Niedziela i przegapione #6

Mogę być winna grosik
Czułem, że tu jest zbyt pięknie. Czułem! Panie na kasach są wszędzie takie same, jak im się kończą drobne to nie chcą tego grosza wydać i tak samo tutaj. Nie dostałem swojej 1/10 RMB. Machnąłem na to ręką. Jak ostatnio liczyłem mam w monetach 1/5 i 1/10 RMB już ponad 20 RMB, więc spokojnie. Pani na kasie dostanie spory zapas. Żeby jej prędko nie zabrakło.

Zamknięty plecak w sklepie
Normalnie nie przejmuję się tym, że w sklepach są szafki i powinienem schować do jednej z nich plecak. Normalnie nikt mi nie mówi, że mam to zrobić (o dziwo w zeszłą niedzielę kazali schować Miguelowi, co wyjaśniła mi Lidia mówiąc że on jest trochę podobny do nich (Chińczyków w sensie), więc nie traktują go ulgowo), więc tego nie robię. Raz jednak postanowiłem schować plecak, a co mi tam. Naciska się przycisk, dostaje się karteczkę, otwiera się szafka, wkłada się plecak/torbę i zamyka szafkę. Po zakupach należy podejść do szafki, podsunąć karteczkę z kodem kreskowym pod czytnik, poczekać aż się otworzy i wyjąć zawartość. I tak też zrobiłęm, z tym małym wyjątkiem że mój plecak zablokował szafkę i nie chciała się otworzyć. I tak przesympatyczna Pani siłowała się na wszelkie możliwe sposoby, a mnie już oblewał zimny pot, bo bez plecaka zostać nie mogę…i spróbowała otworzyć ręcznie, ale dalej nic, a pode mną zrobiła się już mała kałuża…ale w końcu się udało. Ślicznei Pani podziękowałem i oddaliłem się z postanowieniem, że już nigdy, pod żadnym pozorem, samowolnie nie schowam plecaka do szafki.

Zdrajczyni w czasie kolacji
‘Zdrajczyni’, czyli Stefania, razu pewnego przysiadła się do mnie do kolacji. A raczej nie tyle przysiadła co pozwoliła mi się przysiąść bo widziała, że szukam miejsca. Czyli technicznie rzecz biorąc to ja się przysiadłem…W każdym razie rozmawialiśmy sobie i przyznała się, że chciałaby wyjechać do Oxfordu by tam studiować filologię angielską. Marzenie zacne, bardzo wymagające, ale godne pochwały i wspierania. Potem co prawda usłyszałem pytanie ‘dlaczego nie lubisz Justina Biebera?’ (2 piosenki przerabiane 14 razy potrafią w końcu zniechęcić do wszystkiego), ale ogólnie to całkiem sympatyczna dziewczyna.

Zdjęcie w ICBC
Lidia usłyszała od znajomej, pracującej w ICBC (chińskim banku w którym mam konto), że są w internecie zdjęcia kogoś kto wygląda jak ona i obcokrajowców zakładających konto w banku. Czyli prawdopodobnie są to zdjęcia mnie i Vicki gdy zakładałem konto w ICBC w Xuzhou. Niestety Lidia się tych zdjęć nie doszukała, więc całkiem możliwe, że są one na jakiejś wewnętrznej stronie ICBC. Bo przecież nie umieściliby mnie na swojej stronie bez mojego pozwolenia ;)

A wymienisz się godzinami?
Gdy przykulała się Jeniffer w środę Miguel podsunął mi kartkę i zapytał czy bym się nie zamienił zajęciami w środę. Zaproponował żebym wziął klasę 3 zamiast klasy 8. Czyli miałbym trzy zajęcia pod rząd, okienko i przerwę na lunch. No i teoretycznie fajnie, tylko że jak ja mógłbym oddać klasę 8? Z Wendy. Nie ma takiej opcji nawet. No i tak też powiedziałem, że nie zamienię się . Miguel stwierdził, że jeszcze będzie na ten temat rozmawiać z kimś. Po chwili wyciągnął kartkę i pokazał Vicki mówiąc że nie chcę się wymienić. Ewidentnie szukał poparcia, ale go nie znalazł bo Vicki wie, że moja klasa 8 jest nie do ruszenia. Powrócił do tego tematu w czasie kolejnej rozmowy z Lidią, ale ta wybrnęła z tego bardzo zmyślnie mówiąc, że plan ustaliła szkoła i gdy zmienią coś dla niego to wszyscy będą się chcieli wymienić, a na to się szkoła nie zgodzi.

Parking dla nauczycieli
Wydzielono, w końcu, osobny parking dla nauczycieli. I w końcu można parkować poza żółtymi kreskami.

