Krótka wersja – nie dojechałem.
Długa wersja – ruszyłem o ósmej. Ruszyłem to jednak zbyt duże słowo bo ledwo spojrzałem na meridką i widziałem że uszło jej powietrze z tylnego koła. Poszliśmy więc do tego przesympatycznego Pana siedzącego na rogu ulic, porozmawialiśmy trochę, przynajmniej ja i On próbowaliśmy, a po krótkiej operacji ruszyliśmy z meridką w drogę. Błota i kałuż było co niemiara, meridka pod koniec drogi wyglądała koszmarnie, a moje ubrania to katastrofa. Świeżo wyprane spodnie znowu do prania, a buty…tragedia. Tym razem zatrzymałem się na skrzyżowaniu i zakupiłem trzy gruszki (drogo bo 4RMB), skręciłem w prawo i dojechałem do skrzyżowania. W lewo 104, w prawo 104, prosto 303. Pamiętałem że mam jechać 303 a potem skręcić gdzieś, tak sobie zapisałem na mapie nawet (nie ufaj sobie, nie ufaj nawet mapom które robisz).
Także pojechałem prosto ale dojechałem do końca jakiejś wioski i uznałem że to nie może być tu (mapy google mówią że wjechałem do jeziora), zawróciłem i odbiłem w inną stronę, ale po chwili znowu zawróciłem bo wiedziałem że muszę szukać dużej drogi. Zapytałem się Panów w sklepie motorowym o pomoc, pokazali ‘o tam’ więc pojechałem ‘o tam’ , po drodze pytałem się o te grobowce jeszcze kilka razy i wszyscy pokazywali ten sam kierunek, dojechałem w końcu do skrzyżowania i zapytałem się taksówkarza. Pokazał ‘o tam’, no to pojechałem, ale czułem że jadę za długo więc zapytałem Panią na drodze…która pokazała że mam jechać z powrotem…Zdenerwowany zawróciłem.
Żadnych drogowskazów nie ma, istnieje więc duże prawdopodobieństwo że jeżeli nawet kiedyś te grobowce istniały to teraz nie są ogólnodostępne. Gdyby były to byłaby brązowa tablica z kierunkiem…także w stronę grobowców już nie pojadę, pojadę za to do jeziora, co jest moim celem na kolejny tydzień…A dlaczego na kolejny za chwilę. Wróciliśmy ubrudzeni do domu i zabrałem się za mycie meridki, zeszło nam tak z półtorej godzinki, ale teraz jest czyściutka. Naprawdę ciężko domyć ją dobrze bez rozkręcania. Czuję że ta trasa i to mycie zbliżyło nas do siebie, to w końcu moja meridka i nie może mnie zawieść.
Teraz patrzę na mapę i widzę, że tam gdzie były te grobowce stoi i jakiś las, stoi droga…teraz wszystko rozumiem…jechałem koło lasu ale to nie ten las, jechałem drogą, ale to nie ta droga, wziąłem dobry zakręt, ale droga się zmieniła…te zdjęcia satelitarne są zbyt stare po prostu. Także teraz pora na podbój jeziora.
Obiad i pora do szkoły spotkać się z Tiną, która chciała zrobić próbę i omówić nasze wystąpienie. Nie ma problemu. Dziewczyna jest perfekcjonistką i strasznie przejęła się swoją rolą, ale to chyba dobrze.
Także porozmawialiśmy, popróbowaliśmy, a potem poszliśmy porozmawiać z Lydią:
– Ale wiesz że w weekend masz zajęcia bo trzeba poniedziałek i wtorek odrobić. Mówiłam ci.
– Zaraz. Mówiłaś że nie będziemy tego odrabiać.
– Tak, ale jednak będziemy. A…i może w piątek też będziesz mieć zajęcia.
– A próba?
– No zajęcia będą od 1010.
– Czyli nie będę musiał być na próbie?
– Porozmawiam i się zapytam.
A potem z Tiną obgadaliśmy Lydię jak dwie przekupki na targu. Nie będę się usprawiedliwiać. Obgaduję Ją tutaj od kilku tygodni, więc wiecie.
Wracając do domu postanowiłem że kupię sobie kolację. Poszedłem do sklepu pod domem, ale nie było nic ciekawego więc poszedłem do drugiego sklepu i kupiłem tofu z cebulą i papryką. Całkiem całkiem. Za 7 RMB, ale też porcja większa niż w szkole.
Jutro jadę do Xuzhou kupić książkę, kolejna przygoda bo nie mam pojęcia gdzie jest księgarnia, ale że nie chcę niczego poza książką to nie zamierzam tam dużo czasu spędzać, zrobić co zrobić, wrócić do Jiawang i pojechać gdzieś na meridce.