Deszcz

P1030572 (Copy)

Deszcz w Changchun to inny żywioł. Nie tylko zalewa ulice, nie tylko wypełnia studzienki kanalizacyjne, ale też przegania tych ludzi stojących z karteczkami elektryk, hydraulik, przegania stojących sprzedawców wszystkiego, przegania nawet ulotkarzy.
Po kilkugodzinnej ulewie ulice zamieniają się w rzekę, studzienki nie wyrabiają, auta rozbryzgują wodę we wszystkich możliwych kierunkach, a błoto osadza się wszędzie, począwszy od butów na ulicach skończywszy.

P1030573 (Copy)

Zawsze gdy pada deszcz tego typu mówię It’s raining. Is he crying? Robię tak dlatego że The Boss zmieniła moje życie, oraz dlatego że w gruncie rzeczy warto się zastanowić czy faktycznie ktoś teraz te nie płacze, a jeżeli płacze to dlaczego.

Lubię deszcz, nietrudno zresztą się tego domyślić wystarczy spojrzeć na ilość notek otagowanych jako deszcz, czy nawet spojrzeć w nazwę bloga i już wiadomo że deszcz jest mi szalenie bliski. Nawet na południu, gdy przychodziły wiosenne ulewy deszcz nie miał takiej mocy jak tutaj…nawet jeżeli czyścił ulice to dosłownie je czyścił, spłukiwał cały brud do przepełnionych studzienek i nawet jeżeli pozostawał w postaci kałuż przez kilka dni to był typowym deszczem oczyszczającym.

P1030577 (Copy)

Deszcz w Changchun jest inny. Jest taki jak wyobrażam sobie deszcz w Hong Kongu. Jest ciemny, ponury, zły i w żadnym wypadku nie przynosi oczyszczenia, przynosi jedynie więcej brudu. Tutaj woda nie staje się wybawieniem, tutaj woda jest czymś czego powinniśmy się wystrzegać, dręczy, przeszkadza, utrudnia…

Pierwszy raz jednak poczułem się jak w Ghost in the shell gdy idąc ulicą padał na mnie deszcz, a ja ukryty pod płaszczem przyglądałem się migającym chińskim neonom. Rzecz jasna zdjęcia nie zrobiłem, to są takie chwile które lepiej w pamięci upiększać niż oglądać i patrzeć że coś nie wyszło.

P1030580 (Copy)

W całych Chinach deszcz przynosi chłód. Każdy kolejny deszcz oznacza obniżenie temperatury. W końcu dojdzie do tego że zamiast deszczu zacznie padać śnieg. Strasznie szybko mija ta jesień. A może ona się zaczęła gdy już przyjechałem? Zaraz skończą się deszcze, skończą się piękne żółte drzewa i przyjdzie pora na mróz. Za wcześnie jednak by napisać to co napisać trzeba w przypadku zimy.

P1030581 (Copy)

A w klubie zamiast się skupić na studentach gadałem z Bryanem z Malezji. Heh…Mógłbym powiedzieć że to wina deszczu, że jest tak dziwny że mną owładnął, ale byłaby to kiepska wymówka, więc jej nie zastosuję. Deszcz tutaj jest inny. Pachnie inaczej…zupełnie inaczej…

Piątek

IMG_3960

Zaczęło się od deszczu, czyli uderzył niespodziewanie bo miał pojawić się dopiero w sobotę. Chyba uznał że nie ma co zwlekać i pora podejść gdy jest okazja.

IMG_3961

Wczoraj odpuściłem jazdę na meridce, bo tak jak mówiłem tydzień temu, to ma być przyjemność a nie zmuszanie się do treningów. Poza tym czułem się potwornie słabo i dzisiaj zrozumiałem dlaczego. Zdecydowanie muszę coś zmienić w diecie. Z taką myślą poszedłem do trójki razem z uczniami klasy trzeciej, bo Im lekcje kończą się 5 minut wcześniej, gdzie dorwałem mięsny obiad. Co prawda tego mięsa było tyle co kot napłakał, ale zawsze to jakaś odmiana.

IMG_3964

Chyba jednak nie powinienem narzekać na deszcz, bo:  trzydzieści trzy osoby nie żyją a dwanaście uznaje się za zaginione p ostatnich opadach jakie nawiedziły południowe Chiny. Burze zaczęły się we wtorek i wywołały powodzie oraz obsunięcia ziemi Ministerstwo ogłosiło czwarty poziom zagrożenia (nie pytajcie ile ich jest).  Burzę zniszczyły już ponad 2600 domów, a 650 tysięcy ludzi zostało dotkniętych powodzią. Największe opady zanotowano w mieście Shaoguan gdzie od wtorku spadło 339,8 milimetrów deszczu.

