Użeranie się

Nie mam pojęcia czy już się skończyłem użerać, ale wszystko wskazuje na to że tak. Przyznaję się do błędu już na wstępie – za szybko przygotowałem egzamin. Po tym jak okazało się że musimy przygotować tylko dwie wersje, zamiast po dwóch na każdego nauczyciela (co łącznie dałoby sześć wersji dla pierwszego roku i czterech dla roku drugiego) okazało się że jednak z moim egzaminem coś jest nie tak. Nie chciałem zgodzić się na jedną poprawkę bo dotyczyła umieszczenia ćwiczenia którego nie ćwiczyliśmy i przez to czułem że byłoby to niesprawiedliwe wobec studentów. Wysłałem propozycję innego ćwiczenia, ale i tak zostałem poproszony na rozmowę. Na rozmowie okazało się że Pani maila nie sprawdziła i moja propozycja jest jak najbardziej do przyjęcia, także straciłem 20 minut, więc nie tak źle.

Naniesienie tych poprawek to pikuś, raptem parę minut. Gorzej było z dogrywaniem informacji do nagrań. To zajęło mi już parę godzin, ale koniec końców i z tym dałem radę dzisiaj. A czy dobrze? No mam nadzieję że dowiem się jeszcze dzisiaj i będę mógł podesłać resztę plików. W końcu egzaminy już za miesiąc.

W poniedziałek jedziemy z June do Kantonu, lub jak to się ładnie po chińsku pisze – Guangzhou 广州 celem odwiedzenia polskiego konsulatu i uzyskania ostatniego dokumenty potrzebnego do wejścia w stan małżeński. Przynajmniej w Chinach. Potem pewnie czekają nas jeszcze jakieś inne zabawy, żeby dokumenty został zalegalizowany w Polsce, ale tym to się będziemy martwić potem, na razie – do Kantonu i tyle.

Próbujemy tez kupić bilety by wrócić na święto wiosny do domu June, ale naprawdę próba przejazdu ze wschodu na zachód jest niezwykle, niezwykle utrudniona z powodu milionów ludzi wyruszających dokładnie w taką samą podróż. Biletów nie ma, kupić nie można. Znaczy można, tylko że kosztują dużo drożej bo kupuje się je do ostatniej stacji zamiast do stacji docelowej. Pięknie. W ostateczności spędzimy kilkanaście godzin na stojąco, chyba że uda nam się gdzieś przycupnąć.

Oczywiście rano nie padało. Dzień był dzisiaj przepiękny, a wschód słońca wręcz zapierał dech.