Gdzieś tam w otchłaniach hali znajduje się ring bokserski.
Zaczęło się z przytupem od pokazu tanecznego który jest na youtubie. A potem pora na czterech prowadzących którzy, nieskromnie mówiąc, sprawili się bardzo dobrze aczkolwiek przy grach było trochę chaosu. Na szczęście gry nie były najważniejsze.
Najważniejsi byli śpiewający uczniowie a Oni spisali się na medal. Wszystkim bardzo się podobało, filmów co prawda nie mam, ale mam nadzieję że jeszcze wejdę w ich posiadanie.
[iframe width=”420″ height=”315″ src=”http://www.youtube.com/embed/y8TFdQdxK3o” frameborder=”0″ allowfullscreen]
Zamiast opisywać jak to wszystko wyglądało powrzucam Wam zdjęcia uczniów byście w końcu mogli przypisać twarze do tych wszystkich imion. A łatwo nie będzie :)
Klasa siódma, a konkretniej ta część która odpowiadała za 'Kupca Weneckiego’.
W przerwie na lunch skoczyłem na pocztę wysłać pismo do sądu. Jak zapewne pamiętacie rok temu miałem bliskie spotkanie trzeciego stopnia z samochodem. Na pasach. Po tym jak podniosłem rękę by sygnalizować że będę przechodzić. Kosztowało mnie to siedem dni w szpitalu, a samochód trzeba było odholować. Sąd w Katowicach uznał że jestem winny i jako pieszy wtargnąłem na przejście dla pieszych, a Pani siedząca za kierownicą jest niewinna. Nie potrafię niestety być tutaj obiektywny i nie wiem jak to uzasadnić, więc zakończę temat. Także wysłałem swój sprzeciw, a potem ponownie popsułem mały chiński rower.
Ten w środku to Nobby z klasy pierwszej.
Meridka nie jest rowerem do jeżdżenia do szkoły, ale teraz niestety przyjmie taką rolę…mam nadzieję że nie będzie miała mi tego za złe. Poszedłem do fryzjera, bo w końcu miałem chwilę czasu, trochę z Nimi porozmawiałem, pośmiałem się, pozowałem do zdjęć i nawet nic nie musiałem zapłacić. Fryzjer w Chinach to naprawdę przeżycie…to mycie głowy dwa razy, ten krótki masaż, no super sprawa. A w dodatku niesamowicie dbają o szczegóły. Tylko że trwa to strasznie długo…dzisiaj zeszło blisko 40 minut i już myślałem że się spóźnię. Gdyby nie meridka to tak by było.
Yan Shuo z klasy piątej. To jemu ciągle mówię żeby ściął grzywkę.
Pogoda robi się już nie do zniesienia. Dzisiaj wstałem o 530 bo nie mogłem wytrzymać ciepła. Jutro pobudka jest zaplanowana dokładnie na tę godzinę. Szybkie śniadanie i godzinka na meridce. To jest przewaga roweru nad bieganiem. Gdybym chciał iść pobiegać musiałbym iść bez śniadania, bo inaczej prawdopodobnie bym zobaczył je jeszcze raz, a w najlepszym wypadku czułbym ogromną niemoc i kolkę co chwilę.
Ten w czapce to wychowawca klasy szóstej. Nauczyciel fizyki.
Dzisiaj zaplanowana przerwa od rowerowania. Podobnie w poniedziałek, chociaż ‘nigdy nie mów nigdy’, może jeszcze mi przejdzie z tym poniedziałkiem jeżeli kałuże nie będą zbyt duże. Bo chociaż mycie meridki nie jest uciążliwe (ostatnio zeszliśmy do 40 minut) to jednak nie powinienem myć jej co tydzień.
'Zdrajczyni’ czyli Stefanie z klasy dwunastej.
Chodząc teraz wieczorem po Jiawang dostrzegam od groma takich małych pojemników z węgielkami nad którymi ludzie opiekają sobie jedzenie. Tak patrząc na to ogarnia mnie pewna tęsknota za majem w Polsce, a konkretniej pierwszym długim weekendem kiedy to tradycyjnie przez lata najpierw biegłem w Silesii a potem mieliśmy rodzinnego grilla. W tym roku i tak by nic z tego nie było bo Silesię przesunęli na 12 maja. I tą myślą się pocieszam.
Liberty, który dzisiaj śpiewać nie mógł bo jest chory.
Ian z klasy pierwszej i jego kumpel z piątej.
Król z klasy piątej. Najlepszy uczeń tej klasy przy okazji.
Od lewej: przewodniczący klasy drugiej, (chyba z piątej, ale nie mam pojęcia kto to), przewodniczący klasy piątej i Ian raz jeszcze.
Od lewej: przewodniczący klasy drugiej, (poważnie nie wiem kto to), Tina, Jessica zrobiona baletnicę i Eric.