów obecnie zajmowanych przez Pekin. W 728 roku wysłał misję dyplomatyczną do Japonii co miało być zagrożeniem dla królestwa Silla. Relacje dyplomatyczne i handlowe z Japonią były utrzymywane aż do upadku królestwa Balhea.
Z czasem dynastia Tang uznała Mun, syna króla Mu za prawowitego następcę tronu i króla Balhae.
Król Mun (panujący w latach 737-793) poszerzył terytorium Balhae do terenów doliny Amur na północ, oraz do półwyspu Liaodong na zachodzie. To za jego panowania powstał szlak handlowy z królestwem Silla. Kilkakrotnie przenosił stolicę królestwa, a w końcu obrał za nią Sanggyeong w pobliżu jeziora Jingpo na południu obecnej prowincji Heilongjiang.
To również on odpowiada za stworzenie narodowej akademii wojskowej. Mieszkańcy królestwa Balhae nazywali go synem niebios i cesarzem.
Za czasów króla Seona (panował w latach 818-830) Balhea zajmowało tereny północnej Korei, północno wschodniej Mandżurii, oraz Primorsky Krai w Rosji.
Upadek
Za główną przyczynę upadku uznaje się konflikty etniczne pomiędzy rządzącą grupą Koreańską, a klasą niższa z Mohe.
Od zakończeniu panowania przez Króla Seona nie ma żadnych zapisków historycznych na temat Balhae. Niektórzy badacze przypuszczają że wybuch wulkanu na górze Baekdu mógł doprowadzić do katastrofy na skalę krajową co w konsekwencji przyczyniło się do upadku królestwa Kitan.
Kitani zamieszkiwali tereny obecnych prowincji Liaoning, oraz Mongolii wewnętrznej co pokrywało się z zachodnimi terenami Balhae. W 926 Kitani zdobyli kontrolę nad stolicą Balhae po dwudziestu pięciu dniach oblężenia. Następnie utworzyli marionetkowe królestwo Dongdan, które wkrótce zostało zaanektowane przez Liao. Większa część arystrokracji Balhae została wysłana do Liaoyang, a zachodnie tereny Balhae zostały niezależne.
Goryeosa (Koreańska książka historyczna opisująca ten okres) podaje że na czele dziesięciu tysięcy żołnierzy z Balhae stanął Generał i uciekli przed Kitanami w 925. Niektórzy potomkowie tych emigrantów przyjęli nazwisko Tae, a książe Dae Gwang-hyeon uzyskał nazwisko Wang, należne członkom rodziny królewskiej w Goryeo.
Balhae było ostatnim królestwem wywodzącym się z półwyspu koreańskiego które miało znaczne posiadłości w Mandżurii.
Wkrótce Kitani zostali pokonani przez Dżurdżenów, którzy utworzli dynastię Jin. Dżurdżeni głosili wspólne pochodzenie swoje i ludności Balhae od siedmiu plemion Wuji.
Skutki
Po upadku Balhae w 926 roku, królestwo zostało przemianowane na Dongdan, a na jego czele stanęli Kitani. Jednakże począwszy od 927 krajem zaczęły szargać powstania. Kilka z nich zamieniło się w próby odbudowania Balhae. Trzy z nich zakończyły się powodzeniem i utworzeniem królestw: póżniejsze Balhae, Jeong-an, Heung-yo, oraz Daewon, które jednak dość szybko upadały.
Rząd i kultura
Balhae tworzyły ludy wchodzące w skład dawnego królestwa Goguryeo. Ludność Mohe, która współtworzyła Balhae, została zniwelowana do klasy robotniczej, służącej arystokracji Goguryeo. To właśnie ludność Mohe tworzyła większość społeczeństwa, oraz większość klasy robotniczej. Pomimo tego zdarzało się że ludziom z tej mniejszości udawało się awansować w hierarchii na wyższe stanowiska.
Ponieważ wszystkie zapiski pochodzące z Balhae zostały utracone naszymi jedynymi źródłami są wykopaliska archeologiczne, oraz zapiski z Chin. Balhae czerpało z dynastii Tang. Miasta były podobne do miast w Goguryeo. Prawdopodobnie Balhae miało pięć stolic, było podzielone na piętnaście prowincji i sześćdziesiąt trzy odpowiedniki gmin.