Paskudnie wyglądające tofu
Jednego wieczoru postanowiłem spróbować czegoś nowego i wziąłem paskudnie wyglądające coś w stołówce. Paskudnie wyglądające coś okazało się całkiem zacnym tofu przygotowanym w przyprawie z domieszką kurkumy. Jest dobrze.

Naprawdę chcesz tu zostać? Zrobiłeś tu wszystko co mogłeś zrobić…i znasz lepiej Jiawang od Lidii
Tak powiedziała Vicki…i tak się zastanawiam czy nie ma racji. Bo z jednej strony codziennie coś odkrywam, ale to już raczej jakieś niedobitki bo większość już faktycznie odkryłem. Tylko mi to odpowiada. Odpowiada mi taki spokojny, małomiasteczkowy klimat. To nie jest wielkie miasto, to nie są Chiny jakie sobie wyobrażałem, ale to ciągle są Chiny. I to jest bardzo dobre miejsce by zacząć przygodę. Potem mogę się przenieść gdzieś dalej, ale na razie wszystko mi tu pasuje.
A Jiawang może znam lepiej od Lidii bo chociaż ona wie gdzie zrobić zakupy to ostatnio jadąc do Xuzhou stwierdziła, że przez półtorej roku nie widziała jednej z tutejszych szkół. A przecież ona jest na ulicy równoległej do ulicy głównej. No to jak można ją przeoczyć? Ano można, bo nie ma na niej sklepów :)

Pan się ciągle uśmiecha
Trafiła się w klasie czternastej dziewczyna zadająca bardzo trudne pytania. Same bardzo trudne pytania. I widać było, że się przygotowała ze słownikiem i brała pierwsze słowa. Bo zamiast przyjemnego ‘smile’ wzięła trudny ‘grin’, którego nikt nie rozumiał. I zapytała się ‘Pan się ciągle uśmiecha, czy lubi się Pan uśmiechać?’ . I jak ja mam powiedzieć, że nie? Gdy już się dziewczyna namęczyła i użyła tego skomplikowanego ‘grin’ musiałem zacząć się śmiać i odpowiedziałem, zgodnie z prawdą, że to głównie dzięki nim ciągle się uśmiecham i jestem wesoły. Bo to są niesamowite dzieciaki.

Paczkarz z paczkami
I widziałem listonosza, ale zdjęcia mu nie zrobiłem. No dobrze, to nie listonosz, a Pan Paczkowy.

Też ściągają
Zapytałem się Lidii czy też ściągają na sprawdzianach i bez chwili zawahania odpowiedziała, że tak. Także nie musimy czuć się gorsi :)

Nikt mnie nie poznaje
No właśnie, odkąd zapuściłem brodę ludzie przestali mnie poznawać. Nawet dyrektor zapytał się Lidii jak mam na imię…No przecież byliśmy razem na kolacji…

Wyścig
Rano skulałem się z łóżka, zjadłem śniadanie i gdy stwierdziłem, że mam jeszcze mnóstwo czasu postanowiłem posprzątać. Posprzątałem więc, ubrałem się i poszedłem pod scenę. Po kilku chwilach ktoś mnie znalazł, dostałem rower, numer startowy i kask. Oczywiście mnóstwo ludzi robiło sobie ze mną zdjęcia, lub mi zdjęcia. Naprawdę mnóstwo. Znowu będę w telewizji, tym razem w większej bo na całą prowincję, ale reporterka nie umiała angielskiego i była bardziej blada niż prześcieradło, więc nawet z nią nie próbowałem rozmawiać. Za to spotkałem Xu i życzyłem jej miłego dnia, a ona mi powodzenia.

