Deszczowy wtorek

Właściwie to nawet burzowy. Nie wiem czy to dobrze czy źle, nie mam zielonego pojęcia jak wpłynie to na jutrzejszą pogodę, ale dzisiaj jest bardzo przyjemnie. Czuć że ten deszcz był potrzebny.

Jutro czeka mnie pierwszy od pięciu miesięcy bieg po śniadaniu, a może wręcz po obiedzie zależnie od tego ile czasu zajmie powrót ze szpitala.

Tak, tak ze szpitala. Jak co roku trzeba iść się przebadać żeby dostać książeczkę zdrowia bo bez niej nie ma mowy o pozwoleniu pobytu. Oczywiście, w końcu Chińska Republika Ludowa nie może sobie pozwolić by jakiś obcokrajowiec chodził i zarażał jakimś paskudztwem jej obywateli.  Ciekawe jak wygląda to w innych miejscach na świecie.

W każdym razie trzeba z rana wcześnie wstać, udać się do szpitala, uiścić opłatę i się przebadać. Czyli znowu czeka mnie badanie krwi, moczu, USG, EKG, badanie wzroku i rentgen płuc. Co prawda to badanie wzroku jest zawsze pro forma i zawsze wpiszą mi tam -100 (czyli -1), ale od czasu do czasu sprawdzą czy nie cierpię na daltonizm.

Chciałem robić te badania w piątek, ale skoro mam już bilety wykupione do Polski na połowę lipca to nie chce nikomu dawać podstaw do mówienia że coś zostało zawalone z mojej winy. Nie mam jakoś zaufania do tej Pani w biurze współpracy z zagranicą. W poprzedniej szkole wszyscy nauczyciele przedłużający kontrakt byli zaganiani i odwożeni do szpitala razem, a że nas jest tutaj tylko trzech to każdy musi się o to sam zatroszczyć.

Badania krwi i moczu trzeba robić na czczo więc o bieganiu nie ma mowy. Chociaż przeszło mi to przez głowę, ale ostatecznie stwierdziłem że faktycznie nie ma to sensu bo może się to źle skończyć. Nie wiem jak skończy się bieganie koło 10-11 w tym klimacie, ale hej – nie dowiem się dopóki nie spróbuję. Może nie będzie tak źle, zwłaszcza że mam przygotowany nowy izotonik, tym razem odkopałem stary przepis oparty o kisiel. Zobaczymy jak to się sprawdzi.