To był mój najgorszy maraton od lat. Nie tyle pod względem czasu, ale jeżeli chodzi o mentalne zmęczenie.
Zacząłem za szybko, nie dlatego że czułem się jakoś mocno, ot poniosło mnie, zachowałem się wręcz żenująco jak na siebie.
Gdzieś koło osiemnastego kilometra złapała mnie kolka po raz pierwszy, po kilkuset metrach puściła, bo zwolniłem. Potem chwyciła mnie jeszcze kilka razy, bo kolka taka właśnie jest, nie odpuszcza.
Przebiegliśmy Katowice, wbiegliśmy do Mysłowic a ja byłem coraz bardziej zmęczony. Stopy mnie bolały, bolały mnie zginacze bioder (w końcu udało mi się dojść do tego, że to nie stawy biodrowe) i coraz bardziej miałem tego dość.
Apogeum przyszło między Katowicami a Siemianowicami, gdy zacząłem iść, wyciągnąłem komórkę i zadzwoniłem do mamy, żeby Jej powiedzieć, żeby nie czekała na mnie z obiadem. Ale potem ruszyłem do biegu. Po raz długi zacząłem iść w Siemianowicach a do zginaczy i stóp doszły zawroty głowy. Z zawrotami głowy nie ma żartów, ale te były znajome. Odwodniłem się. Nie dość, że miałem ze sobą dodatkową butelkę, nie dość, że wziąłem jeszcze jedną małą od chłopca w Katowicach, ja po prostu muszę więcej pić.
Wtedy też minął mnie pejsmejker na 3:30 krzycząc żebym nie stawał, bo już nie ruszę.
Ale ruszyłem. Dogoniłem Go przed wejściem na stadion.
Koniec końców wyszło 3:29, czyli najwolniej od 2 lat, ale dałem radę.
Tag: SM2018
#Silesia – tydzień dziesiąty
#Silesia – tydzień dziewiąty
Po dwóch
pierwszych treningach dałem sobie spokój i postanowiłem wrzucić na luz.
Na Silesii nie nastawiam się na życiówkę. Teraz najważniejsze to wyluzować,
wrócić do biegania na odpowiednim, niskim tętnie i zamiast ciągle naciskać i
klepać kilometry zacząć się odbudowywać.
Łączny dystans biegów 76 kilometrów
Łączny czas 6:16
Średnie tempo 4:55
#Silesia – tydzień siódmy
Kilka dni w Zakopanem, z czego tylko jeden był biegowy i myślałem, że będę bardziej zregenerowany. A nie jestem i widzę, że to wina tego, że za mocno naciskam na siebie na treningach. Zdecydowanie muszę zwolnić, bo za bardzo przejmuję się trzymaniem jakiegoś abstrakcyjnego tempa. Do Silesii zostały cztery tygodnie, czyli trzy takich naprawdę dobrych treningów i chociaż trójki nie złamie to przynajmniej rekord życiowy zaatakuję.
Łączny dystans biegów 64 kilometry
Łączny czas 5:09:42
Średnie tempo 4:50
Czas ćwiczeń dodatkowych 1:20
#Silesia – tydzień szósty i półmaraton w Tychach
To był ostatni tydzień sierpnia i prawdę mówiąc miał wyglądać zupełnie inaczej. Miałem przygotowywać się do półmaratonu w Tychach który miał być moim sprawdzianem przed próbą łamania trójki. A skoro trójki łamać nie będę to podszedłem do tego tygodnia i samego biegu na spokojnie.
W poniedziałek pobiegłem do parku robić podbiegi, bo chciałem więcej kilometrów nabić.
Wtorek, środa i piątek to dłuższe biegi, czyli coś czego normalnie bym nie robił chcąc się oszczędzać przed zawodami.
Same zawody wyszły nie najgorzej, skończyło się na 1:30:47 czyli na moim poziomie. Oczywiście mogło być szybciej, gdyby nie deszcz, ból w ramieniu, ogólna ociężałość, deszcz, rozwiązane sznurówki, śliskie podłoże i jak będę tak dalej wymienić to nie skończę. Było na moim poziomie i to wystarczy.
Dalej mam za wysokie tętno, ale będę z tym walczył robiąc więcej spokojnych biegów, wrócę do nudnego biegania według tętna i tyle.
Łączny dystans biegów 100 kilometry
Łączny czas 7:50:57
Średnie tempo 4:40
#Silesia – tydzień piąty
Nie mam pojęcia co się dzisiaj stało, bo z jednej strony czułem się bardzo rześko, wręcz tak wypoczęty jak nie byłem już dawno i biegło mi się bardzo dobrze, a z drugiej strony tętno wskoczyło mi na poziom, którego nie widziałem już lata. Na jednym z podbiegów widziałem 179 uderzeń na minutę, a najwyższe zanotowane było o jedno uderzenie większe, więc jestem w niemałym szoku. Zwłaszcza że powtórzyłem bieg z zeszłego tygodnia i tempo wyszło takie samo, a kilka powtórzeń wręcz wolniejszych. Wyglądało to tak:
3:35, 3:39, 3:40, 3:40, 3:42, 3:52, 3:54 i ostatni 5:54, ale on był o jakies 90 sekund krótszy, bo nogi już były zmęczone i nie podniosły się wystarczająco wysoko a w konsekwencji zaryłem w ziemię.
