Trzęsienie ziemi

To może żeby nie trzymać Was w niepewności, zacznę od razu od tytułu. W jakiejś miejscowości Qianan, oddalonej około 200 kilometrów od Changchun, miało miejsce trzęsienie ziemi. Dość mocne bo około 5.5, nie wiem jakie zniszczenia ze sobą przyniosło bo nigdzie w angielskojęzycznych mediach o Chinach nie znalazłem jeszcze informacji, ale w moim kolegium było czuć wstrząs.
Godzina 1120, zbliża się koniec zajęć a ja ciągle tłumaczę jak po angielsku prawi się komplementy. Nagle dziewczyny zaczynają krzyczeć, więc patrzę się na Nie i mówię ‘Spokojnie, wiem że to ekscytujące, ale spokojnie’, tyle tylko że nie przestały, więc podchodzę do Nich gdy podbiega do mnie Becky i mówi:
– Bart, czułeś to trzęsienie ziemi?
– Jakie trzęsienie ziemi?
– Przed chwilą cały budynek się zatrząsnął.
– Nie ma tu w okolic kopalń węgla?
– Nie.
– Bo u mnie w mieście są i to się zdarza bardzo często.
Po czym wybiega z telefonem w ręku z sali.
Cała klasa oczywiście panikuje, a ja spokojnie mówię żeby zabrali się za ćwiczenia. Ktoś próbuje coś robić, ktoś mówi żebym zaśpiewał Im piosenkę…tak…piosenkę.
Nagle do klasy wraca Becky i mówi że uczniowie mają opuścić budynek. Z powodu wstrząsu…no na Boga kochanego…jeszcze Im zadanie domowe zdążyłem podyktować, a i tak dostali mniej niż inne grupy bo przez tę panikę nie zdążyliśmy zrobić wszystkiego co chciałem.
Z powodu wstrząsu, którego nawet nie poczułem, kończyć o 10 minut wcześniej zajęcia i jeszcze dać usprawiedliwienie żeby nie było pracy domowej. To jest dopiero nieodpowiedzialność.

Część druga testów i wiem dwie rzeczy:
– testy pisemne to porażka bo ściągają perfidnie i zabierałem kartki tym których złapałem
– podawanie pytań przed testem nie zdało egzaminu bo zamiast się przygotować spisywali w czasie sprawdzianu i to perfidnie
Nie mam problemów ze ściąganiem, ale jeżeli już muszą ściągać niech robią to sprytnie, a nie perfidnie pod moim nosem. Następne testy będą już na 100% ustne i na 90% podeślę Im najpierw pytania żeby się przygotowali. Trzeba próbować w końcu rok jest długi więc w końcu na pewno znajdę rozwiązanie.

Na siłowni poszło dzisiaj super sprawnie, to początek ósmego tygodnia i tym samym próba bicia rekordów. Tylko strasznie mi się dzisiaj nie podobało bo od groma ludzi i znowu prawie nikt nóg nie ćwiczył. Znaczy to że nikt nie ćwiczy nóg to mnie nie rusza, rusza mnie to że jednak ktoś ćwiczył i musiałem czekać aż skończy. Chociaż rozumiem doskonale dlaczego jest tylko jedna klatka do ćwiczenia przysiadów. Po prostu nie ma sensu inwestować w kolejne skoro prawie nikt z tego nie korzysta.

W środy nie mam pomysłów do tytułów

P1030868 (Copy)

Także ich nie wrzucam. Cały problem ze środami polega na tym że niby mam sporo czaus, a jednak go nie mam. Wracam do mieszkania i jest już siódma, także pozostaje bardzo mało czasu na ogarnięcie wszystkiego i napisanie notki. W dodatku dzisiaj do sprawdzenia przybyło mi 80 sprawdzianów (mniej więcej) i 40 prac domowych.

