Koniec

P1100511 (Copy)

Tygodnia w kolegium. Nie jest to jakieś wielkie wydarzenie, ale warte odnotowania. Trzy tygodnie za mną, piętnaście tygodni przede mną. Tak sobie odliczam do tego osiemnastego. Właściwie to cały myk z określeniem tego kiedy wypadają ostatnie zajęcia polega na zapytaniu się odpowiedniej osoby.

P1100515 (Copy)

Bo pytam Chloe i Ona nie wie, bo nie liczyła, ale może sprawdzić, ale i tak nie jest pewna. A pytam Becky w pierwszy dzień pracy po powrocie i Ona liczy na miejscu i mówi bez mrugnięcia okiem kiedy skończy się semestr. Wypada dokładnie tak jak sam wyliczyłem czyli jest dobrze. Bardzo dobrze.

P1100518 (Copy)

Na siłowni tłoki, porozrzucane sztangi i hantle, zero szacunku dla innych sportowców, ale przynajmniej jak się kogoś po ramieniu poszturcha to w końcu ruszy się z maszyny i da poćwiczyć. Przynajmniej tyle.
Na tym właściwie plusy z dzisiaj można zakończyć, bo klasy dzisiaj były nieaktywne. Zupełnie nieaktywne. Siedzieli zapatrzeni w ekrany. I to wtedy kiedy w końcu robiliśmy coś naprawdę, ale to naprawdę fajnego i przydatnego czyli zamawianie jedzenia. I to siedzieli znużeni nie dlatego że to potrafili, a dlatego że po prostu siedzieli znużeni.

P1100520 (Copy)

Wczoraj jak gadali to wyrzuciłem, pierwszy raz w życiu wyrzuciłem kogoś z klasy. 10 minut zajęć, słowem się nie odezwałem, taką obrałem taktykę dawno temu, że jak ktoś mówi to nie podnoszę głosu bo wiem że grupy nie przekrzyczę, więc sobie stanąłem i patrzyłem jak moi studenci rozmawiają. I rozmawiali bite 10 minut, po których wskazałem palcem na kilku z Nich i powiedziałem że Ich sobie nie życzę. Żadnego przepraszam, tylko wzięli i wyszli. Tak bywa. Reszta klasy była już cicho do końca zajęć. Dosłownie cicho, bo nawet na pytania nie odpowiadali.

P1100525 (Copy)

Przez moment zastanawiałem się nawet czy może ja Im czegoś źle nie wytłumaczyłem, ale gdy dotarło do mnie, że Oni nie mają nawet zeszytów (95% nie ma) to jak Oni chcą się czegokolwiek nauczyć czy cokolwiek zapamiętać. Na zajęciach raz w tygodniu możesz zrobić tylko coś, ale bez wkładu własnego nigdy się nie nauczysz.

P1100526 (Copy)

Nie ma na to najmniejszej opcji. A Oni taką drogę obrali. Nie wiem czy to jest dobra droga, osobiście jej nie pochwalam, ale mam takie momenty że się nie przejmuję. Momenty w których już nie zwracam uwagi na to czy oglądają film czy nie oglądają.To trochę smutne co właśnie napisałem, ale chyba w tym tygodniu dopadła mnie ta wiosenna obniżka formy. W następnym tygodniu mamy sprawdzian i już wiem że pierwsze zajęcia po sprawdzianie będę musiał zacząć od wyjaśnienia Im raz jeszcze co oznacza słowo szacunek.

P1100530 (Copy)

Oni wiedzą, ale chyba pozapominali i nawet nie boli mnie to że zapomnieli, ale to że gdy wczoraj podniosłem głos i pokazałem drzwi tym gadatliwym uczniom w sali zapanował spokój. A ja nie lubię wierzyć w negatywną motywację. Lubię wierzyć w skuteczność pozytywnego nastawienia, przekonywania uczniów że potrafią, że mogą, ale muszą chcieć i próbować.
Naprawdę nie lubię krzyczeć.

P1100534 (Copy)

A teraz kończę bo mam setki zadań domowych do sprawdzenia i chcę się uporać z większością z nich przed sobotą. Jutro w końcu idę biegać. Ach…sobota…oby tylko pogoda dopisała. To będzie pierwszy tydzień z trzema wyjściami w teren. Ciekawe jak sobie z tym poradzę.

Szczegóły

P1100484 (Copy)

Wczoraj to tak napisałem szybko bo było już późno, ale w sumie to z tą pracą to ciekawie, zwłaszcza gdy przypominam sobie jak to szło rok temu. Rok temu było ciężko, kilka rozmów i tylko jedna konkretna propozycja. W tym roku jedna rozmowa i od razu kontrakt.

P1100486 (Copy)

Od początku.

P1100490 (Copy)

Szukałem pracy w mieście Xinzheng, bo tam mieszka i pracuje June, najbliżej Jej znajduje się amerykański college SIAS, ale ich warunki finansowe są po prostu śmieszne i nie wiem jak oni znajdują kogokolwiek do pracy, także Ich skreśliłem od razu. Drugi college w tym mieście to Shengda, do którego wysłałem zapytanie w lutym.

