Niedziela i przegapione #8

Untitled

Kocham swój kraj
Chociaż czasem mnie wkurza. Takie oto zdanie usłyszałem od jednego z uczniów. Powiedział to patrząc w stronę swoich rozbrykanych kolegów z klasy.

Zulu
Czytamy ‘culu’, czyli ‘niegrzeczny’, ‘chamski’. ‘Ni szy culu’ – ‘Jesteś niegrzeczny’. I od razu dzieciaki mają banan na twarzy krzycząc ‘Ło bu szy culu!’ – ‘Nie jestem niegrzeczny!’. Nawet biorąc pod uwagę kiepską jakość tego kursu chińskiego (od tygodnia nie pojawiła się żadna nowa lekcja, nie wspominając o tym że nie dostałem jeszcze oceny za moją ‘kaligrafię’) to czegoś się uczę.

Czosnek
W czasie lekcji z reklamami pokazywałem reklamę McDonald’s w której byłą krowa zrobiona z ziemniaka, pora, marchewek i papryki. Napis na dole głosił że od teraz sprzedają także wegetariańskie burgery. Pokazuję tego pora i mówię że to por, a uczniowie w klasie ósmej mówią ze to czosnek. Nawet podali mi dwa ząbki czosnku i tych dwóch prowodyrów do obijania się podpuszcza mnie żebym spróbował. Heh…chiński czosnek. Dałem jednemu jeden ząbek, sam wziąłem drugi i powiedziałem że zjem jak On zje. Zjadł, więc musiałem słowa dotrzymać. A że to chiński czosnek czyli praktycznie bez smaku zjadłem go z uśmiechem na twarzy. Dzieciaki były zaskoczone, ale dzięki temu lekcja przebiegła płynnie.

Czołg
W sobotę jeżdżąc po Jiawang pojechałem sobie wzdłuż torów kolejowych i co ujrzałem? Czołg. Najprawdziwszy w świecie chiński czołg z chińskimi żołnierzami w środku (wiem bo dwa łebki wystawały). Tak sobie stałem i przyglądałem się, wiedząc żeby pod żadnym pozorem nie wyciągać aparatu…chociaż w teorii mógłbym Im spokojnie uciec na rowerze. No przecież czołgiem by za mną nie ruszyli, prawda? Tak stałem i się przyglądałem po czym jeden z Panów (wyższy rangą sądząc po pagonach) zawołał ‘Hello’ i pomachał rękami w kierunku odwrotnym od tego z którego przyjechałem, czyli ‘Jedź dalej, nie ma tu nic do oglądania’. No to sobie pojechałem.
Wracając z zakupionym kaskiem natrafiłem na ciężarówkę pełną umundurowanych żołnierzy. I to nie tak umundurowanych jak zawsze, tylko dość porządnie, ciężarówka zawiozła Ich do czołgu, a kolejni żołnierze zamykali już ulicę. Tym razem nawet się nie zatrzymałem. To teraz największa armia świata pójdzie straszyć Koreę manewrami ;)

Znajomy sprzed roku
Jeżdżąc w sobotę po Jiawang i okolicy zatrzymałem się pareset metrów od centrum żeby zjeść gruszkę i tak sobie ją wcinam patrząc na drogę gdy nagle słyszę ‘Hello!’ spoglądam…a tam na elektrycznym rowerze jedzie Pan sprzedający kiełbaski na głównej ulicy. Znaczy…przestał je sprzedawać w drugim tygodniu mojej bytności w Jiawang i od tamtej pory zastanawiałem się co się z Nim stało. Miałem podejrzenia, jak widać słuszne, że się dorobił na sprzedawaniu tego grillowanego tofu za 1,5 RMB i grillowanych kiełbasek za 3 RMB i postanowił się przebranżowić. Wyglądał bardzo porządnie, o wiele schludniej niż gdy przygotował kiełbaski, w związku z czym przypuszczam że przebranżowienie się Mu służy. Wypada się tylko cieszyć.

