Jego serce bije bardzo wolno

Kolejny szpital zaliczony. To już trzeci w czwartym mieście (w Changchun mnie to ominęło) i teraz już człowiek nauczył się że najpierw trzeba oddać krew i mocz bo potem można coś już zjeść.
Wszystkie badania zajęły mniej niż 40 minut, ale prawdę mówiąc były najbardziej dokładne. Tak długo na USG nigdy mnie nie maglowano, podobnie z badaniem wzroku które, tak jak opisałem, sprowadzało się do wpisania numerka, a teraz kazano mi usiąść i naprawdę przeczytać numerki, oczywiście poprzedzono to sprawdzaniem czy cierpię na daltonizm. Do tego standardowy rentgen płuc, pobranie krwi, próbki moczu i EKG.

Z EKG były problemy bo przyssawki nie chciały się przyczepić, a gdy już Pani Doktor posmarowała mnie żelem i przyssawki się przyssały to podzieliła się z June jednym zdaniem ‘Jego serce bije bardzo wolno’. June na szczęście wiedziała co powiedzieć bo Ją uświadomiłem że moje serce nie bije zbyt szybko i wyjaśniłem dlaczego. Gdy Pani Doktor usłyszała że to z powodu biegania to się uspokoiła.

Dwa lata temu gdy robiliśmy te badania w Zhengzhou i także moje serce biło za wolno (rok temu z jakichś powodów wróciło do normy) to nikt nic nie powiedział. Ot fakt przyjęty i wszystko gra, można machać dzwoneczkiem. Od razu widać różnicę w podejściu, człowiek czuje się mniej jak skarbonka z której wyciąga się pieniądze, a bardziej jak człowiek.

Ciśnienie wyszło prawie książkowe 120/70 czyli bardzo fajnie biorąc pod uwagę ilość potraw smażonych na głębokim oleju jakie pochłaniam w czasie śniadań. Czyli wygląda na to że wszystko jest w porządku.

A potem wróciliśmy do domu i łącznie wszystko zajęło nam mniej niż 3 godziny, więc bardzo, bardzo dobrze. Szybko się przebrałem i poszedłem biegać. Żołądek był ciężki po niezbyt dobrym śniadaniu, ale tak to jest gdy w okolicy nie ma za bardzo czego zjeść i pozostają jedynie baozi z małych sklepów w okolicy przystanków autobusowych. Jedzenie w okolicy przystanków autobusowych to takie 50-50 albo się uda, albo się nie uda, tym razem się nie udało i na 16 kilometrze w końcu jedno baozi wykonało drogę powrotną, ale potem było już trochę lepiej, więc nie powinienem narzekać.

Chciałbym również zwrócić honor mojemu GPSowi którego jednak nie nienawidzę. To nie jego wina że nie miałem zmierzonych sum wysokości, to wina programu do którego GPS dane wysyłał. Dzisiaj program się zzaktualizował i nagle podał mi sumy wysokości. Wydają mi się śmiesznie niskie i czuję się wręcz żenująco że takie wzgórza musiałem wchodzić, ale prawdę mówiąc ja zbyt wielkiego doświadczania w bieganiu po górach nie mam więc powinienem zmniejszyć swoje oczekiwania.

I tak też zrobię.