Upał postanowił sobie wziąć dzisiaj wolne i zrezygnował z dręczenia wszystkich i wszystkiego. Niestety to tylko jednodniowa przerwa ponieważ jutro wróci ze wzmożoną mocą. Prognozy zapowiadają nawet 35 stopni.
To zdecydowanie nie jest klimat dla mnie. Za ciepło i za sucho. Zresztą pisałem że nawet June, przyzwyczajona przecież do tego klimatu, uważa że jest nienaturalnie ciepło jak na tę porę roku.
Jutro pora na ostatnie dwa zajęcia w tym semestrze. Nie odczuwam ani takiej radości jak rok temu w Changchun (coraz częściej dochodzę do wniosku że gdyby tam wprowadzić pomysł z podziałem na dwie grupy tak jak to rozwiązano tutaj to byłoby znacznie lepiej dla studentów) czy takiego smutku jak w Jiawang (to zresztą niemożliwe).
To jeszcze nie pora na podsumowania, których zresztą nie lubię więc się powstrzymam, napiszę więc że przede mną jeszcze tylko dwa takie leniwe czwartki.
Z jednej strony wolałbym jeden, ale z drugiej: co ja bym wtedy robił przez te trzy tygodnie do wylotu? No właśnie…dlatego też lepiej się już przemęczyć przez te dwa wolne czwartki a potem byczyć się przez dwa tygodnie. Chociaż zapewne byczyć się nie będę tylko będę po ścianach chodzić, w końcu wszystko trzeba będzie popakować do walizek oraz popakować do kartonów bo jeszcze nie możemy rzeczy do nowego mieszkania wysłać.
Mieszkania w którym będziemy oboje zameldowani.
Dzisiaj po raz pierwszy nie byłem w stanie zgrać biegu z garmina. Podłączony, ładować się ładuje ale programy uważają że go nie ma. Wczoraj podobnie uważały ale jednak bieg zgrały. Zmiana kabla nie pomogła, zobaczymy czy zmiana ładowarki pomoże (to dopiero nastąpi w Polsce), na razie pozostaje mi biegać bez zgrywania tego wszystkiego na komputer. Na moje szczęście GPS działa, ma się dobrze, więc chociaż dystans mogę sobie śledzić na bieżąco. A to ile przebiegnę w ciągu miesiąca aż tak bardzo mnie obecnie nie interesuje.