Niedziela…

IMG_2319
Dzisiaj było mniej ludzi niż ostatnio, ale to chyba dlatego że informacja pojawiła się tak nagle i niespodziewanie, chyba tylko KMWTW (Kto Miał Wiedzieć Ten Wiedział). Start miał być o 10, no to koło 9 się wykulałem na linię startu. Przesympatyczny Pan Organizator poprosił mnie żebym się zarejestrował ponownie (potwierdzenie udziału w dniu startu, fajnie). Stanąłem na starcie, ale okazało się że przypiąłem chipa w złym miejscu. Po chwili pojawił się ktoś z nożyczkami i chip został płynnie zamontowany w miejscu odpowiednim. A potem tylko 3…2…1 i ruszyli. Pod wiatr. Na Boga kochanego, pod taki wiatr że pedałowałem a czułem jakbym stał w miejscu, oczywiście ludzie w śmiech bo zostałem dobrych kilkaset metrów za całą resztą, no ale co ja się będę pchać do przodu jak wiem że takieto tempa nie wytrzymam.

IMG_2306

Peleton oddalał się coraz bardziej, ale gdzieś tak na drugim kilometrze Pan z samochodu zamykającego wyścig wyprzedził mnie i mogłem się w końcu schować. Jakby nie On to równie dobrze mógłbym rower prowadzić. Wiatr nie tylko mnie dawał się we znaki bo tak jak w poprzedniej edycji najlepsi mijali mnie gdy byłem dopiero na górce prowadzącej do jeziora tak tym razem nie widziałem ich ani razu. Nad jeziorem wiało tak absurdalnie że myślałem że mnie zdmuchnie z drogi, na szczęście wracając było już dużo lepiej. Wiatr dalej wiał, ale już nie tak silny no i teraz jechałem z nim, a nie przeciwko niemu. Mniej ludzi  oznaczało mniej ludzi na moim, lub zbliżonym, poziomie więc kulałem się w ogonie a i tak na metę przyjechałem szybciej niż w poprzedniej edycji.

IMG_2308

Poziom się podniósł po prostu. Oczywiście, tak jak poprzednio dopingowano co było świetne, widać że takich imprez tutaj brakuje. Bardzo podoba mi się organizacja, bo chociaż tylko jedna osoba mówiła po angielsku to jednak nie miałem problemów z zarejestrowaniem się ani wzięciem udziału. Meridka pokonała swój pierwszy wyścig i spisała się na medal.  Prawdę mówiąc myślałem że będzie dużo gorzej w końcu ostatnich kilka dni to dość niespotykane jak na mnie dystanse na rowerze i to w całkiem porządnym jak na mnie tempie, a tutaj takie coś. Czyli jest dobrze.

IMG_2305

Czytając dzisiaj wiadomości o zakazaniu handlu żywym drobiem w Peknie trafiłem na takie zdanie: ‘. Racing pigeon hobbyists have been ordered to cage their birds(…)’ I znowu poczułem się jak w Polsce. Według wikipedii na Tajwanie odbywa się najwięcej wyścigów gołębi a nagrody sięgają setek milionów złotych (postanowiłem oszczędzić Wam szukania przelicznika), co jest wręcz niebywałe. Przypuszczam że teraz są nieźle przerażeni.

Wies

Wieś…wszędzie pachnie tak samo. To parafraza jednego z moich ulubionych cytatów ‘War, war never changes’. Jest w tym bardzo wiele prawdy. Ruszając na dzisiejszą poranną przejażdżkę miałem w planach pojechanie w lewo.

IMG_2250
Wieś, a gdzieś na poboczu ubikacja.

Także pojechałem. Zajęło to trochę czasu, ale jadąc tak przed siebie czułem wszechobecny zapach nawozu a gdzie nie spojrzałem widziałem pola. ‘Małe miasto’ okazuje się być tak małe że wystarczy przejechać w dowolnym kierunku 3-4 kilometry by dotrzeć do pól. No niech już będzie. Czy chińska wieś różni się czymś od wsi polskiej? Z punktu widzenia rowerzysty wolę chińskie wsie bo mają lepsze drogi, ale patrząc  trochę inaczej to nie za bardzo.

IMG_2282

Wszędzie pracują ludzie i to dość ciężko, największa różnica jest taka że na polach w okolicy Jiawang nie ma zbyt wielu maszyn rolniczych, widziałem chyba jeden czy dwa traktory, jeden kombajn, ale nic więcej…a może po prostu tutaj uprawia się coś innego? Czemu by nie. To co uderza to pustka…znaczy są budynki po jednej stronie, a po drugiej pola, ale nagle okazuje się że jednak w Chinach nie na każdym rogu można kupić jedzenie, bo można je kupić co parę kilometrów w sklepie, ale to logiczne skoro większość osób przebywa w mieście, to towar będziemy chcieli dostarczyć do niego właśnie.