P1100491 (Copy)

Wtedy jednak nikt mi nie odpowiedział. Trochę mnie to zabolało, bo nie ma nic gorszego od braku odpowiedzi. Nikt z nas nie chce być ignorowany. W niedzielę, przy pomocy June, wysyłałem maile do kolejnych college’ów, ale tym razem już w Zhengzhou, czyli ciągle blisko ale już nie tak blisko.

P1100493 (Copy)

Wysyłałem także do innych firm, które się ogłaszały i wtedy dotarło do mnie że jedna ze szkół w Zhengzhou odrzuciła mnie rok temu. I bardzo się ucieszyłem gdy dowiedziałem się co to za szkoła. Niby jedna z najlepszych sieciówek, ale 40 godzin w szkole niezależnie od tego czy masz zajęcia czy nie, to nie moja para kaloszy.

P1100496 (Copy)

Pani z college’u Shengda odpowiedziała w poniedziałek, wymieniliśmy kilka maili, porozmawialiśmy na skypie i chwilę potem pojawiło się pytanie czy we wtorek o 10 mogę z Nią porozmawiać. Oczywiście że mogę.
Następne dwie godziny przygotowywałem plik z pytaniami o asystentki, poziom uczniów, zaangażowanie uczniów, materiały, metody nauczania i ogólnie o życie w college’u.

P1100498 (Copy)

We wtorek porozmawialiśmy niecałe dwadzieścia minut, zdążyłem zapytać się o prawie wszystko, bo reszta została wyjaśniona i już w środę o 949 dostałem informację że szefostwo zaakceptowało moje warunki finansowe, a ‘to jest kontrakt do wglądu i jak wszystko w nim pasuje to podeślę Ci wersję formalną’.

P1100501 (Copy)

Gdzieś tam po drodze padło pytanie ‘czy możemy się skontaktować z Twoimi referencjami?’. Oczywiście, przecież zdążę Ich uprzedzić. Nie…nie zdążyłem, ale na szczęście Pani Jin, czyli moja przesympatyczna pomocniczka z poprzedniego tygodnia powiedziała o mnie mnóstwo, ale to mnóstwo dobrych rzeczy.

P1100504 (Copy)

I tak oto moi mili znalazłem pracę w Xinzheng. Czyli nowym Zhengzhou. Dosłownie Nowe Zheng. Poszło szybko, sprawnie i bez problemu, teraz tylko mam nadzieję że mój obecny szef problemów robić nie będzie i odda wszystkie dokumenty. Jak nie odda, czekają mnie dwa loty do Polski, czyli też będzie wesoło :-)

P1100505 (Copy)

A dzisiaj był dzień paczkowy. Najpierw jedna, pełna słodyczy i kawy z Polski, za co bardzo, ale to bardzo dziękuję. Będzie czym się dzielić na Wielkanoc.
Druga rzecz…to prezent od Becky, która przywiozła mi z Sanya na dalekiej północy pół kilo cukierków o smaku…Duriana. Hahahaha

P1100506 (Copy)

Z rana poszedłem biegać, ale wyszedłem trochę za późno i biegło mi się tak trochę średnio przez ten wszechobecny śnieg, który już wieczorem zniknął prawie zupełnie, ale dwanaście kilometrów zrobiłem. Czyli taki odpowiedni dystans na te czwartki, myślę że w takie dwanaście będę mierzył co tydzień. Nie ma w końcu ani co się zabijać, ani co szarżować, zwłaszcza że jest kilka godzin w tym dniu do przepracowania.

Praca

P1100462 (Copy)

Środy są długie, pisałem o tym już nie raz. Nie jest to ani dobre, ani złe, ale męczące na pewno. Dzisiaj na zajęciach w malej szkole zasypiałem, oczy mi się zamykały i chciałem odpłynąć…Udało się to powstrzymać i nie zasnąłem. To byłby już szczyt, zasnąć na własnych zajęciach…Zwalę to ładnie na ten brak apetytu i chwilowe niedożywienie.

P1100463 (Copy)

Pewnie gdy jutro pójdę biegać z rana to będę umierać i albo przetruchtam jakieś śmieszne dla mnie kilometry, albo będę się wlókł. Niezależnie jednak co się stanie to będzie dobrze, bo w końcu wyjdę biegać rano. Czekałem, czekałem i w końcu się doczekałem tego dnia, mam tylko nadzieję że pamiętam jeszcze jak to jest biegać rano. Co prawda zapowiadają na jutro śnieg z deszczem, ale…to dobrze, lepiej zacząć od właśnie takich warunków niż od czegoś mega przyjemnego i nie mieć problemów z początku by potem sobie nie sprostać z jakąś błahostką.

P1100465 (Copy)

To tyle z takich pracowniczo-biegowych spraw z dzisiaj. Jest także pewna informacja, dość ważna w sumie…
Od września będę zatrudniony w Shengda College w Xinzheng, czyli tej samej miejscowości co June, co prawda będzie to ciągle około 20 kilometrów, ale…20 to nie 2000. Warunki życiowe takie same, łącznie z ogrzewaniem w mieszkaniu.

