Z samego rana gdy poszedłem biegać, a biegłem dzisiaj najszybciej w tym roku, najszybciej od dwóch lat nie licząc interwałów czyli buty spełniają swoje zadanie doskonale, zobaczyłem wystawioną przy drzwiach kartkę, a raczej dwie kartki z ogłoszeniami. Pierwsze mówiło o spotkaniu nauczycieli, a drugie o tym że można już odbierać plany zajęć i książki na nadchodzący semestr.
Strasznie mnie to ucieszyło bo wczoraj narzekałem potwornie na brak profesjonalizmu związany z brakiem książek. Co prawda dalej mogę się czepiać tego że nikt mi nie wytłumaczył gdzie znajduje się pomieszczenie w którym miałem odebrać książki. Jakoś ten szczegół umknął wszystkim.
Także zaraz po powrocie z porannego biegania poszedłem odebrać i okazało się ze o ile plan mam taki sobie bo codziennie mam zajęcia, w dodatku dwa razy w tygodniu mam sześć godzin i uczę grupy nie specjalizujące się w języku angielskim co budzi we mnie grozę gdyż mam przed oczami wspomnienia z zeszłego roku, tak są to studenci trzeciego roku a książka z której przyjdzie mi korzystać jest mi znana gdyż korzystałem z niej rok temu w Changchun.
Klasy mam podzielone na dwie grupy, z jedną mam zajęcia w tygodnie parzyste a z drugą w nieparzyste. Mam też jedną klasę z którą mam dwa zajęcia w tygodniu. To chyba po to żebym z nudów nie umarł i jakieś plany zajęć miał przygotowane. Tylko czego Ci młodzi ludzie wyciągną z zajęć z języka mówionego które mają mieć co dwa tygodnie? To tak trochę nie na miejscu, no ale co mogę poradzić…
A potem przyszła pora na spotkanie nauczycieli. Nowych jest mniej więcej tyle samo co starych i w sumie to na spotkaniu nie dowiedziałem się niczego ciekawego z wyjątkiem jednej rzeczy.
Dostaliśmy książeczkę z przepisami i informacji, co należy jak wypełniać odnośnie zajęć, z kim się kontaktować i jeden ze starych nauczycieli nagle wypalił:
– Zwróćcie uwagę na stronę piętnastą, to jest plan zajęć. Teoretycznie powinien być przygotowany przed każdymi zajęciami, ale od lat nikt o to nie prosił, także nie upominajcie się o niego.
I ja to w gruncie rzeczy rozumiem, bo po co mają nowi psuć spokój i zmuszać do dodatkowej papierkologii? Także plany, jak zawsze, będą w moim zeszycie. Tylko tak trochę znowu mi się zrobiło smutno bo ten poziom profesjonalizmu znowu odrobinkę spadł.
Czy w chinach w ogole mozliwe jest profesjonalne pdejscie do sprawy ?
O rany, dopiero teraz zauważyłem.
Z mojego punktu widzenia to absolutnie nie ma. Wszystko odbywa się tutaj na zasadzie 'prawo sobie, rzeczywistość sobie’. Niby w banku nie można wymienić więcej niż 500$ dziennie, ale jednak można. Niby nie można zarejestrować dużego psa, ale jednak można. Niby nie można podróżować bez paszportu, ale jednak można. Niby trzeba się wyrejestrować na Policji przy wylocie z kraju, ale jednak nie trzeba. Niby obcokrajowcy nie mogą spać we wszystkich hotelach, ale jednak czasem mogą.
Generalnie to wszystko tutaj jest płynne, nie ma rzeczy które są, jak to się mówi po angielsku 'set in stone’. Jakiś czas temu wpadłem na takie bardzo ładne podsumowanie doświadczeń związanych z życiem tutaj 'China – your experience may vary’. Mi normalnie ten brak profesjonalizmu nie przeszkadza, pasuje mi to że na tak wiele rzeczy przymyka się oko i czasem można obejść masę papierkologii, czasem ludziom po prostu wygodniej jest machnąć ręką i pozwolić mi coś zrobić niż porozumiewać się łamanym angielskim, ale w pracy…tutaj brakuje mi zachodnich standardów. Nie powinienem tak na to patrzeć, ale jednak tak patrzę.