IMG_2285
Czasem warto zejść z ubitej ścieżki.

Nie zrozumcie mnie źle. Nie jest to taka pustka, w której gdzie można jechać, jechać i nie widać żywego ducha, to taka chińska pustka czyli widzimy tylko parę osób, a nie parędziesiąt.

IMG_2252

Obiad domowej roboty.

Wczoraj, po drugiej stronie ulicy, postawiono taki olbrzymi billboard z reklamą drugiej edycji wyścigu MTB do jeziora Dugong. No dobrze, postawić postawili, ale co z tego skoro  byłem umówiony z Damonem. Także po powrocie do domu zadzwoniłem by jeszcze raz upewnić się że wszystko w porządku, ale okazało się że Damon odniósł wczoraj kontuzję w czasie meczu z kumplami i nie czuje się najlepiej. No to szybka zmiana planów i powiedziałem że w takim razie przekładamy to do 25 kwietnia. A dlaczego 25? Bo 25 i 26 mam wolny, a okazuje się że dzieciaki wracają do szkoły dopiero 28 (nie chcę tego nawet komentować skoro 29 zaczynają się trzy dni wolnego), więc mam całkiem sporo czasu. Damon będzie mieć  czas żeby się wy kurować, a raczej jego kolano będzie miało czas.

IMG_2273 IMG_2277
Z widokiem na wyspę i widokiem na ląd.

Także wyruszyłem na kolejną przejażdżkę  bo zauważyłem jezioro z jakąś wysepką i postanowiłem je sprawdzić. Okazało się że to staw rybny, oraz górka z drugą górkę na samym środku stawu. Zarośnięte chaszczami, ale wbrew pozorom w ogóle nie zasyfione, jedynie zarośnięte. Aż dziwne że takie miejsce stoi puste i jakby zapomniane. A potem przyszło mi wrócić i jakoś tak mnie rower zaprowadził do biura zawodów, więc postanowiłem się zapisać.

IMG_2262
Dzisiaj meridka była nieśmiała i się schowała.

Okazało się że miałem się zapisać wcześniej, ale to nie był problem, miałem mieć numer ubezpieczenia, ale za 15RMB wykupiono mi je na miejscu, oraz miałem podać numer paszportu, ale że do domu miałem 5 minut to podjechałem, zapłaciłem 100RMB kaucji za chipa i dostałem torbę z: planem całego weekendu, bidonem, napojem z orzechów włoskich, numery startowe, oraz chipa. Numery i chip zamontowane, także jutro ruszam do akcji. Wyścig rozpoczyna się o 10. To będzie pierwszy wyścig Meridki, mam nadzieję że sobie poradzi w debiucie.

IMG_2297
Wiadomo :)
A skoro wyścig to trzeba też w końcu zaopatrzyć się w kask, podjechałem do ‘swojego’ sklepu rowerowego, przywitałem się, podszedłem do kasków, Pan Sprzedawca proponuje mi taki jeden za 350RMB:
– Za drogi.
– Za drogi?
-Tak.
– Za 100?
– 100…100…100! Tak!
-Wybieraj
Taka drobnostka a duma mnie aż rozpiera.

IMG_2289

Niedziela i przegapione #6

Mogę być winna grosik
Czułem, że tu jest zbyt pięknie. Czułem! Panie na kasach są wszędzie takie same, jak im się kończą drobne to nie chcą tego grosza wydać i tak samo tutaj. Nie dostałem swojej 1/10 RMB. Machnąłem na to ręką. Jak ostatnio liczyłem mam w monetach 1/5 i 1/10 RMB już ponad 20 RMB, więc spokojnie. Pani na kasie dostanie spory zapas. Żeby jej prędko nie zabrakło.