P1100469 (Copy)

Pewnie to mieszkanie będzie lepsze, ale o to nie będzie trudno. Niczym się przejmować nie muszę, zajęć będę mieć tyle ile teraz w kolegium, czyli żenująco mało, ale pieniądze będą dokładnie takie same plus płatne wakacje i możliwe bonusy. Tak, płatne wakacje. Nie napalam się na to jakoś bo wiem, że to może tylko tak ładnie wyglądać na papierku, a w rzeczywistości będzie inaczej. Podoba mi się za to kontrakt i mega, ale to mega podoba mi się w nim kilka ostatnich zdań:

P1100471 (Copy)

Zabrania się zbytniego bratania się ze studentami:
– nadmiernego zażyłego kontaktu fizycznego

P1100474 (Copy)

– częstych kontaktów indywidualnych, zwłaszcza jeden na jeden

P1100475 (Copy)

– przebywania wyłącznie ze studentami przeciwnej płci

P1100478 (Copy)

– wymaganie od studentów przebywania w mieszkaniu nauczyciela w celach akademickich

P1100483 (Copy)

– nadmierne prośby osobiste kierowane w stronę studentów

I ja sobie tylko mogę wyobrazić co tam się działo że coś takiego wprowadzili. Powiem uczciwie, wiem że z tym trzecim punktem będzie problem, po prostu wiem to…mam nadzieję że teraz go trochę wyolbrzymiam i spojrzą na mnie z przymrużeniem oka bo pewnie większą część kampusu będą stanowić dziewczyny, ale taka pewna obawa jednak się zrodziła.

Od tyłu…

P1100445 (Copy)

To był…no może zacznę od końca dzisiaj.
Kolacji nie byłem w stanie zjeść, bo tofu mi właśnie obrzydło. Do cna. Nie mogę na nie nawet patrzeć i tak jak wczoraj zbierało mi się na wymioty na myśl o szpinaku (którego mam chyba z pół kilo w lodówce), tak dzisiaj mam odruch wymiotny gdy myślę o smażonym na głębokim oleju tofu. Jutro czeka mnie naprawdę pożywne śniadanie bo inaczej całego dnia nie pociągnę.
W Polsce to mi się nie zdarzało, ale w Chinach, mimo różnorodnej diety, zdarzyło mi się kilka razy że ciało odmawiało przyjmowania pewnych potraw, lub potraw w ogóle. Przez lata nauczyłem się słuchać swojego ciała, ale wiem że skutki nie jedzenia są nienajlepsze, zwłaszcza gdy chce się biegać.
Przed kolacją miałem krótką rozmowę z pewnym Amerykaninem zajmującym się rekrutowaniem nauczycieli do szkół w okolicach Zhengzhou (miasta które nas bardzo interesuje bo znajduje się 40 minut od Xinzheng gdzie mieszka June) i wszystko wygląda w porządku. Jeszcze o parę rzeczy muszę dopytać, bo nie mogę tak wszystkiego od razu akceptować. W końcu teraz, mając kilka lat doświadczenia, wiem na co patrzeć w kontrakcie. Zwłaszcza teraz…
Obiad był niesamowity i naprawdę smaczny, różne rodzaje papryki i wołowina. No pycha.
Przed obiadem udało mi się odebrać z biura ksero mojego certyfikatu eksperta. Chciałem odebrać cały, ale ksero też jest dobre.
Siłownia w południe jest dość luźna, to ciekawe wrażenie minąć w korytarzu wychodzących Panów którzy zawsze wchodzą ze mną. Krótka wymiana uprzejmości i można trenować.
Czas na rozmowę z Panią z kolegium w Xinzheng, czyli naprawdę, ale to naprawdę celem numer jeden w czasie tegorocznego polowania na pracę. Prawdę mówiąc zostałem wzięty z zaskoczenia bo rozmawialiśmy wczoraj i dzisiaj już rozmowa na żywo. Poprosiła jeszcze o certyfikat eksperta, po który musiałem dzwonić do szefowej (uznałem, że szef mój ma istotniejsze sprawy na głowie niż takie pierdoły) i powiedziała że przekaże CV jeszcze wyżej. Mam tylko nadzieję że dadzą odpowiedź w miarę szybko bo takie wyczekiwanie jest najgorsze.
A jeszcze przed tą rozmową udało mi się wyskoczyć do sklepu na zakupy i zaopatrzyłem się w świeże owoce i warzywa. W dodatku praktycznie bez kolejki, to chyba pierwszy raz gdy kolejka w tym sklepie była tak krótka.

Chiński kącik kulturowy – guanxi

Guanxi to jedno z zachowań społecznych będących centralnym punktem w chińskim społeczeństwie. Ciężko jest znaleźć  jedno tłumaczenie tego słowa, jest to coś pomiędzy kontaktami a związkami. Ale też coś więcej.

Blisko powiązane z guanxiganqing czyli miara tego w jak bliskiej relacji się z kimś znajdujemy, renqing czyli moralny obowiązek utrzymania kontaktu z kimś, oraz mianzi, czyli twarz o której już było, a która oznacza status społeczny, prestiż, a także coś więcej

Ale o co chodzi?

Najprościej mówiąc guanxi to osobisty związek pomiędzy dwoma osobami prowadzący do tego że ktoś nakłoni kogoś do wykonania przysługi, lub bycia nakłonionym. Osoby te nie muszą mieć tego samego statusu społecznego. Guanxi stosuje się także by opisać sieć znajomych, którą można poruszyć gdy trzeba coś zrobić. Jest to także stan zrozumienia pomiędzy dwoma osobami: ‘on/a wie co chcę/potrzebuje i weźmie to pod uwagę decydując się na swój kolejny ruch i nie muszę jemu/jej o moim istnieniu przypominać.’