P1030871 (Copy)
W ogóle te sprawdziany to fajna sprawa. Dałem studentom pytania z nadzieją że albo się przygotują albo sobie przynajmniej gotowce napiszą, a niektórzy okropnie w kulki lecą. Nawet nie mam pretensji że ściągają, bo hej kto  nie ściągał, ale jeżeli już oszukujesz to rób to kurna z głową, a nie pod nosem nauczyciela. A jak ściągali paskudnie przekazując sobie kartki gdy stoję 10 centymetrów od nich to zabierałem kartki i pisali jeszcze raz.
Bryan podrzucił mi kilka pomysłów które dzisiaj wykorzystałem. Jeden to podskoki gdy się spóźnią i śmiechu było przy tym co niemiara, mam nadzieję że zadziała bo faktycznie śmiali się wszyscy, łącznie z asystentkami.
A drugi polega na dawaniu dwóch ostrzeżeń za gadanie. Za trzecim razem nie ma już ostrzeżenia, tylko od razu lądujesz za drzwiami. I działało. Nie spodziewałem się, a faktycznie działało. Kurczę super.

P1030878 (Copy)

Właśnie, asystentki…Becky jak mnie zobaczyła zaczęła się śmiać niekontrolowanie, ale Ona w ogóle jest super. Jak Jej pokazałem że córka po chińsku składa się z znaczków oznaczających kobietę i syna to się nie przestała śmiać przez trzy minuty. Chloe natomiast powiedziała że to trochę bez sensu bo zima idzie, a jak Jej powiedziałem że zaczęło padać śniegiem dzień po tym jak się obciąłem to też się śmiała. Chloe jest o wiele poważniejsza od Becky, ale obie są świetnymi asystentkami.
Tłumaczą studentom, wyjaśniają, jak są już za głośno a ja dalej cierpliwie czekam, to Ich uspokajają bo, jak same mówią, jestem najspokojniejszym nauczycielem z jakim pracowały. I co ważne uważają ze to jest bardzo dobre i mówią że tak samo uważają studenci. Strasznie mnie to cieszy, bo właśnie tak chcę uczyć. Przede wszystkim cierpliwie. Nie wszystkim takie podejście pasuje i rozumiem że nie zawsze jest skuteczne, ale tak właśnie chcę uczyć i tego będę się trzymać.

P1030882 (Copy)

Dobrze, kończę bo mam mnóstwo testów do sprawdzenia i zadań domowych do odfajkowania. I wiecie co? Bardzo mi z tym dobrze, naprawdę. Owszem, mam dużo do roboty, ale cieszę się bo dzięki temu widzę że ta praca ma sens, że ci studenci coś tam jednak robią i chociaż mają problem to się starają, a to cenię najbardziej.

P1030887 (Copy)

Śnieg

Śnieg. Zaskoczył mnie dzisiaj bo się go nie spodziewałem, zresztą chyba nie tylko mnie bo sporo osób wyglądało na dość zaskoczone. Wczoraj jeszcze mówiłem Bryanowi że nie będzie śniegu, a dzisiaj…no cóż, wyszło na tych przepowiadających pogodę. I chciałbym powiedzieć to nie był prawdziwy śnieg, ale nie mogę bo widziałem jak wyglądał na samochodach. Owszem, w południe już go nie było, ale rano sypał ze złością. A skąd to wiem? Bo poszedłem biegać.

Tak, poszedłem biegać w śniegu. O ile w deszczu biegać lubię, o tyle w śniegu już mniej. Za dużo skakania jak dla mnie. No i nie lubię obrywać płatkami śniegu, woda zamarza na twarzy i ogólnie rzecz biorąc to padający śnieg nie jest dla mnie najlepszym biegowym towarzyszem. A mimo to poszedłem bo wcale nie było tak zimno, sypać sypało, zasypywało mi twarz, momentami wszystko było białe, ale robiłem te kółeczka wokół bieżni. Tym razem nie było starszych Panów, ale może przyszedłem za późno. Był za to ktoś inny kto chodził z parasolem wokół bieżni. To się dopiero nazywa poświęcenie. Chodzić z parasolem wokół bieżni byleby zażyć dzienną dawkę ćwiczeń. Nie jest to coś o co podejrzewałbym ludzi w innych krajach.