Jak podają źródła Chińskie Balhae było rozkwitającym krajem na zachodzie. System zarządzania krajem był oparty na systemie Chińskim, jednak nie był jego kalką. Istniały trzy wydziały kancelarskie, oraz sześć ministerstw. Taenaesang, czyli stanowisko największego ministra dworu stało wyżej niż dwóch pozostał kanclerzy, a system pięciu stolic wywodził się z systemu administracyjnego Goguryeo.
Z Balhae wysyłano wielu studentów na pobieranie nauk na dworze Tang. W konsekwencji stolica kraju – Sanggyong była zorganizowana jak stolica Tang – Chang’an.
Wewnątrz pałacu w stolicy Balhae odkryto system ondol (tradycyjny system grzewczy). CO więcej, motywy buddyjskie można znaleźć na terenie całego Balhae i wszystkie wymieszane są ze sztuką Goguryeo. Pod koniec dwudziestego wieku odkryto starożytne grobowce na górze Longtou w Chinach.
Poniedziałkowe bieganie
Tak sobie zaplanowałem że przebiegnę dziesięć, no może jedenaście kilometrów. Zrezygnowałem z biegania na bieżni bo to jest strasznie monotonne i przez to psychicznie męczące. Owszem, wykres pokazał że łatwiej mi utrzymać tempo i nie ma żadnych wielkich skoków, zmian czy innych nieprzewidywalnych historii, ale…no właśnie nie ma żadnych wielkich skoków, zmian, oraz innych nieprzewidywalnych historii.
Innymi słowy jest nudno. Takie bieganie jest fajne jak się ma jakiś konkretny cel treningowy, czyli porobić interwały, powalczyć z nudą, dać odpocząć nogom od betonu, ale że ja takiego celu nie mam to mnie to najzwyczajniej w świecie nudzi.
Dobiegłem więc do bieżni, ale nawet na nią nie zaglądałem tylko pobiegłem do parku, trochę okrężną drogą bo zahaczyłem o szkołę i rodziców którzy dzieci do szkoły odprowadzali, a potem wbiegłem do parku i pomyliłem się w obliczeniach. 11 wydawało mi się za mało, więc obiegłem park i wyszło ponad 14. Czyli tak odpoczynkowo, tak jak miało być. Zastanawiam się czy iść jutro, czy też nie, ale chyba odpuszczę, bo skoro odpoczywam to odpoczywam.
Patrzę teraz na średnią prędkość i jestem pod wrażeniem. Chciałoby się powiedzieć że tego nie czułem , ale czułem. To nie był miły lekki bieg, ale też nie było tragedii. Fajnie wyszło i jestem z tego zadowolony. Teraz tak myślę że faktycznie nie ma się co wybierać jutro i lepiej odpuścić, odpocząć by potem wrócić z pełną mocy.
Obiad znowu w misce. Za to na kolację wieprzowina smażona na głębokim oleju i ostry sos, ale to już dzieło Czerwiec. Pychota.
A zajęcia poszły super, jeszcze tylko jedne w tym miesiącu i początek końca. O ile dzieciaki z gimnazjum mają okres skupienia godny muchy, o tyle dzieciaki ze szkoły podstawowej są super radosne gdy mogą sobie poskakać trochę. A gdy robiliśmy piosenkę z pokazywaniem potrafię skakać, potrafię czytać, potrafię się wspinać, potrafię milion innych rzeczy to uchachane były aż miło. Ja muszę przy Nich wyglądać komicznie, ale kto by się tym przejmował, przecież ja tam jestem dla Nich a skoro moje wygłupy pomagają Im się czegoś nauczyć to tym lepiej.
Niedziela i przegapione #39
Chińskie zombie
To taka ciekawostka o której dowiedziałem się od Czerwiec gdy tłumaczyła to jednemu z moich potworków.
Otóż Chińskie zombie skaczą ponieważ są zimne. My gdy chodzimy idziemy lewa, prawa w tempie 1-2, czyli ciepło-zimno. Zombie chcą być ciepłe to skaczą w tempie 1-1-1- czyli ciepło-ciepło-ciepło.