Guanxi określa także profity uzyskane z sieci społecznej i zazwyczaj wykracza poza rodzinę, znajomych ze szkoły, czy współpracowników. Chińskim zwyczajem jest utrzymywanie guanxi. Pozostawanie w kontakcie nie jest niezbędne do bycia wewnątrz sieci, są nią natomiast przysługi, zarówno ich dawanie, jak i oddawanie. Im o więcej prosimy, tym więcej jesteśmy winni.

Zazwyczaj nie określa się w ten sposób związku w rodzinie, chociaż można go użyć do określenia relacji z dalszą rodziną. Nie określa także dobrze opisanych norm społecznych typu pracodawca-pracownik, czy nauczyciel-uczeń.

W Azji wschodniej granice pomiędzy biznesem a życiem społecznym są bardzo cienkie, dlatego też ludzie w znacznym stopniu polegają na bliskich relacjach z rodziną i przyjaciółmi. Może prowadzić to do nepotyzmu.

Zalety poddawania się

Jak wiecie słucham sobie podcastów gdy biegam. Czasem jest to coś historycznego, czasem stuff you should know, ostatnio natomiast freakonomics, czyli podcasty skupiające się na ekonomii. Na tyle jednak przystępne że nawet taki laik jak ja radzi sobie z nimi bez problemu. Panowie mówią gładko, płynnie i jest to taka pop ekonomia dla każdego. W takich chwilach przypominają mi się zajęcia z mikroekonomii, na których było mało liczenia i dlatego były fajne. Zajęcia ze statystyki fajne ni e były…W każdym razie Panowie podchodzą do różnych tematów i można zarówno usłyszeć o świetnym sposobie na odchudzanie:
Weź mały słoik, taki po papce dla dziecka i umieść w nim wymiociny. Zawieź sobie na szyi i za każdym razem gdy będziesz głodny powąchaj.
Albo…
Jak jesteś głodny, przetnij sobie dziąsła. Nie mocno, ale tak delikatnie, tylko żeby krwawiły.
I w takich chwilach zastanawiam się dlaczego ja tych finansów nie skończyłem, po czym przypominam sobie że trzeba było liczyć i wszystko staje się jasne.
W każdym razie…mieli taki podcast o poddawaniu się. Zaczynał się od słów które wszyscy znamy ‘tylko słabi się poddają’, ‘jeżeli ciągle się poddajesz to nigdy nic nie osiągniesz’ i tak dalej. Po czym przedstawili dowody, że z ekonomicznego punktu widzenia lepiej się poddać jeżeli nam nie idzie, niż brnąć w coś w czym jesteśmy beznadziejni. Po co inwestować czas i siły skoro zysk będzie albo żaden, albo niewspółmierny do nakładów. Podali piękne przykłady ludzi którzy zrezygnowali ze swojego starego życia by zacząć nowe, w tym pana Roberta Reicha, sekretarza do spraw pracy w czasie pierwszej prezydentury Billa Clintona. Pan zrezygnował ze swojego stanowiska by spędzać więcej czasu ze swoimi synami.  Opowiadają o ludziach którzy zmienili religie, porzucali zawody, innymi słowy robili ogromne zmiany w swoim życiu bo nie byli z niego zadowoleni i czuli że mogą zrobić coś więcej. Czyli mieć większy zysk.
Aż w końcu przyszedł list od Pani która przestała biegać. I zrobiło mi się smutno…bo Ona całkowicie przestała biegać, tak najzwyczajniej w świecie, z dnia na dzień. Stwierdziła że to była obsesja i ją porzuciła bo przestała jej dawać radość.
Miałem kilka takich chwil w swoim życiu gdy bieganie przestało mi dawać radość. Tylko wtedy…odpuszczałem na parę dni/tygodni i wracałem…nie wyobrażam sobie życia bez biegania. Byłoby takie…bez biegania. Puste.
Nawet dzisiaj gdy żołądek mówił nie i chciał zwrócić wszystko co zjadłem wczoraj poszedłem biegać. Tak ciężko nie biegło mi się od dawna. Zrobiłem te 6 kilometrów i nie mogłem, po prostu nie mogłem więcej. Do mieszkania miałem trzy kilometry, które przeszedłem, bo nie byłem w stanie biec. Było mi niedobrze do tego stopnia że odpuściłem. Gdybym podjął walkę tego czwartkowego biegu wyglądałbym z przerażeniem bo przecież bieganie jest takie potworne i tak mi niedobrze było we wtorek i po co mi to w ogóle?
A tak, zrezygnowałem, przemaszerowałem trzy kilometry i czekam tego czwartkowego biegu z utęsknieniem, bo trzeba się odkuć. Pokazać samemu sobie że jestem mocny i potrafię

Zdjęć dzisiaj nie ma, bo i z czego mają być? Zapraszam jutro. Jutro też czeka mnie pierwsza rozmowa kwalifikacyjna, bowiem najwyższa pora za rozglądaniem się za pracą w innej części tego ogromnego kraju.