IMG_3965

Jutro powinno już przestać padać, a w niedzielę temperatura ma podnieść się do 28 stopni.

IMG_3968

Znowu poszedłem na kolację z Ianem i wiecie co…koszykówka to wspólny język nie tylko z uczniami którzy radzą sobie z angielskim całkiem dobrze jak Ian właśnie, ale z takimi którzy radzą sobie średnio.  I co z tego że w Chinach są nazwy drużyn przetłumaczone (że o nazwiskach nie wspomnę) skoro potrafimy się zrozumieć. I wszyscy jesteśmy zaskoczeni postawą Golden State w tym sezonie i wszystkim nam podoba się to jak gra Memphis i chociaż niektórzy z nas lubią Miami, a inni nie, to jednak najważniejsza jest gra.

IMG_3971

Chiński Kącik Kulturowy- Taoizmu ciąg dalszy

ZhoushiTaijitu
Wuji 無極 oznaczało początkowo ‘bezkresny, nieskończony, nie ograniczony’, w okresie wojujących Królestw (476-221 P.N.E.), ale w czasach dynastii Song (960-1279) zmieniło swoje znaczenie na ‘pierwodny wszechświat’.

Odniesienia do Wuji można znaleźć w wielu klasycznych chińskich tekstach. Zhang Dainian i Edmund Ryden w Key Concepts in Chinese Philosophy podsumowują je tak:
‘Określenie bezkresne I jemu pochodne znajdziemy zarówno u Laozi jak i Zhuangzi, oraz w pismach logików. Nie ma żadnego filozoficznego znaczenia. Jednakże w filozofii dynastii  Song to samo określenie powinno zostać przetłumaczone jako ostateczna nieegzystencja, gdyż „element negatywny nie może już uznawać słowa kres a raczej powinien być przez nie uznawany” dlatego też używając słownictwa filozoficznego dynastii Song mówimy ostateczny.

Wuji po raz pierwszy pojawia się w Tao Te Ching:
‘Znaj białość, utrzymaj czarność, bądź wzorem dla wszystkiego pod niebem. Będąc modelem dla wszystkiego pod niebem wieczna spójność nie pomyli się. Jeżeli wieczna spójność nie pomyli się, wrócisz do nieskończoności’

Zhuangzi w swoich pismach wspomina o wuji cztery razy:

‘Zdumiały mnie jego słowa bezkresne jak Droga Mleczna. Były ekstrawaganckie i dalekie od ludzkich doświadczeń’ (1)
‘Kto może towarzyszyć w nie towarzystwie i współpracować w nie współpracy? Kto może wznieść się do nieba i podróżować we mgle, przekraczając nieskończoność, zatracając się w życiu wiecznym i bezkresnym?’ (6)
‘By przekroczyć bramy nieograniczoności i wędrować po polach nieskończoności. Będę mieszać światło słońca i księżyca i stanę się wieczny wraz z niebem i ziemią.’ (11)
‘(On) mógłby zapomnieć wszystko, jednak chciałby posiadać wszystko. Jego spokój byłby nieskończony, a jednak wielkość jego wspaniałości podążyłaby za nim. To jest droga nieba i ziemi, integralność mędrców.’ (15)

I jedno z czasów dynastii Song

Taijitu shuo
Pochodzące z 11 wieku Taijitu shuo 太極圖說 „Wyjaśnienie diagramu Najwyższej Ostateczności” napisane przez  Zhou Dunyi (1017-1073) było kamieniem węgielnym kosmologii neo-konfucjonizmu. Ten krótki tekst był syntezą konfucjonistycznej metafizyki Yijing z elementami Taoizmu i chińskiego Buddyzmu. W diagramie Taijitu Wuji jest pustym okręgiem a taiji okręgiem z centralnym punktem, lub z czarno białymi liniami
‘Bez biegunowy (wuji) i zarazem Ostatecznie biegunowy (taiji)! Ostateczna biegunowość tworzy yang, jednak na krańcu aktywności pozostaje bez ruchu. W spoczynku tworzy yin, jednak ograniczenie spoczynku jest także aktywnością. Aktywność i spoczynek są wymienne, jedna bazuje na drugiej. W rozróżnieniu yin i yang dochodzi do powstania Dwóch Trybów. Wymiana i współpraca yang i yin tworzy wodę, ogień, drewno, metal i ziemię. Gdy tych pięć faz qi  harmonijnie ze sobą współgra Cztery Pory roku przechodzą przez nie. Pięć faz to nic więcej jak yin i yang. Yin i Yang są niczym więcej jak Ostateczną  biegunowością. Ostateczna biegunowość jest początkiem bezbiegunowości. W tworzeniu Pięciu Faz każda ma swój początek.’