Czyli tak, z jednej strony poprawiłem najlepszy wynik o cztery sekundy i łącznie podbiegi były szybsze, a z drugiej dwa powtórzenia powyżej 3:50, czyli coś czego chciałem uniknąć i naprawdę wysokie tętno więc wysiłek był większy tym razem.
Łączny dystans biegów 106 kilometry
Łączny czas 8:42
Średnie tempo 4:54
Czas ćwiczeń dodatkowych to 3:50
Suma podbiegów ~1020 metrów
Co było dobre w tym tygodniu?
Fajny trening w poniedziałek.
Co jest do poprawy?
Więcej odpoczynku.
Obawy?
Kontuzje.
#Silesia – tydzień czwarty
Poniedziałek to pora na podbiegi. Postanowiłem trochę zmienić te z zeszłego tygodnia, bo jednak ten cały podbieg jest trochę za długi/stromy jak na moje obecne możliwości i skróciłem go do połowy.
800 metrów, przewyższenie 30 metrów, średnie nachylenie to 4%. Niby mniej niż podbieg pod planetarium, ale na chwilę obecną jest dla mnie odczuwalnie gorszy. Tamten, chociaż wolniejszy to jednak lepiej wchodził. Na zapoznanie się poszło siedem powtórzeń:
3:50, 3:39, 3:39, 3:39, 3:53, 3:46, 3:47 i ostatni w powrocie do domu, czyli oszczędnie, bo trzeba było cały zrobić to 4:08.
Wtorek to za szybkie i za mocne recovery.
Środa to mój nowy pomysł, czyli bieg spokojny przez 90 minut, ale zamiast spokojnie iść sobie pobiegać i dać nogom odpocząć poszedłem biegać do lasu gdzie najpierw przestraszyłem sarnę a potem mnie przestraszył dzik i musiałem biegać po górkach.
Piątek to bieg długi i zrobiłem sobie wycieczkę, aczkolwiek chyba po raz ostatni wyruszam biegac do lasu przed świtem bo uciekające zające i latające za nimi sowy to nie najlepsi kompani.
Trasa wyglądała o tak:
A sobota to ponownie recovery i ponownie za szybko bo poszedłem biegać do lasu.
Założenia na nadchodzący tydzień są takie:
ponownie osiem powtórzeń podbiegów, a reszta tygodnia na spokojnie, bez wypadów do lasu.
Łączny dystans biegów 103 kilometry
Łączny czas 8:22
Średnie tempo 4:51
Czas ćwiczeń dodatkowych to 3:57
Suma podbiegów ~1090 metrów
Co było dobre w tym tygodniu?
Ćwiczenia dodatkowe i bardzo fajny trening w poniedziałek.
Co jest do poprawy?
Więcej luzu.
Obawy?
Kontuzje.
#Silesia – tydzień trzeci
Chyba powinienem zmienić ten tytuł, bo moje przygotowania do Silesii uważam za zakończone. Wstałem w sobotę rano z bólem, przetruchtalem paręnaście kilometrów, w niedzielę znowu ból i chociaż w poniedziałek było lepiej to jednak ciągle czułem to nieszczęsne biodro. W środę coś mi do łba strzeliło i postanowiłem spróbować zrobić WB2. Pomysł był generalnie kiepski, bo skończyło się na trzydziestu minutach, zakwaszonych udach i bólu w biodrze w czwartek. Do tego stopnia bolało, że zrezygnowałem z ćwiczeń dodatkowych.
Do tego dochodzi podwyższone tętno w czasie biegu i nie wiem czy to przez te upały czy też z jakiegoś innego powodu. Innymi słowy, od Szklarskiej Poręby nie potrafię dojść do siebie. Jednak to tętno mógłbym jeszcze ścierpieć, gdyby nie ten ból.
Od teraz będę korzystać z dobrodziejstw okolicznego lasu i górek w nim ukrytych.
#Silesia – tydzień drugi
Poniedziałkowy trening to było coś zupełnie nowego. Roztruchtanie a potem cztery powtórzenia trwające pięć minut z minutową przerwą, po których nastąpiła godzina biegu spokojnego, a potem kolejnych piętnaście minut w tempie progowym. Było to bardzo fajne, chociaż obawiałem się że tempa nie utrzymam, zwłaszcza pod koniec, ale dałem radę. Czasowo wyszło to tak:
5’01” – 1.24 – 4:03/km – 159 bpm
5’06” – 1.26 – 4:02/km – 164 bpm
5’10” – 1.28 – 4:02/km – 166 bpm
5’02” – 1.26 – 3:59/km – 167 bpm
16’17” – 4.01 – 4:03/km – 157 bpm
Bardzo fajne tempo, w porządku tętno. Słowem bardzo byłem zadowolony.