Niedziela i przegapione #29

P1100427 (Copy)

Shenma?

Staram się nie pisać o tych negatywnych przeżyciach, głównie dlatego że są zazwyczaj drobne i nic nie znaczą, a ja się nimi nie przejmuję. Dzisiaj jednak będzie odmiana, która też pokaże Wam jak bardzo Chiny zmieniły mi wizję tego co uznaję za nieuprzejme. Otóż, wchodzę do sklepu, rozglądam się a po chwili sprzedawca mówi:
– Shenma?
Czyli co? I tak mnie tym co? Zdenerwował, że wyszedłem. A przecież mógł uznać że nie zrozumiem ni xiang mai shenma? (co chcesz kupić?) i zapytał zwyczajnie shenma?. I to ja wyszedłem na gbura.

P1100428 (Copy)

Gry

P1100429 (Copy)

Mam takiego jednego studenta, którego bardzo lubię i jest w takiej bardzo fajnej grupie, która zawsze pracuje. To On pod koniec poprzedniego semestru poprosił o zdjęcia ze mną, to On napisał list mówiący że jestem najlepszym nauczycielem i to po On daje mi taką namiastkę Jiawang. Na ostatnich zajęciach napisał mi list w którym zaproponował żebyśmy zaczęli grać w gry.
I chociaż bardzo Go lubię to w gry ze studentami grać nie będę. Nie ten poziom. Przynajmniej nie w takie gry jakie miał na myśli.

P1100431 (Copy)

Foodie

P1100432 (Copy)

Foodie to osoba która lubi dobre jedzenie i dobre picie. Bardziej zjeść w restauracji czy kupić, niż zrobić. W gruncie rzeczy to większość chińczyków to foodie. Po chińsku nazywa się ich 美食家, ale jest też nazwa chi hou(mogę się mylić), ale tak to określa się już żartobliwie ludzie ześwirowanych na punkcie jedzenia. Takich którzy nie myślą o niczym innym jak tylko nim.

P1100433 (Copy)

Nie ma kluczy

P1100436 (Copy)

Tak sobie stoję w piątek w recepcji na siłowni i…
– Nie ma kluczy.
– O są klucze.
Jak to nie ma kluczy…stoisz pod recepcją i czekasz aż się szafka zwolni…wtedy w głowie pojawiła się myśl w co ja się kurna wpakowałem?

Ciepło jest gdy…

P1100434 (Copy)

Ubieram jedną parę spodni. Za wcześnie jeszcze by uznać zimę za oficjalnie zakończoną, więc tego nie zrobię, zwłaszcza że jutro ma śnieżyć. Zobaczymy ile z tych zapowiedzi wyjdzie, mam nadzieję że niezbyt wiele. Na pewno kurtka przeciwdeszczowa będzie jutro w pogotowiu bo ma padać z samego rana. A to właśnie wtedy zamierzam iść biegać.

Niedziela

P1100438 (Copy)

A jeżeli jutro padać będzie to oprócz bieganie nie zamierzam robić nic więcej. Plany na następny tydzień są już rozpisane nie pozostaje więc nic innego jak się regenerować po biegu.

Udało mi się dzisiaj odebrać wypłatę za styczeń i luty, ale podzielę się rozmową poprzedzającą jej odbiór.
– Wendy, a kiedy mogę wypłatę odebrać?
– A to jeszcze nie dostałeś?
– No nie i się zastanawiałem dlaczego, bo Tom już dostał.
– Myślałam że Johnson Ci powiedział…
– No nie, ale nie ma problemu żadnego.
– To ja zadzwonię i dam Ci znać…

– Za pół godziny możesz podejść i odebrać.
Także poszedłem i odebrałem. Poziom profesjonalizmu mnie nie przestaje zaskakiwać.
Inna scenka.
– Bart, a Ty coś wiesz o business English?
– No wiem Tom, a co?
– Bo Johnson powiedział że może dostanę jakieś zajęcia.
– Ale…to…ja Ci współczuję Tom.

Sobotnie bieganie

P1100399 (Copy)

Zasadniczo nie lubię biegać po południu. Jakoś tak zawsze starałem się zjeść śniadanie, odczekać godzinę i iść biegać. I dzień mi się wydłużał i miałem jakiś taki lepszy nastrój. Podobno powinno się biegać o którejś tam godzinie bo wtedy nasze ciało jest najlepiej przygotowane na bieganie i z pewnością nie są to godzinny poranne.

P1100400 (Copy)

Po kilku latach było to dla mnie bez znaczenia, czy to rano czy środek nocy. Jak szedłem biegać to szedłem biegać, nie przejmowałem się takimi drobnostkami jak to kiedy biegałem. W Jiawang szedłem biegać kiedy mogłem, w weekendy wolałem wyjść na rower, więc biegałem jeden raz pomiędzy zajęciami, w Changchun mogę sobie pozwolić na bieganie raz w tygodniu rano, od przyszłego tygodnia dwa razy rano, i raz około jedenastej.

P1100403 (Copy)

Gdzieś tam w głowie mam przekonanie że lepiej żebym wyszedł biegać z samego rana, bo potem mam wolność i nie wisi nade mną myśl, że jeszcze trzeba iść biegać. I przekonanie jest słuszne bo nie lubię gdy coś takiego mi w głowie kołata. Tyle że po tych kilku tygodniach biegania w ten sposób zdałem sobie sprawę że faktycznie lepiej mi się biega później. Jakoś tak luźniej, przyjemniej, bez problemowo.