Leje

IMG_3451

Nie pada, a leje. Dlatego dzisiaj do szkoły poszedłem, a nie pojechałem. Najgorsze jest to, że nie zanosi się by przestało…O ile bieganie w deszczu to nie problem, ba to jest przyjemność. Nie znam uczucia porównywalnego z tym gdy pot spływając z czoła miesza się z deszczem i wpada do oczu, zaczynamy płakać i woda z chmur mieszając się z wodą z Nas tworzy coś nowego. Często ta mieszanina spada, a potem unosi się i znowu spada w formie deszczu, albo podlewa rośliny i w ten sposób stajemy się jeszcze większą częścią całego świata.
Gdy jeżdżę na rowerze w deszczu nie odczuwam tego, za to bardzo boję się o rower który chcę potem wycierać. Bo skoro ja się wycieram i chcę być suchy to mój rower na pewno ma podobne pragnienia.

IMG_3462

Jak już się dorwałem do taobao to ciężko było nie wyciągnąć kilku kolejnych ciekawostek. Głównie są to edycje gier które w Europie czy USA są bardzo drogie i nigdy nie mógłbym sobie na nie pozwolić.

IMG_3463

Część oczywiście pójdzie na sprzedaż gdy wrócę do kraju, ale większość sobie zostawię, może i moja kolekcja nie jest już tak bogata jak kiedyś, ale skoro nie mogę zebrać wszystkiego (…bo teraz tego jest już za dużo) to mogę przynajmniej zebrać to na czym najbardziej mi zależy, czyli gry. Będą się ładnie prezentować na półce. Żałuję ogromnie że tak mało jest tutaj plakatów, bo nawet teraz wiszą u mnie w pokoju i chociaż trochę już pewnie zarosły kurzem to zawsze miło się na nie patrzy.

IMG_3470

NaukaChińskiego
Na początku przygody z każdym językiem pojawia się taki moment że chce się machnąć ręką i powiedzieć ‘to nie dla mnie’. W przypadku angielskiego jest to zazwyczaj moment w którym nauczyciel zaczyna mówić o czasach. Lubuje się w tym w polski system edukacji w którym piątoklasistom serwuje się czas teraźniejszy prosty, a zaraz po nim teraźniejszy ciągły bo tak są książki skonstruowane. Zaraz = 4 lekcje później, gdzie jeszcze wiedza nie została utrwalona, robimy uczniom sieczkę z mózgu.
W przypadku niemieckiego jest to zapewne paskudne der/die/das które trzeba kuć…
A w przypadku chińskiego…rany, od czego tu zacząć…Przerażający jest system tonalny (‘ale tym się nie przejmuj’), przerażające jest to że słowa niczego nie przypominają (no dobrze, czołg czyli ‘tanke’ przypomina ‘tank’),  ale to wszystko jest jeszcze do przełknięcia. Dla mnie takim czymś jak ‘w języku angielskim mamy XX czasów’ są jak na razie klasyfikatory, których jest od cholery…Klasyfikator to takie słówko które wykorzystujemy po numerku by określić ile jest czegoś. I tak mamy na przykład ‘ge’, który jest dość ogólny, mamy ‘bei’ do szklanek/kubków, mamy ‘jia’ do rodzin/firm/budynków, ‘jian’ do pokoi, ‘jian’ dla ubrań, ‘fen’ dla gazet/dokumentów/ papieru, ‘ben’ dla książek, ‘sua’ dla budynków/instytucji, ‘liang’ dla samochodów, ‘zhang’ dla obiektów płaskich jak łóżko czy kartka papieru (ale przecież ‘fen’…), ‘hao’ dla rzeczy długich i cienkich, ‘zhi’ dla zwierząt, narzędzi i jednej rzeczy z pary, ‘shuang’ dla pary, ‘wei’ dla ludzi (formalnie), ‘kuai’ dla czegoś co można podzielić na kawałki i pieniędzy, ‘ ba’ dla krzeseł/kluczy, narzędzi z rączką, ‘ping’ dla pojemników na płyny, ‘zuo’ dla gór/mostów/dużych budynków, ‘pian’ dla kawałków mięsa/chleba/tabletek, ‘pian’ dla terenów, ‘pian’ dla atmosfery/klimatu/nastroju, ‘gen’ dla rzeczy długich i cienkich (ale przecież ‘hao’…), ‘zhi’ dla rzeczy patykowatych (długich i cienkich…), ‘di’ dla kropel, ‘ju’ dla języków/słów/wypowiedzi. I to będzie zwykła okropna pamięciówa. Ble…

IMG_3472

CoTamSłychaćwChinach
Dzisiaj będzie o chorobach. Ponad 330 milionów Chińczyków cierpi na nadciśnienie tętnicze. Wśród mężczyzn w wieku 25-34 lat jest już ponad 20% chorych. Jeszcze większym problemem jest bardzo kiepska świadomość zagrożeń płynących z nadciśnienia. Dane podają że ponad 130 milionów ludzi nie jest świadoma że ma nadciśnienie, a około 75% osób mających nadciśnienie nie jest leczona odpowiednio.

