Tianjin #1

P1100886 (Copy)

O Tianjin będę pisał w punktach, bo tak jakoś mi wygodniej. Trochę mi się tego uzbierało prawdę mówiąc, więcej niż się spodziewałem i muszę to jakoś nadgonić, a tak będzie mi najwygodniej.

P1100887 (Copy)

Zimno.
Zimno się nigdy nie zmienia. Jedynie nabiera na mocy. Najgorszą odmianą zimna, jest dla mnie zimny wiatr. Na niego nigdy nie ma rady. Nic Ci nie pomoże, nic Cię nie uchroni. Możesz jedynie zmniejszyć uczucie chłodu, ale nigdy przenigdy go nie pokonasz. Pisałem już o tym parokrotnie przy okazji opisów biegania.

P1100889 (Copy)

Nie pisałem natomiast jak to jest w mieszkaniach z przeciągiem. A lepiej nie jest, jest wręcz gorzej. Na szczęście nigdy nie miałem nieprzyjemności mieszkać w mieszkaniu z przeciągiem. Miałem za to nieprzyjemność jechania w pociągu z przeciągiem. I nawet by mnie to nie wkurzało, ba nawet bym nie zwrócił uwagi gdybym nie próbował zasnąć gdy ciągle mi wiało po nogach.

P1100893 (Copy)

Nawet udało mi się zasnąć ale po kilku godzinach obudził mnie chłód od stóp, bo tylko w stopy było mi zimno i postanowiłem coś z tym zrobić Zamknąłem drzwi między przedziałami czym wzbudziłem sympatię towarzyszy podróży, którzy sami postanowili następnie ruszać się i te drzwi zamykać, przez co było nam ciepło i przyjemnie. Doszło do tego że w pewnym punkcie wystarczyło jedno krzywe spojrzenie na kogoś kto drzwi nie zamknął by zaraz je zamknął.

Stacja kolejowa
W Chinach wyjścia ze stacji są zamykane po tym jak pociąg odjedzie. Nie ma wyjścia, nie ma wyjścia, nie ma chodzenia po peronie.

Metro
Zazwyczaj w metrze stosowane są karty i jest to całkiem fajne rozwiązanie. Tianjin natomiast postanowił się wyróżniać i stosuje plastykowe monety. Rozwiązanie o tyle ciekawe że inne, ale monety mają to do siebie że łatwiej jest zgubić niż większy kawałek plastiku. Są za to chyba bardziej wytrzymałe.

Porcelana

P1100896 (Copy)

Jest w Tianjin taki dom obudowany porcelaną. Na szczycie znajduje się napis CHINA i jest w tym domie pełno dzieł sztuki ze zbitej porcelany. Jedna z atrakcji turystycznych, ale podobno w środku wygląda to jak wąż i sobie darowaliśmy.

P1100899 (Copy)

Targ małżeński
To jest coś o czym słyszałem, ale czego nigdy nie widziałem.

P1100907 (Copy)

Jest sobie taki skwerek na którym stoją ludzie z ogłoszeniami typu: mężczyzna 170, 27 lat, mieszkanie 90m2, szuka kobiety 155-165, 22-26 o stałej pracy. Czyli zwykłe ogłoszenia matrymonialne, tylko że zamiast w gazecie to na żywca.

P1100916 (Copy)

W dodatku czasem chodzą ludzie z takimi karteczkami przypiętymi do ubrań i można sobie podejść i poczytać.
Nas zaczepiła Pani pytając czy mamy znajomą z Rosji lub Ukrainy bo szuka dla syna. Niestety nie mamy.

P1100908 (Copy)

Budynki

P1100913 (Copy)

Jak widać architektura zachwyca. Chińczyków, bo dla nas to w gruncie rzeczy Europa.

P1100917 (Copy)

Czyli popatrzeć można, porobić zdjęcia też, ale zachwycać nie ma się nad czym bo w domu lepsze. Ano lepsze, tyle że tutaj stanowią kompletną inność i przez to są niesamowite na swój własny sposób.

