Odkąd tu przyjechałem mam problemy z bieganiem. Ciągle jestem zmęczony, bolą mnie dwugłowe uda, co mi się nigdy nie zdarzało, pocę się potwornie, ale za to wszystko obwiniam tę paskudną wilgotną pogodę. Przecież nagle nie straciłem umiejętności biegania.
Jeżeli w rodzinnej miejscowości June potrafiłem bez większych problemów przebiec 14 kilometrów, a tutaj męczę się by przebiec 10 to znaczy zę tutaj coś mi nie pasuje.
Nie wiem ile jeszcze ten proces adaptacyjny potrwa, wiem że w Jiawang się poddałem i praktycznie przestałem biegać, w Changchun też momentami bywało ciężko, ale w Zhengzhou było już znacznie lepiej, też pierwszych kilkanaście tygodni musiałem się przemęczyć, ale potem szło już gładko. A tutaj…no nie wiem, może chcę za dużo za szybko.
Dzisiaj było nawet w porządku pierwsze pięć kilometrów poszło zupełnie bez problemu, musiałem zatrzymać się tylko raz, ale nie by odsapnąć, ale żeby zmienić katalog z podcastami, czyli coś co zrobiłbym też w Polsce. No może niekoniecznie w Polsce bo tam miałbym pas, a tutaj biegam z plecakiem bo w pasie nie mam dość miejsca na butelkę z wodą.
W każdym razie pierwsze pięć kilometrów było całkiem w porządku, aż nagle…nie było już w porządku. Przeszył mnie ból w plecach i musiałem się zatrzymać. Próbowałem się rozciągać, ale przy każdej próbie głębszego wdechu bolało jeszcze bardziej. Poczekałem parę minut, a potem zacząłem wracać do domu spacerem. I dalej to samo, przy każdym głębszym wdechu bolało.
Teraz już jest lepiej, mogę głęboko oddychać, ale plecy dalej bolą. Pewnie pobolą jeszcze parę dni a potem przejdzie, ale taki ból to dla mnie nowość. Już wolę te ciągle obolałe dwugłowe…Może to taki znak bym spuścił z tonu jeszcze bardziej? Tylko ile to jeszcze bardziej w moim przypadku? Przecież już i tak zszedłem z tych 70-80 kilometrów przebieganych tygodniowo w Polsce do 50-55 przebieganych w ciągu ostatnich trzech tygodni.