To zdumiewające, ale nigdy jeszcze nie widziałem aż tylu studentów co dzisiaj. Znaczy owszem widziałem i więcej, ale nigdy z tego uniwersytetu w tym miejscu. Przechodzili z jednego budynku do drugiego i wszyscy pod parasolami. Nie było też zajęć z WFu na dworze, ale dokąd Ci studenci szli…to mnie zastanawia. Koniec końców musiałem przez Nich wybrać inną trasę bo mi poblokowali normalną. Było przez to trochę więcej podskoków, podbiegów i czekania na światłach, ale ogólnie rzecz biorąc fajnie tak sobie urozmaicić.

A czułem się świetnie, pomimo tego że ostatnio biegałem dwa tygodnie temu nie miałem dzisiaj najmniejszych problemów by się zmotywować, nic mnie nie bolało, no po prostu sielanka.

Ach…z wczorajszego czytania Biblii nic nie wyszło bo okazało się że trzeba uiścić opłatę i w gruncie rzeczy sprowadza się to do słuchania jak Amerykanin czyta biblię i tłumaczy trudniejsze słowa. Nie wiem czy to bardziej sposób na naukę czy na wyciągnięcie pieniędzy, ale nie będę tego teraz oceniać.

Chiński kącik kulturowy

Jezioro Pyoang鄱阳湖 znajduje się w północnej części prowincji Jiangxi i jest największym słodkowodnym zbiornikiem wody w Chinach. Zajmuje powierzchnię około 3585 kilometrów kwadratowych.

Początkowo było nazywano bagnem Pengli, wody do jezioro dochodzą z rzek Xiu, Wu, Gan, Xin i Rao. Jezioro ma kształt tykwy, szerokiej na południu i wąskiej na północy.

Gdy w 1945 zaginął na nim japoński statek z 200 żeglarzami jezioro to nazwano Chińskim trójkątem bermudzkim.

Fryzjer

P1030843 (Copy)

To nie Jiawang, tutaj nie ma tańszego traktowania obcokrajowców…trzeba było tych włosów nie ścinać, zostawić jak były, niech rosną, obciąć na wiosnę i byłby spokój…No tak, tylko skubane rosły już od czerwca, czyli cztery miesiące, do rekordu jeszcze sporo brakowało, ale już mnie irytowały. No bo kurczę, suszarka potrzebna po siłowni, po myciu w domu, w dodatku rozczesywać, czesać, za dużo zabawy z tym wszystkim. Także uchlastali, wyprofilowali, a mi pozostało teraz pewnie kupić tonę żelu…z deszczu kurna pod rynnę. Jeszcze mi je skubany fryzjer lakierem usztywniał. Lakierem! Mało brakowało a by mi je wybrokatował. Kto to widział w ogóle…

P1030847 (Copy)

Odnośnie wczorajszego wykładu – nie udało się. Znaczy udało się dotrzeć bez większych problemów, nawet znaleźliśmy odpowiedni budynek, ale polegliśmy albo w szukaniu sali albo w czekaniu, bo o 1730 jeszcze nikogo nie było, więc uznaliśmy że wykład musi być dzisiaj. No, a jednak nie, na plakacie jest data na niedzielę, więc…spędziliśmy trzy godziny chodząc po Changchun, odwiedzając ulice których normalnie bym nie odwiedził i dochodzę do wniosku że są miejsca gdzie to miasto żyje, a nie zamiera jak moja okolica. To całkiem dobrze, nie bardzo dobrze, ale całkiem dobrze.

P1030853 (Copy)

Dzisiaj za to idziemy na czytanie Biblii…A zresztą zobaczymy, może nie pójdziemy.

Noc zapada już coraz szybciej, miasto staje się szare w szarym prędzej niż jakiekolwiek inne które znam. Myślałem że to w Jiawang było źle, ale w porównaniu z Changchun wypada przyzwoicie.