P1100922 (Copy)

Fajnie tak sobie pochodzić między tymi europejskimi budynkami. Trochę jak Szanghaj prawdę mówiąc i bardzo mi się to podobało.

Targ z przekąskami
W Chinach wszystko kręci się wokół jedzenia. A jeżeli nie wszystko to 95% wszystkiego. Jedzenie jest zawsze i wszędzie i nie ma innej opcji. Nie ma jedzenia – nie ma ludzi (o tym wkrótce), to takie proste. Podobnie jak – jest złe jedzenie – nie ma ludzi. Targ z przekąskami w Tianjin znajduje się na głównym deptaku, trochę w bok i jest tam mnóstwo budek które oferują dokładnie to samo: szaszłyki wieprzowe, owoce morza smażone na głębokim oleju, śmierdzące tofu i coś słodkiego. A ludzi tyle że nie można się przepchać.

Nowe stare miasto

P1100929 (Copy)

To w sumie taki standard wszędzie w Chinach by budować nowe stare miasta. Czyli nowe budynki mające wyglądać jak stare. Wychodzi to zawsze z miernym skutkiem, ale ulice takie są wabikiem dla turystów i można tam zawsze znaleźć mnóstwo typowego turystycznego szmelcu, który można kupić w każdej turystycznej miejscowości w Chinach.

P1100933 (Copy)

Jeżeli gdzieś przeczytacie że Qufu słynie z ręcznie robionych pieczątek, to prawda – słynie, ale nie znaczy że nikt takiej nie zrobi w Shenyang na przykład.

Gliniane cuda

P1100948 (Copy)

W nowym starym mieście znajdował się dom z rzeźbami z gliny w cenach absurdalnych. Naprawdę, ale to naprawdę absurdalnych. I chociaż ładne to jednak…tyle kasy…

P1100944 (Copy)

Pies

P1100981 (Copy)

Spoglądał sobie z dachu na ludzi. I nie szczekał.

Nudle na zimno

P1100982 (Copy)
To coś co odkryliśmy dnia pierwszego i zajadaliśmy się przez pozostałe dwa dni. Niby takie proste, ale June stwierdziła że sekret kryje się w sosie. No tak, to łatwo wygląda gdy Pani rzuca chochlę tego, tego i jeszcze tego, ale Ona już wie jak to powinno wyglądać.

Śmierdzące tofu

P1100985 (Copy)

W Changsha nie było zdjęcia, to macie teraz. Smakowało gorzej niż w Changsha, ale tragedii nie było.

P1100976 (Copy)

P1100980 (Copy)

P1100955 (Copy)

P1100972 (Copy)

P1100975 (Copy)

P1100940 (Copy)

P1100928 (Copy)

P1100913 (Copy)

 

Powrót

P1100871 (Copy)

Tylko się przywitam i napiszę że wróciłem. Z czasem postaram się napisać relację z kilku ostatnich dni. Dzisiaj jedynie wspomnę że Changchun, standardowo, przywitał mnie powietrzem zimnym i chłodem na stacji kolejowej. To już norma od której nie szukam ucieczki bo też i jej nie znajdę. To fakt i nic poza nim.
Droga powrotna minęła mi na spaniu, czytaniu i spaniu, oraz przebijaniu się przez tłum ludzi w drodze do toalety. W chińskich pociągach to norma, albo kibelek jest blisko i ciągle ktoś przechodzi a do tego jest mokro, albo kibelek jest daleko i trzeba się przepychać.
I to naprawdę przepychać. Ucząc się chińskiego z podcastów usłyszałem nie byłeś w Chinach dopóki nie byłeś w zatłoczonym autobusie w Szanghaju. Może i tak, ale zatłoczone autobusy są takie same wszędzie. Dwupiętrowe zawsze są za niskie, siedzenia przy oknie zawsze za wąskie, ludzie nigdy nie przesuwają się do okien bo przecież zaraz wychodzę i żeby dostać się do wyjścia trzeba rozpocząć podróż dwa przystanki wcześniej. Za to zatłoczone pociągi w Chinach to coś czego chyba dokładnie nie opisywałem, a zdjęć na pewno nie robiłem zbyt wiele. Także pora to nadrobić.