Zamknięty plecak w sklepie
Normalnie nie przejmuję się tym, że w sklepach są szafki i powinienem schować do jednej z nich plecak. Normalnie nikt mi nie mówi, że mam to zrobić (o dziwo w zeszłą niedzielę kazali schować Miguelowi, co wyjaśniła mi Lidia mówiąc że on jest trochę podobny do nich (Chińczyków w sensie), więc nie traktują go ulgowo), więc tego nie robię. Raz jednak postanowiłem schować plecak, a co mi tam. Naciska się przycisk, dostaje się karteczkę, otwiera się szafka, wkłada się plecak/torbę i zamyka szafkę. Po zakupach należy podejść do szafki, podsunąć karteczkę z kodem kreskowym pod czytnik, poczekać aż się otworzy i wyjąć zawartość. I tak też zrobiłęm, z tym małym wyjątkiem że mój plecak zablokował szafkę i nie chciała się otworzyć. I tak przesympatyczna Pani siłowała się na wszelkie możliwe sposoby, a mnie już oblewał zimny pot, bo bez plecaka zostać nie mogę…i spróbowała otworzyć ręcznie, ale dalej nic, a pode mną zrobiła się już mała kałuża…ale w końcu się udało. Ślicznei Pani podziękowałem i oddaliłem się z postanowieniem, że już nigdy, pod żadnym pozorem, samowolnie nie schowam plecaka do szafki.

Zdrajczyni w czasie kolacji
‘Zdrajczyni’, czyli Stefania, razu pewnego przysiadła się do mnie do kolacji. A raczej nie tyle przysiadła co pozwoliła mi się przysiąść bo widziała, że szukam miejsca. Czyli technicznie rzecz biorąc to ja się przysiadłem…W każdym razie rozmawialiśmy sobie i przyznała się, że chciałaby wyjechać do Oxfordu by tam studiować filologię angielską. Marzenie zacne, bardzo wymagające, ale godne pochwały i wspierania. Potem co prawda usłyszałem pytanie ‘dlaczego nie lubisz Justina Biebera?’ (2 piosenki przerabiane 14 razy potrafią w końcu zniechęcić do wszystkiego), ale ogólnie to całkiem sympatyczna dziewczyna.

Zdjęcie w ICBC
Lidia usłyszała od znajomej, pracującej w ICBC (chińskim banku w którym mam konto), że są w internecie zdjęcia kogoś kto wygląda jak ona i obcokrajowców zakładających konto w banku. Czyli prawdopodobnie są to zdjęcia mnie i Vicki gdy zakładałem konto w ICBC w Xuzhou. Niestety Lidia się tych zdjęć nie doszukała, więc całkiem możliwe, że są one na jakiejś wewnętrznej stronie ICBC. Bo przecież nie umieściliby mnie na swojej stronie bez mojego pozwolenia ;)

A wymienisz się godzinami?
Gdy przykulała się Jeniffer w środę Miguel podsunął mi kartkę i zapytał czy bym się nie zamienił zajęciami w środę. Zaproponował żebym wziął klasę 3 zamiast klasy 8. Czyli miałbym trzy zajęcia pod rząd, okienko i przerwę na lunch. No i teoretycznie fajnie, tylko że jak ja mógłbym oddać klasę 8? Z Wendy. Nie ma takiej opcji nawet. No i tak też powiedziałem, że nie zamienię się . Miguel stwierdził, że jeszcze będzie na ten temat rozmawiać z kimś. Po chwili wyciągnął kartkę i pokazał Vicki mówiąc że nie chcę się wymienić. Ewidentnie szukał poparcia, ale go nie znalazł bo Vicki wie, że moja klasa 8 jest nie do ruszenia. Powrócił do tego tematu w czasie kolejnej rozmowy z Lidią, ale ta wybrnęła z tego bardzo zmyślnie mówiąc, że plan ustaliła szkoła i gdy zmienią coś dla niego to wszyscy będą się chcieli wymienić, a na to się szkoła nie zgodzi.

Parking dla nauczycieli
Wydzielono, w końcu, osobny parking dla nauczycieli. I w końcu można parkować poza żółtymi kreskami.

Paskudnie wyglądające tofu
Jednego wieczoru postanowiłem spróbować czegoś nowego i wziąłem paskudnie wyglądające coś w stołówce. Paskudnie wyglądające coś okazało się całkiem zacnym tofu przygotowanym w przyprawie z domieszką kurkumy. Jest dobrze.