Leje

I to okropnie. Jak zaczęło padać to myślałem że się poskładam. A Lydia mówi że to jeszcze nie jest tak strasznie i w lato jest jeszcze gorzej. Zaczynam się martwić.

A dzisiaj wyjaśniło mi się dlaczego Lydia zaproponowała żebym zaczynał każdą lekcję od powtórki. Znaczy podejrzewałem to wczoraj, ale dzisiaj rozwiała moje wątpliwości. Zaczęła czytać książkę o nauczaniu. Czyli mogę spodziewać się wysypu takich pomysłów. Bardzo fajnie że się dziewczyna dokształca, tylko powinna brać pod uwagę specyfikę przedmiotu bo nie wszystko da się przełożyć z normalnych zajęć na takie ‘nienormalne’.
Tylko teraz mnie tak naszło…jeżeli Ona teraz dowiedziała się o tym że warto robić powtórki na zajęciach to czego Jej uczyli w tej szkole? I co gorsza, czego wymagano na tym egzaminie? Przecież to w gruncie rzeczy podstawowa sprawa…i napisałem ‘a może jednak nie…’ ale przecież te dzieciaki co chwilę mają powtórki, One muszą ryć ten materiał poprzez wielokrotne, nudne do bólu, powtarzanie, a potem po zakończeniu każdego rozdziału mają w tych swoich książeczkach stronę z pytaniami czy czują się komfortowo w tematach które zostały przerobione (ach Oxford University Press, gdziekolwiek się pojawiasz tam wrzucasz swoje metody). Także…to raczej kwestia tego że nie powiedzieli Jej tego na zajęciach w szkole. A może po prostu uczyli tam czegoś innego? Zresztą to i tak mało ważne.

Klasa jedenasta dzisiaj spisała się na medal i jestem z nich bardzo dumny, Lydia co prawda szlajała się między nimi jak gestapowiec ale i bez Niej sprawiliby się dzisiaj doskonale. Jutro za to klasa trzynasta i tam dopiero zobaczymy co to będzie. Ach…podobno się popłakałem w piątek.
– Naprawdę?
– Tak mi uczniowie powiedzieli.
– Hmm…tak działają plotki, mogło się rozwinąć tak że pobiłem któregoś z uczniów.
– Nie…Oni tak mówią bo się o Ciebie martwią.
Najgorsze jest to że oberwało się klasie trzynastej która przecież nie jest taka zła. I trochę jedenastej która jest naprawdę dobra. Właśnie dlatego Im się tak oberwało, bo od Nich jednak oczekuję trochę więcej. Tylko co…jutro Lydia usłyszy od Nich że chcieliby posłuchać muzyki, obejrzeć film i zaproponuje Im obejrzenie filmu kiedyś tam. Rany, jaki ja się cyniczny zrobiłem…

IMG_1422
Tofu, tofu, tofu!

Dzisiaj na obiad ponownie poszedłem do dwójki. Swoje w kolejce odstałem po czym okazało się stoję w kolejce do jedzenia z ryżem, więc przesunąłem się okienko dalej a tam też ryż. Na szczęście był tez postawiony teraz z tofu. Wziąłem go, zapłaciłem 6 RMB i udałem się na miejsce gdzie mogłem sobie w spokoju skonsumować lunch. Przykulali się też jacyś uczniowie którzy chwilę pogadali, ale zaraz potem się zmyli.

Po zajęciach w klasie ósmej jeden z uczniów powiedział że takie zajęcie są dla Nich nieprzydatne. Coś podobnego usłyszałem tydzień temu w klasie trzynastej gdy jeden z uczniów zapytał się mnie jak ma ćwiczyć angielski.
– Dużo mówić, słuchać i czytać.
– Ale to mi się nie przyda. Egzaminy mam tylko z czytania i pisania.
Jak tu wygrać z takim nastawieniem? Jeżeli myślicie że w Polsce edukacja opiera się na ‘od sprawdzianu szóstklasisty, do egzaminu gimnazjalnego, do matury’ to musicie zobaczyć jak to wygląda w Chinach gdzie uczysz się od sprawdzianu do sprawdzianu do zhong kao, a potem gao kao. Na szczęście nie wszyscy. Chcę tym dzieciakom trochę ulżyć i dlatego Ich nie cisnę tak jak robiłbym to w Polsce, ale nie mogę w kółko puszczać Im piosenek i udawać przed całym światem że się czegoś dzięki temu uczymy.