P1100874 (Copy)

Zaczyna się od wejścia. Najpierw wchodzimy na stację i pokazujemy bilet. Bilet czasem zostaje ostemplowany, czasem nie. Bagaż zostaje przeskanowany rentgenem a my przechodzimy przez bramkę do wykrywania metali. Następnie odbieramy bagaż i zostajemy obmacani, ale to tak bardziej pro forma. Następnie szukamy swojej poczekalni. Oczywiście jest już tam masa ludzi i jeszcze więcej toreb, które również zajmują miejsca bo przecież na podłodze nie będą leżeć. Ludzie śpią na siedzeniach powyginani, bo każde siedzenie ma podłokietniki by ludzie na nich nie spali. Część ludzi śpi na torbach na podłodze, część siedzi. Dużo ludzi coś je, im bliżej pór jedzeniowych tym jedzących jest więcej. Nadjeżdża pociąg.
Pierwsze wchodzą rodziny z małymi dziećmi, ale to nie jest reguła. A potem to już naprawdę rzeka ludzi, tylko się stoi i czeka. Można też siedzieć i czekać, ale wtedy na sto procent nie będzie się miało miejsca na położenie bagażu ponad głową. Oczywiście kolejka powstała ponieważ bilety sprawdzane są po raz drugi. Tym razem przed wejściem do pociągu.

P1100878 (Copy)

Ach…bilety są sprawdzane pomimo obecności na praktycznie wszystkich stacjach kolejowych automatów biletowych które powinny bilety sprawdzać automatycznie.
Po przejściu tych automatów idziemy na peron, w tym momencie ludzie już biegną, albo przynajmniej ruszają się szybko. Główne powody są dwa:
– wyżej wspomniany, czyli położenie czegoś nad głową (to się tyczy wszystkich pociągów poza G i D, w których można spokojnie postawić torby w przejściu)
– znalezienie dobrego miejsca dla posiadaczy biletów stojących (to się tyczy wszystkich pociągów poza G i D, w których sobie nie postoisz)
Zakładamy że mamy miejscówkę wykupioną i mały plecak, który trzymamy przy sobie, więc się nam nie śpieszy. Najpierw musimy znaleźć wagon, przed którym Pan/i kolejarz sprawdzą nasz bilet po raz trzeci i zaproszą do środka. W środku, jeżeli mamy szczęście, uda nam się dojść bez problemu na miejsce, a jeżeli nie mamy szczęścia rozpoczyna się przygoda.
Przygoda czyli przepychanie się między ludźmi którzy palą, chociaż to zabronione, siedzą na tobołkach między wagonami, siedzą na taboretach w przejściu, siedzą na taboretach w przejściu i jedzą, siedzą w przejściu, lub stoją w przejściu czekając, lub nie czekając na wejście do ubikacji (które są zamykane w czasie postoju). A jeszcze nie weszliśmy do wagonu.

P1110113 (Copy)

