Szczegóły

P1100484 (Copy)

Wczoraj to tak napisałem szybko bo było już późno, ale w sumie to z tą pracą to ciekawie, zwłaszcza gdy przypominam sobie jak to szło rok temu. Rok temu było ciężko, kilka rozmów i tylko jedna konkretna propozycja. W tym roku jedna rozmowa i od razu kontrakt.

P1100486 (Copy)

Od początku.

P1100490 (Copy)

Szukałem pracy w mieście Xinzheng, bo tam mieszka i pracuje June, najbliżej Jej znajduje się amerykański college SIAS, ale ich warunki finansowe są po prostu śmieszne i nie wiem jak oni znajdują kogokolwiek do pracy, także Ich skreśliłem od razu. Drugi college w tym mieście to Shengda, do którego wysłałem zapytanie w lutym.

P1100491 (Copy)

Wtedy jednak nikt mi nie odpowiedział. Trochę mnie to zabolało, bo nie ma nic gorszego od braku odpowiedzi. Nikt z nas nie chce być ignorowany. W niedzielę, przy pomocy June, wysyłałem maile do kolejnych college’ów, ale tym razem już w Zhengzhou, czyli ciągle blisko ale już nie tak blisko.

P1100493 (Copy)

Wysyłałem także do innych firm, które się ogłaszały i wtedy dotarło do mnie że jedna ze szkół w Zhengzhou odrzuciła mnie rok temu. I bardzo się ucieszyłem gdy dowiedziałem się co to za szkoła. Niby jedna z najlepszych sieciówek, ale 40 godzin w szkole niezależnie od tego czy masz zajęcia czy nie, to nie moja para kaloszy.

P1100496 (Copy)

Pani z college’u Shengda odpowiedziała w poniedziałek, wymieniliśmy kilka maili, porozmawialiśmy na skypie i chwilę potem pojawiło się pytanie czy we wtorek o 10 mogę z Nią porozmawiać. Oczywiście że mogę.
Następne dwie godziny przygotowywałem plik z pytaniami o asystentki, poziom uczniów, zaangażowanie uczniów, materiały, metody nauczania i ogólnie o życie w college’u.

P1100498 (Copy)

We wtorek porozmawialiśmy niecałe dwadzieścia minut, zdążyłem zapytać się o prawie wszystko, bo reszta została wyjaśniona i już w środę o 949 dostałem informację że szefostwo zaakceptowało moje warunki finansowe, a ‘to jest kontrakt do wglądu i jak wszystko w nim pasuje to podeślę Ci wersję formalną’.

P1100501 (Copy)

Gdzieś tam po drodze padło pytanie ‘czy możemy się skontaktować z Twoimi referencjami?’. Oczywiście, przecież zdążę Ich uprzedzić. Nie…nie zdążyłem, ale na szczęście Pani Jin, czyli moja przesympatyczna pomocniczka z poprzedniego tygodnia powiedziała o mnie mnóstwo, ale to mnóstwo dobrych rzeczy.

P1100504 (Copy)

I tak oto moi mili znalazłem pracę w Xinzheng. Czyli nowym Zhengzhou. Dosłownie Nowe Zheng. Poszło szybko, sprawnie i bez problemu, teraz tylko mam nadzieję że mój obecny szef problemów robić nie będzie i odda wszystkie dokumenty. Jak nie odda, czekają mnie dwa loty do Polski, czyli też będzie wesoło :-)

P1100505 (Copy)

A dzisiaj był dzień paczkowy. Najpierw jedna, pełna słodyczy i kawy z Polski, za co bardzo, ale to bardzo dziękuję. Będzie czym się dzielić na Wielkanoc.
Druga rzecz…to prezent od Becky, która przywiozła mi z Sanya na dalekiej północy pół kilo cukierków o smaku…Duriana. Hahahaha

P1100506 (Copy)

Z rana poszedłem biegać, ale wyszedłem trochę za późno i biegło mi się tak trochę średnio przez ten wszechobecny śnieg, który już wieczorem zniknął prawie zupełnie, ale dwanaście kilometrów zrobiłem. Czyli taki odpowiedni dystans na te czwartki, myślę że w takie dwanaście będę mierzył co tydzień. Nie ma w końcu ani co się zabijać, ani co szarżować, zwłaszcza że jest kilka godzin w tym dniu do przepracowania.

