Wiatraczki w klasie dziewiątej. Taka drobnostka, a jednak zupełnie odrealnia tę klasę.
Dzisiaj było bardzo wolno. Wolniej niż tydzień temu, ale zaraz po pierwszych pięciuset metrach czułem że coś jest nie tak. Pierwszy raz czułem że stopy przesuwają mi się na boki. Znaczy…wiem że pronuję, ale nigdy nie byłem tego tak świadomy jak dzisiaj. Wchodząc wczoraj na czwarte piętro domyślałem się że dzisiaj nie będzie bardzo dobrze bo uda mnie piekły, ale nie sądziłem że będzie tak wolno. Co to ma w ogóle znaczyć żeby uda piekły przy wchodzeniu na czwarte piętro…jakaś kpina. W każdym razie pobiegłem i nie miałem żadnych kryzysów, żadnych mentalnych problemów, ale biegłem wolno więc głowa nie miała prawa strajkować. Chyba próbuję sam siebie przekonać że nie jestem zmęczony gdy w rzeczywistości jestem i potrzebuję odpoczynku.
Była powtórka z zeszłego tygodnia, czyli 25×30/15. Dzisiaj nie było pomyłki przy liczeniu, chociaż tak naprawdę nie ma o nią zbyt trudno. W przyszłym tygodniu pora na zmianę. Nie zdecydowałem się jeszcze co oznacza ‘zmiana’, bo może być to piramidka 1-2-3-2-1 z minutowymi przerwami, a może 10×1’ z minutowymi przerwami, a może 8×200/200, a może jeszcze coś innego. Muszę to przemyśleć, popatrzeć na inne plany i zdecydować.
Najważniejsze że głowa to wszystko wytrzymuje, bo prawdę mówiąc obawiałem się że biegając tylko raz w tygodniu w ogóle mi się odechce, ale nie. Jest więc super. Myślę że w niedzielę spróbuję dodać te dłuższe interwały o których wspominałem tydzień temu. Powinno być dobrze.
Jutro nigdzie się nie wybieram, a przynajmniej nigdzie dalej niż do sklepu po zakupy. Także – regeneracja. A w sobotę wycieczka.
Sala przeznaczona na prelekcje i wizytacje.
Dzisiaj zdałem sobie sprawę, że zostało już tylko 6 tygodni do końca szkoły…Z jednej strony super bo pogoda robi się coraz bardziej kłopotliwa do nauki. Odkąd skończyłem podstawówkę nie było roku w którym nie miałbym gorszych ocen na koniec roku niż na półrocze.
Chińscy satyrcy ciągle w formie.
Może to wina trudniejszego materiału, może nieumiejętności utrzymania jednakowej motywacji przez cały rok, ale prawdę mówiąc uważam że to była bardziej kwestia tego że gdy się robi cieplej to coraz mniej mi się chce. Gdzieś ta wewnętrzna motywacja ucieka, a zewnętrzna nie jest aż tak skuteczna.
Zupełnie inaczej wyglądają w lato. Można się naprawdę zaskoczyć.
Nie wiem sam. Hmm…teraz gdy o tym myślę to chyba coś podobnego można zaobserwować na tym blogu. Pierwszy semestr pełen był długich notek i wywodów, a ten jest pełen krótkich notek i opisów. Chociaż dalej jestem zaskoczony że udaje mi się pisać codziennie.
Pojechałem na popołudniowe zajęcia i okazało się, że zostały przesunięte o 20 minut. Z jednej strony to bardzo fajny ruch bo chociaż 20 minut to niewiele to jednak dzięki temu trochę łatwiej będzie pracować i uczyć się gdy słońce grzeje już trochę słabiej.
A z drugiej, tej bardziej subiektywnej, to ruch bardzo niefajny bo teraz chcąc gdzieś wyjechać wieczorem muszę się bardziej sprężać.
Po zajęciach od razu wyskoczyłem na przejażdżkę i jadąc tak trochę bez celu nagle znalazłem się na znajomym skrzyżowaniu. Znajomym bo często do niego docierałem, a nagle bo się go zupełnie nie spodziewałem chociaż powinienem bo skręcałem w odpowiednim kierunku. Wszędzie pola i fabryki, fabryki i pola.
To zdumiewające że one są wszystkie tak blisko siebie. Nie mam pojęcia czy to zdrowe, ale staram się o tym nie myśleć zbyt często.