Nie mówiłem że w sobotę znalazłem też górę. Była zaraz obok tunelu, a właściwie to obok i nad, bo to przez tę górę tunel prowadził. Zaraz obok tunelu znajdowało się podejście na górę, w sobotę z tego podejścia zrezygnowałem uznając że skoro to tydzień wypoczynkowy to nie ma co się męczyć.
W środę tam wbiegłem. Jeszcze nie na szczyt, to sobie zostawiam na sobotę, ale byłem już na 200+ metrach z czego kilkadziesiąt metrów podejścia było dosłownie podejściem bo biec nie byłem w stanie, nogi nie są aż tak silne. Dzięki temu pękła mi w głowie bardzo ważna bariera psychologiczna – że ciągle muszę biec.
Nigdy nie liczyłem fragmentów chodzonych do biegu, zawsze gdy musiałem iść zatrzymywałem czas i odpoczywałem, to było bardzo ważne dla mojej psychiki. A stało się jeszcze ważniejsze odkąd zacząłem biegać w Chinach. O ile w Changchun wyglądało to w porządku bo tam jest klimat podobny do tego panującego w Polsce, więc byłem w stanie przebiec i 30 kilometrów bez picia wody, tak wszędzie indziej bieganie bez wody było trudne. Jeszcze w Zhengzhou w zimę dawałem radę, ale w Xiamen nie wyobrażam sobie biegania bez wody. Nie ma na to opcji. Także zawsze gdy robiłem przerwę na picie, czy tak jak teraz żeby coś zjeść naciskałem stoper. Po prostu taka bariera w głowie kiedy idziesz to się nie liczy.
Im więcej czytałem o bieganiu po górach tym częściej widziałem opinie będziesz chodzić/wszystkiego nie da się przebiec i w końcu pogodziłem się z tym że faktycznie, nie wszystko da się przebiec i będę musiał chodzić nie tylko gdy nie mam już siły biec (no bo przecież zdarzało mi się w czasie maratonów chodzić) ale także by te siły oszczędzać, albo gdy podbieg był zbyt stromy.
W każdym razie dostałem się na szczyt. Dostałem się tam chyba wejściem z którego nikt nie korzystał od jakiegoś czasu, zapewne jest też drugie podejście, mniej strome, ale na odkrywanie tego przyjdzie jeszcze kolej.
Widok był nieprzeciętny. Nie miałem pojęcia że to wzgórze to więcej niż wzgórze, to prawdziwa wioska w mieście, a ja przecież wszystkiego nie widziałem, nie wiem nawet czy w sobotę wszystko zobaczą, pewnie nie, ale w końcu udało mi się znaleźć wzgórze na którym mogę trenować.