Interwały

Hmm…coś tam trochę pokaszluję, głowa mnie boli bo chyba sobie zatoki urządziłem, więc popołudniu przyjdzie mi podbić do jakiejś apteki i zapytać o coś na zapalenie zatok (kurde, a sądziłem  znajomość ‘sinusitis’ mi się nie przyda w życiu poza uczelnią). Oczywiście wczoraj się z Lydią nie zrozumieliśmy bo nie chodziło o to że nie będę mieć przerwy między zajęciami w sensie ‘okienka’ a że nie będzie długiej przerwy na listening i ćwiczenia.

IMG_1502
Ten Pan sobie tak dzisiaj spacerował z uśmiechem i słońcem na twarzy.

Wróciłem do domu, przebrałem się i poszedłem zrobić te interwały. Wymyśliłem sobie że zacznę tak bardzo spokojnie: 15 sekund bólu 60 sekund glorii i chwały. I tak 10 razy, ale ostatni zrobię z przytupem i wydłużę do 30 sekund. No to tak sobie zrobiłem, a potem uznałem że zrobię jeszcze jeden raz te 30 sekund. Bo co mi szkodzi. Tak. Co mi szkodzi.
Podobno jest na świecie 10 typów ludzi, Ci którzy ogarniają system binarny i Ci którzy go nie ogarniają. Z pomysłami zasadniczo jest prościej – są dobre i złe. Mogą być dobre które wydają się złe i odwrotnie itd., ale w gruncie rzeczy są albo dobre albo złe. Ten z interwałami był zajebisty. Wykroczył poza granicę bycia dobrym i wkroczył w fazę zajebistości. Owszem, chciałem umrzeć po tej pierwszej trzydziestce i musiałem kilkadziesiąt sekund pochodzić i złapać oddech, podobnie po drugiej. Ale to właśnie sprawiło że był to pomysł zajebisty. Jestem zmęczony, ale szczęśliwy. Dawno już nie czułem się tak dobrze po biegu.  Czyli olbrzymi plus. Nie wiem tylko czy dam radę wytrzymać po takim treningu dzień w szkole więc chyba pozostanie mi robić te interwały wieczorami. O zgrozo…

IMG_1488
A może rano, tak jak Oni?

A potem poszedłem na zakupy. Przy okazji pospacerowałem z godzinę . Kupiłem dużo rzeczy które już mi się kończyły, lub skończyły. No i kupiłem też to coś z pandziorem. To coś to pewnie przyprawy na ostro. Dobrze, bardzo dobrze. No i tak się szlajałem po Jiawang gdy nagle podbija do mnie kobieta:
– Przepraszam bardzo, jesteś nauczycielem angielskiego w szkole numer 7?
– Tak.
– Prowadzę szkołę języka angielskiego i szukam nauczyciela z zagranicy.
– Tak? Tylko ja pracować mógłbym tylko w weekendy.
– W weekendy? To super! A ile godzin byś chciał?
– Ja to muszę przemyśleć, może zadzwonię do Ciebie i powiem?
– Tak, tak. To mój numer…
– To na pewno zadzwonię.
W internecie dość często pojawiają się tematy typu ‘czy znajdę pracę w Chinach?’ i bardzo często pojawia się odpowiedź o następującej treści: ‘Jesteś biały? Jesteś mężczyzną? Masz puls? Jeżeli na pytania odpowiedziałeś tak to znajdziesz.’ Heh…no i teraz mam zgryz bo z jednej strony to straciłbym część weekendu, ale z drugiej strony zarobiłbym jeszcze więcej. Czas wolny znałbym co prawda z opowiadań, ale miałbym jeszcze więcej kasy, a po to do Chin przyjechałem. Tylko przyjechałem tu też by trochę ten kraj poznać a nie tylko pracować. Sam niedawno mówiłem że jeden dzień wolnego to za mało…a teraz…no tak…ale tyle kasy…Wszystko to sobie przemyślę…solidnie…

IMG_1504
Odbiór dzieciaków z chińskiej podstawówki.

To nie koniec przygód w piątek, ale że jest już późno to resztę opowiem w niedzielę.

IMG_1511
Przyprawy na ostro z Kung Fu Pandy drugiej.