Czyli dość pracowity dzień, na szczęście zajęcia udało mi się szybko rozpisać. Jutro za to wychodzę tylko na poranny bieg, w poklejonych butach, i nic mnie już z mieszkania nie wyciągnie. Potrzebuję jeden dzień całkowitego spokoju by naładować baterie, inaczej znowu będę cały tydzień narzekał. A i tak pewnie będę narzekać na te włosy…W co ja się kurczę wpakowałem…

A właśnie, jakiś czas temu zauważyłem na gogle maps że obok mojego bloku znajduje się coś w rodzaju lotniska, albo przynajmniej coś co wygląda jak hangary dla samolotów. Dzisiaj patrząc z okna ujrzałem coś takiego:

P1030856 (Copy)

Wejść tam się nie da, bo wejścia pilnuje strażnik/czka, ale zdecydowanie widać samoloty. Ciekawe w gruncie rzeczy co to, bo nigdy startujących samolotów nie słyszałem, a i miejsce jest trochę abstrakcyjne jak na lotnisko.

P1030860 (Copy)

Niedziela i przegapione #9

O czym myślisz po biegu

Shawn się mnie o to zapytał gdy Go odwiedziłem i…hmm…to ciężko powiedzieć. Murakami napisał całą książkę o tym o czym myśli gdy mówi o bieganiu, ja muszę tylko sprecyzować co myślę po biegu. To niby jest proste pytanie, ale…
Jesteś zmęczony?
To zależy po jakim biegu. Nie zawsze, czasem jestem bardziej wypoczęty niż przed, czasem mam więcej energii, a czasem mniej, chcę jedynie się umyć i pójść dalej. Czasem chcę biec dalej, a czasem już tylko odliczam kilometry…są dni gdy walczę z nogami na ostatnich metrach, a są dni gdy nagle znajduję się tuż pod mieszkaniem i jest koniec.
Ciężko odpowiedzieć jednoznacznie…
To może szczęśliwy?
Czasem tak, czasem nie. Są chwile gdy wracam z uśmiechem na twarzy, jeszcze z radością się rozciągam, są dni gdy rzucam mięsem na lewo i prawo i są też takie gdy nic nie mówię. Nastrój mi się nie zmienia, pozostaje taki sobie.
Bogatszy wewnętrznie?
Też nie zawsze. Zdarzają się biegi które są po prostu odfajkowane, nie ma w nich ani grama historii, są zaliczone i z głowy. Są takie które mnie wzbogacają, bo wywołują przemyślenia prowadzące do jakichś konkretnych wniosków. Takie które pozwalają mi coś odkryć, zauważyć, ale też i takie które są i nic więcej.
To o czym myślisz?
O kurczę…Na to nawet nie spróbuję odpowiedzieć.
Mam takie zdjęcie z biegu opolskiego w 2012 roku. Konkretniej z mety:

IMG_4797a

Ono, moim zdaniem, doskonale pokazuję co myślę i co czuję po ciężkim (dla mnie) biegu. Bo w oczach widać dokładnie to co wtedy czułem – pustkę. Nie było we mnie absolutnie niczego, absolutnie żadnej myśli, pragnienia, uczucia. Nic.

Niedziela

Istnieje duże prawdopodobieństwo że jeżeli czytacie tę notkę w niedzielę to właśnie z Bryanem usiłujemy znaleźć miejsce na uniwersytecie Jilin w którym odbywa się wykład o Niemczech. I tylko mam nadzieję że wykład będzie w jakimś zrozumiałym dla mnie języku, bo jeżeli będzie po chińsku to się ewakuuję. Ma być zabawnie bo kampus uniwersytetu jest podobno olbrzymi, a żaden z nas nie ma pojęcia gdzie dokładnie odbywa się wykład. Planujemy chodzić i pytać ludzi o drogę.
Rozrywka nauczycieli angielskiego – pytanie ludzi o drogę, po angielsku, na wykład o Niemczech. W sumie to nie ważne co się robi, ale z kim.

Z rzeczy ciekawych – Chris powiedział żebym zostawił Mu mój plan zajęć bo chce coś tam dla mnie wykombinować z zajęciami dodatkowymi. A chyba Go ciśnie bo jak przez pierwszych kilka tygodni nie widziałem Go w ogóle tak teraz widuję tydzień w tydzień. Mam nadzieję że zrobimy to jakoś sensownie, tak żeby wszystkie strony były zadowolone.