Naprawdę chcesz tu zostać? Zrobiłeś tu wszystko co mogłeś zrobić…i znasz lepiej Jiawang od Lidii
Tak powiedziała Vicki…i tak się zastanawiam czy nie ma racji. Bo z jednej strony codziennie coś odkrywam, ale to już raczej jakieś niedobitki bo większość już faktycznie odkryłem. Tylko mi to odpowiada. Odpowiada mi taki spokojny, małomiasteczkowy klimat. To nie jest wielkie miasto, to nie są Chiny jakie sobie wyobrażałem, ale to ciągle są Chiny. I to jest bardzo dobre miejsce by zacząć przygodę. Potem mogę się przenieść gdzieś dalej, ale na razie wszystko mi tu pasuje.
A Jiawang może znam lepiej od Lidii bo chociaż ona wie gdzie zrobić zakupy to ostatnio jadąc do Xuzhou stwierdziła, że przez półtorej roku nie widziała jednej z tutejszych szkół. A przecież ona jest na ulicy równoległej do ulicy głównej. No to jak można ją przeoczyć? Ano można, bo nie ma na niej sklepów :)

Pan się ciągle uśmiecha
Trafiła się w klasie czternastej dziewczyna zadająca bardzo trudne pytania. Same bardzo trudne pytania. I widać było, że się przygotowała ze słownikiem i brała pierwsze słowa. Bo zamiast przyjemnego ‘smile’ wzięła trudny ‘grin’, którego nikt nie rozumiał. I zapytała się ‘Pan się ciągle uśmiecha, czy lubi się Pan uśmiechać?’ . I jak ja mam powiedzieć, że nie? Gdy już się dziewczyna namęczyła i użyła tego skomplikowanego ‘grin’ musiałem zacząć się śmiać i odpowiedziałem, zgodnie z prawdą, że to głównie dzięki nim ciągle się uśmiecham i jestem wesoły. Bo to są niesamowite dzieciaki.

Paczkarz z paczkami
I widziałem listonosza, ale zdjęcia mu nie zrobiłem. No dobrze, to nie listonosz, a Pan Paczkowy.

Też ściągają
Zapytałem się Lidii czy też ściągają na sprawdzianach i bez chwili zawahania odpowiedziała, że tak. Także nie musimy czuć się gorsi :)

Nikt mnie nie poznaje
No właśnie, odkąd zapuściłem brodę ludzie przestali mnie poznawać. Nawet dyrektor zapytał się Lidii jak mam na imię…No przecież byliśmy razem na kolacji…

Wyścig
Rano skulałem się z łóżka, zjadłem śniadanie i gdy stwierdziłem, że mam jeszcze mnóstwo czasu postanowiłem posprzątać. Posprzątałem więc, ubrałem się i poszedłem pod scenę. Po kilku chwilach ktoś mnie znalazł, dostałem rower, numer startowy i kask. Oczywiście mnóstwo ludzi robiło sobie ze mną zdjęcia, lub mi zdjęcia. Naprawdę mnóstwo. Znowu będę w telewizji, tym razem w większej bo na całą prowincję, ale reporterka nie umiała angielskiego i była bardziej blada niż prześcieradło, więc nawet z nią nie próbowałem rozmawiać. Za to spotkałem Xu i życzyłem jej miłego dnia, a ona mi powodzenia.

Sam wyścig zaczął się o 9. Ustawiłem się na szarym końcu i przez 2 kilometry byłem na szarym końcu. Po chwili dopadłem pierwszego studenta z Zachodu, po kolejnym kilometrze drugiego, a na podjazdach łapałem Chińczyków. Na poboczu stali kibice, którzy krzyczeli niepamiętamco, ale miało być motywacyjne i dawało kopa. Dojeżdzając do jeziora minął mnie lider z peletonem kilkaset metrów za nim. Czyli po ~9km mieli nade mną przewagę ~4km. Pięknie. Jazda wokół jeziora była bardzo klimatyczna bo unosiła się jeszcze poranna mgła i wkoło było mnóstwo ludzi, w tym znajomi Lidii, którzy bardzo dopingowali. Uda mnie piekły jak już dawno nie, w końcu rower to nie jest moja bajka. Jadąc wokół jeziora obrałem sobie za cel Chińczyka który był dobre kilkadziesiąt metrów przede mną. Jechaliśmy bardzo równym tempem, gdy wyjeżdżałem doszedł mnie inny Chińczyk, którego łyknąłem kilka kilometrów wcześniej, a z którym trochę współpracowaliśmy w czasie podjazdu. Tym razem to on mi pomógł na podjeździe, ale niestety na drugi sił mu już nie starczyło i wtedy doszedłem swój cel. Współpraca z oboma była doskonała, gdy chcieli żebym się za nimi schował krzyczeli ‘ke ke ke’, a gdy chcieli żebym przycisnął mówili ‘go’, więc się dogadywaliśmy. Z ‘celem’ wymienialiśmy się  przez ostatnich 5 kilometrów i na kilometr do mety ruszył obok mnie i zaczęliśmy finiszować. Po kilkuset metrach odpuścił, ale celowo bo widziałem że ma jeszcze moc, wjechałem na metę z rękami w górze i jak Lidia nie da plamy to będę mieć te zdjęcie. Ogółem poszło bardzo dobrze, co prawda gdy zszedłem roweru ledwo mogłem chodzić, ale nie ma źle. Jak wrócę do kraju to bez dwóch zdań kupuję nowy rower. Tym razem właśnie do czegoś szybszego a nie do jazdy po mieście.  Oczywiście po wyścigu przybiłem piątkę koledze z którym się wymienialiśmy, gro Chinek i Chińczyków robiło sobie ze mną zdjęcia, ale po chwili uciekłem żeby się przebrać.
Brakuje mi wyścigów, bo one dają takie poczucie wspólnoty, niezależnie od miejsca na świecie i języka w jakim się komunikujemy. Brakuje mi takiej pozytywnej rywalizacji, innych biegaczy, brakuje mi tego machania ręką, wrzasków kibiców, ale brakowałoby mi tego i w kraju, w końcu jest październik. W Polsce takie wyścigi też mogłyby być organizowane trochę częściej niż tylko z okazji Tour de Pologne. A może są?

