Wróciłem

Rozumiecie o co chodzi, więc nawet nie będę wyjaśniał. Bo rozumiecie, prawda?

Aki nawet na mnie nie szczekała gdy wszedłem do domu. Chyba była za bardzo zaskoczona bo przeszedłem obok niej a ona stała i nic. Dopiero gdy ją zawołałem przybiegła uradowana i szła wszędzie za mną. Oczywiście oprócz mojego pokoju (może kiedyś to wyjaśnię).

I wszystko pięknie, tylko jakoś tak ta pierwsza noc…jakoś tak obco się czułem. Wszystko znajome, ale jakieś takie…no jednak nie do końca. Dzisiaj (nocy drugiej) już jest lepiej.

Tyle tylko że dalej jestem na czasie chińskim i piszę te słowa o 2 w nocy bo poszedłem spać o 18. Mam nadzieję że tak koło 3-4 uda mi się zasnąć. Chociaż nie wiem, bo pisanie tych notek nigdy mnie nie nudziło.

Bezsenność

Leżę w łóżku w hotelu w Pekinie. I po raz drugi z rzędu budzę się o 3 nad ranem. Minęło już pół roku odkąd wstawałem o trzeciej nad ranem i pewnie teraz powinienem mówić ‘trzecia w nocy’, ale jakoś nie potrafię się przestawić. Dla mnie będzie to jeszcze bardzo długo trzecia nad ranem.

Nie potrafiłem zasnąć wczoraj przed wyjazdem do Xuzhou. Wstałem o trzeciej i napisałem maila do znajomego. A teraz nie mogę bo internet mam tylko w kablu i musiałbym się ruszyć z łóżka.
W pokoju mam chyba 30 stopni i kaloryfera nie można przykręcić. Udało mi się złapać jakieś 5 godzin snu, ale pomimo tego dalej jestem zmęczony. Tylko co z tego że jestem zmęczony skoro nie potrafię zasnąć.
I wmawiam sobie że to nie jest reisefieber, ale chyba jednak jest. Chyba jednak stresuje mnie ten wylot. Im dłużej nad tym myślę tym mniej wiem i mniej rozumiem, ale z drugiej strony jest trzecia nad ranem a wtedy rzadko cokolwiek rozumiem.

Lubiłem wstawać w niedziele tak wcześnie. Jedną z naszych rodzinnych tradycji jest wspólne śniadanie w każdą niedzielę. A że rodzice wstają dopiero koło 7-8 to ja musiałem wstawać odpowiednio wcześniej jeżeli chciałem klepnąć te 30+. Nie lubię biegać w okolicach południa. A już bieganie w parku w okolicę południa to jest jedna z moich najmniej ulubionych biegowych czynności. Z reguły się wtedy nie biega a bardziej uprawia biegowy slalom, a nigdy tego nie lubiłem bo gdzieś tak w okolicach 30 kilometra naprawdę chcę być sam ze sobą.

Czasem widywałem w parku zające, czasem próbowały się ze mną ścigać, ale przecież nie mam z nimi najmniejszych szans. Raz wracając przez rosarium trafiłem na zamkniętą bramę z drugiej strony i musiałem się wracać. Zamiast 32 kilometrów wyszły 34. W następnym tygodniu gdy miałem już 34 kilometry w nogach i znowu brama była zamkniętą przeszedłem przez płot. Rozumiem że rosarium otwiera się dopiero o 9, ale skoro o 7 otworzyli już jedną bramę to mogli też otworzyć drugą.

W pół do czwartej. Jeszcze pół godziny i ‘Jest czwarta w nocy miasto śpi, dym unosi się nad Wisłą(…)’