Przecisnęliśmy się, mijając po drodze ubikację i zbiornik gorącej wody, oraz umywalki na których ktoś już rozstawił tobołki i nie będzie można ich użyć ani razu. Teraz czeka nas droga na miejsce, oczywiście wszystkie półki ponad głową są już zajęte, również przez małe podręczne walizki które spokojnie zmieściłyby się pod siedzeniem, ale przecież nie będą na ziemi leżeć. Sześć miejsc siedzących z jednej strony, cztery z drugiej a po środku kilkanaście osób siedzi, stoi, je, lub przysypia. Część szczęśliwych posiadaczy miejscówek gra w karty, część w majonga, część je, ktoś ogląda film bez słuchawek, gdzieś tam dziecko płacze. Komuś dopisało szczęście i się położył spać na siedzeniu, oczywiście ściągając buty. Rodzice przebierają dziecko nie kryjąc się z tym w sposób najmniejszy. Ogółem, jest wesoło, głośno, pachnie nudlami. Co chwilę ktoś się przeciska albo do toalety, albo do źródła gorącej wody.
Gorąca woda to w ogóle materiał na osobną historię, bo jej rola w Chinach jest olbrzymia i nie do przecenienia.
No i tak nam spokojnie podróż mija, dodajmy do tego sprzedawców z wózkami pełnymi jedzenia, alkoholi i jedzenia przekąskowego (kurze łapki, suszone ryby, jajka gotowane i takie tam), oraz sprzedawców bez wózków sprzedających ładowarki, smakołyki, pamiątki, zabawki i wszystko inne co można sprzedać.
Oczywiście w czasie podróży pojawiają się kontrolerzy biletów, czasem pojawi się policja, po każdej większej stacji kontrolerzy poprawiają bagaż ułożone nad głowami by nic nie zwisało. A każde nasze odejście z miejsca wywołuje atak ludzi bez miejscówek. Dlatego lepiej zawsze mieć bilet przy sobie.

P1110114 (Copy)

Załóżmy że nasza podróż odbywała się w dzień i była dość krótka, więc nie spaliśmy na naszym twardym siedzeniu, także wychodzimy z pociągu, potem z dworca i…pora na kolejne sprawdzanie biletu. Lub zabranie go. Można rzecz jasna poprosić o jego oddanie i zawsze go dostawałem, ale fakt faktem, bilet można utracić, co jest ciosem dla wszystkich zbieraczy biletów.

I to by było na tyle jeżeli chodzi o pociągi. Przypomniało mi się że nie powinienem narzekać na pogodę przy powrocie, bowiem Changchun żegnał się ze mną śniegiem.

P1100879 (Copy)

Wycieczka

Nadchodzi święto Qinming (i znowu odsyłam – http://rainreborn.pl/2013/04/interwaly-3/) więc postanowiliśmy z June ruszyć się i spotkać gdzieś po środku, czyli w Tianjin. O samym mieście za chwilę. Dzisiaj będzie krótko i bez zdjęć, ale za to z jajem. Także siadajcie bo mam dwie scenki.

Scenka #1

Siedzę  sobie przed ostatnimi zajęciami i zajadam jabłko gdy podchodzi do mnie jakaś dziewczyna i pyta:
Ni hui shuo zhongwen ma? (czy mówisz po chińsku?)
Wo ting yi dian dian, danshi wo shou de bu hao. (trochę rozumiem, ale mówię słabo)
– Tian hao la. (bardzo dobrze)
– Are you from Malaysia? (czy jesteś z Malezji?)
– No, I’m from Poland (nie, jestem z Polski)
– Poland?
– Bolan.
– Aaa Bolan.
Półtorej roku w Chinach i już mogę uchodzić za rodowitego mieszkańca Malezji. Nie przytoczę co Bryan powiedział bo było to dość niecenzuralne.

Scenka #2

Mamy przerwę w trakcie zajęć i podchodzę pogadać z uczniami.
– Smutno mi.
– Dlaczego?
– Bo nie mam chłopaka.
– Haha…
– Phi…bo nie ma mi kto kupować pysznego jedzenia.
Nie mogłem się powstrzymać i wybuchnąłem śmiechem. To takie chińskie, kwintesencja tego kraju w którym wszystko kręci się wokół jedzenia i wszystko można załatwić. Jedzenie moi drodzy, o to o co w tym kraju chodzi, ale nie takie jakieś byle jakie jedzenie – pyszne jedzenie!

Tianjin

Tianjin,天津, to metropolia w północnych Chinach, obecnie jedno z pięciu najważniejszych miast w Chinach. Jest jednym z czterech zarządzanych bezpośrednio miast w Chinach. Znajduje się w pobliżu zatoki Bohai.

