Pięć ulic
W Tianjin było kilka koncesji: włoska, japońska, brytyjska, belgijska, niemiecka (pruska), austro-węgierska i amerykańska. Każda z nich miała trochę inna architekturę, ale były dość blisko siebie.
Wiele z nich nie zostało bo w czasie okupacji japońskiej dużo zniszczono, ale to co zostało przypomina Europę, o czym już wspominałem, z June udaliśmy się na długi spacer po wu da dao czyli pięciu drogach. Są to obecnie najbardziej znane i najlepiej zachowane ulice z architekturą kolonialną.
Nic tylko chodzić i podziwiać.
Banki
My udaliśmy się na ulicę bankową. A raczej obecną ulicę bankową bo w przeszłości były tam inne budynki. Jest to fantastycznie zachowana ulica wypełniona budynkami z czasów kolonialnych.
I wygląda to jakby było w Europie chociażby dlatego że nigdzie nie ma żadnych restauracji, ani nikt nie sprzedaje jedzenia na ulicy.
Coś jak na Chiny niespotykanego (o czym pisałem wcześniej), a jednak są takie miejsca, gdzie nie ma jedzenia. Co idzie za brakiem jedzenia w Chinach? Brak ludzi. To oczywiste.
Praktycznie wszyscy turyści skupili się na głównych ulicach, ale na przepięknej ulicy finansowej nie było praktycznie nikogo.
A budynki przecież absolutnie niczym się nie różnią, ba są jeszcze lepsze bo można sobie wejść do środka.
Czasem nawet pstryknąć zdjęcie gdy nikt nie patrzy. Fajnie, naprawdę fajnie.
Muzeum pocztowe
I na wejściu Pan prosi żeby nie robić zdjęć. W muzeum pocztowym. No nie mogę. To mnie zdewastowało zupełnie. W Xi’an przy niesamowitych zabytkach historycznych mogę robić zdjęcia, ale w Tianjin w muzeum pocztowym nie mogę.
Koniec końców zdjęć nie robiłem bo ciągle ktoś za nami chodził. W żadnej sali nie byliśmy sami bo zawsze ktoś patrzył, ale to zrozumiałe, w końcu jestem szpiegiem i chcę zrobić zdjęcia. Chociaż może chodzi o to by nie robić zdjęć bo pojawią się podróbki znaczków? Może i tak.
Muzeum pocztowe głównie kręciło się wokół opisów jak działała poczta i jakie to były posterunki pocztowe zanim stworzono system pocztowy, oraz jak to dzielni listonosze pracowali w najtrudniejszych warunkach. Za pięć juanów warto było zobaczyć, ale więcej to lekka przesada.
Budynek obok
Wyszliśmy z muzeum pocztowego i…
Boję się iść sama, chodźcie ze mną.
Dobiegło z klatki schodowej opuszczonego budynku i poszliśmy. Weszliśmy po drewnianych schodach na ostatnie piętro i zeszliśmy bo nie było tam nic ciekawego.
Oprócz drewnianych schodów Ja już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz chodziłem po drewnianych schodach. Znaczy mam takie w Polsce, w domu, ale w Chinach…nie, chyba nigdy.
Jedzenie
Na lunch zjedliśmy nudle na zimno, ale tym razem w innej restauracji i osobiście bardziej przypadły mi do gustu. Po czym poznać w Chinach dobrą restaurację? Po kolejce. Chociaż to złudne bo może być tam po prostu tanio. W każdym razie nudle smaczniejsze i ostrzejsze.
Na kolację ja zjadłem niu rou mian, czyli nudle z krowim mięchem, a June nudle pomidorowe, ale bez zupy. Moje jednak było smaczniejsze, ale że Czerwiec nie może sobie odmówić pomidorów to Jej smakowało bardziej to co sobie zamówiła.