Rower
Umarł. Znaczy nie tyle rower co tylna przerzutka. Kręci się i przeskakuje. Trzeba kupić nową i ją wymienić. Było tak od początku, ale dopóki dało się jeździć to nie narzekałem, teraz jeździć się już nie da w ogóle. A dzisiaj Pan Rowerowy pokręcił pedałami, pokręcił głową i zrozumiał co chce powiedzieć, ale poprosił o telefon do Lidii i jej wyjaśnił. Wytłumaczył gdzie jest sklep rowerowy (no naprawdę Lidia, jeden jest na prawo za ulicą z Panem z mięsem na patyku, a drugi jest na prostopadłej do głównej prowadzącej do sklepu, praktycznie naprzeciwko księgarni), ale stwierdziłem że wolę już jeździć różową damką niż inwestować w ten rower. Bo chociaż bardzo fajny i sporo razem przeszliśmy to jednak nigdy nie będzie mój i do kraju go ze sobą nie zabiorę.

Wendy
Tak koło 15, po lunchu z dyrektorem wyścigu (i znowu potwierdza się moje zdanie, że w tych droższych knajpach jedzenie jest gorsze od tego w tych tańszych), byłem już w domu, rozmawiałem z mamą i…zadzwoniła Wendy. Zażartowała sobie, że powinienem mieć większe mieszkanie niż Miguel, a potem zapytała czy nie przyszedłbym do szkoły. A czy mam lepsze plany na wieczór? Kurczę, no nie mam, więc poszedłem. Po drodze wstąpiłem do sklepu kupić ciastka (bo ostatecznie z tym kubkiem się rozmyśliłem. Ona by się na pewno ucieszyła, ale co w przypadku pozostałych ~350 uczniów? Dlatego ciastka. No i tak czekałem na Wendy, czekałem i czekałem. W końcu po ~20 minutach poszedłem wziąć sobie ryż. Pani w stołówce zaczęła się tak histerycznie śmiać, że aż mi się udzieliło i musiał ją ktoś inny poratować. Wziąłem ryż, mięso z kury i ziemniaka. 4 RMB nie moje. Potem przykulała się Wendy z Sophie, jeszcze kimś i …Lucy (…bo szukałem dobrego imienia), więc kupiłem 4 ciacha. A tutaj Wendy wywinęła mi numer bo pojawili się jeszcze inni znajomi, połączyli dwa stoły i pokupowali jedzenie urządzając sobie prawdziwą ucztę w stołówce. Oto jak w Chinach urządza się urodziny dla szkolnych znajomych. Łącząc stoły, kupując jedzenie w stołówce i zapraszając nauczycieli. Trochę inaczej niż u nas, prawda?

Odnośnie tych sympatycznych czarnoskórych chłopaków na zdjęciach to Joe i Reggie, którzy studiują w Chinach już dwa lata i przyjechali tutaj by wystartować w zawodach.

Trasa wyścigu:
http://www.endomondo.com/workouts/kxQ1P279WxM

Nazwali go MTB, ale z MTB to on nic wspólnego nie miał.