IMG_1420
Na cześć bohatera narodowego, ale nie pytajcie ani jakiego ani co osiągnął. Od uczniów się tego też nie dowiedziałem.

Deszcz…deszcz jest dobry bo czyści, zmywa cały bród i odświeża powietrze. Co prawda zawsze zastanawiam się ‘czy on płacze?’ ale o tym już pisałem i wszyscy doskonale wiemy że jestem spaczony.

Chińska ciekawostka kulturowa
Dzięki otwarciu się na świat, oraz wzrostu zarobków, wielu chińczyków wyjeżdża na wakacje za granicę. W związku z tym, że chińska kultura jest dość specyficzna, jedno z ministerstwo wystosowało listę z prośbami do turystów, zawarto tam między innymi prośbę o: unikanie krzyków, przestrzeganie kolejek, oraz nie plucie na ulicę (i zapewne też nie smarkanie). Ostatnio chińczykom podpadły Malediwy, a konkretniej jeden z hoteli w którym wystosowano prośbę by Chińczycy nie gotowali swoich zupek błyskawicznych. A że internet jest obecnie wszechobecny i ludzie lubią coś tam powiedzieć to ‘Nie jemy zupek błyskawicznych dlatego że są dobre, ale dlatego że wasze jedzenie jest do dupy.’
Dziękuję, cześć, dobranoc.

Czwartkowy deszcz

Chociaż gdy piszę te słowa to jeszcze nie spadł, ale od rana się chmurzy. Co z tego że termometry wskazują +7 skoro chłodny wiatr i wilgoć przenikają wszystko i wszystkich. Nawet siedząc w gabinecie z włączoną klimatyzacją pokazującą +20 czuje się ten chłód. A jutro czeka mnie bieg i nie mogę się doczekać. Chociaż bardziej tęskniłem tydzień temu. Wtedy w czwartek wieczorem był taki przyjemny chłód. A w piątek rano było właśnie tak jak lubię w zimę: chłodno na początku, ale nie bardzo. Dokładnie tak jak być powinno by nie było mi ani za ciepło ani za zimno. Taka przyjemna pogoda i czuję że jak wrócę do kraju to będę miał opory przed wyjściem na chłód i więcej czasu spędzę w domu na bieżni.

Właśnie dostałem smsa z banku, że moje konto zostało wzbogacone o wypłatę za listopad. Trochę to Lidii zajęło, ale ma dziewczyna darowane. Dzisiaj czeka ją ciężka przeprawa z właścicielką jednego z mieszkań, a kobiecina jest dość mocno niesympatyczna. Wystarczy powiedzieć że już teraz chce klucze do mieszkania które zostało opłacone do końca roku. Nikt w nim co prawda nie mieszka, ale umowa został spisana. Cóż widać w Chinach tak jak i w Polsce ‘umowa jest gówno warta’ cytując Kazika.

I dłubię sobie ten słonecznik w tym przesiąkniętym wilgocią gabinecie powtarzając jednocześnie słówka i zapadm w taki przyjemny letarg spokojnego dnia w pracy. Nie mogę tylko zapomnieć o ostatniej części tego zdania czyli pracy i pójść do klasy 10 o 1055.

Popatrzmy na takiego chińskiego człowieczka, czyli głowa, nogi rozstawione i ręce wzdłuż tułowia, a teraz niech rozstawi ręce i mamy ‘duży’, dodajmy nad nim poziomą kreskę i mamy ‘niebo’, spuśćmy z nieba ‘kroplę’ i mamy ‘strzałę’ a teraz wrzućmy do wszystko do ‘koszyka’ i oto powstał ‘lekarz’.
A jeżeli zamiast jednej kropli dodamy dwie nad ‘niebem’ to otrzymamy ‘zamknąć’.
Weźmy sobie na przykład ‘praca’ czyli jedną kreskę pionową i dwie poziome na jej końcach, dodajmy w jej środku kolejną poziomą i mamy ‘króla’ dodajmy mu ‘kroplę’ między dolną a środkową kreską z prawej strony i mamy ‘jadeit’ a teraz ‘otoczmy’ to wszystko i mamy ‘królestwo’.