Sobota

P1030817 (Copy)

Soboty to takie spokojne dni w czasie których nie muszę się specjalnie spieszyć na siłownię, bo komu tam chce się ćwiczyć klatkę…to właściwie ciekawe ale zawsze gdy jest w siłowni największy ruch to tylko 1-2 osoby ćwiczą klatkę, nóg to w sumie nikt nie robi niezależnie od tego czy jest ruch czy go nie ma. Gdy teraz tak nad tym myślę to dochodzę do wniosku że z jakiegoś powodu Chińczycy mają strasznego fioła na punkcie ćwiczenia tricepsu, bo co nie spojrzę to ćwiczą…ciekawe dlaczego.

P1030818 (Copy)
Także w soboty śpieszyć się nie muszę, ale śpieszyć się nie muszę nie tylko na siłowni a także na zajęciach, owszem na zajęcia muszę się śpieszyć bo nikogo tam przede mną nie ma, ale już na zajęciach mogę sobie spokojnie pracować. I tak dzisiaj zeszła nam z dzieciakami godzina na ćwiczeniu miesięcy, wyrażeń częstotliwości i pogody. Posłusznie wszystko pisały, bo nikt nie zdobył kompletu punktów przy okazji pisania miesięcy. No to trzeba nad tym popracować i też pracowaliśmy. Potem zagraliśmy w grę (…) i tylko muszę skombinować rurki po papierze toaletowym i folie aluminiową bo obiecałem…w co też ja się wplątałem.

P1030819 (Copy)
Śpieszyć się nie muszę także po tofu, bo w soboty zawsze jest. Zawsze. Także spokojnym krokiem pokulałem się po tofu. Kolejna ulica rozkopana, to chyba taki okres przed zimą gdy rozkopuje się tutaj wszystko co się da. Moja Pani od tofu nie miała jednego rodzaju, ale wzięła od Pani obok, więc super :) A nowy Pan sprzedawca zapytał skąd jestem, po czym myślał, myślał i wymyślił – Warszawa. Kurczę…Aż mnie zatkało.
Taka powolna sobota ma też to do siebie że mogę sobie spokojnie, bez żadnego pośpiechu posprawdzać te wszystkie prace domowe i sprawdziany. A muszę przyznać że było co sprawdzać. Na moje szczęście, lub nieszczęście, część błędów się powtarzała. Kolejne testy będę starał się robić ustnie o czym zresztą pisałem wczoraj, nie z powodu lenistwa, ale dlatego że to są w końcu zajęcia z angielskiego mówionego.

P1030820 (Copy)

I mimo całej tej powolności i spokoju to był ciężki dzień, ale ciężki dlatego że umyłem podłogę w kuchni. Tak czysta nie byłą odkąd się tu wprowadziłem, nie wiem jak długo tak czysta pozostanie, mam nadzieję że długo, wkrótce powinniśmy dostać porządny sprzęt sprzątający i wtedy będzie łatwiej. O wiele łatwiej.

Chociaż gdy sąsiadka za ścianą śpiewa to i tak jest trochę łatwiej bo ma ładny głos.

Nagły piątek

P1030808 (Copy)

Mógłbym z siebie jeszcze więcej wyrzucić po tej wczorajszej rozmowie z Kyriem, ale nie, nie wyrzucę. Wyrzuciłem już i wystarczy, nie ma sensu się pastwić. Koniec końców zdecydowałem się z tą osobą już nie rozmawiać bo wywołuje u mnie mnóstwo negatywnych emocji, a tego mi w ogóle nie potrzeba. Nie tutaj.

