Są takie filmy które poruszają mnie bardziej od innych i które staram się sobie przypomnieć od czasu do czasu.
Blade Runner, bo uwielbiam latające taksówki, Philip K. Dick to jeden z moich ulubionych pisarzy (który pomimo napisania niesamowitej ilości słabych książek napisał też kilka naprawdę dobrych i to dzięki niemu staram się zawsze szukać drugiego dna, czyli przeniósł swoją paranoję na mnie), klimat w tym filmie jest tak gęsty jak dym z papierosów w tej scenie (tak tej), no i jest tam jednorożec a to zawsze plus dla filmu.
My sassy girl, bo obejrzałem w życiu więcej komedii romantycznych niż byłbym skłonny przyznać (z jakiegoś powodu 90% z nich była z Azji) i niektóre były naprawdę dziwne (ta w której facet pracował w prosektorium na zwłokach swojej narzeczonej i wykrawając każdy kawałek jej ciała przypominał sobie ich związek była dość dziwna), niektóre były szokujące (jak Sex is zero które z komedii stało się dramatem i to dość poważnym), ale My sassy girl jest najlepszą i najbardziej wzruszającą historią o miłości jaką widziałem. Wersji amerykańskiej nie widziałem więc się nie wypowiem.
Lord of the rings.
Star Wars.
(Tych dwóch nie muszę wyjaśniać bo to jak tłumaczyć dlaczego ‘lubi’ się oddychać)
Ghost in the shell. Jest tam taka scena w której Pan Śmieciarz dowiaduje się że tak naprawdę nie ma rodziny, jest samotny, mieszka w małym pokoiku a wszystkie jego wspomnienia zostały mu zaprogramowane i to bardzo, ale to bardzo przypomina mi taka przypowieść taoistyczną ‘Zhuangzi śnił o tym, że jest motylem. Latał z kwiatka na kwiatek, był lekki, wolny i szczęśliwy. Obudził się. Czy to Zhuangzi śnił, że był motylem, czy to motyl śni, że jest Zhuangzi?’, a oprócz takich kwiatków można też pooglądać ładne widoczki. No i takie miałem małe marzenie żeby pojechać kiedyś do Hong Kongu i pooglądać te widoczki na żywo. Wywiad z Oshiim, na temat inspiracji (prawie pysznym reżyserem) można przeczytać tutaj – http://randomwire.com/recreating-ghost-in-hong-kong.
My neighbour Totoro – widziałem kilka filmów z których przede wszystkim bije spokój. Owszem coś się dzieje, jest jakaś akcja, ale przede wszystkim czuć spokój. Ze wszystkich filmów Miyazakiego to właśnie ten wywarł na mnie największe wrażenie. Opisywanie Totoro przypomina mi próbę opisania ‘Seinfelda’ który z założenia ma być o ‘niczym’ i podobnie Totoro pozornie jest o niczym, niby uderza z niego hmm na zachodzie powiedzielibyśmy ‘bierność’ a na wschodzie ‘niedziałaniem’. Kiedyś pewnie się nad tym rozpiszę, ale jeszcze nie teraz.
A piszę o tym wszystkim dlatego że gapiąc się wczoraj w ekran i próbując w kolejnym podejściu obejrzeć nowego Spidermana (jak ten film zarobił te 700+ milionów dolarów to ja nie wiem) i stwierdziłem że zamiast przysypiać oglądając to coś wolę po raz kolejny obejrzeć GITSa. I pojechać do Hong Kongu. Znaczy teraz obejrzeć GITSa a za parę miesięcy pojechać do Hong Kongu. Ale zdecydowanie pojechać do Hong Kongu. Kiedyś polecieć do Japonii, ale gdy będę następnym razem w Chinach i będę miał trochę czasu wolnego na pewno pojechać do Hong Kongu. Dlatego muszę aplikować o wizę dwuwjazdową. Co prawda wodnych taksówek i autobusów pewnie nie będzie, ale może siedząc w piętrowym autobusie zobaczę sobowtóra…Brr…aż mnie ciarki przeszły.
Udało mi się kupić słuchawki i chciałbym napisać że tyle już wydałem na te tanie że mógłbym sobie jakieś dobre drogie kupić, ale to nie byłaby prawda. Jak na razie działają i mam nadzieję że ten stan się utrzyma dość długo. Mam kilka tygodni by nie napisać miesięcy podcastów do nadrobienia. Całkowicie zapomniałem o China History (którego zacząłem słuchać zanim postanowiłem wyjechać do Chin), czy o innych o historii Azji wschodniej i trochę mi tego brakuje. Dlatego od teraz pora do szkoły chodzić, chyba że to piątek. Wtedy zdecydowanie trzeba jeździć.
Zakupy zrobione, kura rozdzielona i schowana do zamrażalki, tofu kupione, podobnie jak wszystko inne i chociaż muszę odwiedzać trzy sklepy, z czego w jednym kupuję tylko jedną rzecz, to wszystkie mam w zasięgu godzinnego spacerku. Tylko dlaczego w sklepi pod domem ktoś zapomniał dosypać bobu? To jakaś zagrywka żebym już tam nie kupował, czy co? I tak jak kiedyś pisałem że chyba tylko ja ten bób kupuję tak widzę że potrzeba było czasu by inni mieszkańcy Jiawang dowiedzieli się o nim i też zaczęli kupować. Nie to żebym się złościł, wręcz przeciwnie cieszę się że nie jestem sam. Jeden z native’ów (ble) z jakimi mieliśmy zajęcia na studiach powiedział że lubi słodką kukurydzę (no bo kto nie lubi) i kupuje ją w takim małym osiedlowym sklepie. Jednego tygodnia kupił puszkę, następnego kolejną i tak co tydzień, aż w pewnym momencie zrozumiał że nikt oprócz niego tej kukurydzy nie kupuje bo codziennie wchodził do tego sklepu a puszek ubywało tylko gdy On kupował. Pewnie dlatego że wszyscy inni kupowali kukurydzę w tańszym supermarkecie. On pewnie czuł się dziwnie myśląc że bardzo niewiele osób kupuje tę kukurydzę, a ja czułem się szczęśliwy że bób zawsze na mnie czekał.
Spotkałem też dzisiaj na ulicy jednego z nauczycieli, który jako tako radzi sobie z angielskim i zapytał się mnie:
– Gdzie idziesz?
– Na zakupy.
– Tutaj? A nie lepiej pojechać do miasta, tam jest taniej.
– No nie wiem, tutaj mam bliżej, poza tym lubię tę ciszę i spokój.
– No ale teraz to nie masz co robić.
– A Ty gdzie idziesz?
– Tak sobie pochodzić.
– No to miłego dnia.
– Cześć.
Nie rozumiem tej ‘obsesji’ z chodzeniem na zakupy do Xuzhou. Mam spędzać tygodniowo godzinę w autobusie i potem jeszcze iść przez ponad 30 minut by dostać się do Carrefoura który jest droższy (robiłem tam zakupy dwa razy, więc wiem) i nie ma bobu na wagę tylko dlatego że tam będzie tańszy (chociaż nie będzie) i będą świeże warzywa (tak jakby te tutaj nie były świeże)? Że o tym mrozie i tłoku w autobusie nie wspomnę.
No i ‘nie mam co robić’…w tym rzecz, ja zawsze mam co robić. Chociażby uczyć się chińskiego.
Albo nadrabiać zaległości z NBA.
A ten dzisiejszy spacer ( bo mieliśmy iść z uczniami na spacer po południu) został odwołany z powodu dużej ilości pracy domowej. Co się odwlecze to nie uciecze.