Naprawdę wolno. Powiem uczciwie, tak wolno nie biegałem od…no nie pamiętam kiedy. Porównywalne prędkości osiągałem we wrześniu i październiku gdy tu się przeprowadziliśmy.
Nie biegam jednak tak wolno dlatego że nie mogę szybciej. Wręcz przeciwnie mogę szybciej, kwestia tego że absolutnie nie chcę. Mogę biegać szybciej ale czuję że to by się mogło źle skończyć. Już teraz wracając do domu zalewam całą podłogę potem.
Są dni kiedy myślę że już się przyzwyczaiłem i żyje mi się tutaj trochę lepiej, ale potem są takie dni po których nie chce mi się kolejnego dnia wychodzić biegać.
Do każdego biegu trzeba doliczyć minimum dwadzieścia minut odpoczynku/przerw na picie. Nie jest to jednak jakieś straszne, bałem się jak to będzie w czasie maratonu, ale tam nie zatrzymałem się ani razu, biegłem od początku do końca, więc chociaż przerwy w czasie codziennego biegania robię to jednak mi nie przeszkadzają w treningu.
Za to w codziennym bieganiu bardzo mi pomagają. Tak się zatrzymać i napić się wody to świetna sprawa. Ja sobie sam nie zdawałem z tego sprawy. Teraz rozumiem dlaczego rok temu w maju i czerwcu tak strasznie cierpiałem w czasie biegów. Wszystko z powodu odwodnienia.
Także woda, przerwy i bieganie powoli. Ale prawda jest taka że każdy bieg to ogromny dla mnie wysiłek psychiczny. Jeszcze parę tygodni temu biegało się super, na długie sobotnie wybiegania czekałem z utęsknieniem przemyślając już od środy trasy i miejsca które zobaczę. A teraz trasy mam opanowane i staram się to wszystko zautomatyzować tak żeby jak najmniej było w tym wszystkim myślenia, żeby jak najmniej mnie rozpraszało.
Odliczam już tylko biegi długi które muszę zrobić przed przylotem do Polski, a raczej które powinienem, bo nie wiem, naprawdę nie wiem czy dam radę w takim upale. Dzisiaj rano było w okolicach 27 stopni i było bardzo przyjemnie, ale już po godzinie zrobiło się stopni 30 i lało się ze mnie ciurkiem.