Zasadniczo nie lubię biegać po południu. Jakoś tak zawsze starałem się zjeść śniadanie, odczekać godzinę i iść biegać. I dzień mi się wydłużał i miałem jakiś taki lepszy nastrój. Podobno powinno się biegać o którejś tam godzinie bo wtedy nasze ciało jest najlepiej przygotowane na bieganie i z pewnością nie są to godzinny poranne.
Po kilku latach było to dla mnie bez znaczenia, czy to rano czy środek nocy. Jak szedłem biegać to szedłem biegać, nie przejmowałem się takimi drobnostkami jak to kiedy biegałem. W Jiawang szedłem biegać kiedy mogłem, w weekendy wolałem wyjść na rower, więc biegałem jeden raz pomiędzy zajęciami, w Changchun mogę sobie pozwolić na bieganie raz w tygodniu rano, od przyszłego tygodnia dwa razy rano, i raz około jedenastej.
Gdzieś tam w głowie mam przekonanie że lepiej żebym wyszedł biegać z samego rana, bo potem mam wolność i nie wisi nade mną myśl, że jeszcze trzeba iść biegać. I przekonanie jest słuszne bo nie lubię gdy coś takiego mi w głowie kołata. Tyle że po tych kilku tygodniach biegania w ten sposób zdałem sobie sprawę że faktycznie lepiej mi się biega później. Jakoś tak luźniej, przyjemniej, bez problemowo.
Tak też biegało mi się dzisiaj. Zrobiłem sobie dodatkową rundkę wokół bieżni i zdałem sobie sprawę że nie ma jeszcze możliwości by robić tam szybkie treningi. Lód skuwa jeszcze połowę bieżni, ale wygląda na to że już za parę dni wszystko będzie w porządku.
W parku zdałem sobie sprawę że biegając powoli na początku zaoszczędziłem trochę sił i mogę sobie pozwolić na pobiegania kolejnego kółka i to takie dłuższego niż poprzedniego. Jak postanowiłem tak zrobiłem. Gdy wróciłem do mieszkania okazało się że wyszło 16 z ogonkiem.
Czyli kolejny kilometr więcej. Bardzo się z tego cieszę. Zwłaszcza że na początku było mi trochę zimno (bo zamieniłem polar na bluzę), ale z czasem się rozgrzałem i było tak jak być powinno. Tak biegać to ja mogę.
Sama przyjemność, tak dobrze nie czułem się już od dawna. Za parę tygodni zacznie się bieganie interwałów i wtedy taki zadowolony chodzić nie będę, ale tak to już jest z interwałami.
Doczekać się już nie mogę czwartku, trochę się niepokoję, nie z powodu czasu, bo wiem że z tym sobie poradzę, ale ponieważ nie wiem jak będę się czuć po biegu i czy wytrzymam wszystkie zajęcia. Powinienem być spokojny bo robiłem to zarówno w Polsce jak i w Chinach, ale zawsze przed pierwszą próbą pojawia się malutki niepokój, bo zawsze może pojawić się coś czego wcześniej nie przewidzieliśmy.
Jak chociażby w Jiawang gdy przebiłem oponę i prawie się spóźniłem na zajęcia. Teraz na szczęście nie jestem uzależniony od roweru, a jedynie od siebie i trasy jaką wybiorę. Czwartek to z pewnością nie będzie czas na próbowanie czegoś nowego, to będzie dzień sprawdzonych tras.