Garbaty dzień

Te środy są dobijające tylko z powodu English Corner. Chociaż nie powiem, dzisiaj akurat było ciekawie. Mogłem spokojnie porozmawiać z trzema studentkami, z których jedna wypaliła w pewnym momencie: my jako kobiety mamy tyle rzeczy do wzięcia pod uwagę w przypadku małżeństwa, czy mężczyzna ma samochód, mieszkanie…a ja się tylko starałem gryźć w język.

Tak naprawdę Chinki są w mega komfortowej sytuacji. Jest Ich nieporównywalnie mniej niż mężczyzn i to o Nie Oni muszą zabiegać, a nie odwrotnie. To dla Nich faceci zapierdzielają w pracy. No dobrze, nie dla Nich, a bardziej dla swoich rodzin by wstydu nie przynieść i pokazać że mogą założyć rodzinę.

W kraju środka to wszystko jest takie pokiełbasione. Ludzie traktują małżeństwo jako punkt prawie kulminacyjny w życiu, punktem kulminacyjnym ma być dziecko.
Dostać się na studia – mieć dobrą pracę – wziąć ślub – mieć dziecko – 40 lat pracy – emerytura – śmierć. Tyle tylko że o tych trzech ostatnich nikt nie myśli, wszyscy skupiają się na tych czterech pierwszych. Nikt nie zastanawia się nad tym że ślub i dziecko to nawet nie połowa Ich życia. A co z resztą?

Czasem w język się nie gryzę bo Oni też się nie gryzą. Dzisiaj jeden ze studentów wypalił prosto z mostu czy jesteś żonaty. Dopiero studentki Mu uświadomiły że to nietakt. To trochę tak jakby pierwszy raz w życiu zobaczył obcokrajowca i musiał się o to zapytać. Rany…

Wstałem dzisiaj pięć minut wcześniej i muszę przyznać że ciekawie biega się w ciemnościach po kampusie. Nie to że pusto, ale ciemno. Ludzi mimo wszystko widać, ale jakoś tak…no nieszczególnie wyraźnie. W dodatku dzisiaj było Ich wyjątkowo dużo przy fladze, aż sam nie wiem dlaczego aż tyle. June jest okropnie zdziwiona że Oni tę flagę wciągają codziennie.

Dostałem też dzisiaj informację od wydziału filologicznego z której wynika że wszystkie egzaminy mają zostać przeprowadzone w ciągu 10-go tygodnia zajęć. Odpisałem że jest to niemożliwe, ponieważ moje grupy mają od 46 do 74 studentów i nie jestem Ich w stanie przepytać w ciągu 100 minut. Pokiwano głową, przyznano mi rację i poproszono bym porozumiał się z kimśtam w wydziale. A potem przyszła informacja już nie od sekretarza, a prostu z wydziału że wszystko ma być przeprowadzone w ciągu 10-go tygodnia zajęć.

Nie, nie zostanie.