Jest to czwarte największe miasto w Chinach, za Szanghajem, Pekinem i Guangzhou. Tianjin jest podzielone na dwie części: miejską usytuowaną wzdłuż rzeki Hai, która łączy rzeki Jangcy i Żółtą, oraz Binhai, będącą nowym terenem miejskim znajdującym się w pobliżu morza Bohai.

Historia

Nie ma pewności co do pochodzenia nazwy miasta, wiadomo natomiast że oznacza ono dosłownie miejsce promu dla cesarza.

Dynastia Qing

W czasie panowania dynastii Qing (1644-1911) Tianjin zostało wyniesione do rangi prefektury, a następnie wyższego okręgu administracyjnego. Z czasem został nazwany Fu, czyli prefekturą miejską.

Port traktatowy

W 1856 chińscy żołnierze przejęli kontrolę nad statkiem z Hong Kongu pływającym pod banderą brytyjską, który był podejrzewany o przemyt i handel opium. Natychmiastowa reakcja Wielkiej Brytanii zaowocowała wysłaniem statków i zdobyciem fortów Taku w pobliżu Tianjin w maju 1858. W czerwcu tego samego roku po zakończeniu drugiej wojny opiumowej Wielka Brytania i Francja wymogła na Chinach otwarcie Tianjin. Z czasem powstały w tym mieście koncesje: Brytyjskie, Francuskie, Austro-Węgierskie, Włoskie, oraz Belgijskie.

Druga wojna sino-japońska

30 lipca 1937 roku Tianjin przeszedł w ręce Japonii, jednak nie była to całkowita okupacja gdyż Japończycy aż do 1941 respektowali zagraniczne koncesje. W 1941 Japończycy uzyskali władzę nad wszystkimi koncesjami oprócz Włoskich i Francuskich, które pozostały, w większości, nienaruszone.

Anshan

P1080025 (Copy)

Nie ufajcie google. Bierzcie  mapy google pod uwagę, ale nie traktujcie ich za pewnik. Zwłaszcza w przypadku komunikacji miejskiej. Do tej pory mi się udawało i przystanki były tam gdzie google mówiło, ale nie tym razem.

P1080039 (Copy)

Tym razem spędziłem blisko godzinę szukając przystanku który był w innym miejsca. Nie ma jednak tego złego bo kupiłem baozi.
W końcu znalazłem przystanek, uznałem że może jest po prostu gdzieś indziej. I faktycznie był.

P1080041 (Copy)

Przejazd autobusem przypominał mi przejazd przez dzielnice robotnicze na Śląsku. W tle kominy, węgiel, pomniki ku chwale klasy robotniczej. Bardzo to wszystko znajome. Po blisko godzinie dojechałem do parku narodowego.

P1080051 (Copy)

A co to?

Narodowy park Qianshan 千山国家公园, czyli dosłownie park tysiąca gór, to górzysty park narodowy w prowincji Liaoning położony około siedemnastu kilometrów na południowy wschód od Anshan.

P1080055 (Copy)

Góry z tego parku należą do pasma górskiego łączącego się z górami Changbai znajdującymi się na granicy między Chinami a Koreą Północną.

P1080065 (Copy)

Pochodzenie nazwy

Nazwa Qianshan jest skrótem od千朵莲花山, czyli góry tysiąca kwiatów lotosu.

P1080284 (Copy)
Zgodnie z legendą dawno temu zapadły się cztery rogi nieba a bogini Nüwa chcąc ratować ludzi próbowała je podtrzymać przy pomocy kamieni. Jeden z tych kamieni spadł na ziemię tworząc tysiąc szczytów przypominających razem kwiat lotosu.

P1080066 (Copy)

Religia

Teren parku narodowego związany jest z kultem religijnym już od czasów dynastii Tang.