P1100404 (Copy)

Tak też biegało mi się dzisiaj. Zrobiłem sobie dodatkową rundkę wokół bieżni i zdałem sobie sprawę że nie ma jeszcze możliwości by robić tam szybkie treningi. Lód skuwa jeszcze połowę bieżni, ale wygląda na to że już za parę dni wszystko będzie w porządku.

P1100405 (Copy)

W parku zdałem sobie sprawę że biegając powoli na początku zaoszczędziłem trochę sił i mogę sobie pozwolić na pobiegania kolejnego kółka i to takie dłuższego niż poprzedniego. Jak postanowiłem tak zrobiłem. Gdy wróciłem do mieszkania okazało się że wyszło 16 z ogonkiem.

P1100407 (Copy)

Czyli kolejny kilometr więcej. Bardzo się z tego cieszę. Zwłaszcza że na początku było mi trochę zimno (bo zamieniłem polar na bluzę), ale z czasem się rozgrzałem i było tak jak być powinno. Tak biegać to ja mogę.

P1100415 (Copy)

Sama przyjemność, tak dobrze nie czułem się już od dawna. Za parę tygodni zacznie się bieganie interwałów i wtedy taki zadowolony chodzić nie będę, ale tak to już jest z interwałami.

P1100419 (Copy)

Doczekać się już nie mogę czwartku, trochę się niepokoję, nie z powodu czasu, bo wiem że z tym sobie poradzę, ale ponieważ nie wiem jak będę się czuć po biegu i czy wytrzymam wszystkie zajęcia. Powinienem być spokojny bo robiłem to zarówno w Polsce jak i w Chinach, ale zawsze przed pierwszą próbą pojawia się malutki niepokój, bo zawsze może pojawić się coś czego wcześniej nie przewidzieliśmy.

P1100421 (Copy)

Jak chociażby w Jiawang gdy przebiłem oponę i prawie się spóźniłem na zajęcia. Teraz na szczęście nie jestem uzależniony od roweru, a jedynie od siebie i trasy jaką wybiorę. Czwartek to z pewnością nie będzie czas na próbowanie czegoś nowego, to będzie dzień sprawdzonych tras.

P1100423 (Copy)

Paczka

P1100375 (Copy)

Będąc w Jiawang, pisałem wielokrotnie o moim uczuciu do smażonego na głębokim oleju bobu. Do tego stopnia że na pewno pamiętacie jak przeżywałem gdy mój bób najpierw zaczął być sprzedawany w paczkach, a potem w innym dziale na wagę co sprawiło że z niego zrezygnowałem. Bardziej z musu niż z chęci. Czasem tak w życiu jest, że to ono decyduje za nas, a nie my za nie. I też jest dobrze, bo nie ma się co z tym spierać, trzeba to zaakceptować i iść do przodu.

P1100376 (Copy)

W Changchun bób znalazłem w jednym miejscu. W dodatku czasem go nie było, dlatego też zdecydowałem że używać go będę rzadko, bo zużyję, potem nie będzie i co ja zrobię? Lepiej więc sobie dozować, niż doprowadzić do kompletnego zużycia i braku. Brak to zawsze problem. Można biegać mniej, ale nie biegać wcale to problem. O swoim uczuciu oczywiście opowiedziałem June, bo to istotne żeby rozumiała dlaczego zawsze się uśmiecham na widok smażonego bobu. Dla Niej, dziewczyny z południa, nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Ot bób, smaczny i tyle. Dla mnie to bób smażony…jedzenie którego w Polsce nikt nie wymyślił i którego nikt nie sprzedaje i którego nie udało mi się uzyskać, mimo kilku prób. Przekąska i dodatek, ale może także służyć jako główne danie. Bób.

P1100378 (Copy)

I tak od kilku dni June opowiadała mi o tym że już wkrótce spadnie mi na głowę deszcz bobu i mam tylko buzię otworzyć, ale i nie jeść za dużo bo będzie mnie brzuch bolał. Skłamałbym mówiąc że czegoś nie podejrzewałem w momencie gdy powiedziała:
– To jak zadzwoni kurier to nie będziesz wiedzieć co powiedzieć?
– No nie, ostatnio to zupełnym przypadkiem się zgadaliśmy.
Wywołało to lekki smutek, ale gdy w końcu ktoś zadzwonił…
– A dzwonił ktoś do Ciebie?
– Tak.
– I co?
– No nie wiem, po chińsku mówił.
– Daj mi numer.
(pięć minut później)
– Zostawi paczkę w sklepie z owocami popołudniu.

P1100380 (Copy)

Zostawił. Nie wiedziałem tylko który sklep z owocami, więc obszedłem kilka, a dnia następnego z rana poszedłem do tego w którym byłem najczęściej i znalazła się moja paczka. Paczka, w której był, jak się możecie domyślić smażony bób.
– Tylko proszę, nie zjedz wszystkiego od razu.
Także teraz mam bobu pod dostatkiem.

