I czuję że tak będę pisać o każdej środzie, czwartku i piątku przez najbliższych kilkanaście tygodni. Te środy są masakryczne, czwartki mają potencjał by być krótsze, ale piątki krótsze nie będą bo krócej na siłowni siedzieć nie będę…
Chociaż to co się dzisiaj tam działo…jak wychodziłem to 5 chłopaków czekało na klucz do szatni i wchodzili dopiero jak ktoś wyszedł. Tego jeszcze nie widziałem…prawdę mówiąc to średnio mi się to podoba, ale widać że to niezły biznes. Szkoda tylko że na tym biznesie najbardziej kuleje jakość siłowni bo co to za przyjemność czekać aż jakieś hantle się zwolnią i będzie można w końcu zrobić coś co się miało zaplanowanego. Wychodzi na to że najbardziej opłacalna jest elastyczność. Tylko jak tu zaplanować kolejne ćwiczenia gdy nie wiesz czy znajdziesz wolne właściwie hantle, sztangi, ławkę lub maszynę…nie ma to jak bieganie. Wychodzisz i biegasz. Możesz narzekać że nie masz pod ręką góry do robienia podbiegów, ale wtedy robisz przysiady i też jest dobrze. Nie ma odpowiednio długiej prostej do robienia odcinków? To robisz z zakrętami. Bieganie to naprawdę bez porównania prostszy sport.
Wiem że trochę nudny z tym bieganiem jestem, ale prawda jest taka że doczekać się nie mogę kiedy znowu pójdę biegać. To naprawdę jedna z tych fajnych rzeczy które dają mi radość, nie tylko tutaj. Książek nie mam praktycznie żadnych, a już z pewnością żadnych które chciałbym czytać, bo czytanie na tablecie mnie nie rajcuje, odtwarzacz mp3 odmówił posłuszeństwa, filmy mnie średnio rajcują, na konsoli nie grałem już od nie wiem kiedy, zostało więc bieganie. No i w mniejszym stopniu pisanie, oraz robienie zdjęć. Co też pomaga mi nie zwariować.
Dzisiaj wybija równo dwieście dni odkąd jestem w Chinach. Taki punkt milowy. Nie to żeby coś to zmieniało, bo niby dlaczego by miało, ale zastanawiam się teraz czy dobiję do trzystu dni…i myślę że chyba tak…Rany…strasznie, ale to strasznie dużo czasu. Uczciwie się przyznam, że te dwieście minęło mi…właściwie to nawet nie wiem kiedy. Znaczy wiem że jestem tutaj już długo, ale jakoś tak przeszedłem z tym wszystkim do porządku dziennego że nie zwracam nawet większej uwagi na to ile mi jeszcze zostało to powrotu, ani kiedy wyjechałem. Dni numeruję bo łatwiej mi w ten sposób utrzymywać porządek w zdjęciach. Wyobrażacie sobie jakby to wyglądało gdyby tam dni nie było, tylko wszystko wrzucane ot tak? Kompletna anarchia. A tak, jest porządek. Postanowiłem ten dzień dwusetny uczcić w pewien sposób i tak oto poniżej znajduje się krótki artykuł.
Chiński kącik kulturowy
Trzech mędrców
Trzech mędrców próbujących ocet 嘗醋圖, 尝醋图, to tradycyjny temat na chińskich obrazach religijnych. Przedstawia on twórców trzech religii/filozofii: Konfucjanizmu, Buddyzmu, oraz Taoizmu. Często odczytuje się ten obraz jako schlebiający Taoizmowi.
Obraz przedstawia trzech mężczyzn pijących ocet. Jednemu wykrzywia on twarz bo jest taki kwaśny, drugi reaguje gorzką miną, a trzeci się uśmiecha. Są to kolejno: Konfucjusz, Budda i Laozi.
Mina każdego z nich odzwierciedla dany pogląd filozoficzny: Konfucjanizm głosił że życie jest kwaśne i należy wprowadzić zasady by poprawić ludzkie zachowanie; Buddyzm głosił że życie jest gorzkie, pełne bólu i cierpienia, a Taoizm iż życie jest z natury słodkie.
Inna interpretacja głosi, że skoro trzech mędrców stoi razem to te trzy nauki są jedną.
Konfucjanizm
Konfucjaniści uznawali że życie jest kwaśne i należy poprawiać ludzi, a najlepiej robić to oddając część przodkom. Dla konfucjanistów, skupiających się na świecie zewnętrznym, ocet był zepsutym winem i należało wprowadzić odpowiednie zasady by to się nie powtórzyło.
Buddyzm
Jedna z interpretacji głosi że Buddyzm, ponieważ z założenia jest skupiony na jednostce, uznaje ocet za coś co zanieczyszcza ciało swoim ostrym smakiem. Inna z kolei mówi, że reakcja Buddy odzwierciedla fakt, że ocet nie jest słodki i jest po prostu octem, a udawanie że jest kwaśny jest równie szkodliwe jak wykrzywianie twarzy z powodu smaku
Taoizm
Taoizm uznaje życie za z natury dobre.
Na obrazie twarz Lao Tzu jest uśmiechnięta ponieważ nauczał on że każda naturalna rzecz jest dobra, o ile pozostała wierna swojej naturze. Dzięki temu mógł on kosztować ocet bez oceniania go. Dlatego też nie ma dla niego znaczenia czy ocet jest słodki, kwaśny, gorzki czy nijaki. Jest octem. Lao Tzu (Laozi) doświadczając ocet jako ocet uczestniczy w harmonii natury. A to jest cel Taoizmu.