I właśnie zadzwoniła Lidia z prośbą bym zadzwonił do niej za 10 minut bo ta Pani właścicielka jest naprawdę okropna i nie chce z nią rozmawiać, więc ucieknie i przekaże sprawę komuś wyżej.
Oddzwoniłem, wszystko w porządku, więc mogłem ruszyć do klasy 10.

Po zajęciach z 10 poszedłem na lunch. Kapuca na głowie i do jedynki marsz. Udało mi się znaleźć miejsce w miarę z przodu, tak sobie usiadłem i jadłem znowu w spokoju. Aż przysiadły się dziewczyny z ósemki, którym ewidentnie brakowało chusteczek by wytrzeć siedzenia. Brakowało dopóki im nie podałem. Ładnie podziękowały i sobie zjedliśmy. Niestety dla mnie było to trochę za mało więc ruszyłem jeszcze po coś słodkiego.

Lidia wysłała smsa i z powodu deszczu przenosiny pralki zostały odwołone. No tak bo mieliśmy dzisiaj przenosić pralkę z tamtego mieszkania do mojego albo Jej, albo do piwnicy. Plan odwołany więc wróciłem do gabinetu i zacząłem powtarzać słówka, oraz uczyć się nowych.

Mała ciekawostka#1 ‘Szkoła’ i ‘sprawdzać’ to te same znaczki, tylko wymowa inna, a ‘szkoła’ to także ‘nauka’ i ‘szkoła’.

Ach…Brigitte dzisiaj wymyśliła taką historyjkę na podstawie obrazków z książki:
mąż i żona mają dziecko, ale dziecko to ciągle je i je i jeszcze więcej je, aż w końcu urosło do takich rozmiarów że zajęło cały dom, więc rodzice uciekli zostawiając je same i dlatego płacze.
Dość makabryczne, ale musicie przyznać że oryginalne.

Pewnie padać będzie cały dzień i całą noc. Mam tylko nadzieję, że nie zamarznę gdy jutro pójdę biegać.

Pod koniec przerwy przykulała się Lidia i dalej się uczyła. Ma w końcu ten egzamin w niedzielę więc nie może dać plamy. Na pewno spisze się na medal w końcu siedzi na tą książką i siedzi. W sumie to ciekawe że ciągle dręczy tylko jedną książkę. Jak na taki straszny egzamin to coś mało materiału, ale może za to książka będzie przerobiona dogłębnie? Naczytałem się w necie o tych chińskich egzaminach, ale nie mam pojęcia ile w tym prawdy. Podobno to typowa pamięciówa, zero jakiegoś logicznego podejścia, wszystko do bólu zgodne z kluczem.

Trzy zajęcia po przerwie przeleciały bardzo szybko, ale jestem wyjątkowo padnięty.
Wieczorem zapanował deszcz i zacząłem żałować że kilka tygodni temu urwałem ten irytujący błotnik bo gdybym go miał może nie musiałbym prać spodni, a tak całe szczęście że mam dwie pary. No i jutro ma już tak mocno nie padać tylko pewnie będzie:
– zimno
– mokro
z zimnem sobie poradzę, z wodą też.

Jeszcze tylko takie jedno wtrącenie o jednej z moich uczennic (zadanie ‘masz trzy życzenia, co byś chciał/a?): ‘chciałabym stworzyć szkołę dla dzieci niepełnosprawnych’. Dziękuję.

LawrenceUpdate#1 Po otrzymaniu dwóch esemesów w ciągu dnia dostałem wieczorem kolejnego z pytaniem co sądzę o Jego ‘zniknięciu’ bo on uważa że czyni Go to chłodnym i odciętym. Ja naprawdę nie mam pojęcia co Lidia Mu powiedziała, ale chłopak wziął to sobie bardzo do serca.

Gwiazdy na niebie

Adam!
Deszcz odrodzony…gdy zacząłem pisać tego bloga chciałem od razu wyjaśnić o co chodzi, potem uznałem że wyjaśnię gdy nie będę miał o czym pisać, a teraz myślę że może wyjaśnię gdy wydrukuję bloga i wyjaśnię to we wstępie…a może nie wyjaśnię? Bo to przecież jest trochę intrygujące, dlaczego deszcz i dlaczego odrodzony…Podoba mi się Twoja wersja, bardzo prawdę mówiąc. Pisałem że Lawrence to teraz ‘śnieg odrodzony’? Chyba pisałem…

Teraz przypomniała mi się taka historią z, chyba, czerwca. Biegłem sobie w swoim parku, a żeby nie zwariować zmieniłem trochę trasę i biegnę…a tu nagle z naprzeciwka biegnę ja. Tylko starszy. Czapka ta sama, spodnie te same, buty to moje wysłużone lunarglide’y w których przebiegłem pierwszy maraton, nawet koszula z drugiego biegu rodzinnego z obciętymi rękawami (po tym poznałem że to ja, bo tylko ja mam koszulę z obciętymi rękawami) i tak biegliśmy po przeciwnych stronach, ja w jedną stronę, drugi ja w drugą. Młodszy ja z niedowierzaniem patrzył na starszego zamiast pod nogi i zaliczyłem korzeń, pozbierałem się, spojrzałem za siebie, ale starszego mnie już tam nie było.