P1080077 (Copy)

Dalszy rozwój nastąpił w okresie panowania dynastii Ming oraz Qing. Rewolucja kulturowa w wieku dwudziestym doprowadziła do opuszczenia, a w konsekwencji do uszkodzenia niektórych budynków. Obecnie są one odrestaurowane.

P1080123 (Copy)

Fauna i flora

95% parku to las, ponad dziesięć tysięcy sosen ma więcej niż sto lat. Znajdują się tutaj nie tylko rzadkie zwierzęta, ale i rośliny używane w tradycyjnej chińskiej medycynie.

P1080136 (Copy)

Ciąg dalszy…

W parku znajduje się kilka świątyń, bez sprawdzania powiem że pięć na terenie dość niewielkim, bo od wejścia do szczyty pięciu Buddów są niecałe cztery kilometry.

P1080138 (Copy)
Szczyty. Taki miałem plan właśnie, żeby odwiedzić jak najwięcej szczytów, jakoś nie zależało mi na oglądaniu największego naturalnego posągu Buddy, który znajduje się w innej części parku i to dodatkowo płatnej.

P1080141 (Copy)

Pierwszy szczyt w parku nosi nazwę Nieba poznad Niebem i żeby się na niego dostać trzeba przecisnąć się między kamieniami co może kogoś przerazić bo jest tam dość wąsko. Widok za to wynagradza te trudy.

P1080094 (Copy)
Drugi ważny szczyt to szczyt dużego Buddy, czyli taka mała świątynia z kilkumetrowym pomnikiem Buddy.
Trzecim i zarazem najwyżej położonym szczytem w tej części parku jest szczyt pięciu Buddów.

P1080219 (Copy)

Trochę ponad pięćset metrów i ciągle po schodach. Właściwie to na wszystkie szczyty można się dostać po schodach. Można próbować na dziko co wybrałem ja schodząc z Nieba poza Niebem, a można też spróbować pojechać kolejką. Chciałem pojechać, bo miałem dość po dwóch szczytach, ale żadna kolejka dzisiaj nie działała.

P1080157 (Copy)
Na ostatni szczyt wchodziłem trasą której na mapie nie ma, ale która jest oznakowana. Nie była jakoś niesamowicie malownicza, ale wiodła przez las. I były schody.

P1080181 (Copy)

Tuż przed szczytem znajduje się mała świątynia z pięcioma posągami Buddy, ale to nie są Te posągi, które znajdują się trochę wyżej. Z tego szczytu można pójść do Nieba poza Niebem odwiedzając po drodze praktycznie wszystkie inne szczyty.

P1080189 (Copy)

Taką też opcję wybrałem uznające ze będzie najbardziej malownicza. Gdy po półtorej godzinie zobaczyłem zakręt prowadzący do świątyni smoka skręciłem w dół. Po pięciu i pół godzinach byłem już zlany potem a nie miałem ze sobą nic do przebrania. Nie zakładałem że będę się aż tak pocił. Ale warto było.

P1080256 (Copy)

Gdy po zejściu zatrzymałem się na moment, nogi zaczęły mi się trząść. W autobusie powrotnym do miasta zasnąłem, a potem nie miałem już najmniejszej ochoty iść gdziekolwiek.

P1080269 (Copy)

Na szczęście na stacji kolejowej towarzystwa dotrzymywał mi student z Shandong i jakoś mi ten czas szybko zleciał.

P1080230 (Copy)

Tuż koło stacji znajduje się TESCO, także poczułem się jak w domu. Taka mała, wielka, rzecz a  cieszy.

P1080304 (Copy)

Króciutko o środzie

P1070740 (Copy)

Pierwsza lekcja historii za mną.
Lekcja historii, dobre sobie. Opowiedziałem dzieciakom gdzie jest Rzym, a potem Beauty zaczęła się mnie pytać jak jest dzień dobry w poszczególnych językach i zanim się obejrzałem zleciało nam pół lekcji. Drugie pół to było ćwiczenie rzymskich liczb i zabawa z nimi. Super. A ja się tak martwiłem.

