Czwartkowe okienka

Czwartki to dni męczące, ale ten dzisiejszy był inny. Dzisiejszy czwartek był przyjemny, a kończy się tak że aż chce mi się skakać. Chociażby dlatego warto napisać o nim kilka słów.

Na pierwszy ogień klasa 9 i ponownie Lidia nie przyszła, uczy się do tego egzaminu który ma za rok dopiero. Zajęcia poszły bardzo sprawnie, dzieciaki się rozgadały, więc fajnie. Następnie, już w dwójkę, poszliśmy do klasy 10. I tam powtórka z wczoraj czyli rozdawanie dwóch stron z angielskimi przysłowiami i powiedzeniami, które były pomysłem Lidii. No i tak standardowo dzieciaki na nie popatrzyły posłuchały co z nimi zrobić i nawet kilka się zapytało o znaczenie a potem sobie pogadaliśmy, więc ciągle na plus.

Jeszcze w przerwie Lidia powiedziała żebym wziął resztę tych kaczych szyi bo się zmarnują. No to wziąłem z myślą że wszamam je jutro na obiad. Podgrzane. I przy okazji zachęcam do odwiedzenia galerii gdzie możecie pooglądać zdjęcia. Staram się im nie przyglądać bo myślę że straciłbym apetyt.

Lunch…Na lunchu wypatrywałem Lawrence’a z nadzieją że może źle przeczytałem wiadomość i jednak się pojawi. Nie, nie pojawił się i miałem okazję zjeść lunch w samotności. Pierwszy raz od dawna prawdę mówiąc. I tak trochę mi tego brakowało. Fajnie jest sobie pogadać przy obiedzie, ale fajnie jest sobie też pobyć samotnym w tym tłumie nastoletnich chińczyków. O ile można być samotnym gdy dziesiątki par oczu są zwróconych na Ciebie. Na szczęście po trzech miesiącach nie budzę już takiego zainteresowania jak kiedyś i nie przykuwam uwagi gdy jem w stołówce. Z jednej strony cieszyłem się dzisiaj że mogę zjeść w wewnętrznej ciszy, ale z drugiej żałowałem że Oni jednak nie próbują i nie chcą ze mną porozmawiać. W sumie…w taką pogodę to nawet Ich rozmowy jakoś ucichły. Klasy są jakieś bardziej ściśnięte i ludzie niby bardziej zamknięci w kurtkach ale to chyba tylko taka metafora bo bardziej zamknęli się w sobie i opatulili się grubą warstwą ochronną nie tylko przed zimnem ale także przed innymi ludźmi. A może po prostu się wstydzą?

Po lunchu poszedłem w stronę sklepiku i kogóż to widzą moje oczęta? Oto i Lawrence…i teraz mnie olśniło…W wakacje pokonał mnie Wawrzyniec, więc teraz w Chinach dostałem szansę by się z Nim zaprzyjaźnić i zamiast w przyszłym roku stanąć z Nim nie do walki ale do współpracy…A wracając do Larence’a to powiedział że nie poszedł do jedynki bo nie czuł się najlepiej i nie chciał mnie zarazić. Razem poszliśmy do sklepu, kupiłem sobie napój sezamowy (strasznie tutaj drogi, ale kubek mi się już zużywałem więc potrzebowałem czegoś z innym kubkiem) i lizaka. Pogadaliśmy chwilę i wróciłem do gabinetu.

A tam czekały na mnie dwie wiadomości. Jedna od firmy z wtorku i jedna od firmy z soboty. W pierwszej stwierdzili że bardzo mi dziękują ale jednak zdecydowali się  na kogoś innego (i w sumie to dobrze, bo najlepszego wrażenia na mnie nie zrobili), a z drugiej że są jak najbardziej za i już chcą się zająć papierkową robotą. Także jest dobrze, mam już dwie takie poduszki bezpieczeństwa. Bardzo mnie to pozytywnie nastawiło, zwłaszcza że ta druga jest całkiem fajna. Owszem w miejscowości większej, trochę chłodniejszej ale zaledwie półtorej godziny pociągiem od Pekinu. I to tanim pociągiem. Mniej godzin, mniejsze klasy, zajęcia przygotowane, ludzie poprzydzielani do grup według testów, czyli jak na Chiny bardzo porządna szkoła. I pewnie mają ogrzewanie. A naładowało mnie to energią bo musiałem przygotować lekcję demonstracyjną. No i ‘dała radę’.

