Tym razem jest to historia sąsiadki June. Została sąsiadką po ślubie. Chodziła z June do przedszkola, ale pochodziła z innej wioski. A nazywa się Zhen (powiedzmy że dżen).
Gdy jednego dnia June wróciła do domu z koledżu zobaczyła Zhen na ulicy. Idąc wlokła za sobą lewą nogę, przybrała strasznie na wadze, a twarz bardziej przypominała twarz osoby opóźnionej w rozwoju. June zapytała się kuzynki co się stało i okazało się że miała męża, ale takiego chińskiego męża, czyli bez ślubu, jedynie z imprezą, mieli dziecko.
Przydarzył się Jej wypadek, potrącił Ją samochód. Wylądowała w szpitalu i było wiadomo że będzie z Nią źle, że zapewne nie wróci do pełni zdrowia. Rodzina męża uznała że nie ma się co zajmować tą córką. Mąż oporów nie miał, zostawił żonę, zabrał dziecko (syna, bo córkę to by pewnie zostawili) i uciekł. Nie mieli ślubu, więc żadnych prawnych obowiązków wobec siebie nie mieli, nikt nie mógł go zmusić do pomocy.
Zhen zaopiekowali się Jej właśni rodzice.
Teraz Zhen znalazła sobie męża, a raczej mąż znalazł Zhen. Nie z miłości, a z obowiązku, w końcu Zhen może mieć jeszcze dzieci, a mąż był starym kawalerem. Starym kawalerem bo jest gruby (i nie ma w tym ani krztyny przesady bo Go widziałem) i podobno niezbyt skory do pracy. Ślub oczywiście w stylu chińskim, czyli bez żadnych obowiązków prawnych.
Teściowa Zhen nie lubi. Zabrania Jej wychodzić z domu. I to poprzednie zdanie powinno Wam wyjaśnić dlaczego Jej nie lubi. Zdarzyło się jednak że Zhen z domu wyszła i upadła na twarz raniąc ją sobie. Nawet mama June radziła Jej co zrobić by ukryć tę ranę. Nie pomogło bo ludzie lubią plotkować i Zhen musiała kajać się przed teściową mówiąc mamo, wiem że chcesz dla mnie najlepiej, boisz się że się przewrócę i zrobię sobie krzywdę, dlatego nie chcesz żebym wychodziła z domu, przepraszam.