Nieplanowana przerwa, przepraszam, już wracam do tematu.
W tym co mówisz może być wiele prawdy, zwłaszcza że mnóstwo, ale to mnóstwo uczniów mówi że szkoła/klasa to ich rodzina, bo to przecież z nimi jedzą, śpią i spędzają cały czas. Rodzinę spotykają tylko raz w miesiącu (a teraz raz na tydzień, ale wyjeżdżają w soboty popołudniu i wracają w niedziele popołudniu) i tak przez 9 miesięcy w roku (miesiąc wakacji zimowych i 2 miesiące letnich), więc szkoły stają się takim małymi koszarami przygotowującymi ich do pracy.
Zasadniczo to Oni tutaj pewnie znają jedno słowo –  ‘friend’, ale chyba im więcej nie potrzeba bo tutaj naprawdę każdy dla każdego stara się być przyjacielem. Chociażby ten szalik, albo te wieczorne spacerowanie po szkole i rozmowy o życiu. To po prostu jest jedna wielka rodzina w której każdy o każdego dba. Za to nadużywają ‘love’, ale to jest wina języka chińskiego w którym ‘kochać’ i ‘lubić’ są niezwykle blisko siebie znaczeniowo. Bardzo mnie to ciekawiło więc zapytałem się i Lidii i uczniów i ładnie mi to wyjaśnili, a teraz ja wyjaśniłem i wszyscy  już to rozumiemy.
I tak między nami mówiąc, cieszę się że nic Ci się nie stało, pamiętam z początków naszej znajomości że też byłeś po solidnym wypadku, więc chłopie uważaj na siebie.

A w klasie 9 zagadała mnie Brigitte:
– Będzie nas Pan długo uczył?
– Taką mam nadzieję.
– Ale Pan nie wie…
– Bardzo chcę…
– My też chcemy.
– Ale…
– To skomplikowane?
– Tak, to skomplikowane. Bo w dalszym ciągu nie mam kontraktu na kolejny semestr, ale naprawdę bardzo chcę tu zostać.

A potem poszedłem biegać i zapomniałem o tym wszystkim…o tym że nie mam kontraktu, że chciałbym już wrócić i pobiegać po parku, że wkurzył mnie ten tydzień i o innych rzeczach. Przez tę godzinę z małym hakiem byłem znowu wolny. I owszem łapała mnie kolka, ale to chińska kolka do której przywykłem i w ogóle nie czułem zmęczenia mięśniowego. Ciało też już się nie mogło doczekać.

Lunch w domu i najadłem się porządnie. Lubię te swoje domowe obiady. Nikt mnie tak nie nakarmi jak ja się sam karmię.

Powrót do szkoły i 13/11/12/14. W 13 nie udało się odtworzyć filmu więc sobie porozmawialiśmy, w 11 nawet nie próbowałem tylko od razu rozmawiałem, za to 12 dostała ten film i ponownie Śnieżka skończyła się w najmniej oczekiwanym momencie. Czternastka też dostała film, w końcu obiecałem bo dzieciaki spisały się ostatnio na medal.

Po zajęciach oczywiście na kolację do jedynki i trafiłem uczniów z klasy numer dwa (a może to jedynkowcy? Chyba dwójka jednak, bo jedynka to Nobby), zapytałem czy mogę się przysiąść:
– Oczywiście.
– Nie lubi Pan warzyw?
– Jadłem to wczoraj…
– Pyszne nie jest…
– Ano nie jest.
– Słyszałem że prezydent Polski zginął w samolocie dwa lata temu.
– Tak.
– A razem z nim ponad 90 osób.
– Tak jest chłopaki. To był bardzo smutny dzień.
– A ten nowy prezydent to taki gruby jest…
– Hahaha…no nie da się temu zaprzeczyć.