A skoro nie będę się pastwić to pora o czymś napisać.
Oprócz jakiegoś dziwnego zamroczenia na trzecich zajęciach wszystko poszło super sprawnie. Zamroczyło mnie, ale nie tak dosłownie nie bójcie się, a tak w sensie
– Nie będzie pracy domowej
– Jupi
– A nie, jednak będzie bo mieliście dzisiaj sprawdzian.
-…
I teraz najlepsze – dostali pytania tydzień temu, ale nagle okazuje się że osobnik odpowiedzialny za qq nie włączył go przez cały tydzień i grupa pytań nie dostała…Podobnie było wczoraj gdzie też mi powiedzieli że dostali wiadomość dopiero po teście.
Terefere…dostaliście pytania, mogliście nawet gotowca przygotować. No kurczę…lenistwo aż boli. Następne sprawdziany będą już ustne. Nie wiem jeszcze jak to logistycznie rozwiązać, ale poprosiłem już Bryana (jednak ya) o pomoc i się do niej zobowiązał, więc powinno być dobrze.

P1030810 (Copy)

W ogóle to bardzo dobrze dzisiaj te zajęcia poszły, przerobiliśmy w końcu te nieszczęsne rozmowy telefoniczne, chyba w końcu zapamiętali że należy się przywitać, przedstawić, podać powód dla którego się dzwoni a na końcu pożegnać. Oczywiście wszystko na przykładach tak że sami musieli kombinować co się robi. No i wykombinowali, potem musieli te puzzle sami układać i czytać dialogi. A wymęczyłem dzisiaj wszystkich, absolutnie wszystkich. Budziłem nawet tych którzy spali. Są po prostu takie rzeczy które trzeba zrobić i to była jedna z nich.
Taki mały sukcesik z klasą piątkową czwartą, otóż Chloe się zapytała: A zauważyłeś że dzisiaj praktycznie nie muszę mówić Im co mają robić? Wszystko rozumieją.

P1030813 (Copy)

 

Rozumieją bo to są inteligentni młodzi ludzie, leniwi bo leniwi, ale inteligentni. Kwestia tego żeby do Nich jakoś dotrzeć. O ile do niektórych można jakoś dotrzeć, męczyć i męczyć aż w końcu się wymęczy, o tyle do niektórych pewnie się nie dotrze, bo jak to zrobić z chłopakiem który po angielsku gada w miarę w porządku, tłumaczy swoim rówieśnikom co mają robić, ale oprócz tego nic więcej nie robi bo Przyszedł tu po to by cieszyć się życiem. To się aż smutno robi gdy widać jak niektórzy z Nich się marnują. Nic nie poradzisz, nie ma tutaj możliwości by się rozczulać nad jednostkami.

To tylko praca

Tak mi dzisiaj Kyrie powiedział…
– No mam przed sobą teraz ze 100 sprawdzianów i prac domowych.
– Średnio sprawdzenie jednej zajmuje ci koło 5 minut, co?
– Powiedzmy.
– Powiedzmy 10 w godzinę.
– To masz 10 godzin. 1000 RMB których nigdy nie dostaniesz. To tylko praca, nie ma sensu robić czegoś za co ci nie zapłacą.

I właściwie to mógłbym przytaknąć. Powiedzieć że tak to tylko praca, nic więcej, po co się obciążać, przejmować skoro za rok mnie tu nie będzie, po co w ogóle się tym martwić i robić w czasie wolnym coś więcej niż pisać plany zajęć.
Niby tak, ale…jakoś tak…no to nie jest w porządku…Jak mogę iść do przodu z materiałem skoro to co dotychczas robiliśmy nie zostało przez moich uczniów opanowane? Przecież to nie w porządku…Mam Im zaufać, że wiedzą i rozumieją? To bardzo naiwne z mojej strony.
Mogę Im nie zadawać zadań domowych, albo kazać Im sprawdzać to na miejscu…ale…skąd będą mieć pewność co zrobić w przypadku sytuacji trudnych? Albo, gdy mają wątpliwości? A skąd miałbym wiedzieć czy nie powtarzają jakiegoś błędu, który trzeba Im wyjaśnić? Skąd mam pewność, że wszystko zrozumieli?
Mógłbym to olać, zostawić Ich samych sobie, nie sprawdzać tych setek zadań, setek sprawdzianów, mógłbym…no kurczę mógłbym. Opowiadać Im o pierdołach, głupstwach i się nie przejmować…To tylko praca, prawda?