A dlaczego dawno temu w Chinach były niskie drzwi? Ano właśnie po to by zombiaki nie przechodziły, bo skoro potrafią tylko skakać to nie przejdą. No pasaran.
Wszyscy mówią że jestem szalony, ale nikt mnie nie zna
Taką oto myślą zaskoczył mnie dziesięciolatek. Czerwiec wyjaśniła mi że to cytat z wiersza, ale i tak wrażenie zrobił na mnie niesamowite. Żeby coś takiego zapamiętać i potem jeszcze umieć to wykorzystać. Podziwiam, podziwiam i raz jeszcze podziwiam.
Niedziela
Dzisiaj, wyjątkowo, nie przygotowywałem niczego w mieszkaniu tylko poszliśmy na obiad do restauracji. Tyle dobrego opowiadano mi o ma la tang czyli ostro ostro ostro, że w końcu zdecydowałem się skosztować. Zadanie jest proste, dostaje się koszyczek w którym umieszcza się wybrane jedzenie, a szef kuchni wrzuca to do wody po czym wyjmuje przy pomocy sitka i umieszcza w misce wypełnionej z góry upatrzonymi przyprawami.
Ostre ostre ostre to to nie jest, ale jest ostre i jest w porządku. Więcej nie można wymagać.
A Chris ma psa. Rocznego goldena którego ktoś chciał się pozbyć. Lub, jak Chris przypuszcza, ktoś go ukradł i miał sprzedać, ale kupiec się wycofał i trzeba było coś z psem zrobić. Także przygarnął szkraba, umył, odrobaczył, a teraz się nim będzie opiekować. Jeszcze dzisiaj z Nim do weterynarza jechał bo był zapuszczony niesamowicie. Nie wiem jak można tak psa zapuścić, naprawdę nie wiem.
Udało nam się wczoraj znaleźć hotel i to taki w którym przyjmują obcokrajowców i nie podbijają cen z okazji święta, czyli hotel uczciwy. Troszkę droższy od hotelu który się wycofał z przyjęcia nas, ale różnica w cenie była niższa od tego ile byśmy musieli zapłacić by tamci nas przyjęli. A hotel ładniejszy. To naprawdę niesamowite jak taka zwykła ludzka chciwość potrafi się odbić czkawką, przecież Oni przez to pieniądze stracą. Miejscowość do której się udajemy nie jest typową miejscowością turystyczną więc nie można się spodziewać napływu gości. A jednak ktoś uznał że lepiej być sprytnym i sobie dorobić. No cóż, chytry traci dwa razy.
Marcy
Lub Mercy…zresztą to nieważne. Ważne jest to że wróciła! Wróciła moja niedzielna ulubienica. Gdzieś tak po pierwszych piętnastu minutach ktoś puka do drzwi a za nimi stoi Marcy z mamą i, jak zawsze, uśmiecha się od ucha do ucha. Ja się już pogodziłem z tym że nigdy Jej nie zobaczę. Taki smutek we mnie powstał, taka pustka o której w gruncie rzeczy nie myślałem bo była niemożliwa do wypełnienia. A teraz powróciła i sama wypełniła lukę po sobie.
Niesamowite przeżycie jak dla mnie. Naprawdę za Nią tęskniłem bo to dziewczyna świetna, urocza, wygadana, rozbawiona. Do tego stopnia że dzisiaj sama z siebie mnie zaczęła łaskotać. I śmiać się z włosów na rękach i nogach. Rany…tylko gdzieś tam jest we mnie niepokój że pójdzie do klasy Toma w środy, a nie do mojej bo moja to jednak PC4, a Ona była przecież pod koniec PC2. Także nie wiem czy to nie będzie dla Niej za duży przeskok. Trochę się tego obawiam bo to jednak cała książka. Ciężko coś takiego przeskoczyć.
Obiad ugotowałem i zdjęcie z michy bo to się na talerzu nie zmieściło.
Kolację ugotowała Czerwiec i też z michy bo się nie zmieściło.
