Shawn i Lawrence

Ta historia zdecydowanie zasługuje na tytuł. Bo oprócz niej wiele ciekawego się nie wydarzyło.

Jak zapewne wiecie, bo czytacie tego bloga regularnie, ostatnimi czasy jadam lunche w towarzystwie Shawna. Przesympatyczny chłopak z drugiej klasy, którego angielski może nie jest najlepszy, może nawet nie jest bardzo dobry, ale dla mnie rozmowy z Nim są ważniejsze od rozmów z tymi naprawdę dobrymi uczniami z prostego powodu: On wie że Jego angielski nie jest na bardzo dobrym poziomie i dlatego chce ze mną rozmawiać i widać że sprawia Mu olbrzymią przyjemność gdy się rozumiemy. Czasem widać jak mu trybiki pracują i myśli nad tym co powiedzieć, ale gdy Mu nie wyjdzie to się nie poddaje i próbuje dalej. W przeciwieństwie do wielu osób niepowodzenia Mu aż tak bardzo nie przeszkadzają. Słowem – szanuję.
Lawrence radzi sobie z angielskim naprawdę dobrze, przypuszczam że jest w czołówce swojej klasy.
I dzisiaj się spotkali. Siedziałem sobie i jadłem (Pani ze stołówki została przesunięta do okienka numer 5, a zawsze była przy numerze 6 więc od jutra muszę stawać w innej kolejce, chociaż dzisiaj dostałem bułkę za darmo), przysiadł się Shawn i jak to bywa okazjonalnie się do siebie odezwaliśmy, a potem przysiadł się Lawrence i zaczęliśmy rozmawiać. Shawn się w ogóle przestał odzywać, pewnie po prostu nie chciał nam przeszkadzać.
L: A to Twój nowy kolega?
B: Tak, Lawrence to Shawn, Shawn to Lawrence.
S: Cześć, jestem Shawn.
L: Z której jesteś klasy?
S: Z klasy drugiej, grupy pierwszej. A Ty?
L: Klasy trzeciej, grupy pierwszej.  Jak się nazywasz?
S: Wan Lu De (chyba…), ale moje angielskie imię to Shawn, a Ty? Może się zaprzyjaźnimy?
L: Lawrence.
S: Przepraszam, jak?
L: Lawrence, jak pójdziesz do klasy trzeciej to wszyscy będą mnie znali.
S: Ale Twoje chińskie imię…
L: Wolę nie mówić, jak pójdziesz do klasy trzeciej to pytaj o Lawrence’a. Gdzie chodziłeś do szkoły średniej?
S: (Nie mam pojęcia)
L: Ja też. A kto był Twoim nauczycielem angielskiego?
S: (Nie mam pojęcia)
L: To bardzo dobra nauczycielka.
S: A Ciebie kto uczył?
L: (Nie mam pojęcia)
S: Nie znam.
B: Dobra chłopaki ja się zbieram bo zjadłem. Trzymaj się Shawn.
L: To ja pójdę z Tobą.
S: Cześć.
L: Wczoraj skończyliśmy wcześniej lekcji i byłem na drugim piętrze, pewnie mnie nie widziałeś ale pokazywałeś uczniom zdjęcia.
B: Tak…klasie dwunastej. Naprawdę Cię nie widziałem.

I prawdę mówiąc wydała mi się ta rozmowa trochę dziwna, tak jakby Lawrence traktował trochę Shawna z góry, ale uznałem że może tak po prostu tutaj jest w przypadku uczniów z klasy wyższej i niższej. Tylko jednak nie tylko mi wydała się dziwna bo dostałem później smsa od Shawna który napisał że jest Mu smutno bo Lawrence Go dziwnie potraktował, nawet się nie przedstawił a jego angielskiego imienia nie dosłyszał. I strasznie mi się chłopaka zrobiło, przeprosiłem Go za Lawrence’a z którym będę musiał o tym w cztery oczy porozmawiać.

Lidia się dzisiaj trochę wrobiła. Bo nie chciała zostać na konsultacjach ale ostatecznie została bo chciała zagrać w Mafię. No i się wrobiła bo przyszła zaledwie trójka uczniów. Czyli za mało by zagrać.
– To może pójdziemy a Oni będą się uczyć tutaj?
– Jak chcesz to idź, ja z Nimi zostanę. Nigdzie mi się nie spieszy.
Po czym Lidia porozmawiała z jedną z uczennic i obie wyskoczyły szukać tego chłopaka który wygląda jak dziewczyna by przyszedł i zagrał. Nie znalazły Go, ale Lidia ostatecznie została tylko zebraliśmy się dzisiaj wyjątkowo wcześnie, nawet przed 17:25. Ciekawe czemu było jej tak śpieszno do domu.

Mi się nie śpieszyło, a w drodze do domu przesłuchałem kolejne chińskie lekcje i kupiłem owoce. Ponownie udało mi się dorwać olbrzymie gruszki.
Ach…udało mi się znaleźć listę klas które poradziły sobie najlepiej w czasie ostatnich egzaminów. Najlepiej wypadła klasa 14, potem 1. A najgorzej 6 i 9. Zdumiało mnie to niezwykle bo szósta jest świetna jeżeli chodzi  o moje zajęcia i podobnie 9. A różnica w średniej punktowej była kolosalna bo w okolicach 40 punktów, a u mnie tego w ogóle nie czuć. Co tylko dowodzi że moje zajęcia są traktowane zupełnie inaczej niż inne.

Adam!
Może trochę się źle wyraziłem. Bo to ten tydzień jest dla mnie wyjątkowy. No i poprzedni. To jest 8 dni w szkole pod rząd, coś czego jeszcze nie przeżyłem. A tak ogólnie to nie jest tak strasznie. Po prostu trochę to sobie inaczej planowałem przez ostatni miesiąc i może mnie to wczoraj przygniotło. Bo naprawdę nie ma aż tak strasznie.
Tak odnośnie kondycji to nie mam pojęcia czy to jedzenie, czy jednak mimo wszystko to chińskie powietrze mi przeszkadza. Bo to absurdalne tętno mam tutaj od samego początku i ono wcale nie maleje a powinno. Rozumiałbym jeszcze gdybym mieszkał wyżej niż w Polsce, ale tutaj jest raptem 20 metrów nad poziomem morza, więc wszystko powinno być git, a jednak nie jest. Wysypiać się wysypiam, głód mnie nie łapie, a jednak coś jest nie tak. A może dosypują coś do jedzenia? Będę wiedział więcej gdy wrócę do kraju.
I Adam…tak zupełnie szczerze to czytając to porównanie do Murakamiego nawet się nie zaczerwieniłem na policzkach. Z prostej przyczyny:  to było tak absurdalne i tak dalekie od prawdy że nijak nie mogłem tego potraktować jako komplement.
Jeszcze coś: nie bądź zły, bo to znaczy jedynie że myślimy  podobnie.