Dwa dni bez notki, to mi się nie zdarzyło jeszcze, ale prawdę mówiać wszystkiego mi się odechciało. Mieszkanie w tym miejscu to momentami za dużo jak dla mnie.
Już mi przeszło więc nie ma nawet co o tym wspominać, życie toczy się dalej i trzeba patrzeć na to wszystko w perspektywie jeszcze tylko niecałe trzy miesiące.
Dzisiaj pogoda dopisała, w końcu można było zastąpić koszulę z długim rękawem taką z krótkim. Oczywiście to pierwsza warstwa, potrzebna jeszcze była druga. Można też w końcu spokojnie zdjąć czapkę i nie pozostaje już nic innego jak biec.
No dobrze, trzeba jeszcze przeskoczyć płot.
Tempo ze wszech miar przyzwoite, najszybsze w tym tygodniu i dobrze. W końcu czuję się wypoczęty i biega mi się dobrze, czuję że muszę robić więcej podbiegów bo momentami brakuje mi siły biegowej, ale przede wszystkim to brakuje mi stabilizacji w bieganiu.
Cały marzec był regularny, ciągle po pięć-sześć wyjść w tygodniu, w dodatku z bardzo dobrym kilometrażem, za to pierwsze dwa tygodnie kwietnia to weekendy z biegów wycięte. Dopiero w tym tygodniu zdecydowałem się na połączenie wtorkowego treningu siłowego z bieganiem. Chwilowo postanowiłem zmniejszyć ilość pokonywanych kilometrów w czasie każdego biegu jednocześnie zwiększając liczbę wyjść. Zobaczymy jak to się sprawdzi na moim organizmie.
Jak już tylko ta stabilizacja wróci (nie prędko, bo za tydzień znowu weekend wypadnie) będę myśleć co dalej, ale czuję że zostanę na takim niewielkim, ale codziennym, kilometrażu.
Bardzo, ale to bardzo jestem dumny dzisiaj z moich studentów bo spisali się na medal. Zostali dzisiaj podzieleni na grupy i mieli wybrać miejsce warte odwiedzenia (w naszej okolicy) i podać kilka powodów dla których warto się tam udać. No i spisali się doskonale.
Praktycznie żadnych błędów gramatycznych, bardzo dobre słownictwo, może ociupinkę sztuczne, ale naprawdę ociupinkę i przede wszystkim wszyscy się udzielali. W takich chwilach czuję się szczęśliwy że robię to co robię