W międzyczasie poszedłem biegać, a że jestem wytrwały w postanowieniu zmniejszenia kilometrażu to zrobiłem kilka kółek n stadionie a potem trochę zaimprowizowałam i wyszło trochę ponad 11. Na stadionie przy uniwersytecie odbywał się jakiś mecz piłkarski i na tyle na ile pozwala mi moja znajomość chińskiego to były to jakieś zawody wydziału nauczania języków obcych. Ale głowy sobie za to uciachać nie dam. Także tam się trochę pokręciłem a potem pobiegłem w stronę parku, ale zawróciłem przed wbiegnięciem na schody bo gdybym na nie wbiegł to bym zrobił znacznie więcej. Samokontrola przede wszystkim.
Przed kolacją udaliśmy się jeszcze na zakupy żywieniowe i chyba wykupiliśmy pół każdego odwiedzonego sklepu a i tak jutro muszę kupić parę rzeczy. Plus tego wszystkiego jest taki że mamy mnóstwo dobrej i świeżej żywności. Czyli jest dobrze.
Lody
Czyli zrobiło się dzisiaj naprawdę ciepło, do tego stopnia że studenci poczęstowali najpierw Chloe a potem mnie lodami. Do tego stopnia że Chloe zafundowała wszystkim w klasie lody.
Jednak nie do tego stopnia żebym te lody zjadł. I to że nie mieli moich ulubionych dwóch smaków: chińskiego daktyla i fasoli, ale dlatego że nie było aż tak ciepło.
Ale że pogoda dopisała i dopisywał mi dzisiaj humor to oceny były wyższe, ale równie sprawiedliwie jak zawsze. Nikt nie narzekał, nikt niemiał pretensji, wszyscy byli zadowoleni. Może z wyjątkiem takiej jednej dziewczyny która zaczęła rozmowę od: ale jesteś przystojny co musiały Jej koleżanki przetłumaczyć bo Ona sama nie potrafiła tego powiedzieć po angielsku.
Gdy dostała ocenę adekwatną do udzielonej odpowiedzi powiedziała sto, bo jesteś przystojny, co oczywiście musiały Jej koleżanki przetłumaczyć bo Ona sama nie potrafiła powiedzieć. No ale z kartki przeczytać już potrafiła, więc nie oblałem. No bo nie mam pewności że sama tego nie przygotowała.
Niektórym studentom powiedziałem wprost żeby nie czytali z kartki tylko odpowiadali bo to zawsze jest wyższa ocena i niektórzy się słuchali a niektórzy to nawet chcieli próbować raz jeszcze byle tylko mieć wyższą ocenę.
I to mnie prawdę mówiąc bardzo ciekawi bo skoro to jest przedmiot z grubsza olewany przez wszystkich, dość powiedzieć że teraz mam regularnie po 10-15 osób, czyli średnio połowę z tego co było w poprzednim semestrze a jeżeli chodzi o zachowanie to jest różnica diametralna na niekorzyść, a jednak gdy przychodzi do oceniania to część z Nich chce mieć te oceny jak najwyższe i to mnie trochę zastanawia bo jednak ta ambicja gdzieś w Nich siedzi, tylko widać jest głęboko ukryta. Nie wiem czy uda mi się ją jeszcze jakoś wydobyć, nie wiem nawet czy będę próbować, zostało w końcu 6 tygodni i może być na to wszystko za mało czasu.
Odebrałem dziś Czerwiec z dworca, ale trwało to strasznie długo. Pociąg się spóźnił, a gdy już przyjechał to równo z nim przyjechały chyba trzy inne i zanim Czerwiec wyszła to minęło piętnaście minut.
Potem ruszyliśmy kupić bilet powrotny bo nie mogła go kupić przez internet, najzwyczajniej w świecie system pokazywał że biletu nie ma. Na miejscu też nie można go było kupić. Można za to było kupić go ze stacji początkowej, czyli bilet droższy. Żadne z nas nie wie dlaczego, no bo jaka jest logika w puszczaniu pociągu który chociaż zatrzymuje się na kilku stacjach to nie przyjmuje w ogóle pasażerów (rozumiem że trzeba ludzi wypuścić).
No chyba że kupią bilet ze stacji początkowej. Szczęście Czerwiec w tej sytuacji polega na tym że ta stacja pociągowa to Harbin, czyli różnica w cenie niewielka. No i co najważniejsze nie musi do tego Harbinu jechać bo pociąg się zatrzymuje w Changchun.