Kurczę…przez większość swojego życia wzbraniałem się jak tylko mogłem przed uczeniem. Powtarzałem sobie, że może nie wiem co chcę w życiu robić ale wiem czego robić nie chcę – nie chcę uczyć. A w końcu jestem nauczycielem. W kiepskim chińskim kolegium, w którym praktycznie nikomu nie zależy na angielskim, gdzie jest on traktowany jak piąte koło u wozu, kula u nogi i baba na wozie razem. A jednak…

To byłoby nie w porządku wobec moich uczniów gdybym Ich nie traktował poważnie. Owszem, może Oni mnie nie traktują poważnie, może nie traktują poważnie mojego przedmiotu, ale…ja go traktuję poważnie. A skoro traktuję go poważnie to znaczy że muszę brać ze sobą część pracy do domu. Owszem, jest to okropne, zajmuje strasznie dużo czasu i  nikt mi za to nie płaci, ale to jest część mojej pracy podobnie jak pisanie planów, prowadzenie zajęć czy miliony innych małych rzeczy…

W dalszym ciągu nie wiem czy nauczanie jest moim powołaniem, wiem natomiast że daje mi więcej radości i satysfakcji niż się tego spodziewałem i tylko żal mi serce ściska że ludzie tak do tego zawodu podchodzą.

P1030804 (Copy)

Już środa

P1030786 (Copy)

Po drugich zajęciach uświadomiłem sobie że to już środa i jeszcze tylko parę dni do końca. To dość ciekawe, zwłaszcza biorąc pod uwagę że to dopiero środa bo właśnie środami rozpoczynam swój tydzień pracy. A jednak gdzieś tam z tyłu głowy kołacze się myśl, że to już środa. Super.

P1030789 (Copy)

Na drugi plus trzeba zaliczyć środową klasę trzecią która odrobiła zadania i na dodatek pracowała wspaniale na zajęciach. Jestem z Nich niesamowicie zadowolony, bardzo dumny i aż mi się buźka uśmiechała gdy Ich słuchałem. Oczywiście nie wszystkie klasy są takie i na przykład środowa jedynka to tragedia, ludzie przychodzą pod koniec zajęć żeby tylko mieć obecność. Dlatego też obiecałem Im że od przyszłego tygodnia za każdą minutę spóźnienia mają dwa podskoki. To sobie poskaczą, trochę ruchu jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

P1030793 (Copy)

Za mną już także pierwszy sprawdzian, część studentów przygotowała sobie gotowce, na co przymknąłem oko, pewnie to się zemści, ale nie mogę też od Nich wymagać nie wiadomo czego. Z mojego punktu widzenia najważniejsze że Ci  mniej pracowici coś zrobili w domu.

Takie dwie scenki z dzisiaj bo bardzo mnie zaciekawiły.

  1. Student wyciąga gumę do żucia i mi podaje po czym wychodzi z sali. Podchodzę do Becky i mówię Jej co się stało.
    – Chyba próbował Cię przekupić.
    – Też tak myślę.
    I oboje w śmiech.
    Pierwszy raz ktoś próbował przekupić mnie gumą do żucia. Muszę Im wyraźnie powiedzieć że wolę lizaki.
  2. Stoję w tłoku do wyjścia z budynku. Tłok powstał bo studentów zaskoczył deszcz tak jak zima zaskakuje drogowców w Polsce. Stoję i czekam, spoglądając na te dziesiątki chińskich głów i nagle ktoś mnie klepie w ramię. To Carrots się do mnie uśmiecha spode łba. Hi Hi i stoję dalej. Po chwili kolejne uderzenie i Carrots wskazuje na mój kaptur sygnalizując że na dworze pada deszcz. Kiwam głową ze zrozumieniem.
    Zazwyczj uczniowie mówią mi że mam wziąć parasol.

