Tylko się przywitam i napiszę że wróciłem. Z czasem postaram się napisać relację z kilku ostatnich dni. Dzisiaj jedynie wspomnę że Changchun, standardowo, przywitał mnie powietrzem zimnym i chłodem na stacji kolejowej. To już norma od której nie szukam ucieczki bo też i jej nie znajdę. To fakt i nic poza nim.
Droga powrotna minęła mi na spaniu, czytaniu i spaniu, oraz przebijaniu się przez tłum ludzi w drodze do toalety. W chińskich pociągach to norma, albo kibelek jest blisko i ciągle ktoś przechodzi a do tego jest mokro, albo kibelek jest daleko i trzeba się przepychać.
I to naprawdę przepychać. Ucząc się chińskiego z podcastów usłyszałem nie byłeś w Chinach dopóki nie byłeś w zatłoczonym autobusie w Szanghaju. Może i tak, ale zatłoczone autobusy są takie same wszędzie. Dwupiętrowe zawsze są za niskie, siedzenia przy oknie zawsze za wąskie, ludzie nigdy nie przesuwają się do okien bo przecież zaraz wychodzę i żeby dostać się do wyjścia trzeba rozpocząć podróż dwa przystanki wcześniej. Za to zatłoczone pociągi w Chinach to coś czego chyba dokładnie nie opisywałem, a zdjęć na pewno nie robiłem zbyt wiele. Także pora to nadrobić.
Zaczyna się od wejścia. Najpierw wchodzimy na stację i pokazujemy bilet. Bilet czasem zostaje ostemplowany, czasem nie. Bagaż zostaje przeskanowany rentgenem a my przechodzimy przez bramkę do wykrywania metali. Następnie odbieramy bagaż i zostajemy obmacani, ale to tak bardziej pro forma. Następnie szukamy swojej poczekalni. Oczywiście jest już tam masa ludzi i jeszcze więcej toreb, które również zajmują miejsca bo przecież na podłodze nie będą leżeć. Ludzie śpią na siedzeniach powyginani, bo każde siedzenie ma podłokietniki by ludzie na nich nie spali. Część ludzi śpi na torbach na podłodze, część siedzi. Dużo ludzi coś je, im bliżej pór jedzeniowych tym jedzących jest więcej. Nadjeżdża pociąg.
Pierwsze wchodzą rodziny z małymi dziećmi, ale to nie jest reguła. A potem to już naprawdę rzeka ludzi, tylko się stoi i czeka. Można też siedzieć i czekać, ale wtedy na sto procent nie będzie się miało miejsca na położenie bagażu ponad głową. Oczywiście kolejka powstała ponieważ bilety sprawdzane są po raz drugi. Tym razem przed wejściem do pociągu.
Ach…bilety są sprawdzane pomimo obecności na praktycznie wszystkich stacjach kolejowych automatów biletowych które powinny bilety sprawdzać automatycznie.
Po przejściu tych automatów idziemy na peron, w tym momencie ludzie już biegną, albo przynajmniej ruszają się szybko. Główne powody są dwa:
– wyżej wspomniany, czyli położenie czegoś nad głową (to się tyczy wszystkich pociągów poza G i D, w których można spokojnie postawić torby w przejściu)
– znalezienie dobrego miejsca dla posiadaczy biletów stojących (to się tyczy wszystkich pociągów poza G i D, w których sobie nie postoisz)
Zakładamy że mamy miejscówkę wykupioną i mały plecak, który trzymamy przy sobie, więc się nam nie śpieszy. Najpierw musimy znaleźć wagon, przed którym Pan/i kolejarz sprawdzą nasz bilet po raz trzeci i zaproszą do środka. W środku, jeżeli mamy szczęście, uda nam się dojść bez problemu na miejsce, a jeżeli nie mamy szczęścia rozpoczyna się przygoda.
Przygoda czyli przepychanie się między ludźmi którzy palą, chociaż to zabronione, siedzą na tobołkach między wagonami, siedzą na taboretach w przejściu, siedzą na taboretach w przejściu i jedzą, siedzą w przejściu, lub stoją w przejściu czekając, lub nie czekając na wejście do ubikacji (które są zamykane w czasie postoju). A jeszcze nie weszliśmy do wagonu.
Przecisnęliśmy się, mijając po drodze ubikację i zbiornik gorącej wody, oraz umywalki na których ktoś już rozstawił tobołki i nie będzie można ich użyć ani razu. Teraz czeka nas droga na miejsce, oczywiście wszystkie półki ponad głową są już zajęte, również przez małe podręczne walizki które spokojnie zmieściłyby się pod siedzeniem, ale przecież nie będą na ziemi leżeć. Sześć miejsc siedzących z jednej strony, cztery z drugiej a po środku kilkanaście osób siedzi, stoi, je, lub przysypia. Część szczęśliwych posiadaczy miejscówek gra w karty, część w majonga, część je, ktoś ogląda film bez słuchawek, gdzieś tam dziecko płacze. Komuś dopisało szczęście i się położył spać na siedzeniu, oczywiście ściągając buty. Rodzice przebierają dziecko nie kryjąc się z tym w sposób najmniejszy. Ogółem, jest wesoło, głośno, pachnie nudlami. Co chwilę ktoś się przeciska albo do toalety, albo do źródła gorącej wody.
Gorąca woda to w ogóle materiał na osobną historię, bo jej rola w Chinach jest olbrzymia i nie do przecenienia.
No i tak nam spokojnie podróż mija, dodajmy do tego sprzedawców z wózkami pełnymi jedzenia, alkoholi i jedzenia przekąskowego (kurze łapki, suszone ryby, jajka gotowane i takie tam), oraz sprzedawców bez wózków sprzedających ładowarki, smakołyki, pamiątki, zabawki i wszystko inne co można sprzedać.
Oczywiście w czasie podróży pojawiają się kontrolerzy biletów, czasem pojawi się policja, po każdej większej stacji kontrolerzy poprawiają bagaż ułożone nad głowami by nic nie zwisało. A każde nasze odejście z miejsca wywołuje atak ludzi bez miejscówek. Dlatego lepiej zawsze mieć bilet przy sobie.
Załóżmy że nasza podróż odbywała się w dzień i była dość krótka, więc nie spaliśmy na naszym twardym siedzeniu, także wychodzimy z pociągu, potem z dworca i…pora na kolejne sprawdzanie biletu. Lub zabranie go. Można rzecz jasna poprosić o jego oddanie i zawsze go dostawałem, ale fakt faktem, bilet można utracić, co jest ciosem dla wszystkich zbieraczy biletów.
I to by było na tyle jeżeli chodzi o pociągi. Przypomniało mi się że nie powinienem narzekać na pogodę przy powrocie, bowiem Changchun żegnał się ze mną śniegiem.