Gdy tak sobie jadłem czekał na mnie Lawrence i ponownie poszliśmy sobie pochodzić po szkole.
– Będzie mi smutno w czasie wakacji zimowych.
– Czemu?
– Bo tu wszyscy jesteśmy jak wielka rodzina, poza tym ciebie też nie będzie.
– Ale wrócę, a jak nie wrócę to mam twoje qq i będziemy w kontakcie nawet gdy będę w Polsce, muszę ci podrzucić linka do strony z moimi zdjęciami to będziesz mógł oglądać co robię.

Pożegnaliśmy się i popatrzyłem w niebo…a tam gwiazdy. Pierwszy raz w Chinach zobaczyłem gwiazdy. To dobry znak więc ruszyłem na zakupy. Najpierw sklep pod domem. Bób, mleko i inne pierdoły. Do domu, zapakować wszystko i kolejny sklep: orzechy, warzywa i sklep trzeci: mięso, reszta warzyw, picie, inne mięso, tofu, przyprawa (w końcu zdecydowałem się na jakąś przyprawę) i można wracać do domu. A raczej do Pana Obwoźnego, który nie miał ani jabłek ani mandarynek, więc musiałem zadowolić się bananami, gruszkami, limonkami, słonecznikiem (został mu już tylko jeden worek…) i niczym więcej. Po jabłka i mandarynki poszedłem do sklepu pod domem. Także piątkowe wieczory są niezwykle pracowite. Trzeba obskoczyć tyle sklepów żeby kupić tylko kilka rzeczy. A w gruncie rzeczy mógłbym na to machnąć ręką i wszystko kupować pod domem, ale nie można się aż tak ograniczać.

Z niepokojem patrzę na jutrzejszą prognozę pogody bo zapowiada się naprawdę chłodny dzień a aż chciałoby się wyjść pobiegać. A w sumie to czemu nie…Zobaczymy jak to będzie jutro. A teraz już kończę bo chciałem napisać tylko kilka zdań a skończyło się na półtorej strony i ciągle siedzę w ubraniu w którym przyszedłem z zakupów. To już nałóg. Dobrze chociaż że ktoś tego bloga czyta bo inaczej byłby bo nałóg pisany do szuflady.

Deszcz

Deszcz w Jiawang pachnie jakoś inaczej. Nie ma tego zapachu mówiącego, że deszcz nadejdzie, ani tego mówiącego że odszedł. A po deszczu nie ma tego uczucia czystości. Nie ma się wrażenia że woda zabrała ze sobą cały bród i świat narodził się na nowo. Jest tylko wilgoć. A może to tylko ja i mój wymęczony umysł? Przekonam się przy kolejnym deszczu.

Jestem spaczony i to spaczony na wieki. Gdy tylko uczniowie mówią ‘It’s raining’, w myślach pytam ‘Is he crying?’, a usta mówią coś innego. O tym czemu nie lubią deszczu, albo czy zabrali parasol. Ale w gruncie rzeczy cieszy mnie to spaczenie.

Dzisiaj już konkretnie padam na pysk. Cieszyłem się jak małe dziecko gdy Lidia zadzwoniła i powiedziała, że ostatnich zajęć nie mam i że zostaną przesunięte na poniedziałek. To oznacza siedem godzin w poniedziałek, czyli prawdopodobnie umrę, ale to dopiero w poniedziałek. Na razie jeszcze jest piątek.

Pierwsza godzina po lunchu to była kompletna, ale to kompletna masakra. Takiego braku energii nie miałem już od dawna. No ale co zrobić, trzeba jakoś się przemęczyć. No i przemęczyliśmy się z dzieciakami przez te nieszczęsne zadania, ale w przyszłym tygodniu helułin i zrobimy sobie coś ciekawszego.

Przed ostatnimi zajęciami podeszła do mnie dziewczyna z klasy drugiej (w sensie klasy, nie grupy) i zapytała czy nie poszedłbym sobie z nią i znajomymi na przechadzkę po górach w niedzielę. No w sumie czemu nie. Do tej pory uprawiałem tutaj samotne przechadzki, więc najwyższa pora na coś grupowego. Lidia na weekend (na pewno na sobotę, a skoro na sobotę to pewnie i na niedzielę) jedzie do znajomych do Xuzhou, więc co ja będę sam tu robił? Zajęcia mam częściowo przygotowane, dokończę jutro i posprzątam, więc w niedzielny poranek można sobie pochodzić po górkach. Górkach, bo gór tutaj nie ma.

Ciekawostka sklepowa: pasta Colgate jest tutaj tańsza od past chińskich. No tak, bo skończyła mi się pasta do zębów i trzeba było się zaopatrzyć.

I na tym zakończmy, bo nie ma dzisiaj potrzeby stawiania Was przed kolejną ścianą tekstu o niczym.