Pogoda przewspaniała, słonecznie, nie za ciepło, ani grama chmurki na niebie, wręcz wymarzona pogoda do biegania z samego rana.
Jedną z większych zalet biegania biegów długich jest to że można przyzwoicie poznać okolicę. Bo jak człowiek biega te osiem kilometrów to co tam tak naprawdę zobaczy, a i trasy się szybko powtarzają. A jak biega te dwadzieścia z hakiem to nie dość że lepiej poznaje tereny to jeszcze wykreśla nowe trasy, a nie ma wielu przyjemniejszych rzeczy od odkrywania nowych tras. Zwłaszcza gdy okazują się być spokojne, lub zawierają jakiś element motywujący pokroju górki, czy wręcz góry.
Wiadomo że najlepszy do takich rzeczy byłby rower, ale gdy się nie ma takiego pod ręką to i dobre buty wystarczą. Czasem kiepskie też, tylko potem często coś boli.
A piszę o tym bo jutro czeka mnie dwadzieścia osiem kilometrów. Jest to dla mnie o tyle ciekawe doświadczenie, że takiego dystansu nie pokonałem od dwóch tygodni, tak poważniej to od sierpnia, a tak zupełnie poważnie gdy mówimy jedynie o treningach to od…maja zeszłego roku, czyli strasznie długo. W tym roku wszystko kończyło się na dwudziestu sześciu kilometrach. Nie twierdzę że te dwa kilometry więcej coś zmienią, ale fajnie będzie taki dystans potrenować, zwłaszcza że w następną sobotę przyjdzie mi go pobiec ponownie. Pogoda powinna dopisać, czyli tym razem nie będzie za ciepło, prowiant przygotowany, pozostaje jeszcze znaleźć trasę. Pomysł jest, kwestia tego jak to wyjdzie jutro.
Jest taka jedna trasa która prowadzi obok szkoły. Szkoła jak szkoła, po drugiej stronie budynki, sklepy, nic ciekawego. Pozornie nic ciekawego, bo gdy przychodzi pora przyjścia do szkoły uczniowie przychodzą do niej idąc specjalną kładką prowadzącą prosto z akademików na teren kampusu. Nie mieli pieniędzy by wybudować akademiki na terenie szkoły więc wybudowali je po drugiej stronie ulicy i postawili kładkę nad drogą, do której dostęp mają tylko uczniowie. Zrobiło to na mnie niemałe wrażenie.
O albo parę tygodni temu inny biegacz uciekał przed psem. Dużym psem który ani trochę nie był agresywny, ale który ewidentnie chciał się bawić i wręcz wydawał się smutny że nikt się z nim bawić nie chce. Prawdę mówiąc to sam zacząłem uciekać bo chociaż pies wydaje się miły to lepiej mieć się tutaj na baczności.