Aaaa! Krzyknąłem z samego rana, uświadamiając sobie że zapomniałem wczoraj uaktualnić Szuflady. Mam nadzieję że wybaczycie.
Przygotowując się do dzisiejszych interwałów usłyszałem dobijanie się do drzwi, ubrany już w strój biegowy otworzyłem a tam stała ta malutka dziewczyna z klasy 10…zaszedł pomyłek w takim razie, bo Ona nie chciała mnie zaprosić do domu tylko żebym się poszedł z Nimi (bo była jeszcze Jej koleżanka) bawić. Taaak…to w ogóle nie byłoby ‘niepokojące’. Wytłumaczyłem Jej że zaraz idę biegać, ale może później. Nie wiem czy to później nadejdzie…W każdym razie poszedłem biegać.
O wierzbowych gałązkach przeczytacie poniżej.
12 minut spokojnego biegu a potem powtórka z zeszłego tygodnia, czyli 10×30-60 (30 sekund bardzo szybko i 60 bardzo wolno), a że za tydzień planuję przejść do 30-30 to zrobiłem sobie jeszcze 3×30-30 i o ile tydzień temu miałem jeszcze siły by spiąć się w drodze do domu i czuć się rześko i przyjemnie tak dzisiaj miałem problem wejść na to swoje czwarte piętro. Nie wiem ile w tym ‘zasługi’ wczorajszej 40 a ile dzisiejszych interwałów, ale podobało mi się bardzo. Znaczy…pierwszych kilkanaście minut po wejściu do domu chciałem umrzeć, ale po prysznicu zdałem sobie sprawę że już się nie mogę doczekać następnego tygodnia i kolejnych interwałów. Tym razem będzie 15×30-30. Przynajmniej takie jest założenie, a jak to wyjdzie w rzeczywistości to się dopiero okaże, bo lekko na pewno nie będzie.
Długo już nie było deszczu to pora podlać rośliny.
Po obiedzie wsiadłem na Meridkę i pojechałem. Plan miałem taki żeby kupić lampę, miód i odwiedzić groby bo dzisiaj jest święto Qingming (o nim będzie za chwilę). Pojechałem do znajomego sklepu rowerowego gdzie do wyboru miałem dwie lampy, tanią i drogą. Spojrzałem na mój budżet do wypłaty i wziąłem tą drogą. Została mi ona szybko przykręcona, trzeba było co prawda przenieść dzwonek, ale to nie problem. Po raz kolejny zdumiewa mnie jakość obsługi.
Kupiłem miód, herbatę w postaci pączków jakiegoś kwiatka i paprykę z sezamem (mam jeszcze dwa słoiki własnej). I tak wyposażony ruszyłem przed siebie. Trochę pokrążyłem, zwiedziłem kilka tras z drugiej strony, ale w końcu dotarłem na górę, wyciągnąłem aparat zrobiłem zdjęcie i spojrzałem w lewo. Na skraju małego lasku zauważyłem jedną płytę, ale im szedłem dalej tym płyt było coraz więcej i więcej, a przy każdej z nich kopiec.
Cmentarz.
Zupełnie inny od tych znanych z Europy, czy nawet od tych których zdjęcia są w internecie. Gdzieś tam siedziały sobie w spokoju dwa psy, ale na mój widok odbiegły, a ja szedłem i uśmiechałem się.
Jeszcze moment się przyglądał, ale potem uciekł.
To dziwne, ale nie czułem smutku jaki normalnie czuje się na cmentarzach. Jak to w Chinach, było brudno, pod nogami miałem butelki po destylacie i torby plastykowe, ale wszystko było świeże więc z poranka. Słońce świeciło, w koronach drzew ptaki ćwierkały i wokół nie było nikogo. Tylko kopce ze świeżą ziemią na szczycie. Z niektórych kopców wyrastały drzewa, jeden był nawet podmurowany cegłami, ale żaden nie wyróżniał się tak jak to niektóre w Polsce. Niektóre płyty były ciemne, inne jasne, ale wszystkie miały jakieś wzory artystyczne i zapewne cytaty.
Po śmierci w końcu wszyscy jesteśmy równi.
Chińskie Święta – Qingming
Święto obchodzone 15 dni po równonocy wiosennej. Najprościej byłoby przyrównać je do dnia Wszystkich Świętych bo przypomina je pod tym względem że w jego trakcie odwiedza się groby przodków.
Nazywane jest również dniem czyszczenia grobów bo właśnie wtedy czyści się groby, ofiaruje się zmarłym jedzenie, herbatę, wino, pali papier przypominający pieniądze. A niektórzy ludzie noszą ze sobą gałążki wierzbowe, lub umieszczają je nad drzwiami/bramami by odgonić złe duchy.
To właśnie w ten dzień rozpoczyna się wiosenne oranie, odbywają się różne imprezy, puszcza się latawce, czy odpala petard.
Jest również istotne z powodu zbiorów herbaty. Herbata zebrana przed tym świętem jest droższa od tej zebranej po (ale czy w gruncie rzeczy każda nie jest zebrana po i wszystkie prócz jednej będą zebrane przed?).