P1070741 (Copy)

Od Harolda (tego wielkoluda z Wigilii) dowiedziałem się że zabrał dzieciaki wczoraj na pobliski kampus i tam grali w piłkę, więc zrobię z Nimi dokładnie to samo w piątek. O ile będę w stanie się w ogóle ruszać.

P1070745 (Copy)

W każdym razie dzieciaki się dzisiaj zbyt wiele nie nauczyły, ale przynajmniej się pobawiły, pośmiały i też było dobrze. Nie ma co się tak stresować z powodu tych zajęć. Wszystko będzie w porządku.

P1070746 (Copy)

I tyle na dzisiaj, dodatkowo zapraszam do szuflady, oraz do poczytania o dzisiejszym święcie.

P1070749 (Copy)

Chiński kącik podróżniczy – Pociągi

Jedna rada, bo widzę że ktoś wpadł na bloga wpisując ‘jak dotrzeć z Pekinu do Qufu’.
Najprostszym rozwiązaniem dla ludzi mówiących po angielsku jest ta strona – http://www.travelchinaguide.com/china-trains/
Sprawdzamy sobie godziny, numery pociągów i ceny.  I teraz tak: będąc już na miejscu w Chinach idziemy do kasy biletowej lub innego punktu sprzedaży i pokazujemy że chcemy bilet na pociąg na ten konkretny dzień, dajemy paszport i pieniądze i już.

Bilety można kupić dwa tygodnie przed wyjazdem na stacji kolejowej, 18 dni przed zamawiając przez telefon a dni 20 przed zamawiając przez internet. Zamawianie przez internet to trochę wyższa szkoła jazdy i nie będę jej dzisiaj opisywał.

Obecnie są w Qufu dwie stacje kolejowe, jedna stara, druga nowa. W gruncie rzeczy nie ma znaczenia którą sobie wybierzecie bo autobusami do centrum miasta i tak się dostaniecie. A jak nie to taksówką. Z tego co pamiętam to ze stacji Qufu East (czyli tej nowej, obsługującej pociągi ekspresowe) do centrum odjeżdżają linią 1 i 2, ale głowy sobie uciąć nie dam.
Można też się dokulać do Yanzhou, które znajduje się jakieś 15 km od Qufu i wziąć taksówkę, lub busa, ale tej opcji w ogóle nie znam więc się nie wypowiem.

Chiński kącik kulturowy

Święto Laba wypada ósmego dnia ostatniego miesiąca i początkowo była to okazja by oddać cześć przodkom oraz pomodlić się do nieba o dobre zbiory i szczęście dla rodziny. Wiele lat później elementem święta Laba stała się owsianka składająca się z ryżu, fasoli, orzechów, oraz mięsa.

Dwunasty miesiąc nosi nazwę la, a osiem po chińsku to ba stąd też nazwa laba.

Owsianka

Mówi się, że owsianka pochodzi z Indii. Legenda głosi, że syn króla nie mógł znieść widoku cierpiących ludzi. Dlatego też porzucił swoją rodzinę i ruszył szukać oświecenia na drodze religijnej. Po sześciu latach siedząc pod drzewem bodhi zrozumiał naturę Buddyzmu. Stało się do ósmego dnia dwunastego miesiąca. Przez te sześć lat nie jadł nic oprócz ryżu, dlatego owsianka spożywana w czasie tego święta oparta jest właśnie na ryżu.

Składniki

Składniki to przede wszystkim ryż, fasola (soja, groch, fasola mung), suszone orzechy (włoskie, migdały, arachidowe), twarożek fasolowy i mięso. Do smaku dodaje się także nasiona melona, lotosu, orzechy sosny, cukier, czy inne dodatki. W końcu po tysiącleciu istnienia powstały setki odmian.

Po kilku godzinach gotowania owsianka składana jest w ofierze oraz rozdawana znajomym. Rodziny spożywają owsiankę razem, niektórzy ludzie rozdają ją biednym.