Nie pada

Podobno pierwszy raz od dwóch tygodni, mi wydaje się że jednak trochę dłużej, przestało padać. Zimno jak sto nieszczęść, co biorąc pod uwagę jutrzejszy bieg nie jest wcale takie złe, ale nie pada.  Podobno ma nie padać cały weekend (jupi), ale potem ma zacząć od nowa. Także lepiej już zacznę zaopatrywać się w gazety bo sprawdziły się znacznie lepiej od ryżu, który nie dość że dalej jest w każdym zakamarku mieszkania, to jeszcze wcale tych butów nie osuszył a jeszcze gorzej bo sam spleśniał.

To były długie dwa tygodnie. Powtarzanie dokładnie tych samych zajęć przez dwa tygodnie jest troszkę męczące, bardziej nudne prawdę mówiąc, ale ma jeden podstawowy plus – normalnie w ciągu tygodnia miałbym może 2, może 3 gdybym miał szczęście, okazje by zrobić te same zajęcia. A tak mam tych okazji 10 w ciągu dwóch tygodni, czyli mam 9 okazji by coś poprawić, udoskonalić i by za rok przeprowadzić te zajęcia jeszcze lepiej. Bo skoro zostaję tu na kolejny rok to aż szkoda byłoby żeby nauka poszła w las.

A skoro minęły dwa tygodnie to właśnie minął pierwszy miesiąc. Zleciało jak z bicza strzelił, teraz w weekend już muszę przygotować zagadnienia do egzaminu połówkowego (zdecydowałem się porzucić nazwę śródsemestralny bo mi się przestała podobać) dla dwóch grup, a skoro muszę przygotować już dla dwóch grup to równie dobrze mogę zacząć przygotowywać dla wszystkich dziesięciu, w końcu to tylko parę minut roboty więcej.

Do ogarnięcia pozostają też wtorkowe zajęcia filmowe, bo zakładam że jednak będą się odbywać. Pewności nie mam, więc chociaż kilka zajęć do przodu mam już przygotowanych, to jeszcze nie przygotowuję się do nich tak na sto procent.  Jeszcze potem z tymi wszystkimi planami zostanę tak jak zostałem z kilkunastoma planami zajęć w zeszłym roku gdy okazało się że zamiast do szkoły średniej trafię na uniwersytet, że o tych wszystkich planach przygotowanych do innej książki nie wspomnę. W końcu tamtą książkę używałem przez dwa lata i znałem ją prawie na pamięć.