P1100388 (Copy)

I druga historia z dzisiaj, a raczej scenka.
Ostatnie zajęcia w piątek to nie jest moja specjalność, na szczęście w tym semestrze trafiła mi się pracowita klasa, więc nie będzie problemów zbytnich. Jednakże część klasy taka pracowita nie jest, tyczy się to zwłaszcza dziewczyn. Niektóre są zanadto wesołe. Zwłaszcza taka jedna, która całe zajęcia mówi do mnie:
Beautiful man (piękny mężczyzna)

P1100383 (Copy)

Cała klasa się śmieje, Pani Jin też się śmieje. Ja się staram nie złościć. Częściowo dlatego że mi rozprasza klasę, częściowo dlatego że ja nie jestem beautiful. W końcu po którymś razie, nie wytrzymałem, zatrzymuję się i mówię:
– Nie jestem beatiful, jestem handsome (przystojny).
Hand-some?
Od tamtej pory dziewczyna już nie mówiła beautiful a tylko handsome. Cała klasa dalej w śmiech, ale teraz to już nawet ja się uśmiechałem bo udało się. Nawet jeżeli to będzie jedyna rzecz której się nauczyła dzisiaj to nauczyła się czegoś i to jest dla mnie najważniejsze.

P1100385 (Copy)

To był dłu…

P1100367 (Copy)

I czuję że tak będę pisać o każdej środzie, czwartku i piątku przez najbliższych kilkanaście tygodni. Te środy są masakryczne, czwartki mają potencjał by być krótsze, ale piątki krótsze nie będą bo krócej na siłowni siedzieć nie będę…
Chociaż to co się dzisiaj tam działo…jak wychodziłem to 5 chłopaków czekało na klucz do szatni i wchodzili dopiero jak ktoś wyszedł. Tego jeszcze nie widziałem…prawdę mówiąc to średnio mi się to podoba, ale widać że to niezły biznes. Szkoda tylko że na tym biznesie najbardziej kuleje jakość siłowni bo co to za przyjemność czekać aż jakieś hantle się zwolnią i będzie można w końcu zrobić coś co się miało zaplanowanego. Wychodzi na to że najbardziej opłacalna jest elastyczność.  Tylko jak tu zaplanować kolejne ćwiczenia gdy nie wiesz czy znajdziesz wolne właściwie hantle, sztangi, ławkę lub maszynę…nie ma to jak bieganie. Wychodzisz i biegasz. Możesz narzekać że nie masz pod ręką góry do robienia podbiegów, ale wtedy robisz przysiady i też jest dobrze. Nie ma odpowiednio długiej prostej do robienia odcinków? To robisz z zakrętami. Bieganie to naprawdę bez porównania prostszy sport.

P1100368 (Copy)

Wiem że trochę nudny z tym bieganiem jestem, ale prawda jest taka że doczekać się nie mogę kiedy znowu pójdę biegać. To naprawdę jedna z tych fajnych rzeczy które dają mi radość, nie tylko tutaj. Książek nie mam praktycznie żadnych, a już z pewnością żadnych które chciałbym czytać, bo czytanie na tablecie mnie nie rajcuje, odtwarzacz mp3 odmówił posłuszeństwa, filmy mnie średnio rajcują, na konsoli nie grałem już od nie wiem kiedy, zostało więc bieganie. No i w mniejszym stopniu pisanie, oraz robienie zdjęć. Co też pomaga mi nie zwariować.

P1100370 (Copy)

Dzisiaj wybija równo dwieście dni odkąd jestem w Chinach. Taki punkt milowy. Nie to żeby coś to zmieniało, bo niby dlaczego by miało, ale zastanawiam się teraz czy dobiję do trzystu dni…i myślę że chyba tak…Rany…strasznie, ale to strasznie dużo czasu. Uczciwie się przyznam, że te dwieście minęło mi…właściwie to nawet nie wiem kiedy. Znaczy wiem że jestem tutaj już długo, ale jakoś tak przeszedłem z tym wszystkim do porządku dziennego że nie zwracam nawet większej uwagi na to ile mi jeszcze zostało to powrotu, ani kiedy wyjechałem. Dni numeruję bo łatwiej mi w ten sposób utrzymywać porządek w zdjęciach. Wyobrażacie sobie jakby to wyglądało gdyby tam dni nie było, tylko wszystko wrzucane ot tak? Kompletna anarchia. A tak, jest porządek. Postanowiłem ten dzień dwusetny uczcić w pewien sposób i tak oto poniżej znajduje się krótki artykuł.

P1100371 (Copy)

Chiński kącik kulturowy

20110526075555!Vinegar_tasters (Copy)

Trzech mędrców

Trzech mędrców próbujących ocet  嘗醋圖, 尝醋图, to tradycyjny temat na chińskich obrazach religijnych. Przedstawia on twórców trzech religii/filozofii: Konfucjanizmu, Buddyzmu, oraz Taoizmu. Często odczytuje się ten obraz jako schlebiający Taoizmowi.

