Przegapione z niedzieli i poniedziałek

Żebracy.
U mnie w Jiangwa ich nie widać. Taki rejon mocno rolniczy, więc każdy sobie jakoś daje radę. A w centrum Xuzhou jednak dość sporo osób chodziło z blaszanym kubeczkami i prosiło o jałmużnę. Policja ich nie przeganiała, ludzie często coś im wrzucali, także z pewnością jakoś sobie radzą.

Tancerze.
To też był widok zaskakujący. Grupy kilkudziesięciu osób zajmujące co większy wolny kawałek terenu po to by potańczyć. Jakieś proste układy, ot żeby się poruszać. I nie potrzebują do tego szkół tańca, wystarczy plac i muzyka.

A dzisiejsza trasa wyglądała o tak: http://www.endomondo.com/workouts/o8Q-fc656Rg czyli niecałe dwa kilometry w lewo i półtorej w górę. Znalazłem park koło którego przejeżdżaliśmy wczoraj. Nawet udało mi się trafić na trening z mieczami.

Park jest w takim stereotypowo azjatyckim stylu, dużo fikuśnych dachów i wygląda to bardzo ładnie. A na wodzie takie malutkie łódeczki, zupełnie inne od naszych europejskich.

Biegnąc w lewo znalazłem kolejny supermarket. Postanowiłem podjechać tam na rowerze i kupić zupki. I co? Nie ma zupek. Musiałem jechać do ‘mojego’ supermarketu.

Losowy Fakt#1 – Kobiety taksówkarze.
Bardzo dużo taksówek w Chinach prowadzą kobiety. Naprawdę. I z mojego doświadczenia nie powiedziałbym, że prowadzą gorzej od mężczyzn.

A dzisiaj widziałem już drugi wypadek. Auto zderzyło się ze skuterem. Po chwili na miejscu była policja i robiła zdjęcia.

Mój chiński numer komórkowy musi być dość popularny bo dzisiaj już dwa różne numery do mnie dzwoniły przez pomyłkę. Niestety ‘bo hłę szła jinjon’ (nie mówili po angielsku).

 

Na kolację udało mi się zjeść niebardzosłodki chleb z wędliną, która jak głosi napis, jest w pełni pozbawiona cukru. Do naszych wędlin to im dużo brakuje, ale w końcu nie jadłem kolacji na słodko.

A na zakończenie dnia przyszła pora na wycieczkę po wieczornych straganach stojących pod domem. Aczkolwiek z domu wyciągnęła mnie muzyka. Zobaczyłem procesję, która na skrzyżowania urządziła ognisko, parę osób się odłączyło, a reszta po zakończeniu ogniska poszła dalej. Jutro zapytam się Lidii co to było. Wszyscy byli ubrani na biało, ale to raczej nie było KKK ;)

Kupiłem w końcu te duże jabłka. Okazały się one smakowo jak gruszka. Ogromna gruszka wyglądająca jak jabłko. Dorwałem też niewysuszone suszoneniewiadomoco. Czyli już wiem jak wygląda zanim się wysuszy i też jest całkiem dobre. Po pestkach je poznacie ;) Kolejny sprzedawca chciał sprzedać mi coś innego, ale nie wiedziałem co to, ani jak to zjeść, więc odpuściłem. Odpuściłem też mięso z budek, wolę testować to co ma ta przesympatyczna Pani na swoim straganie.

Ach, a ten zestaw rozrywek dla dzieci i dorosłych stał też wczoraj i tydzień temu, ale codziennie chyba nie stoi…Chyba. Powinienem częściej wychodzić wieczorami, ale brakuje mi światła i czuję się przez to bardzo nieswojo. Postaram się jednak ten błąd naprawić.