5 z 8

Wstałem dzisiaj o 5:40. Za oknem jeszcze ciemno, widać tylko kawałek księżyca. A że zimno to trzeba się szybko ubrać, zjeść banana i można biec. Miałem prawdziwy problem wczoraj by się odpowiednio zmotywować do tego porannego wstania. Nawet gdy wstałem to ciągle nie byłem pewien tego czy wyjdę. Czasem tak jest że się nie chce, że ma się jakieś obawy o pogodę czy samopoczucie. To chyba w takich chwilach hartuje się charakter. Wyjść na trening wtedy kiedy nam się nie chce.
Historyjka. Po skończeniu studiów szukałem pracy w różnych miejscach, nawet w pewnej mega sieci sklepów sportowych. Jako człowiek który biegał wtedy rok, pokonał maraton po trzech miesiącach treningu na świeżym powietrzu i 3 wybieganiach 20km+ , a potem spędził trzy miesiące klepiąc książkowo kilometry by przygotować się do kolejnego maratonu, w dodatku obeznanym w temacie asortymentu biegowego, pronacji, supinacji i innych takich tam drobnostek mających ogromne znaczenie marketingowe byłem dość dobrym kandydatem na zaszczytne stanowisko sprzedawcy na pół etatu (o czym poinformowano mnie w trakcie rozmowy). Rozmowy miałem dwie, z jednym szefem który był ewidentnie na tak i który także biegał, lubił piłkę pokopać i z którym o tym sobie porozmawiałem, oraz z drugim szefem który znudzonym tonem powiedział mi że kiedyś trenował sporty walki, teraz ma pod sobą nawet 20 osób oprócz tego żonę i dziecko a ze sportów to czasem jeździ na rowerze. I po raz drugi opowiedziałem o swoim biegowym doświadczeniu, bólu na treningach, trudach maratonu oraz radości z jego ukończenia po raz pierwszy i drugi, obecności w uczelnianej drużynie koszykarskiej i fascynacji piłką nożną. Ten Pan powiedział wtedy równie znudzonym głosem:
– Nie ma w Tobie pasji.
– Słucham?
– Nie ma w Tobie pasji.
– Eee…znaczy…a to co mówiłem o bieganiu?
– To…hmm…zacięcie.
– Acha.
I do teraz gdy patrzę na te moje dzienniczki biegowe, tych kilka drobnych nagród za te biegowe sprawozdania, albo gdy zakładam czwartą parę rękawiczek, lub gdy wstaję o 5:40, myślę sobie ‘to tylko zacięcie’. Wtedy bardzo mnie to zabolało, ale teraz cieszę się że to usłyszałem bo moje bieganie ‘to tylko zacięcie’ jeszcze nie pasja, a to dobrze bo przede mną jeszcze daleka droga do pasji.
Tym razem nawet lampy były wyłączone, ale gdzieś po 500 metrach zdałem sobie sprawę że widzę zaskakująco wyraźnie. No tak, nie zdjąłem okularów. Po kilometrze zaparowały więc zdjąłem je i schowałem do rękawa. Biegłem wśród ciemności i pustki. Bo o 6 jest jeszcze na ulicach pusto. Nawet w szkołach nic się nie dzieje. Pobudka to w końcu 6:20. Tym razem udało mi się nigdzie nie upaść, ale to głównie dlatego że gdy wbiegałem na chodnik słońce powoli wschodziło. Takie biegi przy wschodzącym słońcu są niezwykle urokliwe, jednak jakoś milej je wspominam z Polski gdy o 6 nie biegałem w kompletnych ciemnościach. Wiem jedno, jestem zupełnie ale to zupełnie bez formy i tętno mam tutaj wręcz absurdalne, męczę się przy każdym biegu i tętno nic a nic nie maleje. Się porobiło.

Od klasy 11 dostałem dzisiaj zdjęcie. Cała klasa w czasie przyjęcia noworocznego. Super sprawa, chciałem takie zdjęcie od każdej klasy, ale o to jeszcze poproszę w drugim semestrze. W ogóle to Lidia powiedziała że ten semestr jest wyjątkowo długi bo ma 19 tygodni. No dobrze, dla mnie 18. Policzyłem to sam i wyszło mi 20, a dla mnie 19. Hmm…Drugi semestr ma 18, więc co za różnica ;)

Na lunch dzisiaj udało mi się dostać bez problemu. Problemy zaczęły się przy okienku. Jak wiecie od kilku miesięcy chodzę do tego samego okienka gdzie ta sama Pani podaje mi różne jedzenie i zawsze mi coś doda od siebie. Dzisiaj pojawiła się tam nowa Pani, która nie wiedziała co chcę i nawet jak jej pokazałem że chcę jedną bułkę to chciała dać mi dwie, dopiero jedna  z uczennic mnie poratowała. I nie dostałem nic więcej, oraz zrozumiałem że cały czas dostawałem bułkę w prezencie…Mam nadzieję że ta Pani wróci, bo głupio by mi było bardzo gdyby odeszła z powodu tych bułek. Przecież te 0.3 RMB to nie problem.

