Niedziela i przegapione z tygodnia#6

Untitled

Wtorek
Pora na wyjaśnienie wtorkowego wpisu. Na przedostatnich zajęciach dostałem smsa od Tracy że przyjedzie do Jiawang za 2 godziny. Lydia oczywiście nic nie wiedziała, co Tracy usprawiedliła o tak:
– Nie wiedziałam gdzie Ona mieszka, myślałam że gdzieś daleko więc nie chciałam robić  kłopotów.
Tak…
W każdym razie, dokulała się do Jiawang i sobie porozmawialiśmy, poszlajaliśmy się po cichym i spokojnym Jiawang. A potem zjedliśmy kolację w postaci zupy z pierogonudlami w barze pod blokiem. No i następnego dnia pojechała dalej.
I taki dialog z Lydią ze środy, w ramach bonusu:
– No i co o Niej sądzisz?
– Tak jak Ci mówiłem, jest bardzo sympatyczna i miła.
– Zaproponuj Jej żeby się do Ciebie przeprowadziła!
– Hahahaha, co?
– Tak! Tak zrób!
– Ale przecież Ona ma pracę w Pekinie, że o rodzinie i życiu nie wspomnę.
– Miłość wszystko pokona!
– Eee…
– Jak chcesz to z Nią o tym porozmawiam!
– Wiesz co, jestem dużym chłopcem, poradzę sobie.
(…)
– A Ona to przyjechała do Ciebie czy w sprawach biznesowych?
– No o to to musisz Ją zapytać.
– Myślałam że Ci powiedziała!
Zastanawiam się czy umieścić tu jakiś komentarz, ale myślę że jest to zbyteczne.

IMG_1910
Świeżutkie, kupione wczoraj.

Przedstawienie
Również we wtorek uczniowie z klasy siódmej odegrali scenę z ‘Kupca Weneckiego’ (do obejrzenia na youtube).  Podziwiam Ich bo w wolnym czasie nauczyli się ról na pamięć, dodali do tego trochę gry aktorskiej, czyli spisali się bardzo dobrze jak na czas i możliwości. Lydia poszła z filmem z tego wystąpienia do dyrektora, bo…
– Chcę żeby wzięli udział w pokazie w Jiawang.
– No jeżeli uważasz że to się nadaje to jak najbardziej powinnaś Im pomóc.
(…)
– Dyrektor powiedział że oni nie mieli ani kostiumów, ani nie było dużo gry i chciałby zobaczyć Ich na żywo!
– No wiesz, nauczenie się kwestii na pamięć to spory wysiłek i podziwiam Te dzieciaki, ale prawdę mówiąc to muszę się z Nim zgodzić, o ile brak kostiumów czy rekwizytów to nie problem, tak mogliby dodać trochę więcej ekspresji.
– Ale wtedy to nie byłoby takie przedstawienie po angielsku!
– Eee… masz więcej doświadczenia ode mnie i wiesz jak to powinno wyglądać w Chinach, więc jeżeli uważasz że tak było świetnie to nie będę się kłócić.
No tak, bo jeżeli ktoś dokłada grę aktorską do wykutych na blachę słów to przestaje recytować a staje się aktorem, a my chcemy by te dzieciaki robiły dokładnie to co miliony przed nimi. Nie chcemy dać Im możliwości ekspresji, chcemy by byli tacy sami. ‘Mali, smutni, zarozumiali (…)’

IMG_1925
Takie tam w Chinach.

Sąsiadka
W przerwie między czwartkowymi zajęciami poszedłem do mieszkania, a potem poszedłem porobić interwały i tak patrzę a tu pod blokiem siedzą dwie sąsiadki (wyglądają jak mama z córką, ale pewności nigdy nie ma) i coś tam pichcą w garze. Popatrzyłem, popatrzyłem i poszedłem pobiegać. Wróciłem, popatrzyłem znowu, pouśmiechałem się i poszedłem do szkoły. Gdy wróciłem po raz trzecie pomaszerowałem do domu, zdążyłem zdjąć buty, bo nawet nie plecak i nagle słuchać walenie w drzwi, otwieram i patrzę a tam ta starsza sąsiadka trzyma w rękach worek orzeszków. Uśmiecha się i wciska mi je na siłę. Podziękowałem oczywiście i teraz czekam żeby się zrewanżować bo mam jeszcze coś z Polskich słodyczy…a orzechy to oczywiście te w papryce. Palą jak ogień. Pycha :)

IMG_1932
Nazwa nastepnego miasteczka.

Damon
W piątek wieczorem, gdy przechodziłem przez fazę ‘jeszcze tylko jedna strona’  która zakończyła się  w sobotę, zadzwonił Damon i zapytał czy dalej chcę się spotkać. Po krótkiej dyskusji doszliśmy do wniosku że najlepszy będzie następny tydzień bo mamy wolne. Także za tydzień ruszam do Xuzhou i mam nadzieję że akademik Damona nie będzie zbyt chłodny nocą.

IMG_1940
Cyrk!

Niedziela
Wchodzę na QQ.
– Hello, jestem twoim uczniem.
– Cześć, jak tam leci?
– Siedzę w szkole i jest strasznie nudno.
– Tylko uważaj żeby nauczyciel nie wziął Ci telefonu.
Dwudziesty pierwszy wiek moi drodzy.

IMG_1953
W parku jest klatka z małpkami. Niektóre były przykute łańcuchem, wszystkie wyglądały na chore. Ta konkretna ma niesamowicie mądre spojrzenie. To taka smutna mądrość.

Wskoczyłem na rower i pojechałem. Najpierw ruszyłem w stronę jeziora, bo chciałem zobaczyć dokąd zaprowadzi mnie droga. I gdzieś tak po 40 minutach zaprowadziła mnie do słupków wyznaczających koniec ulicy targowej a zarazem kres jazdy samochodem. Przed sobą zobaczyłem piach i błoto, uznałem więc że pora zawrócić. Teraz widzę, na zdjęciach z satelity którym ufać nie można, że kawałek dalej jest kolejne jezioro.

IMG_1957
Zburzyli mur przed tym budynkiem więc wkrótce powstaną tam sklepy i kawiarnie.

Zawróciłem i zrobiłem sobie przerwę przy przejeździe kolejowym gdzie kierowcy tirów machali do mnie. To taka mała odmiana. Wracałem drogą równoległą do tej którą przyjechałem i dotarłem do wyjazdu na fabrykę…Pewnego dnia będę musiał przejechać ponownie koło niej by pojechać dalej w stronę tego olbrzymiego jeziora, ale do tego jeszcze jest parę tygodni. O ile w ogóle się na to rzucę.