Wtorek to spokojne truchtanie, czyli nic ciekawego.
Podobnie w środę z tą różnicą, że tam były podbiegi.
Piątek to inny trening interwałowy, tym razem w oparciu o 1600 metrów.
6’32” – 1.60 – 4:05/km – 164 bpm
6’29” – 1.60 – 4:03/km – 169 bpm
6’30” – 1.60 – 4:03/km – 168 bpm
6’36” – 1.60 – 4:07/km – 172 bpm
5′ na spokojnie
6’44” – 1.62 – 4:09/km – 164 bpm
6’34” – 1.60 – 4:06/km – 169 bpm
6’40” – 1.61 – 4:08/km – 168 bpm
I tutaj powiem uczciwie nie było już tak kolorowo. Głównie z dwóch powodów, czułem, że energetycznie nie daję rady, więc zawiodło jedzenie i odezwała się miednica/biodro. Do tego stopnia się odezwało to coś że w sobotę to bardziej człapałem.
Martwi mnie to trochę bo przypomina mi to co działo się w listopadzie/grudniu i jeżeli w przyszłym tygodniu dalej tak będzie to czeka mnie solidna zmiana planów.
Na poniedziałek zaplanowane mam 20 kilometrów w tempie maratońskim i pobiegnę w innych butach, jeżeli po tym treningu będzie boleć to zmieniam trening i rewiduję plany.
Jest niedziela i chociaż biodro nie boli to doskwiera. W takim razie musi nastąpić rewalidacja planów i zmiana podejścia treningowego. Ech…
Łączny dystans biegów 94 kilometry
Łączny czas 7:26
Średnie tempo 4:42
Czas ćwiczeń dodatkowych to 3:44
Co było dobre w tym tygodniu?
Ćwiczenia dodatkowe i bardzo fajny trening w poniedziałek.
Co jest do poprawy?
Muszę coś z tą miednicą wykombinować.
Obawy?
Głównie to o kontuzje.
Ciekawostka z tego tygodnia
Ignacio Quereda był trenerem hiszpańskiej reprezentacji w piłce nożnej kobiet przez 27 lat. W tym czasie reprezentacja zakwalifikowała się raz na mistrzostwa świata i trzy razy na EURO.
Jak na męską potęgę piłkarską to słabo.
#Silesia – tydzień pierwszy
Rozpocząłem, wyjątkowo jak dla mnie od biegu długiego.
W planach było 30 kilometrów, ale z samego rana jeszcze raz spojrzałem na plan i przeczytałem, że to ma być 25% dystansu tygodniowego lub 150 minut, zależnie co trwa krócej. Określiłem swój dystans tygodniowy maksymalny jako 100 kilometrów (czego raczej nie osiągnę) więc musiałem przebiec 25 kilometrów. Wyszło 26, ale to tylko z powodu nieznajomości trasy.
We wtorek postanowiłem w końcu pobiec do lasu, przebiegłem przez niego znajdując fajny podbieg.
W środę zrobiłem trzy podbiegi pod ten podbieg i chociaż tętno nie było takie jak bywało w parku to i tak nogi dostały solidnie w kość.
Piątek to interwały.
Docelowo miało być 4 x 10 minut w tempie progowym (czyli trochę szybciej niż rekord w półmaratonie) z przerwami po dwie minuty w biegu. Wyszło o tak:
10’08” – 2.51 – 4:02/km – 162 bpm
10’09”- 2.50 – 4:03/km – 166 bpm
10’11” – 2.51 – 4:04/km – 167 bpm
6’14” – 1.57 – 4:14/km – 165 bpm
5’01” – 1.25 – 4:01/km – 164 bpm
Czyli jak na pierwszy raz to okej. Ten czwarty odstaje, ponieważ w jego trakcie chwyciła mnie kolka i musiałem zwolnić, a w końcu przerwać. Zrobiłem dłuższą przerwę, potem minutę biegu i pięć minut mocniej, od tak żeby te ~40 minut w tempie progowym zaliczyć.
Trochę mnie to sponiewierało i zmęczenie chwilę trzymało.
Zapis treningu do obejrzenia tutaj:
[iframe src=’https://www.strava.com/activities/1730499283/embed/1bd04697978ecbe72d4edd63e5254f97afb4c61e’]
Sobota to taki trening, którego zasadniczo nie uskuteczniam czyli 90 minut, wyszło trochę ponad osiemnaście kilometrów i prawdę mówiąc w końcu przestałem przejmować się prędkością, chciałem tylko nogi porozciągać.
Łączny dystans biegów 94 kilometry
Łączny czas 7:26
Średnie tempo 4:44
Czas ćwiczeń dodatkowych to 3:29
Co było dobre w tym tygodniu?
Utrzymanie ćwiczeń dodatkowych i piątkowe interwały.
Co jest do poprawy?
Regeneracja.
Obawy?
Poniedziałkowy trening.
Ciekawostka z tego tygodnia
Wygląda na to że osoby z zespołem Tourette’a mogą spokojnie śpiewać. Podobnie jak osoby jąkające się.