Obraz przedstawia trzech mężczyzn pijących ocet. Jednemu wykrzywia on twarz bo jest taki kwaśny, drugi reaguje gorzką miną, a trzeci się uśmiecha. Są to kolejno: Konfucjusz, Budda i Laozi.
Mina każdego z nich odzwierciedla dany pogląd filozoficzny: Konfucjanizm głosił że życie jest kwaśne i należy wprowadzić zasady by poprawić ludzkie zachowanie; Buddyzm głosił że życie jest gorzkie, pełne bólu i cierpienia, a Taoizm iż życie jest z natury słodkie.
Inna interpretacja głosi, że skoro trzech mędrców stoi razem to te trzy nauki są jedną.

Konfucjanizm

Konfucjaniści uznawali że życie jest kwaśne i należy poprawiać ludzi, a najlepiej robić to oddając część przodkom. Dla konfucjanistów, skupiających się na świecie zewnętrznym, ocet był zepsutym winem i należało wprowadzić odpowiednie zasady by to się nie powtórzyło.

Buddyzm

Jedna z interpretacji głosi że Buddyzm, ponieważ z założenia jest skupiony na jednostce, uznaje ocet za coś co zanieczyszcza ciało swoim ostrym smakiem. Inna z kolei mówi, że reakcja Buddy odzwierciedla fakt, że ocet nie jest słodki i jest po prostu octem, a udawanie że jest kwaśny jest równie szkodliwe jak wykrzywianie twarzy z powodu smaku

Taoizm

Taoizm uznaje życie za z natury dobre.
Na obrazie twarz Lao Tzu jest uśmiechnięta ponieważ nauczał on że każda naturalna rzecz jest dobra, o ile pozostała wierna swojej naturze. Dzięki temu mógł on kosztować ocet bez oceniania go. Dlatego też nie ma dla niego znaczenia czy ocet jest słodki, kwaśny, gorzki czy nijaki. Jest octem.  Lao Tzu (Laozi) doświadczając ocet jako ocet uczestniczy w harmonii natury. A to jest cel Taoizmu.

Dłuuugi dzień

P1100343 (Copy)

Rany…te środy będą mi dawać nieźle w kość za jakiś czas. Już teraz lekko mnie męczą, a lżej już przecież nie będzie. Nie ma jednak co się łamać, trzeba zakasać rękawy i robić swoje tak dobrze jak tylko można. W poprzednim semestrze mogłem jeszcze wskoczyć do mieszkania na chwilę, ale w tym mam na to już za mało czasu, dość by skoczyć na małe zakupy, trochę pochodzić, ale za mało by wrócić bo już za chwilę trzeba wychodzić.

P1100345 (Copy)

Z jednej strony trochę mnie to ogranicza, ale z drugiej wymusza też ruszenie czterech liter a nie siedzenie na nich. Także uważam że to dobrze. Może jednak będzie lepiej gdy nadejdzie wiosna i będę mógł się na meridce do pracy i z pracy dostać. A to jest ogromny, ale to ogromny plus. Meridka w sensie. Staram się o tym jednak nie myśleć bo do tego mam jeszcze lekką ręką dwa miesiące. Na razie takim małym kroczkiem naprzód będzie kolejny czwartek kiedy to pójdę rano biegać.

P1100346 (Copy)

– Bart, a nie czujesz że ostatnio zimno się robi?
– No trochę tak, ciężką macie tutaj tę wiosnę…
Taka rozmowa z Chloe.

P1100347 (Copy)

I zaczyna śnieg padać. Tak najzwyczajniej w świecie, jak to ma w swoim zwyczaju.
– Wiesz co June, śnieg pada.
– Spodziewałam się tego bo u mnie pada deszcz i jest chłodno.

P1100349 (Copy)

Jednak coś tę północ i południe łączy. Na szczęście na północy zimno nie było, śnieg się szybko roztopił i można dzwonić dzwoneczkiem mówiąc ze wszystko jest w porządku. Przynajmniej jeżeli chodzi o pogodę.

P1100354 (Copy)

To był także ciężki dzień, ponieważ ostatnia klasa traktowała nas, mnie i Chloe, jak powietrze. Nie wiem co w Nich wstąpiło, ale jedna książka na 25 osób i dwie osoby słuchające to stanowczo zbyt mało.

A gdy zaczynałem już podnosić głos (a to dopiero początek drugiego tygodnia…) jedna z tych słuchających powiedziała mi:
– Nie…
– Dlaczego?
– Bo oni się źle uczą.
– Nie zależy im?
– Ani trochę.

P1100355 (Copy)

Słuchałem dzisiaj podcastu o ekonomii rezygnacji i ustalono że z ekonomicznego punktu widzenia lepiej odpuścić na początku gdy wie się że się nie wygra niż ponosić ogromne wydatki przez długi okres czasu gdyż zysk może nie być nieosiągalny.

P1100357 (Copy)

Gdzieś tam w duszy wiem że nie nauczę Ich tego co chcę, ale oznacza to tylko tyle że powinienem obniżyć wymagania, a nie rezygnować zupełnie, to byłoby, delikatnie mówiąc, nie w porządku. Uznanie z góry że ta walka nie ma sensu to pogodzenie się z klęską i żaden nauczyciel nie powinien tego robić.

P1100359 (Copy)

Nauczanie to jedna z tych dziedzin w której teorie ekonomiczne trzeba odsunąć na bok i trzeba podejść do tematu bardziej romantycznie z nadzieją że każdego można nauczyć, bo można, i wiarą że każdy chce się uczyć, z tym już gorzej.

P1100361 (Copy)