P1030795 (Copy)

Po powrocie do mieszkania amerykański Tom zaczął się odzywać, zapytał jak zajęcia, opowiedział co u Niego i była to moja pierwsza dłuższa rozmowa ze współlokatorem. A już myślałem że nie będzie mi to dane. Jeszcze się chłopak rozrusza.
A potem przyszedł chiński Tom z moim paszportem i wbitą kartą pobytu do 13 września przyszłego roku. Dwa tygodnie dłużej niż trwa mój kontrakt. Zacnie.

P1030797 (Copy)

Chiński kącik kulturowy

Shuangjiang, to kolejna pora roku. Oznacza ni mniej ni więcej tylko szron.

Szron oczywiście nie jest widoczny w całych Chinach. Na południu jest oczywiście jeszcze za ciepło.

Uprawy
To czas pracy dla rolników zbierających ryż oraz sadzących pszenicę i rzepak. Muszę zakończyć w czasie w odpowiednim momencie ponieważ pogoda zmienia się szybko.

Życie
Jest to początek końca jesieni. By zapobiec chorobom ludzie powinni uważać na dietę i spożywać więcej warzyw i owoców takich jak gruszki, jabłka, oliwki czy cebule.

Smog

P1030760 (Copy)

To nie mgła. To smog.
Zakrył całe północno wschodnie Chiny. Wszystkie lotniska pozamykane, podobnie autostrady, pociągi mają kilku godzinne opóźnienie, w Harbinie zamknięto szkoły podstawowe i gimnazja. Widoczność na 50-100 metrów. Paraliż. Wszystko z powodu rozpoczęcia okresu grzewczego.

P1030768 (Copy)

Oto właśnie jak zima, jeszcze przed zimą, paraliżuje północno wschodnie Chiny. Wyobraźcie sobie co tu się będzie działo gdy wszędzie włączą centralne, bo na przykład u mnie w budynku jeszcze nie pracuje.

Dzisiaj stężenie cząsteczek szkodliwych osiągnęło w Harbinie poziom 500, powyżej którego liczniki już nie pracują. W Changchun było dzisiaj w okolic 400. Wszystko powyżej 300 to już zagrożenie dla życia i lepiej z domu nie wychodzić.

A jednak wyjść trzeba, chociażby po to by pójść na siłownię. Ubrałem maskę i poszedłem. Zapas masek przywiozłem z Polski, ale nie wiem jak one sobie tutaj poradzą. Piętnaście minut na dworze wystarczyło by rozbolała mnie głowa. Nie wiem czy to z powodu pyłu czy samej maski do której przyzwyczajony nie jestem.

P1030769 (Copy)

Ludzie mówią że czują zapach węgla. Ja osobiście nie czułem nic. Co jak co ale zapach węgla rozpoznam. Tyle dobrego że to paskudztwo się nie osadza i nie kurzy jak to w Jiawang. Ciekawe dlaczego…Może nawet smog ma swoje odmiany? Smog w południowych Chinach i smog w północnych…

O ile ten na południu jest bielszy i trochę przypomina mgłę, tak ten na południu nie zwodzi nikogo, stawia kawę na ławę krzycząc oto jestem. A nawet nie tyle stawia kawę na ławę, co trzymając wódkę w ręku przewraca ławę, stoły i mówi to jest moje miejsce. Smog na południu nie daje sobą pomiatać. Gdy się już pojawia to nie tyle zostaje co wypełnia wszystko co może, wywraca świat do góry nogami i z niczym się nie patyczkuje.

P1030775 (Copy)

Smog w Changchun to inny żywioł. Nie ma w sobie za grosz subtelnego mistycyzmu mgły, nie jest w najmniejszym stopniu ezoteryczny, jest tak niesamowicie namacalny że lepiej zacząć chodzić z nożem na wypadek gdyby trzeba było dziurę w nim wyciąć. To już nie jest zabawa, to poważna sprawa i nikt tak naprawdę nie wie jak sobie z nim poradzić, bo jak inaczej reagować na starania rządu Chin by do 2016 zredukować emisję szkodliwych cząsteczek o 10%.
10%? Nawet oni wiedzą że z chmogiem (Chmog – Changchun smgog) sobie tak łatwo nie poradzą.