Znowu przykulał się Shawn i mam takie wrażenie że coś jest na rzeczy jeżeli chodzi o jakieś takie poczucie samotności. Bo chłopak mógłby jeść w domu, albo ze swoimi znajomymi z klasy. I wiem że On chce rozmawiać ze mną by poprawić swój angielski, ale zastanawiam się czy nie ma w tym czegoś jeszcze. Lawrence sprawił że teraz będę u każdego doszukiwał się jakiegoś grama samotności. Może powinienem? Lidia powiedziała dzisiaj że chciałaby żeby zatrudnili nauczycielkę bo smutno jej tak samej w mieszkaniu i chciałaby czasem mieć się do kogo odezwać.

Nagle zadzwoniła Jennifer.
– Bart ja Cię bardzo przepraszam, bo ja ciągle dzwonię ze złymi wiadomościami, ale szef kazał mi powiedzieć że zatrudnienie drugiego nauczyciela kosztowałoby nas zbyt dużo pieniędzy i masz teraz dwie opcje: możesz zostać tam i dostać podwyżkę, albo możemy Cię przenieść do innej szkoły gdzie będziesz mieć mniej godzin ale pensja będzie taka sama.
– Nie no, ja rozumiem. Jesteś w końcu tylko trybikiem w wielkiej maszynie. Hmm…Wiesz 28 godzin to mnóstwo czasu, z drugiej strony to mnóstwo pieniędzy.
– Jeżeli to Cię jakoś pocieszy to mamy drugiego nauczyciela który też ma 28 godzin i tyle nie zarabia.
– No tak, tak…Wiesz, ja od początku chciałem tu zostać i decyzji nie zmieniam, nawet mając te 28 godzin.
– Czyli zostajesz w Jiawang i bierzesz podwyżkę?
– Tak, tak.
– No to do zobaczenia w Pekinie 23.
I tak spojrzałem na Lidię, bo chwilę wcześniej rozmawialiśmy o tym że będzie nowy nauczyciel i Ona już wie co chcę powiedzieć.
– Cieszę się że zostaniesz. I teraz sobie radzisz, także będzie dobrze. Tylko powinieneś dostać więcej pieniędzy.
– Dostanę.
– I to nie trochę, a naprawdę dużo.
– Dostanę.
– Hmm…?
– (kwota)
– Wow. To będziesz mnie musiał czasem na obiad zaprosić.
– No nie ma innej opcji.
Heh…Tylko teraz moją przerwę w Polsce pochłonie przygotowywanie zajęć i kolejne pół roku z bieganiem w kratkę. Coś za coś. Zostanie tutaj było dla mnie priorytetem i chociaż już sobie gdzieś tam planowałem weekendowe wypady to widać pora je odłożyć na jakiś czas. Co się odwlecze to nie uciecze.

Adam!
Hmm…oczywiście że mam teorię. Ba, nie tylko teorię, ale wręcz pewność co do przyczyn moich upadków w Chinach. Nawet dwa powody. Pierwszy: chodniki są wyższe i trzeba wyżej podnosić nogi. Drugi: Bieganie po ciemku bez okularów nie jest dla mnie rozwiązaniem idealnym. Nie ma to absolutnie żadnego związku z wypadkiem. Po wypadku kręciło mi się w głowie raz, w czasie pierwszej dyszki na dworze. Nawet w czasie maratonu nic mi nie było. A tak jak powiedziałem, maraton biegłem dwa tygodnie po wypadku. A przed wypadkiem też zdarzyło mi się potknąć, zwłaszcza gdy zmęczony nie zauważyłem wystającego korzenia. Ot uroki biegania po parku nietypowymi ścieżkami.
Tego Garmina chroniłem, chronię i chronić będę bo pamiętam ile mnie kosztował i podobnie jak z moim rowerem – gdy na nie patrzę to sobie przypominam ile na nie pracowałem. Tak samo jest gdy patrzę na moje Playstation, które kupiłem za ostatnią wypłatę w pracy na magazynie. Ostatni spory wydatek za kasę z pracy fizycznej. Ludzie kupują sobie zegarki i inne rzeczy by pamiętać pierwszą wypłatę. Ja zapamiętam tę ostatnią. Tylko dwie osoby na świecie wiedzą ile się tam musiałem narobić i jak bardzo miałem już tego dosyć.