Trzydziestka

P1110919 (Copy)

O rety…od godziny zbieram się żeby coś napisać i raczej niczego nie napiszę przed wyjściem na zajęcia. Uda mnie bolą, ale to minie. Nie jestem zamulony a to jest zawsze największy strach przy takich wybieganiach.
Przed wyjściem spojrzałem przez okno i okazało się że nie pada, a nawet słońce się przebija przez chmury. Zadowolony ze sprawdziłem ubrałem singlet, bluzę z długim rękawem i cienki leginsy. Pierwsze co zrobiłem po wyjściu to chciałem się wrócić po krótkie leginsy bo było ciepło. Powstrzymałem się jednak i poszedłem biegać. Było fajnie, trochę za szybko, zwłaszcza na bieżni, ale po zrobieniu kilku kółeczek pobiegłem w końcu w stronę parku. Nie chciałem dzisiaj za bardzo po nim się kręcić więc odbiłem w bok. A potem drugi w bok i znalazłem przystanek autobusowy koło poczty do której jutro muszę się udać. Ze stwierdzenia nie chciałem dzisiaj za bardzo(…) można wywnioskować że taki miałem plan by odbić w bok, ale to wcale tak nie było. Zbiegając w dół dotarłem na skrzyżowanie i chciałem pobiec kawałek w bok ale akurat miałem zielone światło więc przebiegłem na drugą stronę i pobiegłem przed siebie. A potem odbiłem i nagle zaczęło mi się biec bardzo przyjemnie. Znalazłem przystanek, zawróciłem i dotarło do mnie dlaczego biegło mi się tak przyjemnie – było z górki. Biegnąc z powrotem było już około godziny biegu za mną i zaczęło padać, ale nie kropić a od razu padać i wtedy pojawiła się pierwsze myśl o powrocie. Zawsze w taką pogodę mam przed oczami to co się ze mną stało na pierwszym Chudym Wawrzyńcu, ale potem zastępuję te myśli myślami o tym co zrobiłem rok wcześniej na Silesii mająca na sobie jeszcze mniej ubrań. To mi pomaga odgonić myśli o tym, że jest za zimno.
Dobiegłem do parku, przeszedłem przez barierki mające powstrzymać ludzi od wprowadzania rowerów do parku i schodząc po schodach poklepał mnie po plecach starszy Pan Chińczyk. Powiedział że jestem cały mokry, a ja się tylko uśmiechnąłem i powiedziałem że to nie ma znaczenia. Nie miało, przede mną było jeszcze 17 kilometrów.
Nie chciałem kręcić się po parku z prostej przyczyny – deszcz oznacza błoto, błoto oznacza śliskość, śliskości to ja bardzo nie lubię. Dość powiedzieć że ja normalnie nisko podnoszę stopy, więc jak jest ślisko to już w ogóle moja przyczepność jest taka se. Biegłem i słuchałem o Korei. Taka ciekawostka, w piętnastym wieku by zaoszczędzić pieniądze i wydać je na wojsko, które nie było jakoś bardzo potrzebne, ale lepiej mieć niż nie mieć, jednym z zarządzeń było skrócenie sukien dam dworu by mniej wydawać na materiały. Cudnie.
W parku nie było praktycznie ludzi, tak biegać to ja lubię, nie muszę się przeciskać, nie muszę skakać, mogę biec przed siebie. W Chinach nie było praktycznie ludzi oznacza mniej więcej tyle co mijałem jakieś 5 osób na minutę. A to przecież nawet nie jest średniej wielkości miasto…niesamowite. Trochę bolały mnie uda, z kilometra na kilometr zwalniałem, ale biegłem. Wiedziałem że będzie wolno, ale nie miało to dla mnie znaczenia. Te długie wybiegania nie są po to by czas był fajny, są po to by naklepać kilometrów i to się udało.
Robiąc drugą pętelkę mijałem kolejnego starszego Pana Chińczyka który się uśmiechnął, krzyknął ni hao i uniósł kciuk do góry. To są takie sytuacje które lubię, takie chwilowe spotkania które dają mi pozytywnego kopa, zastrzyk energii potrzebny do tego by biec dalej.
I dobiegłem, przebiegłem te 30, z lekkim hakiem, było mi zimno, dłonie były chłodne, a po południu zaczęła mnie boleć głowa więc moje zapasy soli mineralnych nie zostały jeszcze odbudowane. Mimo wszystko przetrzymałem zajęcia i planów nie zmienię. Dalej będę klepał te długie wybiegania w poniedziałki. Myślę że nawet te 34 zmieszczę.
Gdzieś tak w tym wszystkim umknęło mi że to są same najdłuższe dystanse jakie do tej pory pokonałem w Chinach. Myślę że w Jiawang bym tego nie dał rady zrobić. Nie wiem dlaczego, ale w moim chińskim domu to bieganie tak średnio mi wychodziło, a tutaj wychodzi całkiem w porządku. Pisałem o tym na początku, ale się powtórzę – cieszę się że mnie ten bieg nie zamulił. Owszem bolała mnie głowa, ale nie ma tragedii, jest dobrze, jutro wstanę świeży i pojadę na pocztę. Autobusem, bo żeby godzinę iść na pocztę to…W ogóle wyobrażacie to sobie? Miasto ma ponad sześć milionów mieszkańców, a ja na pocztę muszę dreptać 5 kilometrów. Ludzie którzy projektowali to wszystko paru rzeczy nie przemyśleli.