Sam wyścig zaczął się o 9. Ustawiłem się na szarym końcu i przez 2 kilometry byłem na szarym końcu. Po chwili dopadłem pierwszego studenta z Zachodu, po kolejnym kilometrze drugiego, a na podjazdach łapałem Chińczyków. Na poboczu stali kibice, którzy krzyczeli niepamiętamco, ale miało być motywacyjne i dawało kopa. Dojeżdzając do jeziora minął mnie lider z peletonem kilkaset metrów za nim. Czyli po ~9km mieli nade mną przewagę ~4km. Pięknie. Jazda wokół jeziora była bardzo klimatyczna bo unosiła się jeszcze poranna mgła i wkoło było mnóstwo ludzi, w tym znajomi Lidii, którzy bardzo dopingowali. Uda mnie piekły jak już dawno nie, w końcu rower to nie jest moja bajka. Jadąc wokół jeziora obrałem sobie za cel Chińczyka który był dobre kilkadziesiąt metrów przede mną. Jechaliśmy bardzo równym tempem, gdy wyjeżdżałem doszedł mnie inny Chińczyk, którego łyknąłem kilka kilometrów wcześniej, a z którym trochę współpracowaliśmy w czasie podjazdu. Tym razem to on mi pomógł na podjeździe, ale niestety na drugi sił mu już nie starczyło i wtedy doszedłem swój cel. Współpraca z oboma była doskonała, gdy chcieli żebym się za nimi schował krzyczeli ‘ke ke ke’, a gdy chcieli żebym przycisnął mówili ‘go’, więc się dogadywaliśmy. Z ‘celem’ wymienialiśmy się  przez ostatnich 5 kilometrów i na kilometr do mety ruszył obok mnie i zaczęliśmy finiszować. Po kilkuset metrach odpuścił, ale celowo bo widziałem że ma jeszcze moc, wjechałem na metę z rękami w górze i jak Lidia nie da plamy to będę mieć te zdjęcie. Ogółem poszło bardzo dobrze, co prawda gdy zszedłem roweru ledwo mogłem chodzić, ale nie ma źle. Jak wrócę do kraju to bez dwóch zdań kupuję nowy rower. Tym razem właśnie do czegoś szybszego a nie do jazdy po mieście.  Oczywiście po wyścigu przybiłem piątkę koledze z którym się wymienialiśmy, gro Chinek i Chińczyków robiło sobie ze mną zdjęcia, ale po chwili uciekłem żeby się przebrać.
Brakuje mi wyścigów, bo one dają takie poczucie wspólnoty, niezależnie od miejsca na świecie i języka w jakim się komunikujemy. Brakuje mi takiej pozytywnej rywalizacji, innych biegaczy, brakuje mi tego machania ręką, wrzasków kibiców, ale brakowałoby mi tego i w kraju, w końcu jest październik. W Polsce takie wyścigi też mogłyby być organizowane trochę częściej niż tylko z okazji Tour de Pologne. A może są?

Rower
Umarł. Znaczy nie tyle rower co tylna przerzutka. Kręci się i przeskakuje. Trzeba kupić nową i ją wymienić. Było tak od początku, ale dopóki dało się jeździć to nie narzekałem, teraz jeździć się już nie da w ogóle. A dzisiaj Pan Rowerowy pokręcił pedałami, pokręcił głową i zrozumiał co chce powiedzieć, ale poprosił o telefon do Lidii i jej wyjaśnił. Wytłumaczył gdzie jest sklep rowerowy (no naprawdę Lidia, jeden jest na prawo za ulicą z Panem z mięsem na patyku, a drugi jest na prostopadłej do głównej prowadzącej do sklepu, praktycznie naprzeciwko księgarni), ale stwierdziłem że wolę już jeździć różową damką niż inwestować w ten rower. Bo chociaż bardzo fajny i sporo razem przeszliśmy to jednak nigdy nie będzie mój i do kraju go ze sobą nie zabiorę.

Wendy
Tak koło 15, po lunchu z dyrektorem wyścigu (i znowu potwierdza się moje zdanie, że w tych droższych knajpach jedzenie jest gorsze od tego w tych tańszych), byłem już w domu, rozmawiałem z mamą i…zadzwoniła Wendy. Zażartowała sobie, że powinienem mieć większe mieszkanie niż Miguel, a potem zapytała czy nie przyszedłbym do szkoły. A czy mam lepsze plany na wieczór? Kurczę, no nie mam, więc poszedłem. Po drodze wstąpiłem do sklepu kupić ciastka (bo ostatecznie z tym kubkiem się rozmyśliłem. Ona by się na pewno ucieszyła, ale co w przypadku pozostałych ~350 uczniów? Dlatego ciastka. No i tak czekałem na Wendy, czekałem i czekałem. W końcu po ~20 minutach poszedłem wziąć sobie ryż. Pani w stołówce zaczęła się tak histerycznie śmiać, że aż mi się udzieliło i musiał ją ktoś inny poratować. Wziąłem ryż, mięso z kury i ziemniaka. 4 RMB nie moje. Potem przykulała się Wendy z Sophie, jeszcze kimś i …Lucy (…bo szukałem dobrego imienia), więc kupiłem 4 ciacha. A tutaj Wendy wywinęła mi numer bo pojawili się jeszcze inni znajomi, połączyli dwa stoły i pokupowali jedzenie urządzając sobie prawdziwą ucztę w stołówce. Oto jak w Chinach urządza się urodziny dla szkolnych znajomych. Łącząc stoły, kupując jedzenie w stołówce i zapraszając nauczycieli. Trochę inaczej niż u nas, prawda?

Odnośnie tych sympatycznych czarnoskórych chłopaków na zdjęciach to Joe i Reggie, którzy studiują w Chinach już dwa lata i przyjechali tutaj by wystartować w zawodach.

Trasa wyścigu:
http://www.endomondo.com/workouts/kxQ1P279WxM

Nazwali go MTB, ale z MTB to on nic wspólnego nie miał.