Po lunchu 1/2/4 i porozdawałem kartki a potem uznaliśmy w każdej klasie że obejrzymy sobie film. I się trochę pośmialiśmy. Lidia na nas krzywo nie patrzyła bo pojechała do Xuzhou. A w klasie drugiej i czwartej powiedziałem że to sprawdzian.  I łyknęli to jak małe pelikaniątka. Na szczęście potem zobaczyli co to i zaczęli się śmiać.

A po zajęciach kolacja i do tofu wziąłem zieleninę. I tak mnie wyszło 3.3 RMB. Gdy tak sobie jadłem w ciszy i spokoju wpadł Lawrence.
– Wiesz, zostało mi już tylko 6 tygodni…
– To bardzo krótko.
– Tak, bardzo. Bardzo chcę tu zostać.
– Wiesz, niezależnie od tego czy zostaniesz to przeżyłeś niesamowitą przygodę.
– Tak, ale nic się nie bój. Mam Twój numer, więc będziemy w kontakcie.
– A słuchaj, moja asystentka dostała od swojej znajomej takie coś.
– Co to?
– Kacze szyje. Chcesz?
– Nie…nie lubię mięsa prawdę mówiąc.
– Ach…to podobno wielki przysmak.
– Może…ale to chyba powinno być podgrzane.
– No właśnie mnie też to dziwi i to samo jej powiedziałem. A ona stwierdziła że nie musi i jadła to zimne.
– Jest zimno więc nie powinno się jeść tego na zimno, ale różni ludzie lubią różne rzeczy.
– No jasne…Wiesz co? Nie ma na świecie pieniędzy które przekonałyby mnie do przeprowadzki do Harbinu.
– No tak, tam jest bardzo zimno. Za to w Wuhan nawet w zimę jest 10-15 stopni.
– W zimę to super, ale w lato bym chyba nie wytrzymał.
– Wiesz, czasem jak rozmawiam z ludźmi to mówią że widzą jak biegasz.
– Tak?
– Mówią że widzą takiego wysokiego białego, ale masz podobno całą twarz zasłoniętą.
– Hahaha…tak.
– Dlaczego?
– Usta mam zasłonięte bo przez usta oddycham i muszę chronić gardło. A głowę mam osłoniętą bo gdy nie mam to łatwo mogę się pochorować.

Dzisiaj czeka mnie jeszcze jedna rozmowa. Przełożona z poniedziałku gdy Pani nie przyszła, przełożona z środy gdy napisaliśmy sobie ‘Hi’ a po 30 minutach be żadnej reakcji postanowiłem sobie pójść. Pani jednak zaskoczyła mnie swoją upartością. Po godzinie jak sobie poszedłem wysłała mi smsa, na którego już nie odpisałem, po czym rano wysłała mi kolejnego z pytaniem czy wszystko jest w porządku bo się martwi. Umówiliśmy się więc dzisiaj na kolejną próbę i zobaczymy. Ta szkoła ma trochę inne podejście bowiem w niej uczy się innych przedmiotów po angielsku, ale co ciekawe nie są potrzebna uprawnienia z tych przedmiotów. A może mają też szkołę językową? Dzisiaj powinienem się dowiedzieć.

A dlaczego cieszę się jak dziecko? Bo jutro jest piątek. A to oznacza że jutro idę biegać. I zgodnie z obietnicą koniec interwałów, a jedynie spokojne klepanie kilometrów. Styczeń będzie popierdzielony, mam nadzieję że także luty więc na jakieś inne cuda nie ma się co nastawiać.