Bardzo jestem zadowolony z tych dzisiejszych pierwszaków bo nikogo nie musiałem z listy wywoływać do odpowiedzi, wszyscy przyszli sami z siebie. Bardzo mi to zaimponowało, zwłaszcza że Oni przecież nigdy nie musieli po angielsku, ba zapewne nigdy po angielsku zbyt wiele nie mówili, więc wyjść na środek i opowiedzieć coś o sobie musiało być dla Nich nie lada wyzwaniem. Niektórzy, w innych grupach, bali się wyjścia na środek do tego stopnia że woleli mówić o sobie siedząc w ławce, że nie wspomnę o tych dziesiątkach ludzi których ja sam musiałem wywoływać, bo nie chcieli.
Z samego rana ruszyłem biegać i poczułem się jak w lato w Polsce. Wilgotność w porządku, temperatura przyzwoita, czyli nie pozostaje nic innego jak tylko biec przed siebie i to też zrobiłem. Po prostu wspaniale, tak dobrze jeszcze mi się tutaj nie biegało. Z jednej strony jesień w pełni więc chłodniej i od razu biega mi się przyjemniej, a z drugiej może też powoli się do tego klimatu przyzwyczajam i jest już coraz lepiej. Zresztą w domu też pocę się już coraz mniej. Czyli same plusy.
No prawie, bo jednak w salach jest tak strasznie zimno że studenci muszą ubierać kurtki, lub swetry bo inaczej to marzną. Ja zresztą też marznę, ale przynajmniej mogę w końcu nosić marynarkę. Generalnie to mi to odpowiada. Grunt to się nie pochorować, zresztą to by było zabawne, w takim klimacie złapać przeziębienie.
Bardziej niż zimy tutaj obawiam się tego lata w przyszłym roku, bo zima to nie problem, mam jeszcze tyle ubrań z czasów mieszkania na dalekiej północy, że aż się w szafie nie mieszczą, ale to lato to będzie zmora. Już ta końcówka sierpnia dała nam z June ostro popalić, a co dopiero gdy zacznie się ocieplać? Chociaż może będzie działo się to stopniowo i nie będzie aż tak uciążliwe. Zobaczymy.