Dawno temu Korea była podzielona na trzy królestwa. Goguryeo, Baekje i Silla.
To pierwsze wywodziło się z Mandżurii. Istniało sobie sześć stuleci aż zostało rozbite przez Chiny na początku wieku siódmego.
Jedną ze stolic kraju był znajdujący się obecnie na terenie ChRL Ji’an. Miasteczko obecnie malutkie na granicy z Korea Północną. Dostać się to nie jest łatwo. Dostać się do wpisanych n listach kulturowych zabytków UNESCO grobowców z okresu tego królestwa jest jeszcze trudniej. O opisach w internecie możecie zapomnieć, o mapach na miejscu nie marzcie, nie myślicie nawet o autobusach które zawiozą Was na miejsce. Pozostają taksówki. Przynajmniej w zimie. Może w lato wygląda to inaczej, ale w zimie to…cóż, tak to wyglądało dzisiaj.
Po wyjściu z pociągu uderzyło mnie zimno. Najpierw zamarzły mi palce u stóp, potem straciłem czucie w dłoniach, chwilę potem szczęka zaczęła mi skakać i zacząłem w duszy przeklinać samego siebie że nie wziąłem grubej kurtki i w głowie już miałem myśl by uciekać pierwszym pociągiem do Changchun i wrócić w lato…gdy w końcu wyszedłem ze stacji zrobiło się tylko gorzej. Wskoczyłem na moment do stacji biletowej gdzie ogrzałem palce i ubrałem drugą parę rękawiczek. Wyszedłem szukać stacji autobusowej. W jedną stronę nic, w drugą stronę nic, wróciłem do stacji by się ogrzać.
Wbrew temu co sarkastycznie śpiewał Dezerter policjanci faktycznie mówią prawdę a nawet wychodzą na ulicę by pokazać gdzie iść. Dołożyłem kilkaset metrów i znalazłem stacje. Chciałem bilet na godzinę ósmą, ale udało mi się dostać bilet na siódmą, czyli odjazd już za dziesięć minut.
Jazda z Tonghua do Ji’an trwała trochę ponad dwie godziny. W Ji’an nie miałem pojęcia co zrobić. Wymyśliłem sobie że przejdę się kawałek i znajdę taksówkę która zabierze mnie do pierwszego miejsca a stamtąd jakoś sobie poradzę. Taksówkarz sam mnie znalazł i zawiózł na kompletne przedmieścia przypominające obrzeża Jiawang.
Wokół nie było niczego. Żadnych przystanków, innych taksówek, innych ludzi, nawet ludzi w kasie nie było…Pan Taksówkarz poszedł ze mną, powiedział jaki bilet kupić i nawet zawołał kasjerkę. Widząc że sobie nie poradzę w taką pogodę bez mapy zgodziłem się by mnie zawiózł do wszystkich czterech miejsc. Wyszło mnie to drożej niż planowałem, ale inaczej bym tego nie ogarnął. Dość powiedzieć że w dwóch kolejnych miejscach PT musiał wołać ludzi by mi bilet skasowali, oraz poszli ze mną. Zastanawiałem się dlaczego, ale w krótce zrozumiałem.
Zakaz robienia zdjęć. Najpierw nie mogłem robić zdjęć menhirowi sprzed tysiąca czterystu lat. O jego wieku dowiedziałem się od historyków sprawdzających czy się przesunął. Nie przesunął. Zaproponowali mi transport, ale niestety taksówkarz już był opłacony. I teraz straszenie sobie pluję w zgoloną brodę ze nie wziąłem do Nich kontaktu, bo o tych grobowcach prawie nic w internecie nie ma.
Trzecie miejsce do grobowce do których można wejść i ponownie nie można robić zdjęć więc trzeba iść ze strażnikiem. Który wziął mi telefon gdy próbowałem przez niego patrzeć bo mi okulary zaparowały. A było na co popatrzeć bo ten grobowiec był cudownie pomalowany. Fantastyczne kolory.
Aż mnie zastanawia dlaczego do innych nie można wejść. Może kiedyś i na nie przyjdzie pora bo domyślam się że koszty otwarcia takiego grobowca są olbrzymie.
Ostatnim miejscem w które się udaliśmy był zbiór grobowców z okolic piątego i szóstego wieku. Kilkanaście piramidalnych grobowców zbudowanych dla bogatszej ludności dawnego Goguryeo.
Tutaj nie było już nikogo nawet w kasie. Zamknięta na cztery spusty. Tyle lat historii i tylko ja wokół. Niesamowite przeżycie. Gdyby tylko gdzieś jeszcze były przedmioty wydobyte z tych grobowców, albo chociaż zdjęcia. Z drugiej strony, należy założyć że niewiele udało się uratować, inaczej gdzieś by zostało to pokazane.
A na koniec PT odstawił mnie na rzekę Yalu, czyli rzekę wyznaczającą granicę pomiędzy Koreą Północną a Chinami. Taka niepozorna rzeka pięknymi górami po drugiej stronie. Nic dziwnego że miejsce to wybrano na stolicę. Otoczone rzeką i górami musiało być ciężkie do zdobycia między pierwszym a piątym wiekiem.
Wzdłuż rzeki Yalu pospacerowałem ponad godzinę. Znalazłem fabrykę i widziałem Koreańczyków z północy. Fantastycznie.
A potem przyszło mi wracać, nie za bardzo wiedziałem w którą stronę się udać, ale ruszyłem w stronę miasta i idąc przed siebie licząc że w ostateczności zawołam taksówkę.
W końcu znalazłem taksówkę, ale pan taksówkarz pomachał ręką sugerując ze to za blisko. No to super. Szedłem w dobrym kierunku i już byłemu blisko.
Nie było już więcej do zobaczenia w Ji’an, może jeszcze most graniczny, ale nie mam pojęcia czy on w ogóle jest w Ji’an bo nigdzie na mapie nie widziałem.
Godzinę później wszedłem do autobusu do Tonghua i dwie godziny później zameldowałem się w okolicy dworca. A gdy to piszę zostały mi jeszcze trzy godziny czekania.
Ogółem był to udany wyjazd, ale nie polecam wykonywać go w zimę. W lato może udałoby się załatwić transport trochę taniej. No i można zobaczyć trochę więcej grobowców a nie ograniczać się do tych z listy UNESCO.
A teraz pora na…
A co to?
Miastu Wunu było pierwszą stolicą Goguryeo. Jest tylko częściowo odkryte. Dodatkowe stolice do Wandu i Guonei, które pełniło rolę dodatkowej stolicy po przeniesieniu głównej do Pjongjang.
Te trzy stolice są doskonałym przykładem wykorzystania terenu do budowania miast. Sposób w jaki zostały zbudowane był naśladowany przez sąsiednie państwa.
W całej okolicy Ji’an znajduje się około czterdziestu grobowców, a kolejne znajdują się w Korei Północnej. Grobowce są zaprojektowane tak by utrzymać ciężar znajdujący się na nich bez używanie kolumn czy też innych wsporników. Znajdujące się w środku malowidła są pełne kolorów i można się na nich doszukać wpływów innych kultur.